28 January 2010

Prologue: The Beginning Of Story

Shizue Asahi jak i Daizuke Shiomi pochodzą z wioski Konoha Gakure. Rodzice dziewczyny byli bogaczami, będącymi z klanu Asahi, należącymi do rodziny o tej samej nazwie. Nazywali się Yuki i Takechi Asahi. Była ona najpopularniejszą a zarazem jedną z największych rodzin w wiosce. Większość ludzi z tegoż rodu zwykło nosić błękitnego koloru ciuchy z domieszką białego i czarnego, a także najczęstszym kolorem ich włosów był złoty. Matka i ojciec Shizue poznali się kiedyś w parku, całkiem przypadkowo. Ona pochodziła z rodziny Asahi, natomiast on pochodził z rodziny Shiomi. Oba te rody były podobne do siebie z wyglądu, choć mieli inne specjalizacje i zupełnie inne więzy krwi. Asahi specjalizowali się głównie z żywiołu Raiton i świetnie się nim posługiwali, zaś Shiomi z żywiołu Doton i również bardzo dobrze go używali. Para zakochała się w sobie od pierwszego wejrzenia i niedługo potem wzięli ślub. Choć były pewne komplikacje, gdyż te dwa rody wzajemnie się nienawidziły. W związku z tym musieli spotykać się po kryjomu, a wesele musiało odbyć się prywatnie. Ale pewnego dnia kilka osób z jednej i drugiej rodziny nakrył ich i każde nie pozwoliło się im spotykać razem. Jednakże nie wiedzieli, że są świeżo upieczonym małżeństwem, bo ich o tym nie poinformowali. I dlatego oboje postanowili razem uciec jak najdalej od rodzimej wioski. Udało im się to i zatrzymali się w Kumo Gakure. Tamci nie rozumieli, dlaczego oni zwiali, ale nigdzie nie mogli ich znaleźć. I wtedy zrozumieli, że dla miłości nie ma przeszkód, więc postanowili dokonać rozejmu pomiędzy rodziną Asahi a Shiomi. I nadal nie przestawali ich szukać. A w międzyczasie uciekinierzy zakupili sobie mieszkanie i tam spędzili razem długie lata. Ninja Wioski Ukrytej w Chmurach nie mieli nic przeciwko nim i im nie przeszkadzali, więc wiedli spokojny żywot. Przy okazji mogli udoskonalić swój żywioł: Raiton, gdyż ów kraj wywodził się właśnie z tegoż elementu. W tym samym momencie, kiedy to wszystko się działo, spędzili ze sobą ukojną i pełną energii noc. Byli razem tacy szczęśliwi, że aż nie da się tego opisać. Wkrótce potem kobieta urodziła dziewczynkę i nadała jej imię Shizue. Rodzice byli z niej bardzo dumni, bowiem była bardzo uzdolnionym dzieckiem, mając zaledwie pięć lat. W wieku sześciu lat postanowili wysłać ją do Akademii Ninja. Jedyna taka akademia była tylko w Konoha, więc musieli tam się udać. Bali się tylko, że coś złego się im przytrafi, lecz mylili się. Wszyscy z obu rodzin rozpoznali ich i ucieszyli na ich widok. Przeprosili ich za to, że nie pozwalali się im ze sobą spotykać, a oni bez wahania im wybaczyli. Nawet im powiedzieli, że Asahi i Shiomi są już w zgodzie, więc mogli spokojnie i z entuzjazmem wrócić do Wioski Ukrytej W Liściach. Wprowadzili się do domu pomiędzy dzielnicą klanową jednej i drugiej rodziny. Mogli już bez problemów wysłać Shizue do Akademii i tak też zrobili. I tu zaczyna się prawidłowy początek owej historii. Nasi bohaterowie mieli zaledwie 5 lat, gdy ich drogi zeszły się po raz pierwszy. Dziewczyna poznała wówczas dwóch chłopaków: Daizuke i Kibę, a także i resztę osób takich jak Naruto, Sakura, Sasuke itp.. Najbardziej polubiła tego pierwszego i zawsze od tamtego czasu siedzieli razem w ławce, natomiast Inuzukę traktowała jedynie za dobrego kolegę, przez co był on zazdrosny, aczkolwiek tego nie dawał po sobie poznać. Shizue i żółtowłosy bawili się ze sobą codziennie. Nie było dnia, w którym tych dwoje by się nie spotkało. Niekiedy nawet tulili się do siebie, ale w geście przyjacielskim, bo byli przecież jeszcze małymi dziećmi. W tak młodziutkim wieku nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie to jest głębsze uczucie miłości wobec drugiej osoby, w sensie