Godzina
pierwsza w nocy. Drużyna piąta z ósmą biegli jak szaleni przez las w stronę
Konohy. Byli już coraz bliżej celu, aczkolwiek nie mogli dogonić Rai Ichiro,
która pędziła tak, że ciężko było do niej dotrzeć. Było to spowodowane tym, iż
zależało jej na życiu Daizuke. Jego puls słabł z każdą minutą, toteż starała
się być jak najprędzej w wiosce. Oczywiście pozostałym również zależało na
Shiomim, ale przecież wszyscy razem nie mogli go nieść.
- Proszę, nie umieraj.. Jesteś naprawdę dobrym shinobim. Wiele osób cię lubi.. Shizue cię kocha.. Nie możesz nam tego zrobić. Muszę uratować cię za wszelką cenę.. - pomyślała szatynka, która była niewyobrażalnie przejęta tą całą sytuacją. Pragnęła mu pomóc najszybciej jak się dało. Ci, którzy podążali za nią, nadal nie mogli za nią nadążyć. Nawet nie widzieli jej przed sobą, ale pomimo to biegli dalej. Natomiast ona znalazła się przed bramami Wioski Liścia o godzinie pierwszej trzydzieści. Oznaczało to, że miejsce gdzie rozbili obóz znajdywało się blisko Konohy, dlatego szybko dotarła do celu. Oczywiście gdyby szli normalnym tempem, raczej dłużej im by to zajęło. Ale teraz, skoro chodziło o życie żółtowłosego to wszyscy znaleźli się tu znacznie szybciej. Rai nie zwlekała z niczym, tylko skierowała się prędko do szpitala. Reszta dobiegła do wioski pięć minut później. Każe było bardzo zdyszane, ale nie zatrzymali się tylko sunęli dalej. Wiedzieli dokąd mają się udać, w związku z czym ruszyli w tamtym kierunku. Gdy już tam dotarli na zewnątrz stała Ichiro czekając najprawdopodobniej na nich.
- Daizuke jest już pod opieką lekarzy. Kazali mi zostać, lecz powiedziałam im, że na was czekam to pozwolili mi na moment wyjść. Proponuję tak: Wracajcie do domów i na razie nikomu nic nie mówcie o tym, co się wydarzyło. A szczególnie jego rodzicom. Tylko powiedźcie, że misja została zakończona powodzeniem i że wcześniej się z nią uwinęliśmy.
- Czy on.. będzie żył? - wyparowała roztrzęsionym głosem Shizue. Strasznie bała się o swojego przyjaciela, głównie tego, iż mogła stracić go na zawsze.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak.. Do Hokage pójdziemy jutro zdać raport z misji, gdy tylko dowiemy się co z Daizuke. To wszystko co miałam do powiedzenia.
- Czy mogę zostać z tobą i poczekać na wieści o nim?
- Lepiej nie. Za dużo dzisiaj przeszłaś. Wróć do domu i tam odpocznij. Jutro tu przyjdziesz i dowiesz się wszystkiego. A teraz żegnam.
- Ale.. Ja nie mogę tam wrócić.. Nie w takim stanie..Gdy oni mnie taką zobaczą.. Wolę nie myśleć jak zareagują..
- To chodź do mnie. Moi rodzice zrozumieją i raczej pozwolą ci u nas zostać na noc. - wtrąciła się Hinata. Wiedziała, co przeżywa błękitnooka, dlatego też chciała ją wspomóc.
- D... Dziękuję ci.. Naprawdę jesteś dobrą przyjaciółką.
- To drobiazg. Chodźmy już. - powiedziała do niej, po czym poczęła prowadzić dziewczynę do swojego domu. Rai już wcześniej zniknęła za drzwiami szpitala, a reszta rozeszła się kierując się w swoją stronę. Już nic nie mówili, ponieważ byli nieźle zmęczeni, a to co się przytrafiło złotookiemu mocno nimi wstrząsnęło, pomimo iż nie wiedzieli jak to w istocie wyglądało. Oprócz dwóch osób rzecz jasna, które zresztą były uczestnikami tego całego zdarzenia i widziały to na własne oczy. Mianowicie Shizue i Kiba. Inuzuka był na siebie strasznie zły i nie chciał z nikim rozmawiać. Natomiast Asahi przejmowała się tym wszystkim najbardziej, może nawet była nieco zdruzgotana. Na szczęście miała wsparcie w Hyuudze. Gdyby nie ona, to by chyba nie wytrzymała tego napięcia. Obie dziewczyny ruszyły w kierunku posesji granatowowłosej i obecnie nie widziały już nikogo ze swoich drużyn. Przez całą drogę w ogóle się do siebie nie odzywały. Złotowłosa była lekko zgarbiona, miała spuszczoną głowę ku dołowi i szła w głębokim zamyśleniu martwiąc się cały czas o Daizuke. Białooka chciała coś zrobić aby ją wspomóc, lecz wiedziała iż to nie będzie takie proste. Przecież ona kochała żółtowłosego całym sercem, dlatego też rozumiała jak ona się musi teraz czuć. Równie dobrze Shiomi mógł umrzeć, co zapewne będzie bolesnym ciosem dla Shizue. Lecz obie starały się myśleć pozytywnie, że jednak jakimś cudem przeżyje. Po kilku minutach doszły wreszcie do celu. Hinata zapukała do drzwi i po chwili usłyszała kroki dochodzące z wewnątrz budynku.
- O już jesteś córeczko! Tylko dziwne jest to, że o takiej porze wróciłaś. - obie dziewczyny ujrzały w wejściu do mieszkania matkę granatowowłosej. Miała na twarzy lekki uśmiech, a także widać było po niej, iż jest szczęśliwa z powrotu swojej córki. Nagle przyuważyła jakąś drugą osobę przez co na jej twarzy poczęło się malować zdziwienie, gdyż nie rozumiała czemuż ona jest aż tak przygnębiona.
- I widzę, że przyprowadziłaś gościa..
- No wiem, bo szybciej uwinęliśmy się z naszą misją. Tak, to jest Shizue, moja nowa przyjaciółka. Współpracowaliśmy z jej drużyną i się zaprzyjaźniłyśmy. I chciała zanocować u mnie na ten jeden dzień. Jest bardzo zmęczona i nie da rady w tej chwili wrócić do swojego domu. Może zostać u nas na tę jedną noc?
- Ja nie mam nic przeciwko. Oczywiście, że może. A jak daleko ma do swojego miejsca zamieszkania?
- Po prostu mieszka gdzieś na obrzeżach wioski, a Konoha jest spora. Dlatego chciałam, aby u nas się przespała, gdyż nasz dom jest znacznie bliżej bramy niż jej. - większość rzeczy zmyślała, ponieważ miała nic nie mówić jeszcze na temat Daizuke, toteż musiała jej trochę skłamać. Z początku Asahi się zdziwiła jej słowami, lecz zrozumiała aluzję. Dlatego też nic nie mówiła.
- Rozumiem. No to wejdźcie do środka, bo co będziemy tu tak stać? Do tego jest strasznie późno, więc umyjcie się i pójdźcie spać.
- Hai. - obie przyznały jej rację jednocześnie, po czym weszły wolnym krokiem do środka. Matka Hinaty chciała się też dowiedzieć, czemu błękitnooka jest taka smutna. Postanowiła w związku z tym spytać ją o to, gdyż to nie dawało jej spokoju.
- A i jeszcze coś. Zanim pójdziecie, to mam pytanie. Otóż nie mogę zrozumieć, czemu jesteś taka przygnębiona? - spytała się z zaciekawieniem w głosie przyjaciółki jej córki.
- Ja.. Jestem po prostu niesamowicie zmęczona. Przez to mogę się właśnie taka wydawać. Ale to nic takiego. Prześpię się i dobrze mi to zrobi. Nie musi się pani o mnie martwić. Nic mi nie jest.
- Hmm no w porządku, skoro tak to już idźcie się myć. Może jesteście głodne?
- Ja nie jestem. Chcę się po prostu położyć..
- Ja w sumie też.
- Dobrze więc. Nie będę wam już przeszkadzać. Jak będziecie czegoś chciały, możecie do mnie przyjść. Dobranoc dziewczynki.
- Dobranoc mamo!
- Dobranoc - mruknęła złotowłosa, starając się aby jej ton nie był nieuprzejmy czy też zbyt sfrustrowany. Lecz pomimo jej słów kobieta wiedziała, że coś jest nie tak. Aczkolwiek nic nie mówiła już na ten temat, bo nie chciała już jej męczyć. Hinata i Shizue zostały same w przedpokoju.
- Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.
- Mieszkasz tu z rodzicami, czy z kimś jeszcze?
- Tak. Z siostrą, mamą, tatą i moim kuzynem. W ogóle mamy duży dom jak widzisz, więc lepiej trzymaj się mnie aby się nie zgubić. Będziesz spać w pokoju gościnnym, tuż obok mojego.
- W porządku. Och nie! Nie mam piżamy ani ciuchów na zmianę.. A teraz raczej nie pójdę po to do domu…
- Hmm ja ci jakąś pożyczę, nie martw się. Wrzucę też nasze ciuchy do pralki. Do jutra może wyschną. Ja na szczęście mam sporo czystych ciuchów w szafie, więc nie muszę czekać aż te wyschną. Położy się je na kaloryferze i po kłopocie.
- Yhm. - Asahi była tak zmartwiona życiem Daizuke, że nie miała zbytniej ochoty rozmawiać, dlatego też jedynie wydała z siebie dźwięk od niechcenia.
- Echh.. Rozumiem, że zamartwiasz się o swojego przyjaciela, ale to nie oznacza, że masz być aż taka smutna. Gorzej mi się robi na sam widok twojej niedoli.
- Wybacz.. Ja po prostu się o niego boję.. A co jeżeli on umrze? Ja tego nie przeżyję..
- Wiesz.. jeżeli nawet tak się stanie, czego bym również nie chciała, to pamiętaj że zawsze będę cię wspierać. Nie pozwolę na to abyś przez całe życie chodziła pogrążona w smutku..
- Dziękuję ci.. Tak czy siak wiem, że jak się tak stanie przez długi czas będzie mi bardzo źle i w sercu będę czuć pustkę i ból..
- Doskonale będę wtedy to rozumiała. I nie martw się. Taka osoba jak ty znajdzie sobie wielu dobrych przyjaciół. Już masz mnie.
- I Sakurę. Z początku wydawała mi się być idiotką, ale gdy natrafiła na mnie i… Daizuke w parku, zagadała do nas. Po krótkiej pogawędce zmieniłam co do niej zdanie. Potem dałam jej kilka rad, zresztą robię tak praktycznie zawsze. Lubię pomagać innym w potrzebie. I wydaje mi się, że ona również będzie moją przyjaciółką.
- To bardzo miłe z twojej strony. Heh fajnie wiedzieć. Dobra my tu gadamy, a trzeba iść spać. Bo w sumie faktycznie jestem wyczerpana.
- Wiesz, ja mam dokładnie tak samo. Więc nie zwlekajmy i chodźmy już.
- O tak. - skończywszy rozmowę udały się do łazienki. Hinata zaprowadziła Shizue do niej, po czym zamknęła za nimi drzwi na klucz. Nagle przyuważyła na błękitnej bluzce złotowłosej plamkę krwi. Dokładniej na jej ramieniu. Wcześniej jakoś na to nie zwróciła uwagi, a teraz przyjrzawszy się bliżej dziewczynie nie trudno było tego nie dostrzec.
