16 August 2010

Chapter 8. Orochimaru’s Ignoble Plans

Dwójka ninja właśnie przekroczyła próg bram Konohy, idąc w kierunku rezydencji Hokage. Strażnicy wpuścili ich bez problemu, gdyż znali Shizue i wiedzieli, że ona nie jest wrogiem. A skoro ona kogoś tu prowadziła to oznacza, iż ta osoba również nie ma złych zamiarów. Dlatego też nic nie mówili i dalej wykonywali swoje codzienne obowiązki. Daizuke cały czas podążał za złotowłosą. Szli teraz ulicami wioski, które jak zwykle były zatłoczone. Ludzie ich mijający, dziwnie wpatrywali się w żółtowłosego, jakby skądś go znali. Nie podobało się to chłopakowi, bo nienawidził jak tyle par oczu się na niego gapi. Jednakże nie zwracał na nich uwagi, tylko brnął dalej, myśląc o czymś zupełnie innym. Zaś twarz błękitnookiej wyrażała jedynie smutek i ból, którego nie dało się nie zauważyć przez innych shinobich. Aczkolwiek nikt nie pytał o powód jej tak podłego nastroju. Gdy w końcu dotarli do celu, stanęli przed wejściem do budynku.
- Jesteśmy na miejscu. Jak chcesz, mogę cię jeszcze zaprowadzić do gabinetu czcigodnej. - odparła ku niemu, nawet nie odwracając głowy w jego stronę.
- A mam inne wyjście? Przecież nie wiem, w której części budynku urzęduje Hokage. A nie chce mi się o to pytać kogoś innego. - odpowiedział, nadal z tą samą obojętnością, co wcześniej. Dziewczyna przytaknęła jedynie głową, po czym poszła dalej, a złotooki za nią. Po kilku minutach znaleźli się przed drzwiami, za którymi znajdywało się biuro Tsunade.
- To tutaj? Jeżeli tak, nie jesteś mi już potrzebna. Jak już stanę się obywatelem Konohy nie chcę, abyś zawracała mi głowę głupotami. - oznajmił jej, nawet na nią nie patrząc.
- Nie będę. I chciałabym potem z tobą porozmawiać.
- Ale ja nie chcę. Działasz mi na nerwach, a im dłużej z tobą bym konwersował, tym byłoby gorzej. Zostaw mnie w spokoju.
- Tylko nie rozumiem, dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłam? - spytała go, zaciskając dłonie w pięści. Jego słowa coraz bardziej ją dotykały. Aczkolwiek nie miała zamiaru się poddać i choćby miała go przywiązać do krzesła, przywróci mu dawne wspomnienia.
- Irytujesz mnie i do tego zadajesz głupie pytania. A teraz chcę pomówić z Hokage, więc idź już sobie. - rzekł do niej zimno, po czym podszedł bliżej do drzwi. Shizue nic na to nie odpowiedziała, tylko zaczęła iść ku przodowi. Lecz za zakrętem zatrzymała się. Postanowiła podsłuchać ich rozmowę. Kiedy Shiomi zapukał, usłyszał głośne i stanowcze " wejść". Nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Gdy drzwi zostały zamknięte, Asahi tam podbiegła i przytknęła ucho do framugi. Na szczęście bardzo dobrze było stamtąd słychać słowa. Oczywiście musiała wyciszyć chakrę, aby nie wiedzieli, że tu jest. W tym samym czasie chłopak stanął na przeciwko biurka, za którym siedziała blondynka.
- Witam. - gdy kobieta go zobaczyła, z początku go nie rozpoznała. Ale jak przyjrzała mu się dokładniej, wydał się jej być jakiś dziwnie znajomy. Ale pozory mogą mylić, toteż na razie nie zawracała sobie tym głowy.
- Kim ty jesteś? Nie widziałam cię tu wcześniej. I po co tutaj przybyłeś?
- Jestem Daizuke Shiomi z wioski Oto. Kiedyś mieszkałem tutaj, ale jak byłem mniejszy. Zabrano mnie stąd i od tamtej pory Wioska Dźwięku była moim domem. Miałem jednak dość przebywania w tamtym miejscu, więc uciekłem i chciałbym tutaj wrócić. Mam nadzieję, że jest to możliwe. - Tsunade już była pewna, iż ten shinobi to ten sam Daizuke, co zmarł trzy lata temu. Mocno się zdziwiła tym, że stał tu przed nią żywy. Nie dawała jednak po sobie poznać swoich odczuć, jakie w tej chwili ją ogarniały. Zaczęła mieć domysły jak to się stało, że on w ogóle egzystuje.