pary. Lubili również razem biegać po parku czy też jakieś nasłonecznionej polance, trzymając się za ręce. Byli dosłownie nierozłączni, a jednocześnie aż promienieli szczęściem, dzięki czemu ich rodzice bardzo cieszyli się z tego. Rzecz jasna spotykali się również z Kibą, bo z nim kolegowali się bardziej, niż z resztą dzieci. Oboje też myśleli, że nic i nikt nie stanie na przeszkodzie ich przyjaźni ani nic tego nie zniszczy. I tak mijały lata, a oni byli zawsze i wszędzie razem, oczywiście widywali się dosyć często z Inuzką, w końcu jego także uważali za przyjaciela. Daizuke zawsze czekał na Shizue pod szkołą, a gdy już się pojawiała, wraz z nią wchodził do wnętrza budynku, aby tam pobierać codzienne nauki. W Akademii radzili sobie świetnie, osiągając najlepsze wyniki w nauce, dzięki czemu nauczyciele byli z nich bardzo zadowoleni. A co za tym idzie inne dzieci zazdrościły im tego. Niekiedy zwykły ich przezywać zakochaną parą, lecz oni im zaprzeczali, bo nie zdawali sobie sprawy z tego, że naprawdę mogliby się w sobie zakochać. Nawet ci, co ich tak nazywali, tak naprawdę mówili im to, aby jedynie dokuczyć, nie wiedząc sami co gadają, choć nie byli o tym po prostu przekonani. Tak czy owak nasi bohaterowie to olewali i cały czas byli radośni, starając się również być miłym dla reszty, pomimo iż tamci nie bardzo tacy byli. Zawsze po lekcjach oboje przyjaciół udawało się nad jeziorko, a tam rozmawiali o różnych rzeczach, śmiali się, biegali i bawili. Musiało to trwać jedynie godzinę, gdyż byli jeszcze zbyt mali, aby przebywać poza domem zbyt długo. Rodzice kazali im wracać na czas im wyznaczony, toteż musieli się do tego przystosować. Jednakże pomimo tego przychodzili do siebie wraz ze swoją mamą i tatą, dzięki czemu dwójka przyjaciół mogła być razem znacznie dłużej, natomiast dorośli porozmawiać ze sobą. Tak samo jak Shizue i Daizuke, ich rodzice również bardzo się lubili. Niestety, pewnego ponurego dnia, coś miało sprawić, że diametralnie odmieni się życie dziewczyny. Złotowłosa wyszła jak zawsze z domu do Akademii i myślała, że to będzie kolejny taki sam dzień jak zwykle. Jej najlepszy przyjaciel czekał na nią przed budynkiem. Aczkolwiek się nie doczekał, bo ona się nie pojawiała, co go bardzo zmartwiło. Jednakże w tamtym momencie chciał wierzyć, że jedynie się rozchorowała i że po prostu pójdzie ją odwiedzić po szkole. A dziewczynie przytrafiło się coś strasznego. Bowiem ktoś ją porwał, a nikogo wtedy nie było na ulicach wioski. Jak się okazuje, był to jakiś człowiek z Kumo Gakure, wioski, w której kiedyś przebywała wraz z rodzicami, za czasów gdy była jeszcze mniejsza. Ona szła codzienną drogą do szkoły, gdy nagle coś gruchnęło ją z całej siły w tył głowy. Natychmiast upadła na ziemię, tracąc tym samym przytomność. Cóż, była jeszcze za mała, aby móc się obronić, czy też wyczuć zagrożenie, więc nic zrobić nie mogła. Nieprzyjaciel zabrał ją do ciemnego i zimnego miejsca, w głębi mrocznej jaskini. Przywiązał mocno do jakiejś skały i czekał aż w końcu się obudzi. Jego intencje były jasne już na pierwszy rzut oka. Najnormalniej w świecie chciał ją zgwałcić, a potem zabić. Niemniej nie wiadomo, czemu chciał to zrobić.. Gdy Shizue w końcu otworzyła oczy, praktycznie nic nie mogła zobaczyć. Jedyne, co to jakaś postać, którą było ledwo co widać. Domyśliwszy się, iż została porwana, przywiązana i że ten ktoś chce zrobić jej krzywdę zaczęła się szczebiotać na wszystkie strony, aby się wyrwać, ale lina była tak mocno przywiązana, że nic to nie dawało. Tylko pogarszało obecną jej sytuację, ponieważ sznur wbijał się bardzo boleśnie w delikatne ciało. Syknęła z bólu poprzestała na tej czynności, uznając że to nie ma sensu. Musiała się dowiedzieć czegokolwiek od nieznajomego, gdyż nic nie mogła zrozumieć.