- Ej czy ty krwawisz? - spytała się jej z lekkim przerażeniem w głosie.
- Nie, ależ skąd. To krew Daizuke.. Gdy wbił sobie kunia prosto w serce, podbiegłam do niego.. Uniosłam go lekko ku górze, trzymając mocno aby nie upadł. Wtedy ścisnął mnie za ramię i wtedy musiał poplamić mi bluzkę.
- Przepraszam, że spytałam.. Wystraszyłam się po prostu.
- Nie musisz przepraszać. Odpowiadam ci na twoje pytanie. On się niestety zbyt mocno ugodził, gdyż strasznie krwawił. Kiedy dłonią trzymał się za powstałą ranę, to poplamił swoje rękawice.. I potem… - nie mogła dokończyć, gdyż z jej oczu nagle zaczęły ciec łzy. Hyuuga nie wiedziała co się tam wydarzyło, lecz teraz już skoro ona jej powiedziała miała o tym większe pojęcie niżeli wcześniej. Rai nie zdradzała im szczegółów, bo pewno nie chciała dobijać Shizue. Białooka widząc jak jej przyjaciółka płacze, od razu ją przytuliła do siebie.
- Cii już nie płacz. Nie musiałaś mi tego opowiadać, skoro ci to sprawia taki ból. Tylko myślałam przez chwilę, że również doznałaś jakichś obrażeń.
- Musiałam ci się zwierzyć, skoro zaczęłaś mówić o tej plamce. Chciałam ci to powiedzieć, bo ty mnie rozumiesz.. Przyjaciołom mówi się o wszystkim.. - gdy wypowiadała te słowa łkała co jakiś czas.
- Tak, ale nie w takiej chwili! Mogłaś równie dobrze powiedzieć mi o tym jutro.
- Wiem.. Ale musiałam dzisiaj..
- Ehh dobrze już. Dobra umyjmy się i pójdźmy wreszcie spać, bo tak będzie się wszystko tylko pogarszało. A tego chyba nie chcemy. - błękitnooka już nic nie odpowiedziała. Odkleiły się od siebie, po czym poczęły zdejmować swoje ciuchy. Gdy zostały już w samej bieliźnie, Hinata wrzuciła ubrania do pralki znajdującej się w łazience, w której właśnie przebywały. Nie wstydziły się też siebie, bo przecież obie były dziewczynami, toteż nie było nawet po co się krępować. Po tejże czynności Hyuuga zdjęła z wieszaka na mokre ciuchy, dwie czyste piżamy. Na ich szczęście były niedawno prane i rozwieszone, więc nie musiały wychodzić z łazienki. Zdjęły również ostatnie części ubrań, które jeszcze miały na sobie. Dorzuciły je do reszty, po czym granatowowłosa uruchomiła pralkę. Włożyły na siebie piżamy i podeszły do umywalki. Shizue nagle sobie uprzytomniła, iż zostawiła swój plecak w przedpokoju, w którym miała szczoteczkę do zębów i różne inne rzeczy.
- Cholera!
- Co się stało? - zrobiła zdziwioną minę, gdy tamta przeklęła pod nosem.
- Zostawiłam swoje rzeczy w przedpokoju!
- Poczekaj tu, zaraz ci go przyniosę.
- Ale to ja powinnam po niego pójść..
- Ale ty nie wiesz, gdzie co jest i jeszcze mi się pogubisz. Załatwię to szybko.
- Jak chcesz.. - dziewczyna wybiegła z pomieszczenia udając się w miejsce, gdzie leżał plecak błękitnookiej. Chwyciła go zgrabnie w dłoń i wróciła do swojej przyjaciółki.
- Proszę bardzo. - podała jej ów rzecz, po którą musiała się przed chwilą udać.
- Dzięki. I widzę, że ty nie zapomniałaś swojego..
- Bo mam zamiar zanieść go do pokoju. Więc dziwne, że swój tam zostawiłaś.
- Echh.. To chyba przez to wszystko co się dziś wydarzyło.. Sama już nie wiem co robię. I tak właśnie głupio wychodzi.
- Przecież nic takiego się nie stało. - odpowiedziała jej z lekkim uśmiechem. W sumie nie było to dla niej dziwne. Widziała przecież, jak ona jest zdołowana i strasznie się przejmuje losem Daizuke. Przez takie coś można zrobić coś nieumyślnie i dopiero później sobie o tym przypomnieć. Dlatego też nie winiła jej za to. Nie było nawet za co.
Nie odzywały się już do siebie przez jakiś czas, tylko poczęły myć zęby. Skończywszy robić ów czynność umyły jeszcze twarz, po czym spojrzały na siebie.
- Hmm, chyba należałoby wziąć prysznic.
- Nie wiem jak ty, ale ja zrobię to jutro. Dziś już mi się nie chce. Jestem zbyt zmęczona..
- Ja w przeciwieństwie do ciebie mam zamiar wykonać to dzisiaj. Dobra to zaprowadzę cię tylko do pokoju gościnnego, a potem wezmę odświeżający prysznic. Bo ty nie wiesz, gdzie on się znajduje.
- Ok. - wyrzekła krótko, znów mając ten sam smutny ton głosu. Hinata jedynie westchnęła, po czym zaczęła ją prowadzić do pokoju. Shizue wzięła swój plecak ze sobą oczywiście. Gdy w końcu znalazły się na miejscu, obie stanęły przed wejściem do pomieszczenia, w którym miała spać złotowłosa.
- Tu jest twój pokój. Jakbyś potrzebowała mojej pomocy, jestem obok.
- Naprawdę dziękuję ci za wszystko co dla mnie robisz. Gdyby nie ty, to ja bym chyba nie wytrzymała..
- Oj to naprawdę nic takiego. Czego się nie robi dla najlepszej przyjaciółki. To dobranoc, bo jak mniemam gdy wyjdę z łazienki będziesz już spać.
- Nie wiadomo. Ale najprawdopodobniej tak. Dobranoc. - odchodząc Hyuuga posłała jej szeroki uśmiech, na co ta druga odpowiedziała tym samym. Był może nieco wymuszony, bo nie miała dobrego samopoczucia, ale nie chciała już martwić przyjaciółki. Po chwili granatowowłosa zniknęła z pola widzenia Asahi. Samotna już dziewczyna obróciła się na pięcie udając do pokoju. Nie zapalała już światła, tylko od razu rzuciła się na łóżko i okryła kołdrą. W jej głowie kłębiło się od przeróżnych myśli. Ogólnie rzecz biorąc wewnątrz jej umysłu powstał chaos. Nie mogła w ogóle się skupić na jednej, bo ich natłok nachodził do jej mózgu. Najbardziej skupiała się jednak na Daizuke, tyle że z nim powiązanych było wiele rozmyśleń. Właśnie dlatego był to jeden wielki mętlik umysłowy.
Pomimo ogromnego zmęczenia jakie ją ogarniało, nie mogła przez dłuższy czas usnąć. Kręciła się, szamotała na łóżku, lecz nie dawało to żadnych pozytywnych rezultatów. W końcu o godzinie trzeciej trzydzieści zmorzył ją sen. Hinata już dawno spała i ona nie miała takich problemów z zaśnięciem jak Shizue. Ale cóż przez to wydarzenie, które miało miejsce gdzieś ok. dwunastej w nocy, dziewczyna miała niespokojny sen. Śnił się jej bowiem koszmar. Wyglądał on mniej więcej tak:
- Proszę, nie umieraj.. Jesteś naprawdę dobrym shinobim. Wiele osób cię lubi.. Shizue cię kocha.. Nie możesz nam tego zrobić. Muszę uratować cię za wszelką cenę.. - pomyślała szatynka, która była niewyobrażalnie przejęta tą całą sytuacją. Pragnęła mu pomóc najszybciej jak się dało. Ci, którzy podążali za nią, nadal nie mogli za nią nadążyć. Nawet nie widzieli jej przed sobą, ale pomimo to biegli dalej. Natomiast ona znalazła się przed bramami Wioski Liścia o godzinie pierwszej trzydzieści. Oznaczało to, że miejsce gdzie rozbili obóz znajdywało się blisko Konohy, dlatego szybko dotarła do celu. Oczywiście gdyby szli normalnym tempem, raczej dłużej im by to zajęło. Ale teraz, skoro chodziło o życie żółtowłosego to wszyscy znaleźli się tu znacznie szybciej. Rai nie zwlekała z niczym, tylko skierowała się prędko do szpitala. Reszta dobiegła do wioski pięć minut później. Każe było bardzo zdyszane, ale nie zatrzymali się tylko sunęli dalej. Wiedzieli dokąd mają się udać, w związku z czym ruszyli w tamtym kierunku. Gdy już tam dotarli na zewnątrz stała Ichiro czekając najprawdopodobniej na nich.
- Daizuke jest już pod opieką lekarzy. Kazali mi zostać, lecz powiedziałam im, że na was czekam to pozwolili mi na moment wyjść. Proponuję tak: Wracajcie do domów i na razie nikomu nic nie mówcie o tym, co się wydarzyło. A szczególnie jego rodzicom. Tylko powiedźcie, że misja została zakończona powodzeniem i że wcześniej się z nią uwinęliśmy.
- Czy on.. będzie żył? - wyparowała roztrzęsionym głosem Shizue. Strasznie bała się o swojego przyjaciela, głównie tego, iż mogła stracić go na zawsze.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak.. Do Hokage pójdziemy jutro zdać raport z misji, gdy tylko dowiemy się co z Daizuke. To wszystko co miałam do powiedzenia.
- Czy mogę zostać z tobą i poczekać na wieści o nim?
- Lepiej nie. Za dużo dzisiaj przeszłaś. Wróć do domu i tam odpocznij. Jutro tu przyjdziesz i dowiesz się wszystkiego. A teraz żegnam.
- Ale.. Ja nie mogę tam wrócić.. Nie w takim stanie..Gdy oni mnie taką zobaczą.. Wolę nie myśleć jak zareagują..
- To chodź do mnie. Moi rodzice zrozumieją i raczej pozwolą ci u nas zostać na noc. - wtrąciła się Hinata. Wiedziała, co przeżywa błękitnooka, dlatego też chciała ją wspomóc.
- D... Dziękuję ci.. Naprawdę jesteś dobrą przyjaciółką.
- To drobiazg. Chodźmy już. - powiedziała do niej, po czym poczęła prowadzić dziewczynę do swojego domu. Rai już wcześniej zniknęła za drzwiami szpitala, a reszta rozeszła się kierując się w swoją stronę. Już nic nie mówili, ponieważ byli nieźle zmęczeni, a to co się przytrafiło złotookiemu mocno nimi wstrząsnęło, pomimo iż nie wiedzieli jak to w istocie wyglądało. Oprócz dwóch osób rzecz jasna, które zresztą były uczestnikami tego całego zdarzenia i widziały to na własne oczy. Mianowicie Shizue i Kiba. Inuzuka był na siebie strasznie zły i nie chciał z nikim rozmawiać. Natomiast Asahi przejmowała się tym wszystkim najbardziej, może nawet była nieco zdruzgotana. Na szczęście miała wsparcie w Hyuudze. Gdyby nie ona, to by chyba nie wytrzymała tego napięcia. Obie dziewczyny ruszyły w kierunku posesji granatowowłosej i obecnie nie widziały już nikogo ze swoich drużyn. Przez całą drogę w ogóle się do siebie nie odzywały. Złotowłosa była lekko zgarbiona, miała spuszczoną głowę ku dołowi i szła w głębokim zamyśleniu martwiąc się cały czas o Daizuke. Białooka chciała coś zrobić aby ją wspomóc, lecz wiedziała iż to nie będzie takie proste. Przecież ona kochała żółtowłosego całym sercem, dlatego też rozumiała jak ona się musi teraz czuć. Równie dobrze Shiomi mógł umrzeć, co zapewne będzie bolesnym ciosem dla Shizue. Lecz obie starały się myśleć pozytywnie, że jednak jakimś cudem przeżyje. Po kilku minutach doszły wreszcie do celu. Hinata zapukała do drzwi i po chwili usłyszała kroki dochodzące z wewnątrz budynku.