- Gdzie ja jestem? Po co mnie tu przywlokłeś? I czego ode mnie chcesz? - rzekła to ze strachem w oczach, a jej ciało drgało. Bała się jak nigdy dotąd. Pragnęła, aby jej przyjaciel tu był i jej pomógł, ale on raczej o tym nie wiedział, więc nie mogło go tu być..
- Czy to jest istotne, gdzie jesteś? No cóż.. To nie istotne, czego chcę i po co to zrobiłem. Już niedługo skończę z tobą, więc ta informacja jest zbędna. Wpierw się tobą zabawię, skoro się już ocknęłaś..- ów człowiek był brutalem, a gdyby wyjawił jej swoje intencje, wiedział że pogorszyłby tylko wszystko. Wiadomo, że już było źle, ale wolał, aby było jak jest. Natomiast Asahi usłyszawszy to, co powiedział, jeszcze bardziej się przeraziła i poczęła krzyczeć na całe gardło.
- Zamknij się! Nikt ci nie pomoże, ty smarkulo! - warknął i zaczął powoli zbliżać się ku niej.
- ZOSTAW MNIE! Jeżeli nie chcesz mi powiedzieć, po co mi to robisz, to nie.. Ale to co chcesz zrobić jest złe.. Jak tak można chcieć znęcać się nad małą i bezbronną dziewczynką?!
- Tym lepiej właśnie. I jak widać można. Ty jeszcze nic nie wiesz o życiu i się już nie dowiesz. Tak naprawdę żaden człowiek taki jak ja, nie mówi swojej ofierze, czemu chce jej coś zrobić, po co ją gdzieś wziął i tym podobne. I dlatego tego nie zrobię. Teraz siedź cicho, bo szybciej zginiesz. - zagroził, mierząc ją przepełnionym nienawiści spojrzeniem. Był już naprawdę blisko niej.
- Błagam.. Wypuść mnie.. Ja chcę żyć! I co ja ci takiego zrobiłam? No co?!
- W tym rzecz, że nic. Mordercy tacy właśnie są. Nie muszą mieć powodu ku temu, aby kogoś zamordować. Ta, każdy tak mówi, ale tak czy siak nic mu nie pomaga. A ja nie znam litości, więc cóż. Nic już nie zrobisz. To twój koniec dziewczynko!
- NIEE! - wrzasnęła, a on zakrył jej usta dłonią, ściskając mocno, co ją zabolało. Już miał dokonać swych powinności, ale nagle coś się wydarzyło. Nie wiadomo skąd i jak ciało Shizue zaczęło otaczać się dziwną chakrą, oczy przeobraziły się w takie, jakie posiadają demony, urosły jej pazury, a uszy nabrały zwierzęcych kształtów. Łapami rozdarła z łatwością sznury oplatające jej ciało, tym samym odepchnęła porywacza od siebie, a ten odleciał ładnych parę metrów od niej, gruchając mocno plecami o skalną ścianę. Upadł na ziemię, przez moment nie mogąc zrobić ani jednego ruchu. Dziewczynka w tej chwili nie była świadoma nawet tego co robiła i co się z nią działo. Podeszła do mężczyzny bardzo szybko, chwyciła mocno za szyję i przywarła do ściany.
- J..ja..k to s..si..ę. mo..gło.. sta..ać.. - tyle zdołał wydukać z siebie, a ona w tej dziwnej formie nic mu nie odpowiedziała. Jedynie przebiła go pazurami na wylot. Zaczęła się z jego ciała wylewać krew, która skapywała kroplami na podłoże. Ponieważ była głucha cisza, można było usłyszeć dźwięki, jakby coś cicho stukało o ziemię. Shizue wydawała się śnić na jawie, że coś robiła, ale o tym nie wiedziała i nic nie mówiła, ale rzecz jasna tak nie było. Tym, co ją otoczyło i zabiło tego faceta, był Raijuu, demon o sześciu ogonach. Ów monstrum nie mogło nawet przez nią przemawiać do mężczyzny, gdyż jeszcze nie był tak do końca połączony z ciałem dziewczynki. Gdy w pełni się w nią „wchłonął” ,Shizue upadła nieprzytomna na ziemię. Od tego dnia stała się Jinhuurikim, nawet o tym nie wiedząc. Jej panika spowodowała jego przebudzenie i przypadkowe uwolnienie z zapieczętowanego zwoju, którego ktoś tu pozostawił i uwięził. Została uratowana i szczęśliwie się to skończyło, aczkolwiek noszenie w sobie jakiegokolwiek demona jest przekleństwem. Być może nasza bohaterka nauczy się nad nim panować i będzie mogła go kiedyś kontrolować. Teraz była na to za młoda. Kiedy w końcu się obudziła, wstała z ziemi, rozglądając się dookoła. Było jeszcze ciemniej, lecz mężczyzna, który ją zaatakował był jako tako widoczny, bo nieopodal niego znajdywało się stąd wyjście i maleńka poświata dochodziła, padając na jego martwą twarz. Ujrzawszy to i domyśliwszy się, iż on już nie żyje, wydała z siebie cichy okrzyk przerażenia, po czym szybko stąd wybiegła. Wolała w ogóle nie myśleć nad tym, jak to się mogło stać, że ten, który chciał jej zrobić krzywdę w jakiś cudowny sposób został wyeliminowany. Kiedy wybiegła z jaskini, zauważyła, iż był już wieczór.
- Moi rodzice na pewno się już o mnie martwią. Daizuke zapewne też. Muszę jak najszybciej dostać się do domu! - pomyślała i czym prędzej poczęła biec przed siebie. Na jej szczęście nie musiała tak mknąć długo, bowiem jaskinia znajdywała się w lesie nieopodal Konohy. Dotarłszy na miejsce, przebiegła przez bramę wioski. W końcu, gdy już znalazła się przed drzwiami od swojego domu, zapukała. Otworzyła jej matka.
- Shizue..Gdzieś ty się podziewała? Odchodziliśmy tu od zmysłów!
- Wybacz.. Ale ktoś mnie porwał. Chciał mnie zabić! Nie rozumiałam dlaczego..
- Och co za drań, jak ja go..
- On już nie żyje.. Nie mam pojęcia jak się to stało, lecz wolę tego nie wiedzieć..
- No już dobrze nie płacz.. Jesteśmy przy tobie. I.. Daizuke również tu z nami jest. Mogłabyś mi powiedzieć, jak ten porywacz wyglądał?
- Było ciemno i nie widziałam go dokładnie. Daizuke tu jest? Gdzie?
- W porządku skoro tak.. Jest w kuchni, wraz ze swoimi rodzicami i twoim ojcem. Chodźmy tam..Wiesz każdy się o ciebie strasznie martwił.
- Domyślam się.. I przepraszam za moją nieuwagę..
- To nie twoja wina. Nie obwiniaj się. Nic złego nie zrobiłaś.
- Ale musiał być jakiś powód, że do tego doszło..
- Wierz mi, niektórzy tacy ludzie robią to bez jakiegokolwiek celu, nawet jeżeli dana osoba jest niewinna.
- No to chodźmy. Nawet nie wiesz jak w tamtej chwili was potrzebowałam.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - porozmawiały szczerze w holu i Yuki przytuliła ją mocno do siebie, po czym zaprowadziła do kuchni, gdzie przebywała reszta. Gdy tylko weszły, każdy obrócił się w ich kierunku, rozdziawiając usta w zdziwieniu, że Shizue tu jest.
- Shizue! - krzyknął Daizuke, od razu zrywając się z krzesła i podbiegł do niej, rzucając się jej na szyję.
- Co się stało? Martwiliśmy się wszyscy o ciebie, a ja nie wiedziałem, czemu nie przyszłaś dziś do Akademii. Pomyślałem więc, że się rozchorowałaś czy coś, ale gdy tu przyszedłem w odwiedziny, ciebie nie było. - spytał po chwili, patrząc jej prosto w oczy z troską.
- Ja.. zostałam porwana. Bałam się jak nigdy wcześniej, myślałam też że to mój koniec. Pragnęłam, abyś ty się przy mnie znalazł, czy też moi czy twoi rodzice, lecz wiedziałam, że to było wtedy niemożliwe. Ten typ.. Przywiązał mnie mocno do jakiejś skały, próbując odebrać mi życie, a ja krzyczałam..
- ŻE JAK?! Jak ten cham mógł cię tak brutalnie potraktować! Ale.. W takim razie jak udało ci się uciec?
- Nie mam pojęcia jak się to stało, ale w pewnej chwili straciłam przytomność, a gdy się obudziłam, on już nie żył. Potem zwiałam stamtąd i tutaj wróciłam..
- Dziwne.. Mniejsza z tym. Najważniejsze jest to, że żyjesz i tu jesteś. Szkoda, że nie mogłem ci pomóc..