- O już jesteś córeczko! Tylko dziwne jest to, że o takiej porze wróciłaś. - obie dziewczyny ujrzały w wejściu do mieszkania matkę granatowowłosej. Miała na twarzy lekki uśmiech, a także widać było po niej, iż jest szczęśliwa z powrotu swojej córki. Nagle przyuważyła jakąś drugą osobę przez co na jej twarzy poczęło się malować zdziwienie, gdyż nie rozumiała czemuż ona jest aż tak przygnębiona.
- I widzę, że przyprowadziłaś gościa..
- No wiem, bo szybciej uwinęliśmy się z naszą misją. Tak, to jest Shizue, moja nowa przyjaciółka. Współpracowaliśmy z jej drużyną i się zaprzyjaźniłyśmy. I chciała zanocować u mnie na ten jeden dzień. Jest bardzo zmęczona i nie da rady w tej chwili wrócić do swojego domu. Może zostać u nas na tę jedną noc?
- Ja nie mam nic przeciwko. Oczywiście, że może. A jak daleko ma do swojego miejsca zamieszkania?
- Po prostu mieszka gdzieś na obrzeżach wioski, a Konoha jest spora. Dlatego chciałam, aby u nas się przespała, gdyż nasz dom jest znacznie bliżej bramy niż jej. - większość rzeczy zmyślała, ponieważ miała nic nie mówić jeszcze na temat Daizuke, toteż musiała jej trochę skłamać. Z początku Asahi się zdziwiła jej słowami, lecz zrozumiała aluzję. Dlatego też nic nie mówiła.
- Rozumiem. No to wejdźcie do środka, bo co będziemy tu tak stać? Do tego jest strasznie późno, więc umyjcie się i pójdźcie spać.
- Hai. - obie przyznały jej rację jednocześnie, po czym weszły wolnym krokiem do środka. Matka Hinaty chciała się też dowiedzieć, czemu błękitnooka jest taka smutna. Postanowiła w związku z tym spytać ją o to, gdyż to nie dawało jej spokoju.
- A i jeszcze coś. Zanim pójdziecie, to mam pytanie. Otóż nie mogę zrozumieć, czemu jesteś taka przygnębiona? - spytała się z zaciekawieniem w głosie przyjaciółki jej córki.
- Ja.. Jestem po prostu niesamowicie zmęczona. Przez to mogę się właśnie taka wydawać. Ale to nic takiego. Prześpię się i dobrze mi to zrobi. Nie musi się pani o mnie martwić. Nic mi nie jest.
- Hmm no w porządku, skoro tak to już idźcie się myć. Może jesteście głodne?
- Ja nie jestem. Chcę się po prostu położyć..
- Ja w sumie też.
- Dobrze więc. Nie będę wam już przeszkadzać. Jak będziecie czegoś chciały, możecie do mnie przyjść. Dobranoc dziewczynki.
- Dobranoc mamo!
- Dobranoc - mruknęła złotowłosa, starając się aby jej ton nie był nieuprzejmy czy też zbyt sfrustrowany. Lecz pomimo jej słów kobieta wiedziała, że coś jest nie tak. Aczkolwiek nic nie mówiła już na ten temat, bo nie chciała już jej męczyć. Hinata i Shizue zostały same w przedpokoju.
- Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.
- Mieszkasz tu z rodzicami, czy z kimś jeszcze?
- Tak. Z siostrą, mamą, tatą i moim kuzynem. W ogóle mamy duży dom jak widzisz, więc lepiej trzymaj się mnie aby się nie zgubić. Będziesz spać w pokoju gościnnym, tuż obok mojego.
- W porządku. Och nie! Nie mam piżamy ani ciuchów na zmianę.. A teraz raczej nie pójdę po to do domu…
- Hmm ja ci jakąś pożyczę, nie martw się. Wrzucę też nasze ciuchy do pralki. Do jutra może wyschną. Ja na szczęście mam sporo czystych ciuchów w szafie, więc nie muszę czekać aż te wyschną. Położy się je na kaloryferze i po kłopocie.
- Yhm. - Asahi była tak zmartwiona życiem Daizuke, że nie miała zbytniej ochoty rozmawiać, dlatego też jedynie wydała z siebie dźwięk od niechcenia.
- Echh.. Rozumiem, że zamartwiasz się o swojego przyjaciela, ale to nie oznacza, że masz być aż taka smutna. Gorzej mi się robi na sam widok twojej niedoli.
- Wybacz.. Ja po prostu się o niego boję.. A co jeżeli on umrze? Ja tego nie przeżyję..
- Wiesz.. jeżeli nawet tak się stanie, czego bym również nie chciała, to pamiętaj że zawsze będę cię wspierać. Nie pozwolę na to abyś przez całe życie chodziła pogrążona w smutku..
- Dziękuję ci.. Tak czy siak wiem, że jak się tak stanie przez długi czas będzie mi bardzo źle i w sercu będę czuć pustkę i ból..
- Doskonale będę wtedy to rozumiała. I nie martw się. Taka osoba jak ty znajdzie sobie wielu dobrych przyjaciół. Już masz mnie.
- I Sakurę. Z początku wydawała mi się być idiotką, ale gdy natrafiła na mnie i… Daizuke w parku, zagadała do nas. Po krótkiej pogawędce zmieniłam co do niej zdanie. Potem dałam jej kilka rad, zresztą robię tak praktycznie zawsze. Lubię pomagać innym w potrzebie. I wydaje mi się, że ona również będzie moją przyjaciółką.
- To bardzo miłe z twojej strony. Heh fajnie wiedzieć. Dobra my tu gadamy, a trzeba iść spać. Bo w sumie faktycznie jestem wyczerpana.
- Wiesz, ja mam dokładnie tak samo. Więc nie zwlekajmy i chodźmy już.
- O tak. - skończywszy rozmowę udały się do łazienki. Hinata zaprowadziła Shizue do niej, po czym zamknęła za nimi drzwi na klucz. Nagle przyuważyła na błękitnej bluzce złotowłosej plamkę krwi. Dokładniej na jej ramieniu. Wcześniej jakoś na to nie zwróciła uwagi, a teraz przyjrzawszy się bliżej dziewczynie nie trudno było tego nie dostrzec.
- Ej czy ty krwawisz? - spytała się jej z lekkim przerażeniem w głosie.
- Nie, ależ skąd. To krew Daizuke.. Gdy wbił sobie kunia prosto w serce, podbiegłam do niego.. Uniosłam go lekko ku górze, trzymając mocno aby nie upadł. Wtedy ścisnął mnie za ramię i wtedy musiał poplamić mi bluzkę.
- Przepraszam, że spytałam.. Wystraszyłam się po prostu.
- Nie musisz przepraszać. Odpowiadam ci na twoje pytanie. On się niestety zbyt mocno ugodził, gdyż strasznie krwawił. Kiedy dłonią trzymał się za powstałą ranę, to poplamił swoje rękawice.. I potem… - nie mogła dokończyć, gdyż z jej oczu nagle zaczęły ciec łzy. Hyuuga nie wiedziała co się tam wydarzyło, lecz teraz już skoro ona jej powiedziała miała o tym większe pojęcie niżeli wcześniej. Rai nie zdradzała im szczegółów, bo pewno nie chciała dobijać Shizue. Białooka widząc jak jej przyjaciółka płacze, od razu ją przytuliła do siebie.
- Cii już nie płacz. Nie musiałaś mi tego opowiadać, skoro ci to sprawia taki ból. Tylko myślałam przez chwilę, że również doznałaś jakichś obrażeń.
- Musiałam ci się zwierzyć, skoro zaczęłaś mówić o tej plamce. Chciałam ci to powiedzieć, bo ty mnie rozumiesz.. Przyjaciołom mówi się o wszystkim.. - gdy wypowiadała te słowa łkała co jakiś czas.
- Tak, ale nie w takiej chwili! Mogłaś równie dobrze powiedzieć mi o tym jutro.
- Wiem.. Ale musiałam dzisiaj..
- Ehh dobrze już. Dobra umyjmy się i pójdźmy wreszcie spać, bo tak będzie się wszystko tylko pogarszało. A tego chyba nie chcemy. - błękitnooka już nic nie odpowiedziała. Odkleiły się od siebie, po czym poczęły zdejmować swoje ciuchy. Gdy zostały już w samej bieliźnie, Hinata wrzuciła ubrania do pralki znajdującej się w łazience, w której właśnie przebywały. Nie wstydziły się też siebie, bo przecież obie były dziewczynami, toteż nie było nawet po co się krępować. Po tejże czynności Hyuuga zdjęła z wieszaka na mokre ciuchy, dwie czyste piżamy. Na ich szczęście były niedawno prane i rozwieszone, więc nie musiały wychodzić z łazienki. Zdjęły również ostatnie części ubrań, które jeszcze miały na sobie. Dorzuciły je do reszty, po czym granatowowłosa uruchomiła pralkę. Włożyły na siebie piżamy i podeszły do umywalki. Shizue nagle sobie uprzytomniła, iż zostawiła swój plecak w przedpokoju, w którym miała szczoteczkę do zębów i różne inne rzeczy.
- Cholera!
- Co się stało? - zrobiła zdziwioną minę, gdy tamta przeklęła pod nosem.
- Zostawiłam swoje rzeczy w przedpokoju!
- Poczekaj tu, zaraz ci go przyniosę.
- Ale to ja powinnam po niego pójść..
- Ale ty nie wiesz, gdzie co jest i jeszcze mi się pogubisz. Załatwię to szybko.
- Jak chcesz.. - dziewczyna wybiegła z pomieszczenia udając się w miejsce, gdzie leżał plecak błękitnookiej. Chwyciła go zgrabnie w dłoń i wróciła do swojej przyjaciółki.
- Proszę bardzo. - podała jej ów rzecz, po którą musiała się przed chwilą udać.
- Dzięki. I widzę, że ty nie zapomniałaś swojego..
- Bo mam zamiar zanieść go do pokoju. Więc dziwne, że swój tam zostawiłaś.
- Echh.. To chyba przez to wszystko co się dziś wydarzyło.. Sama już nie wiem co robię. I tak właśnie głupio wychodzi.
- Przecież nic takiego się nie stało. - odpowiedziała jej z lekkim uśmiechem. W sumie nie było to dla niej dziwne. Widziała przecież, jak ona jest zdołowana i strasznie się przejmuje losem Daizuke. Przez takie coś można zrobić coś nieumyślnie i dopiero później sobie o tym przypomnieć. Dlatego też nie winiła jej za to. Nie było nawet za co.
Nie odzywały się już do siebie przez jakiś czas, tylko poczęły myć zęby. Skończywszy robić ów czynność umyły jeszcze twarz, po czym spojrzały na siebie.
- Hmm, chyba należałoby wziąć prysznic.
- Nie wiem jak ty, ale ja zrobię to jutro. Dziś już mi się nie chce. Jestem zbyt zmęczona..
- Ja w przeciwieństwie do ciebie mam zamiar wykonać to dzisiaj. Dobra to zaprowadzę cię tylko do pokoju gościnnego, a potem wezmę odświeżający prysznic. Bo ty nie wiesz, gdzie on się znajduje.
- Ok. - wyrzekła krótko, znów mając ten sam smutny ton głosu. Hinata jedynie westchnęła, po czym zaczęła ją prowadzić do pokoju. Shizue wzięła swój plecak ze sobą oczywiście. Gdy w końcu znalazły się na miejscu, obie stanęły przed wejściem do pomieszczenia, w którym miała spać złotowłosa.
- Tu jest twój pokój. Jakbyś potrzebowała mojej pomocy, jestem obok.
- Naprawdę dziękuję ci za wszystko co dla mnie robisz. Gdyby nie ty, to ja bym chyba nie wytrzymała..
- Oj to naprawdę nic takiego. Czego się nie robi dla najlepszej przyjaciółki. To dobranoc, bo jak mniemam gdy wyjdę z łazienki będziesz już spać.
- Nie wiadomo. Ale najprawdopodobniej tak. Dobranoc. - odchodząc Hyuuga posłała jej szeroki uśmiech, na co ta druga odpowiedziała tym samym. Był może nieco wymuszony, bo nie miała dobrego samopoczucia, ale nie chciała już martwić przyjaciółki. Po chwili granatowowłosa zniknęła z pola widzenia Asahi. Samotna już dziewczyna obróciła się na pięcie udając do pokoju. Nie zapalała już światła, tylko od razu rzuciła się na łóżko i okryła kołdrą. W jej głowie kłębiło się od przeróżnych myśli. Ogólnie rzecz biorąc wewnątrz jej umysłu powstał chaos. Nie mogła w ogóle się skupić na jednej, bo ich natłok nachodził do jej mózgu. Najbardziej skupiała się jednak na Daizuke, tyle że z nim powiązanych było wiele rozmyśleń. Właśnie dlatego był to jeden wielki mętlik umysłowy.
Pomimo ogromnego zmęczenia jakie ją ogarniało, nie mogła przez dłuższy czas usnąć. Kręciła się, szamotała na łóżku, lecz nie dawało to żadnych pozytywnych rezultatów. W końcu o godzinie trzeciej trzydzieści zmorzył ją sen. Hinata już dawno spała i ona nie miała takich problemów z zaśnięciem jak Shizue. Ale cóż przez to wydarzenie, które miało miejsce gdzieś ok. dwunastej w nocy, dziewczyna miała niespokojny sen. Śnił się jej bowiem koszmar. Wyglądał on mniej więcej tak:
Shizue biegła przed siebie, usilnie kogoś szukając.
Nagle ujrzała ów osobę, którą tak pragnęła znaleźć. Zatrzymała się tuż przed
Daizuke, który miał lekko uśmiechniętą twarz.
- Daizuke? Dokąd idziesz?
- Odchodzę.. Przykro mi Shizue.
- Proszę cię! Nie rób mi tego! Ja.. Kocham cię całym swoim sercem!
- Wybacz mi.. - po tych słowach odwrócił się od niej i począł iść przed siebie. Złotowłosa zaczęła znów biec tym razem za nim, gdy on oddalał się coraz bardziej i bardziej.
- Daizuke kun! - krzyknęła na całe gardło wyciągając przed siebie dłoń, jakby chciała zatrzymać chłopaka. Po chwili dogoniła go i mocno się wtuliła w niego od tyłu. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Objęła go rękoma z przodu, co wyglądało jakby chciała go zatrzymać przy sobie.
- N..nie..o..dchodź.. proszę..
- Wybacz mi Shizue.. - powtórzył i po tych słowach rozpłynął się w powietrzu, a zdezorientowana dziewczyna nie mogła zrozumieć jak to się mogło stać.
- Nie! Daizuke!!!! - znów krzyknęła, ale bez rezultatów. Opadła na kolana, a z jej oczu łzy płynęły już strumieniami. Będąc w ostatecznym stanie załamania, skuliła się w kłębek, owinęła kolana ramionami i ukryła głowę za nimi. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Dla niej odejście Daizuke było bardzo bolesne i życie nie miało już dla niej najmniejszego sensu. Wyjęła przez to z kabury na bronie jeden kunai z zamiarem popełnienia samobójstwa..
- wtedy ów sen zniknął. Stało się tak, ponieważ Shizue się obudziła. Do tego krzyknęła, a jej ciało było zalane potem. Dyszała strasznie, jakby coś przerażającego się zdarzyło.
- Uff, to był tylko zły sen.. Ale jaki realistyczny o ja cię kręcę.. Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłam.. - mruknęła pod nosem, przecierając dłońmi swe półprzytomne powieki. Odetchnęła również z ulgą, że to nie zdarzyło się naprawdę. Zerknęła na zegarek. Była godzina ósma trzydzieści rano.
- Dopiero ósma? Zdrzemnę się jeszcze troszkę.. - szepnęła do siebie ziewając. W tym momencie wydawało jej się, że to wszystko co się stało wczoraj było właśnie snem. Ale uprzytomniła sobie po pięciu minutach, że to, iż Daizuke jest w szpitalu jest prawdą, a to że z nim rozmawiała i on odchodził, było tylko snem. Poderwała się tak nagle do góry z szokowaną miną jakby zapomniała o czymś ważnym.
- Niech to! Muszę natychmiast iść do szpitala! - wydarła się ponownie. Na szczęście wszyscy w tejże posiadłości tak mocno spali, że nawet takie głośne krzyki ich nie wyrwały z głębokiego snu. Zerwała się natychmiast z łóżka i pobiegła do łazienki. Nie miała w ogóle ochoty na jedzenie, gdyż w chwili obecnej ważniejsze było odwiedzenie Daizuke niż dobra materialne. Nawet ta godzina nie była teraz dla niej ważna, nawet jeżeli nienawidziła o takiej porze wstawać. Liczył się tylko on, nie ona i nie wszystko inne, co ją otaczało. Umyła zęby i wskoczyła pod prysznic. Szybko wyczyściła swoje ciało do błysku. Gdy skończyła wyszła zza kabiny prysznicowej i podeszła do sznurów na ubrania. Dotknęła swoich ciuchów. Poczuła wtedy, iż są już suche, więc mogła je spokojnie założyć. Włosy spięła z tyłu w kitkę, która składała się z małej ilości kosmyków, które jej sterczały. Często czesała się w takową fryzurę, bo lubiła taką mieć. W trakcie misji miała rozpuszczone, gdyż w czasie walk z wrogami mała kitka rozwaliła jej się. Lecz nie przejęła się tym zbytnio. Potem wybiegła bez butów z pomieszczenia kierując się do pokoju gościnnego. Zanim jednak weszła do niego zajrzała do pokoju swojej przyjaciółki. Spała tak słodko, że aż szkoda było ją budzić, więc opuściła to miejsce pozostawiając śpiącą dziewczynę samą. Tam usiadła jeszcze na łóżku, kuląc się i opierając o ścianę. Poczęła myśleć co ma zrobić. Czy wyjść już teraz czy później. Czy zostawić jakąś informację Hinacie o tym, że wyszła do szpitala czy nie. Chwilę się zastanowiła, po czym zsunęła się na krawędź łóżka mając spuszczoną głowę w kierunku podłogi. Minę miała bardzo zdołowaną. Nie tracąc jednak ani chwili dłużej czym prędzej wstała, chwytając po drodze swój plecak w dłoń. Wyjęła z niego jakąś kartkę papieru i długopis. Przysiadła jeszcze na podłodze i napisała:
- Daizuke? Dokąd idziesz?
- Odchodzę.. Przykro mi Shizue.
- Proszę cię! Nie rób mi tego! Ja.. Kocham cię całym swoim sercem!
- Wybacz mi.. - po tych słowach odwrócił się od niej i począł iść przed siebie. Złotowłosa zaczęła znów biec tym razem za nim, gdy on oddalał się coraz bardziej i bardziej.
- Daizuke kun! - krzyknęła na całe gardło wyciągając przed siebie dłoń, jakby chciała zatrzymać chłopaka. Po chwili dogoniła go i mocno się wtuliła w niego od tyłu. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Objęła go rękoma z przodu, co wyglądało jakby chciała go zatrzymać przy sobie.
- N..nie..o..dchodź.. proszę..
- Wybacz mi Shizue.. - powtórzył i po tych słowach rozpłynął się w powietrzu, a zdezorientowana dziewczyna nie mogła zrozumieć jak to się mogło stać.
- Nie! Daizuke!!!! - znów krzyknęła, ale bez rezultatów. Opadła na kolana, a z jej oczu łzy płynęły już strumieniami. Będąc w ostatecznym stanie załamania, skuliła się w kłębek, owinęła kolana ramionami i ukryła głowę za nimi. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Dla niej odejście Daizuke było bardzo bolesne i życie nie miało już dla niej najmniejszego sensu. Wyjęła przez to z kabury na bronie jeden kunai z zamiarem popełnienia samobójstwa..
- wtedy ów sen zniknął. Stało się tak, ponieważ Shizue się obudziła. Do tego krzyknęła, a jej ciało było zalane potem. Dyszała strasznie, jakby coś przerażającego się zdarzyło.
- Uff, to był tylko zły sen.. Ale jaki realistyczny o ja cię kręcę.. Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłam.. - mruknęła pod nosem, przecierając dłońmi swe półprzytomne powieki. Odetchnęła również z ulgą, że to nie zdarzyło się naprawdę. Zerknęła na zegarek. Była godzina ósma trzydzieści rano.
- Dopiero ósma? Zdrzemnę się jeszcze troszkę.. - szepnęła do siebie ziewając. W tym momencie wydawało jej się, że to wszystko co się stało wczoraj było właśnie snem. Ale uprzytomniła sobie po pięciu minutach, że to, iż Daizuke jest w szpitalu jest prawdą, a to że z nim rozmawiała i on odchodził, było tylko snem. Poderwała się tak nagle do góry z szokowaną miną jakby zapomniała o czymś ważnym.
- Niech to! Muszę natychmiast iść do szpitala! - wydarła się ponownie. Na szczęście wszyscy w tejże posiadłości tak mocno spali, że nawet takie głośne krzyki ich nie wyrwały z głębokiego snu. Zerwała się natychmiast z łóżka i pobiegła do łazienki. Nie miała w ogóle ochoty na jedzenie, gdyż w chwili obecnej ważniejsze było odwiedzenie Daizuke niż dobra materialne. Nawet ta godzina nie była teraz dla niej ważna, nawet jeżeli nienawidziła o takiej porze wstawać. Liczył się tylko on, nie ona i nie wszystko inne, co ją otaczało. Umyła zęby i wskoczyła pod prysznic. Szybko wyczyściła swoje ciało do błysku. Gdy skończyła wyszła zza kabiny prysznicowej i podeszła do sznurów na ubrania. Dotknęła swoich ciuchów. Poczuła wtedy, iż są już suche, więc mogła je spokojnie założyć. Włosy spięła z tyłu w kitkę, która składała się z małej ilości kosmyków, które jej sterczały. Często czesała się w takową fryzurę, bo lubiła taką mieć. W trakcie misji miała rozpuszczone, gdyż w czasie walk z wrogami mała kitka rozwaliła jej się. Lecz nie przejęła się tym zbytnio. Potem wybiegła bez butów z pomieszczenia kierując się do pokoju gościnnego. Zanim jednak weszła do niego zajrzała do pokoju swojej przyjaciółki. Spała tak słodko, że aż szkoda było ją budzić, więc opuściła to miejsce pozostawiając śpiącą dziewczynę samą. Tam usiadła jeszcze na łóżku, kuląc się i opierając o ścianę. Poczęła myśleć co ma zrobić. Czy wyjść już teraz czy później. Czy zostawić jakąś informację Hinacie o tym, że wyszła do szpitala czy nie. Chwilę się zastanowiła, po czym zsunęła się na krawędź łóżka mając spuszczoną głowę w kierunku podłogi. Minę miała bardzo zdołowaną. Nie tracąc jednak ani chwili dłużej czym prędzej wstała, chwytając po drodze swój plecak w dłoń. Wyjęła z niego jakąś kartkę papieru i długopis. Przysiadła jeszcze na podłodze i napisała:
Droga
Hinato!