- Nie szkodzi, los po prostu chciał, abym żyła.. Nie martw się o mnie już wszystko jest w porządku. - po tych słowach jeszcze mocniej się w niego wtuliła. Jeszcze parę perlistych łez spłynęło jej po policzkach, kapiąc na podłogę. Chłopak wytarł je swojej przyjaciółce, całując ją delikatnie w policzek, przy okazji obojgu wyskoczyły delikatne rumieńce na policzkach.
- Proszę, nie płacz. Jesteś już bezpieczna. Nie możemy więcej doprowadzić do takiej sytuacji. Ale co moglibyśmy zrobić? - spytał dorosłych, którzy wsłuchiwali się w to, co opowiadała Shizue o całym tym zdarzeniu. Takechi, gdy już Shiomi oderwał się od dziewczyny, również podszedł do niej i ją mocno do siebie przytulił. Od razu zrobiło się jej lepiej, wiedząc już, iż jest bezpieczna i że tak się o nią troszczą, chcąc również ją uspokoić, udobruchać.
- Tak myślę właśnie. Może niech Daizuke przychodzi po naszą córkę i będzie ją zaprowadzał do Akademii? Może są jeszcze dziećmi, ale we dwoje będą bezpieczniejsi. Bo skoro tak się przyjaźnią, to czemu by nie. - zaproponowała Yuki.
- Ja myślę, że to świetny pomysł. - rzekła matka chłopca. Ojcowie jedynie przytaknęli, iż się na to zgadzają. Shizue aż podskoczyła z podekscytowaniem na tą propozycję. Jej przyjaciel również się ucieszył, toteż ponownie przytulił dziewczynę. Później chłopak wraz z rodzicami musieli już iść, gdyż było cholernie późno, więc każdy z każdym pożegnał się ze sobą ciepło. Zanim złotowłosa położyła się spać, ponownie przytuliła się do swoich rodziców, aby móc jeszcze lepiej się poczuć. Po chwili udała się do łazienki, umyła się, przebrała w piżamę i poszła do swojego pokoju. Tam ułożyła się na swoim łóżku, nakryła ciało kołdrą i zaraz potem usnęła. Rodzice zrobili to samo. Był to męczący dzień zarówno dla Shiomich jak i Asahich. Dziewczynka chciała jak najprędzej zapomnieć o tym wydarzeniu, choć wiedziała, iż nie będzie to takie proste. Obecnie śniła o swoim przyjacielu. Natomiast on usnął dosłownie w tym samym momencie co ona, tak samo o niej śniąc. Nikt też póki co nie dowiedział się o tym, że Shizue posiada obecnie demona, nawet ona sama. Zapewne wszystkiego się dowiedzą w swoim czasie, tak samo jak w jej przypadku. Kiba nie dowiedział się o tym co się stało, gdyż tak mocno nie przejął się tym, że złotowłosej nie było w Akademii Ninja. Myślał, że jedynie zachorowała, zresztą tak jak każdy. Na drugi dzień gdy dziewczyna przyszła jak co dzień z Daizuke do szkoły, chłopak podszedł do nich i spytał się, czemu jej nie było. A ponieważ on nie był aż takim przyjacielem, któremu mogłaby się zwierzyć ze wszystkiego, jak żółtowłosemu, okłamała go po prostu, mówiąc mu, że tego dnia źle się poczuła i musiała zostać w domu i że dzisiaj już wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przyjął to normalnie, wierząc w jej słowa, nawet nie zauważając tego kłamstewka. Ale cóż nie chciała mu tego mówić. Po prostu wolała zachować to w tajemnicy i jedynie Shiomi i ich rodzice mogli o tym wiedzieć. 

I tak od tego wydarzenia zaczęły mijać kolejne lata. Pięć lat później nasi bohaterowie mieli już po 13 lat. Właśnie w tym dniu każdy ninja, który chodził do Akademii, mógł rozpocząć zdawać test na Genina. Jeżeli ktoś go nie ukończy, będzie musiał go powtórzyć, do tego siedzieć w niej jeszcze dłużej. Pierwszym etapem był wybór do drużyn...
CDN.
A teraz obrazki, przedstawiające niektóre sceny z tej części opowiadania..
Na poniższych obrazkach Shizue i Daizuke mają po 6 lat.

 
Natomiast na tych co są dalej mają już po 8/9 lat.
I to by było na tyle. Oczywiście nie będę mieć obrazków do wszystkich scen, tylko do niektórych. Ale, że będą jakiekolwiek to i tak powinno się wam podobać x].

No comments:

Post a Comment