Wyszłam do szpitala, by zobaczyć co z Daizuke. Nie chciałam cię budzić a boję się o niego. A skoro się obudziłam nie mogę tak bezczynnie siedzieć i rozmyślać.. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Twoja przyjaciółka Shizue.
Wyszłam do szpitala, by zobaczyć co z Daizuke. Nie chciałam cię budzić a boję się o niego. A skoro się obudziłam nie mogę tak bezczynnie siedzieć i rozmyślać.. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Twoja przyjaciółka Shizue.
Odłożyła
długopis do plecaka, a kartkę położyła na stole w pomieszczeniu, w którym
spała. Chwilę później pobiegła do przedpokoju. Jakoś nie pogubiła się w tejże
rezydencji. Miała dobrą pamięć, toteż wiedziała już gdzie co jest. No
przynajmniej te miejsca, gdzie wczoraj była z Hyuugą. Dotarłszy na miejsce założyła
buty na stopy. Westchnęła ciężko, po czym otworzyła drzwi i wyszła z domostwa.
Oczywiście zamknęła je za sobą, bo gdyby tego nie zrobiła pokazałaby, że jest
źle wychowana. A tak wcale nie jest.
- Błagam, niech on żyje. - pomyślała w czasie drogi do szpitala. Szła pośpiesznym krokiem, gdyż chciała jak najszybciej dostać się do celu.
- Błagam, niech on żyje. - pomyślała w czasie drogi do szpitala. Szła pośpiesznym krokiem, gdyż chciała jak najszybciej dostać się do celu.
***
Gdy Shizue
spała, Rai walczyła o życie Daizuke. Siedziała w poczekalni oczekując wieści od
lekarzy. Gdy tylko jakiś wychodził, ona pytała go co z chłopakiem. Zazwyczaj
mówili, że nadal tak samo, bądź że jego stan z każdą chwilą był coraz gorszy.
Takie informacje jedynie bardziej ją rozdrażniały, a jednocześnie denerwowały.
Powoli zaczynała tracić nadzieję na uratowanie żółtowłosego shinobi. W końcu o
godzinie szóstej rano wyszedł lekarz z sali, w której leżał Shiomi. Miał on
niezbyt wyraźną minę.
- I co z nim? - spytała się już po raz któryś z rzędu Ichiro, będąc już na granicy wytrzymałości.
- Przykro mi, ale chyba go nie uratujemy.. Chyba, że pójdziesz po Tsunade, ona prędzej by mu pomogła.
- To dlaczego mi wcześniej nie powiedzieliście o tym?!
- Bo myśleliśmy, że damy radę mu pomóc..
- Słuchaj no! Tu chodzi o życie Daizuke! Jeżeli będziemy tak zwlekać, będzie za późno na ratunek! -tutaj przygwoździła go do ściany uprzednio chwytając go mocno za kołnierz, przyciskając tak, że aż jęknął z bólu.
- Skąd mogłem wiedzieć, że jego stan będzie aż tak poważny?
- Przecież to było widać na pierwszy rzut oka idioto! - była naprawdę wkurzona. Na początku aż tak źle nie było. Po prostu emocje nad nią górują i teraz ciężko jest się jej opanować. W chwili obecnej szatynka jest zdolna do wszystkiego. Aczkolwiek wiadomą rzeczą jest to, że złotooki i tak był w kiepskim stanie już od ugodzenia się w serce. Tylko kto mógł wiedzieć, że nawet świetni medic ninja nie dadzą rady mu pomóc? No właśnie..
- Zrozum, że każdy medyk starał się jak mógł. Wiele istnień żeśmy uratowali, a jak było naprawdę źle to Tsunade nam pomagała. Właśnie dlatego powinnaś jak najszybciej po nią iść… Choć nie zawsze da się kogoś uratować. Niestety…
- Wybacz.. Ale jestem naprawdę zdenerwowana.. Już po nią lecę. - puściła lekarza, który stał już o własnych siłach na nogach. Nic już nie mówili, tylko Rai czym prędzej wybiegła z budynku i ruszyła w stronę gabinetu Hokage. Na szczęście nie zajęło jej to długo. Była tam w niecałe siedem minut, gdyż szpital znajdował się niedaleko rezydencji władcy Konohy. Wparowała bez pukania do Tsunade. Miała może dużo później pójść do niej aby poinformować ją co i jak, ale musiała zrobić to właśnie teraz. Takie miała zadanie. Aby tylko uratować Daizuke. Blondynka spała na dokumentach i z początku nie zareagowała na huk walonych z łomotem drzwi.
- Tsunade sama! - krzyknęła Rai tak, że kobieta aż podskoczyła. Z początku była oburzona i miała teraz zamiar dać opieprz temu kto miał czelność przeszkodzić jej w drzemce.
- Kto do cholery wpada tutaj bez pukania i śmie mi przeszkadzać?! - wydarła się tak, że Ichiro się przestraszyła. Lecz gdy zobaczyła kto wszedł do jej gabinetu, od razu zmieniła ton swojego głosu.
- Och to ty, wybacz. Jak mniemam wróciliście z misji? I mam rozumieć, że ty zdajesz mi z niej raport?
- I tak i nie.. Bo misja zakończyła się powodzeniem, ale.. - nie dokończyła, gdyż Hokage jej przeszkodziła w tym.
- To bardzo dobrze. Skoro to wszystko, możesz wyjść.
- Nie to nie wszystko..
- Więc co jeszcze masz mi do powiedzenia?
- Bo jeden z moich uczniów, Daizuke Shiomi jest poważnie ranny.. Musisz natychmiast iść ze mną do szpitala i mu pomóc.. Bo inaczej on umrze.
- Że co?! Co się takiego stało, że on tam trafił?
- Wyszła taka idiotyczna sytuacja.. Kiba i Daizuke kłócili się o coś.. lub o kogoś chyba o Shizue. No i potem dziewczyna poszła się przejść. Jak się domyślam i Kiba potem do niej podszedł. Zaczął się do niej dobierać wbrew jej woli i ją pocałował. Daizuke widząc to wbił sobie kunaia w serce.. Chyba to tak było, nie wiem.. Gdy usłyszałam krzyki Shizue, czym prędzej tam pobiegłam i zobaczyłam ich na ziemi. Ona trzymała go w swoich ramionach, a on był we krwi. I właśnie teraz jego stan się pogarsza, bo lekarze nic nie mogą zrobić.
- Cholera. Czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? Medycy są może dobrzy, a nawet świetni, ale jeżeli chodzi o przebite serce to już jest gorzej. Być może chcieli spróbować go uratować, ale im się nie udało. Gdybyś mnie poinformowała zanim jego stan zaczął się pogarszać byłaby większa szansa na ratunek chłopaka..
- Bo medycy mi powiedzieli, że jeżeli dadzą radę polepszyć jego stan nie będziesz potrzebna.. I dopiero później dowiedziałam się, że jest beznadziejnie.. I co mam przez to rozumieć?
- Załapałam.. I doceniam to, że chcieli pomóc..Rzadko zdarzają się przypadki, że ktoś ma przebite serce i mogli nie wiedzieć, że nie dadzą temu rady. Dobra dość gadania. Pójdę i sprawdzę jego stan i ocenię jakie ma szanse na przeżycie.
- No to chodźmy już i to szybko!
- Wiem. Shizune! - krzyknęła, wzywając swoją wierną pomocniczkę. Ona pojawiła się niemal zaraz po przywołaniu jej.
- Tak Tsunade sama?
- Popilnuj gabinetu pod moją nieobecność. Muszę natychmiast wyjść do szpitala.
- A co się stało?
- Nie czas na wyjaśnienia. Po prostu wykonaj to, o co cię proszę. A teraz idę.
- Hai! - Rai i Hokage wybiegły z gabinetu, po czym prędko skierowały się ku wyjściu z rezydencji. W szpitalu znalazły szybciej, niż szatynka przybyła do gabinetu. Blondynka weszła z łoskotem do budynku.
- Gdzie on jest?
- Chodź za mną. - Ichiro zaprowadziła ją do niego. Kiedy w końcu tam dotarły przed drzwiami stał lekarz, ten którego wcześniej tak brutalnie przycisnęła do ściany sensei drużyny piątej.
- Tsunade sama! Już jesteś!
- Tak jestem..Powiedz m, co z chłopcem?
- Jego stan jest krytyczny. Jeżeli nic nie zrobisz on umrze.
- Po to tu jestem, aby cokolwiek zrobić czyż nie? Teraz zejdź mi z drogi. - posłuchał się jej odsuwając się od drzwi. Wyglądało to tak, jakby pilnował wejścia do sali.
- Rai, ty poczekaj na zewnątrz. Wiem, że tego nie lubisz, ale ja się muszę porządnie skupić. Najlepiej mi to wychodzi kiedy jestem sama.
- Hai.. - bąknęła szatynka z przygnębionym wyrazem twarzy. Usiadła ze zrezygnowaniem na ławce, oczekując wieści od czcigodnej. Legendarna Sanninka podeszła do łóżka Shiomiego i poczęła go badać. Minęła może godzina, może dwie. Lecz nie miała zbyt dobrych wieści. Drzwi się otworzyły i wyszła stamtąd Tsunade. Rai natychmiast podniosła się z ławki i podeszła do niej.
- I co?
- Mam złe wieści. Obawiam się, że on nie przeżyje.. Przykro mi. Przybyłam tutaj za późno.. Gdybyście nie zwlekali, bym go uratowała..
- Nie.. nie mów mi że to prawda..
- Obawiam się, że niestety tak..
- A ma on jakiekolwiek szanse?
- Może jakiś.. jeden procent na sto?
- Cholera.. - przeklęła, zaciskając mocno pięści i marszcząc brwi.
- Przykro mi.. Nawet nie wiesz jak ja przeżywam śmierć jakiejkolwiek osoby z mojej wioski.. Ja.. nic już nie mogę zrobić.. Jedynie co można teraz uczynić, to sporządzić mu pogrzeb.
- Ale mówiłaś..
- To nie ma sensu. Gdyby miał przeżyć już by mi się to udało. Ale niestety jego serce przestało już bić, a puls jest już niewyczuwalny. Nie chciałam ci tego od razu mówić.. Ale wiedziałam, że muszę. Przykro mi. - po tych słowach położyła dłoń na ramieniu szatynki i z jej oczu spłynęło parę perlistych łez. Tak zareagowała czarnooka. Hokage zrobiło się żal Daizuke widząc jego stan, a jednocześnie było jej strasznie smutno, że już nie mogła pomóc i że stracono kogoś z wioski.
- Jaka ja jestem głupia.. To moja wina!
- Nie to nie jest twoja wina!
- A właśnie, że moja! Gdybym od razu do ciebie poszła, on by żył!
- No nie wiem. Jeszcze nigdy nie ratowałam osób z przebitym na wylot sercem. Aczkolwiek gdybym go zobaczyła wcześniej, może miałby większe szanse, ale one byłyby również niewielkie. Gdyby miał przebity brzuch to nie byłoby tragedii. A skoro to było serce, odratowanie takiej osoby jest możliwe w bardzo małym stopniu, bądź w ogóle.
- Rozumiem.. Czyli tak naprawdę nie było żadnych szans już od samego początku. Moje starania poszły na nic.
- Wiem, jak się teraz czujesz, ale już nic nie zmienisz. Dziś wieczorem sporządzimy mu pogrzeb. Muszę ogłosić całej wiosce o tej stracie…
- Nie wiem, co teraz będzie z Shizue.. Ona go mocno kochała.. Naprawdę mocno. Nawet nie chcę myśleć jak zareaguje na wieść o tym, że Daizuke nie żyje. I przez tego durnego Kibę wszystko się popsuło. Gdyby nie zmuszał mojej uczennicy do tego czego nie chciała, nic by takiego nie miało miejsca.
- Teraz już nic nie zmienisz, więc już daj temu spokój. To co się stało już nigdy się nie odstanie. I czy tego chcesz czy nie, musisz się z tym pogodzić. Oboje według mnie zrobili błąd. Kiba, że przystawiał się do Shizue wbrew jej woli, a Daizuke że zamiast odepchnąć go, popełnił samobójstwo. To było nierozsądne w obu przypadkach.
- Ale on widział jak on ją całuje, a skoro było ciemno mógł źle to odebrać…
- Co nie oznacza żeby od razu się zabijać. Dobra zakończmy ten temat już, bo to nas tylko rozdrażnia i pogrąża jeszcze mocniej.
- Masz rację.. Echh, boję się teraz głównie o Shizue…
- Dlatego trzeba będzie mieć ją na oku. A skoro nic już tu po mnie, wracam do gabinetu. Muszę przecież ogłosić tę nieszczęsną nowinę, ale najpierw muszę wysłać ANBU aby poinformowali wszystkich z wioski, żeby stawili się pod rezydencją. Powiedzmy o godzinie dwunastej.
- A ja nie wiem co mam teraz robić. Chyba tu jeszcze posiedzę, bo na pewno niedługo przyjdzie tutaj Shizue.
- Tak.. Zostań tu, a ja idę robić to, co teraz muszę wykonać. Żegnam. - po tych słowach blondynka się oddaliła.
- Do widzenia, Tsunade sama! - wykrzyczała za nią co oczywiście ona usłyszała, gdyż odwróciła się jeszcze ostatni raz w stronę szatynki i pomachała jej lekko dłonią na pożegnanie. Rai obecnie siedziała na ławce, wpatrzona w ścianę. Była mocno zamyślona, a także smutek ją ogarniał po stracie Daizuke. Bała się również o błękitnooką, która na pewno popadnie w stan załamania. Westchnęła ciężko, po czym podparła się dłońmi o brodę i tak siedziała, wiedząc że Asahi z pewnością lada moment się tu pojawi..
- I co z nim? - spytała się już po raz któryś z rzędu Ichiro, będąc już na granicy wytrzymałości.
- Przykro mi, ale chyba go nie uratujemy.. Chyba, że pójdziesz po Tsunade, ona prędzej by mu pomogła.
- To dlaczego mi wcześniej nie powiedzieliście o tym?!
- Bo myśleliśmy, że damy radę mu pomóc..
- Słuchaj no! Tu chodzi o życie Daizuke! Jeżeli będziemy tak zwlekać, będzie za późno na ratunek! -tutaj przygwoździła go do ściany uprzednio chwytając go mocno za kołnierz, przyciskając tak, że aż jęknął z bólu.
- Skąd mogłem wiedzieć, że jego stan będzie aż tak poważny?
- Przecież to było widać na pierwszy rzut oka idioto! - była naprawdę wkurzona. Na początku aż tak źle nie było. Po prostu emocje nad nią górują i teraz ciężko jest się jej opanować. W chwili obecnej szatynka jest zdolna do wszystkiego. Aczkolwiek wiadomą rzeczą jest to, że złotooki i tak był w kiepskim stanie już od ugodzenia się w serce. Tylko kto mógł wiedzieć, że nawet świetni medic ninja nie dadzą rady mu pomóc? No właśnie..
- Zrozum, że każdy medyk starał się jak mógł. Wiele istnień żeśmy uratowali, a jak było naprawdę źle to Tsunade nam pomagała. Właśnie dlatego powinnaś jak najszybciej po nią iść… Choć nie zawsze da się kogoś uratować. Niestety…
- Wybacz.. Ale jestem naprawdę zdenerwowana.. Już po nią lecę. - puściła lekarza, który stał już o własnych siłach na nogach. Nic już nie mówili, tylko Rai czym prędzej wybiegła z budynku i ruszyła w stronę gabinetu Hokage. Na szczęście nie zajęło jej to długo. Była tam w niecałe siedem minut, gdyż szpital znajdował się niedaleko rezydencji władcy Konohy. Wparowała bez pukania do Tsunade. Miała może dużo później pójść do niej aby poinformować ją co i jak, ale musiała zrobić to właśnie teraz. Takie miała zadanie. Aby tylko uratować Daizuke. Blondynka spała na dokumentach i z początku nie zareagowała na huk walonych z łomotem drzwi.
- Tsunade sama! - krzyknęła Rai tak, że kobieta aż podskoczyła. Z początku była oburzona i miała teraz zamiar dać opieprz temu kto miał czelność przeszkodzić jej w drzemce.
- Kto do cholery wpada tutaj bez pukania i śmie mi przeszkadzać?! - wydarła się tak, że Ichiro się przestraszyła. Lecz gdy zobaczyła kto wszedł do jej gabinetu, od razu zmieniła ton swojego głosu.
- Och to ty, wybacz. Jak mniemam wróciliście z misji? I mam rozumieć, że ty zdajesz mi z niej raport?
- I tak i nie.. Bo misja zakończyła się powodzeniem, ale.. - nie dokończyła, gdyż Hokage jej przeszkodziła w tym.
- To bardzo dobrze. Skoro to wszystko, możesz wyjść.
- Nie to nie wszystko..
- Więc co jeszcze masz mi do powiedzenia?
- Bo jeden z moich uczniów, Daizuke Shiomi jest poważnie ranny.. Musisz natychmiast iść ze mną do szpitala i mu pomóc.. Bo inaczej on umrze.
- Że co?! Co się takiego stało, że on tam trafił?
- Wyszła taka idiotyczna sytuacja.. Kiba i Daizuke kłócili się o coś.. lub o kogoś chyba o Shizue. No i potem dziewczyna poszła się przejść. Jak się domyślam i Kiba potem do niej podszedł. Zaczął się do niej dobierać wbrew jej woli i ją pocałował. Daizuke widząc to wbił sobie kunaia w serce.. Chyba to tak było, nie wiem.. Gdy usłyszałam krzyki Shizue, czym prędzej tam pobiegłam i zobaczyłam ich na ziemi. Ona trzymała go w swoich ramionach, a on był we krwi. I właśnie teraz jego stan się pogarsza, bo lekarze nic nie mogą zrobić.
- Cholera. Czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? Medycy są może dobrzy, a nawet świetni, ale jeżeli chodzi o przebite serce to już jest gorzej. Być może chcieli spróbować go uratować, ale im się nie udało. Gdybyś mnie poinformowała zanim jego stan zaczął się pogarszać byłaby większa szansa na ratunek chłopaka..
- Bo medycy mi powiedzieli, że jeżeli dadzą radę polepszyć jego stan nie będziesz potrzebna.. I dopiero później dowiedziałam się, że jest beznadziejnie.. I co mam przez to rozumieć?
- Załapałam.. I doceniam to, że chcieli pomóc..Rzadko zdarzają się przypadki, że ktoś ma przebite serce i mogli nie wiedzieć, że nie dadzą temu rady. Dobra dość gadania. Pójdę i sprawdzę jego stan i ocenię jakie ma szanse na przeżycie.
- No to chodźmy już i to szybko!
- Wiem. Shizune! - krzyknęła, wzywając swoją wierną pomocniczkę. Ona pojawiła się niemal zaraz po przywołaniu jej.
- Tak Tsunade sama?
- Popilnuj gabinetu pod moją nieobecność. Muszę natychmiast wyjść do szpitala.
- A co się stało?
- Nie czas na wyjaśnienia. Po prostu wykonaj to, o co cię proszę. A teraz idę.
- Hai! - Rai i Hokage wybiegły z gabinetu, po czym prędko skierowały się ku wyjściu z rezydencji. W szpitalu znalazły szybciej, niż szatynka przybyła do gabinetu. Blondynka weszła z łoskotem do budynku.
- Gdzie on jest?
- Chodź za mną. - Ichiro zaprowadziła ją do niego. Kiedy w końcu tam dotarły przed drzwiami stał lekarz, ten którego wcześniej tak brutalnie przycisnęła do ściany sensei drużyny piątej.
- Tsunade sama! Już jesteś!
- Tak jestem..Powiedz m, co z chłopcem?
- Jego stan jest krytyczny. Jeżeli nic nie zrobisz on umrze.
- Po to tu jestem, aby cokolwiek zrobić czyż nie? Teraz zejdź mi z drogi. - posłuchał się jej odsuwając się od drzwi. Wyglądało to tak, jakby pilnował wejścia do sali.
- Rai, ty poczekaj na zewnątrz. Wiem, że tego nie lubisz, ale ja się muszę porządnie skupić. Najlepiej mi to wychodzi kiedy jestem sama.
- Hai.. - bąknęła szatynka z przygnębionym wyrazem twarzy. Usiadła ze zrezygnowaniem na ławce, oczekując wieści od czcigodnej. Legendarna Sanninka podeszła do łóżka Shiomiego i poczęła go badać. Minęła może godzina, może dwie. Lecz nie miała zbyt dobrych wieści. Drzwi się otworzyły i wyszła stamtąd Tsunade. Rai natychmiast podniosła się z ławki i podeszła do niej.
- I co?
- Mam złe wieści. Obawiam się, że on nie przeżyje.. Przykro mi. Przybyłam tutaj za późno.. Gdybyście nie zwlekali, bym go uratowała..
- Nie.. nie mów mi że to prawda..
- Obawiam się, że niestety tak..
- A ma on jakiekolwiek szanse?
- Może jakiś.. jeden procent na sto?
- Cholera.. - przeklęła, zaciskając mocno pięści i marszcząc brwi.
- Przykro mi.. Nawet nie wiesz jak ja przeżywam śmierć jakiejkolwiek osoby z mojej wioski.. Ja.. nic już nie mogę zrobić.. Jedynie co można teraz uczynić, to sporządzić mu pogrzeb.
- Ale mówiłaś..
- To nie ma sensu. Gdyby miał przeżyć już by mi się to udało. Ale niestety jego serce przestało już bić, a puls jest już niewyczuwalny. Nie chciałam ci tego od razu mówić.. Ale wiedziałam, że muszę. Przykro mi. - po tych słowach położyła dłoń na ramieniu szatynki i z jej oczu spłynęło parę perlistych łez. Tak zareagowała czarnooka. Hokage zrobiło się żal Daizuke widząc jego stan, a jednocześnie było jej strasznie smutno, że już nie mogła pomóc i że stracono kogoś z wioski.
- Jaka ja jestem głupia.. To moja wina!
- Nie to nie jest twoja wina!
- A właśnie, że moja! Gdybym od razu do ciebie poszła, on by żył!
- No nie wiem. Jeszcze nigdy nie ratowałam osób z przebitym na wylot sercem. Aczkolwiek gdybym go zobaczyła wcześniej, może miałby większe szanse, ale one byłyby również niewielkie. Gdyby miał przebity brzuch to nie byłoby tragedii. A skoro to było serce, odratowanie takiej osoby jest możliwe w bardzo małym stopniu, bądź w ogóle.
- Rozumiem.. Czyli tak naprawdę nie było żadnych szans już od samego początku. Moje starania poszły na nic.
- Wiem, jak się teraz czujesz, ale już nic nie zmienisz. Dziś wieczorem sporządzimy mu pogrzeb. Muszę ogłosić całej wiosce o tej stracie…
- Nie wiem, co teraz będzie z Shizue.. Ona go mocno kochała.. Naprawdę mocno. Nawet nie chcę myśleć jak zareaguje na wieść o tym, że Daizuke nie żyje. I przez tego durnego Kibę wszystko się popsuło. Gdyby nie zmuszał mojej uczennicy do tego czego nie chciała, nic by takiego nie miało miejsca.
- Teraz już nic nie zmienisz, więc już daj temu spokój. To co się stało już nigdy się nie odstanie. I czy tego chcesz czy nie, musisz się z tym pogodzić. Oboje według mnie zrobili błąd. Kiba, że przystawiał się do Shizue wbrew jej woli, a Daizuke że zamiast odepchnąć go, popełnił samobójstwo. To było nierozsądne w obu przypadkach.
- Ale on widział jak on ją całuje, a skoro było ciemno mógł źle to odebrać…
- Co nie oznacza żeby od razu się zabijać. Dobra zakończmy ten temat już, bo to nas tylko rozdrażnia i pogrąża jeszcze mocniej.
- Masz rację.. Echh, boję się teraz głównie o Shizue…
- Dlatego trzeba będzie mieć ją na oku. A skoro nic już tu po mnie, wracam do gabinetu. Muszę przecież ogłosić tę nieszczęsną nowinę, ale najpierw muszę wysłać ANBU aby poinformowali wszystkich z wioski, żeby stawili się pod rezydencją. Powiedzmy o godzinie dwunastej.
- A ja nie wiem co mam teraz robić. Chyba tu jeszcze posiedzę, bo na pewno niedługo przyjdzie tutaj Shizue.
- Tak.. Zostań tu, a ja idę robić to, co teraz muszę wykonać. Żegnam. - po tych słowach blondynka się oddaliła.
- Do widzenia, Tsunade sama! - wykrzyczała za nią co oczywiście ona usłyszała, gdyż odwróciła się jeszcze ostatni raz w stronę szatynki i pomachała jej lekko dłonią na pożegnanie. Rai obecnie siedziała na ławce, wpatrzona w ścianę. Była mocno zamyślona, a także smutek ją ogarniał po stracie Daizuke. Bała się również o błękitnooką, która na pewno popadnie w stan załamania. Westchnęła ciężko, po czym podparła się dłońmi o brodę i tak siedziała, wiedząc że Asahi z pewnością lada moment się tu pojawi..
***
Godzina
dziewiąta trzydzieści. Shizue dotarła do szpitala. Drżącą ręką otworzyła drzwi.
Weszła do środka obawiając się najgorszego. Jej ciało również miało drgawki.
Ledwo co utrzymywała się na nogach z tych wszystkich nerwów, jakie ją
ogarniały. Przełknęła głośno ślinę, gdyż naprawdę była zdenerwowana. Serce
waliło jej jak młotem. Lecz jakoś brnęła przed siebie, aby dostać się jak
najszybciej do Daizuke. Nie szła może za prędko, bo ciało odmawiało jej
posłuszeństwa. Aczkolwiek z powodu silnej woli, nawet to jej nie zatrzymywało.
Przecież tu chodziło o jej najlepszego przyjaciela, więc nie mogła pozwolić
sobie na to, aby osłabnąć czy też nie dać rady tam dojść. Nawet jeżeli on już
nie żył musiała go zobaczyć ten ostatni raz. Oczywiście z początku odrzucała ów
myśl. Cały czas wierzyła, że on jednak żyje. Doszła do rejestracji, aby
dowiedzieć się, w której sali znajduje się żółtowłosy chłopak. Przecież tego
nie wiedziała.
- Dzień dobry. Wiesz może gdzie leży Daizuke?
- Hm? Proszę podać jego nazwisko.
- Shiomi.. To powie mi pani czy nie? - bąknęła z lekkim poirytowaniem w głosie. Przecież nikt w wiosce nie nazywał się tak samo jak jej przyjaciel. Dlatego też było to dla niej niedorzeczne, iż musiała jeszcze podawać jego nazwisko.
- Achh już wiem. Sala numer sześć. Idziesz cały czas prosto, potem skręcasz w lewo, potem w prawo i wchodzisz drzwi na lewo. Tam właśnie jest osoba, której szukasz.
- Dziękuję.. - mruknęła niemrawo, po czym ominęła biurko, przy którym stała kobieta. Szła tak jak jej powiedziała. A ponieważ miała świetną pamięć, łatwo było jej dotrzeć do celu. Nagle przystanęła. Wyjrzała zza korytarza, którym szła i zobaczyła dwie kobiety stojące naprzeciwko siebie. Nie słyszała o czym rozmawiały, gdyż stała dużo dalej od nich. Dziewczyna mogła jedynie wyłapać jakieś wyrywki z ich gadki, lecz nie dało rady zrozumieć o czym tak naprawdę konwersowały. Zidentyfikowała jedną z nich. Była to jej sensei Rai Ichiro. Druga to była najprawdopodobniej jakaś medyczka. Przez moment nie mogła pójść dalej jak gdyby ją zamurowało. Przyglądała się im z ukrycia.
- Słuchaj, wyczuwam że Shizue już tu jest.. Nie mogę jej tego powiedzieć, po prostu nie dam rady.. Możesz to zrobić za mnie?
- Ale mówiłaś, że na nią poczekasz i ty ją o tym poinformujesz.
- Zrozum, że jego śmierć jest dla mnie potężnym ciosem, dla niej zapewne będzie jeszcze większym. Myślałam, że dam radę to zrobić, lecz przeliczyłam się.
- Och, skoro tak to zrobię to o co mnie prosisz. Jednakże niepotrzebnie siedziałaś tu przez tyle czasu, czekając na tą dziewczynę. No i po co to było?
- To nie moja wina. Daj mi spokój! Mówiłam już i więcej razy tego nie powtórzę. Chyba, że to do ciebie nie dociera, bo masz opóźnione myślenie.
- Ej uspokój się! Wcale nie!
- To rusz tym swoim tępym mózgiem i zrozum jak ja się teraz czuję. I jak Shizue będzie się czuła. Jeszcze gdybym to ja miała jej powiedzieć, czułabym się chyba znacznie gorzej niż teraz. Nie chcę się już bardziej stresować.
- Czyli mam rozumieć, że po paru minutach przemyśleń zmieniłaś zdanie, dochodząc do wniosku iż nie dasz rady?
- Tak ty ciemna maso! Poczekaj na nią, niedługo tu przyjdzie. Żegnam. - ów słowa wypowiedziała takim bardzo nieprzyjemnym tonem głosu. Szatynka nigdy taka nie była, lecz pod wpływem emocji po prostu nie dałaby rady inaczej reagować na wszystko to, co ją otacza, czy też jak z kimś o czymś rozmawia. Po chwili zniknęła w kłębie dymu pozostawiając w samotności kobietę, z którą właśnie się pokłóciła. A gdzież się ona udała, tylko ona jedna wiedziała.
Złotowłosa widząc co się tam działo zdziwiła się trochę zachowaniem swojej sensei.
- Nigdy się tak nie zachowywała.. Co się jej nagle stało? Może później się dowiem.. - pomyślała i znów przełknęła ślinę. Miała złe przeczucia przez to co miało miejsce przed chwilą. Medyczka stała dalej w tym samym miejscu. Wyglądała jak jakiś posąg. Być może była w szoku przez tą rozmowę z szatynką. Shizue ruszyła ku niej niepokojąc się coraz bardziej z każdym krokiem. Kiedy w końcu stała przed kobietą, ciężko jej było się z początku odezwać. Lecz po chwili znalazła jeszcze jakąś część odwagi i uczyniła to.
- Dzień dobry proszę pani. Chciałabym dowiedzieć się, co jest z Daizuke, zanim do niego wejdę. Czy z nim jest wszystko w porządku? - spytała cicho, aczkolwiek tak aby można było ją usłyszeć. Cóż nie ma co się jej dziwić, skoro tak bardzo martwiła się o ukochanego. Kochała go, dlatego też można tak powiedzieć, że jest jej ukochanym. Pielęgniarka ocknęła się otumanienia, które nią jakiś czas władało usłyszawszy jak ktoś do niej właśnie coś rzekł.
- Naprawdę, bardzo nam przykro ale.. Daizuke nie przeżył. - odparła jak jakiś automat, gdyż słowa wypowiedziane z jej ust były takie jakieś sztuczne. Zapewne wszystko przez tą kłótnię z Rai. Asahi, gdy tylko to usłyszała, załamała się. Poczuła mocne ukłucie w sercu, jakby tysiąc katan je przebijało. Cały świat wywrócił się jej do góry nogami, a także przestała mieć jakikolwiek sens życia. Wpierw nie chciała w to wierzyć i poleciała tylko jedna perlista łza po jej policzku. Później leciały już strumieniami z jej oczu. Była zdruzgotana. Już nigdy nic nie będzie takie jak dawniej. To było pewne. Chciała już upaść na kolana i zacząć płakać, ale jednak jeszcze się utrzymała na nogach. Niemniej jednak czuła jak powoli stają się coraz bardziej słabe, takie wiotkie i watowe.
- C..czy.. mogę.. go zobaczyć.. chociaż ten jeden jedyny raz? - wyłkała, ledwo co mówiąc owe słowa. Zacisnęła mocno pięści, a jej ciało było mocno napięte. To jeszcze utrzymywało ją jako tako przed upadkiem na podłogę.
- Nie wiem czy jest to dla ciebie najlepszy pomysł. Może nie powinnaś tam iść?
- Ja muszę.. go zobaczyć.. ten ostatni raz..
- Echh skoro nalegasz.. Ale żeby nie było potem, że nie ostrzegałam.- jej głos nadal był jakiś dziwny. Kobieta obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Nie wspomniała dziewczynie o jego pogrzebie, iż odbędzie się właśnie dziś. Po prostu nie chciała jej jeszcze bardziej dołować, widząc w jakim jest stanie. Zniknęła nagle z oczu Shizue, lecz ta się tym nie przejęła. Chwiejnym krokiem podeszła pod salę numer sześć. Trzęsła się jak galareta, lecz nie chciała teraz polec. Popchnęła drzwi i się one otworzyły. Zajrzała do środka i ujrzała tam Shiomiego. Obok mebla na jakimś krześle, leżały jego brudne i zakrwawione ciuchy, zaś obok opaska Konohy. Do jego ciała były podoczepiane przeróżne rzeczy. Na ekranie, który pokazywał puls była jedna długa linia oznaczająca zgon. Gdyby się ona poruszała, byłoby to oznaką życia. Podeszła powoli do łóżka, na którym on leżał i kucnęła przy nim. Ujęła lekko jego dłoń w swoją, drugą zaś przejechała po jego zimnym jak lód policzku. Jego skóra była blada jak ściana. Ogólnie wyglądał strasznie. Łzy poczęły spływać jej strumieniami. Nie powstrzymywała ich w ogóle, tylko dawała im tak beztrosko spadać na ziemię czy też jego martwe ciało.
- Daizuke.. kun.. - wyszeptała jego imię z tak łamiącym się głosem, że każdego mogłaby nim zmartwić. Jej głowa opadła na jego klatkę piersiową. Kurczowo trzymała go za dłoń, zaś druga nadal spoczywała na jego twarzy. W ogóle nie mogła opanować myśli, powstał w jej głowie istny chaos. Tym razem ciało totalnie odmówiło jej posłuszeństwa. Poruszyć się również nie dało rady. Po prostu tak się załamała, że wszystko wydawało jej się niemożliwe do wykonania. Przestała też kontaktować. Straciła najprawdopodobniej przytomność, bowiem nie poruszała się i wyglądała tak, jakby była martwa. Jednakże tak oczywiście nie było. Długo tak by tutaj przebywała, gdyby nie zjawiła się Rai. Wróciła, gdyż okazało się, że czekała na nią na zewnątrz szpitala. Poczęła się niepokoić o dziewczynę, ponieważ nie wychodziła z budynku. Siedziała na drzewie wpatrując się w drzwi. Zapewne szatynka chciała udobruchać Shizue, gdy ta tylko stamtąd wyjdzie dowiedziawszy się o śmierci Daizuke. A skoro jej nie zauważyła, postanowiła tam wejść i zobaczyć co się z nią stało. Kobieta w tym dniu była już dostatecznie zdenerwowana by jeszcze coś się stało złotowłosej…
- Dzień dobry. Wiesz może gdzie leży Daizuke?
- Hm? Proszę podać jego nazwisko.
- Shiomi.. To powie mi pani czy nie? - bąknęła z lekkim poirytowaniem w głosie. Przecież nikt w wiosce nie nazywał się tak samo jak jej przyjaciel. Dlatego też było to dla niej niedorzeczne, iż musiała jeszcze podawać jego nazwisko.
- Achh już wiem. Sala numer sześć. Idziesz cały czas prosto, potem skręcasz w lewo, potem w prawo i wchodzisz drzwi na lewo. Tam właśnie jest osoba, której szukasz.
- Dziękuję.. - mruknęła niemrawo, po czym ominęła biurko, przy którym stała kobieta. Szła tak jak jej powiedziała. A ponieważ miała świetną pamięć, łatwo było jej dotrzeć do celu. Nagle przystanęła. Wyjrzała zza korytarza, którym szła i zobaczyła dwie kobiety stojące naprzeciwko siebie. Nie słyszała o czym rozmawiały, gdyż stała dużo dalej od nich. Dziewczyna mogła jedynie wyłapać jakieś wyrywki z ich gadki, lecz nie dało rady zrozumieć o czym tak naprawdę konwersowały. Zidentyfikowała jedną z nich. Była to jej sensei Rai Ichiro. Druga to była najprawdopodobniej jakaś medyczka. Przez moment nie mogła pójść dalej jak gdyby ją zamurowało. Przyglądała się im z ukrycia.
- Słuchaj, wyczuwam że Shizue już tu jest.. Nie mogę jej tego powiedzieć, po prostu nie dam rady.. Możesz to zrobić za mnie?
- Ale mówiłaś, że na nią poczekasz i ty ją o tym poinformujesz.
- Zrozum, że jego śmierć jest dla mnie potężnym ciosem, dla niej zapewne będzie jeszcze większym. Myślałam, że dam radę to zrobić, lecz przeliczyłam się.
- Och, skoro tak to zrobię to o co mnie prosisz. Jednakże niepotrzebnie siedziałaś tu przez tyle czasu, czekając na tą dziewczynę. No i po co to było?
- To nie moja wina. Daj mi spokój! Mówiłam już i więcej razy tego nie powtórzę. Chyba, że to do ciebie nie dociera, bo masz opóźnione myślenie.
- Ej uspokój się! Wcale nie!
- To rusz tym swoim tępym mózgiem i zrozum jak ja się teraz czuję. I jak Shizue będzie się czuła. Jeszcze gdybym to ja miała jej powiedzieć, czułabym się chyba znacznie gorzej niż teraz. Nie chcę się już bardziej stresować.
- Czyli mam rozumieć, że po paru minutach przemyśleń zmieniłaś zdanie, dochodząc do wniosku iż nie dasz rady?
- Tak ty ciemna maso! Poczekaj na nią, niedługo tu przyjdzie. Żegnam. - ów słowa wypowiedziała takim bardzo nieprzyjemnym tonem głosu. Szatynka nigdy taka nie była, lecz pod wpływem emocji po prostu nie dałaby rady inaczej reagować na wszystko to, co ją otacza, czy też jak z kimś o czymś rozmawia. Po chwili zniknęła w kłębie dymu pozostawiając w samotności kobietę, z którą właśnie się pokłóciła. A gdzież się ona udała, tylko ona jedna wiedziała.
Złotowłosa widząc co się tam działo zdziwiła się trochę zachowaniem swojej sensei.
- Nigdy się tak nie zachowywała.. Co się jej nagle stało? Może później się dowiem.. - pomyślała i znów przełknęła ślinę. Miała złe przeczucia przez to co miało miejsce przed chwilą. Medyczka stała dalej w tym samym miejscu. Wyglądała jak jakiś posąg. Być może była w szoku przez tą rozmowę z szatynką. Shizue ruszyła ku niej niepokojąc się coraz bardziej z każdym krokiem. Kiedy w końcu stała przed kobietą, ciężko jej było się z początku odezwać. Lecz po chwili znalazła jeszcze jakąś część odwagi i uczyniła to.
- Dzień dobry proszę pani. Chciałabym dowiedzieć się, co jest z Daizuke, zanim do niego wejdę. Czy z nim jest wszystko w porządku? - spytała cicho, aczkolwiek tak aby można było ją usłyszeć. Cóż nie ma co się jej dziwić, skoro tak bardzo martwiła się o ukochanego. Kochała go, dlatego też można tak powiedzieć, że jest jej ukochanym. Pielęgniarka ocknęła się otumanienia, które nią jakiś czas władało usłyszawszy jak ktoś do niej właśnie coś rzekł.
- Naprawdę, bardzo nam przykro ale.. Daizuke nie przeżył. - odparła jak jakiś automat, gdyż słowa wypowiedziane z jej ust były takie jakieś sztuczne. Zapewne wszystko przez tą kłótnię z Rai. Asahi, gdy tylko to usłyszała, załamała się. Poczuła mocne ukłucie w sercu, jakby tysiąc katan je przebijało. Cały świat wywrócił się jej do góry nogami, a także przestała mieć jakikolwiek sens życia. Wpierw nie chciała w to wierzyć i poleciała tylko jedna perlista łza po jej policzku. Później leciały już strumieniami z jej oczu. Była zdruzgotana. Już nigdy nic nie będzie takie jak dawniej. To było pewne. Chciała już upaść na kolana i zacząć płakać, ale jednak jeszcze się utrzymała na nogach. Niemniej jednak czuła jak powoli stają się coraz bardziej słabe, takie wiotkie i watowe.
- C..czy.. mogę.. go zobaczyć.. chociaż ten jeden jedyny raz? - wyłkała, ledwo co mówiąc owe słowa. Zacisnęła mocno pięści, a jej ciało było mocno napięte. To jeszcze utrzymywało ją jako tako przed upadkiem na podłogę.
- Nie wiem czy jest to dla ciebie najlepszy pomysł. Może nie powinnaś tam iść?
- Ja muszę.. go zobaczyć.. ten ostatni raz..
- Echh skoro nalegasz.. Ale żeby nie było potem, że nie ostrzegałam.- jej głos nadal był jakiś dziwny. Kobieta obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Nie wspomniała dziewczynie o jego pogrzebie, iż odbędzie się właśnie dziś. Po prostu nie chciała jej jeszcze bardziej dołować, widząc w jakim jest stanie. Zniknęła nagle z oczu Shizue, lecz ta się tym nie przejęła. Chwiejnym krokiem podeszła pod salę numer sześć. Trzęsła się jak galareta, lecz nie chciała teraz polec. Popchnęła drzwi i się one otworzyły. Zajrzała do środka i ujrzała tam Shiomiego. Obok mebla na jakimś krześle, leżały jego brudne i zakrwawione ciuchy, zaś obok opaska Konohy. Do jego ciała były podoczepiane przeróżne rzeczy. Na ekranie, który pokazywał puls była jedna długa linia oznaczająca zgon. Gdyby się ona poruszała, byłoby to oznaką życia. Podeszła powoli do łóżka, na którym on leżał i kucnęła przy nim. Ujęła lekko jego dłoń w swoją, drugą zaś przejechała po jego zimnym jak lód policzku. Jego skóra była blada jak ściana. Ogólnie wyglądał strasznie. Łzy poczęły spływać jej strumieniami. Nie powstrzymywała ich w ogóle, tylko dawała im tak beztrosko spadać na ziemię czy też jego martwe ciało.
- Daizuke.. kun.. - wyszeptała jego imię z tak łamiącym się głosem, że każdego mogłaby nim zmartwić. Jej głowa opadła na jego klatkę piersiową. Kurczowo trzymała go za dłoń, zaś druga nadal spoczywała na jego twarzy. W ogóle nie mogła opanować myśli, powstał w jej głowie istny chaos. Tym razem ciało totalnie odmówiło jej posłuszeństwa. Poruszyć się również nie dało rady. Po prostu tak się załamała, że wszystko wydawało jej się niemożliwe do wykonania. Przestała też kontaktować. Straciła najprawdopodobniej przytomność, bowiem nie poruszała się i wyglądała tak, jakby była martwa. Jednakże tak oczywiście nie było. Długo tak by tutaj przebywała, gdyby nie zjawiła się Rai. Wróciła, gdyż okazało się, że czekała na nią na zewnątrz szpitala. Poczęła się niepokoić o dziewczynę, ponieważ nie wychodziła z budynku. Siedziała na drzewie wpatrując się w drzwi. Zapewne szatynka chciała udobruchać Shizue, gdy ta tylko stamtąd wyjdzie dowiedziawszy się o śmierci Daizuke. A skoro jej nie zauważyła, postanowiła tam wejść i zobaczyć co się z nią stało. Kobieta w tym dniu była już dostatecznie zdenerwowana by jeszcze coś się stało złotowłosej…
Co
będzie dalej z Shizue?
Czy
to prawda, że Daizuke zmarł czy jednak coś spowoduje jego odrodzenie?
Dowiecie
się tego z kolejnych rozdziałów.
Boshe,
piszę coraz dłuższe te rozdziały o.O a to dopiero początek.. No to naprawdę mam
niezłe natchnienie na pisanie tego opowiadania ^__^ . Mam nadzieję, iż i ten
rozdział się wam podobał. Wiem był troszkę smutny.. Ale później się o czymś
przekonacie xd. Nie zdradzę wam więcej, bo tylko wszystko popsuję xD Musicie
czekać cierpliwie na kolejne notki i tyle x].
No comments:
Post a Comment