- Myślę, że mogę cię przyjąć z powrotem. Ale musisz odpowiedzieć mi na parę pytań, bo inaczej wracasz tam, skąd przyszedłeś.
- Czemu to takie ważne?
- Bo muszę się czegoś o tobie dowiedzieć. Poza tym jak ja coś mówię, to masz to wykonać, a jak nie to nie dostaniesz tego, czego chcesz. Jeżeli decydujesz się odpowiadać na moje pytania, usiądź na tym krześle. Jeżeli nie, po prostu stąd wyjdź i nie wracaj.
- Echh, no dobrze.. - zgodził się, nie będąc tym faktem zbytnio zadowolonym. Usiadł tam, gdzie kazała mu brązowooka władczyni. Podparł się dłonią pod brodę, bo tak mu było wygodniej.
- Co pamiętasz z czasów, gdy tutaj przebywałeś?
- Praktycznie nic.. Jedynie kojarzę piąte przez dziesiąte wygląd Konohy, trochę moich rodziców. I nic więcej.
- Jak to się stało, że byłeś w Oto?
- Obudziłem się w jakimś laboratorium, ale nikt mi nie powiedział, jak się tam znalazłem. Stał nade mną czarnowłosy mężczyzna.. - tu zaciął się, gdyż nie chciał wymawiać jego imienia. Był na niego zły za to, jak go później zaczął traktować. Aż mocno zacisnął pięści na wspomnienie o nim.
- Jak się nazywał?
- Czy jego imię jest ważne? Nie chcę o nim mówić..
- Jeżeli zadaję ci pytania, nieważne jakie, masz na nie odpowiedzieć, rozumiesz?
- Tak.. No dobrze.. Nazywał się Orochimaru. - ledwo co przeszło mu to przez gardło.
- Coś ci zrobił?
- Wiem, że wymazał mi pamięć. Powiedział, że wyczyścił te wspomnienia, które są zbędne i żebym nigdy nie próbował ich sobie przypomnieć. Mówił coś, że tutaj byłem słaby i że dzięki niemu stanę się silniejszy. Następnego dnia podarował mi Przeklętą Pieczęć, nad którą potrafię już panować. - żółtowłosy wiedział, że musi o tym wszystkim poinformować Legendarną Sanninkę, bo inaczej nie mógłby wrócić do Wioski Liścia. A dobry ninja potrafi zauważyć kiedy ktoś kłamie, toteż nie mógł jej wcisnąć żadnego kitu. Obiecał sobie jednak, że nikomu więcej o tym nie powie, bo nie widział w tym jakiegokolwiek sensu.
- To wszystko wyjaśnia.. - szepnęła pod nosem Tsunade, co jednak nie umknęło uwadze złotookiego.
- Mówiłaś coś czcigodna?
- Nie, nic ważnego. - zaprzeczyła, po czym dodała:
- Skoro on cię uczył, a tobie to odpowiadało.. Czemu chcesz tu wrócić?
- Tak naprawdę nie mogłem. Pamiętam, że jak chciałem pójść do Konohy, nie pozwalano mi, a jak wymykałem się to mnie zatrzymywano. Dlatego też odpuściłem sobie i pogodziłem się z tym, że muszę tam być.
- Wiesz może, dlaczego tak robili i czy to jest jedyny powód twojej ucieczki stamtąd?
- Właśnie nie wiem... Powiem to tak: Jak pojawił się Sasuke, mój mistrz poświęcał mu więcej czasu niż minie. Później przestał w ogóle mnie trenować i musiałem uczyć się sam. Wydawało mi się, że nie jestem mu już potrzebny i myślałem, że mogę odejść. Ale nawet wtedy nie dał mi wolności. Cały czas nie pozwalał mi udać się do Konohy. Według mnie coś ukrywał..
- Możliwe. Co do Uchihy, widziałeś się z nim?
- Tak, parę razy. Pytałem go nawet czy mnie znał, ale on twierdził, że nie..Do tego wszystkiego, jak już udało mi się zwiać i dotrzeć tu, natknąłem się na pewną dziewczynę. Sądzi, że mnie zna i mówiła do mnie tak jakbym powstał z grobu, a ja nie pamiętam żebym zginął. Może i na nagrobku imię i nazwisko tej osoby były takie same jak moje, ale to jeszcze nic nie znaczy..
- Hmm, poczekaj chwilkę. Muszę coś sprawdzić. - Hokage zaczęła szperać w swoich szufladach, uporczywie czegoś szukając. Daizuke cały czas obserwował, co ona robiła. Chciał stąd jak najszybciej wyjść i mieć to z głowy, ale póki co musiał tutaj siedzieć co go strasznie irytowało. Po chwili wyjęła jakąś książkę, w której były dane wszystkich mieszkańców wioski sprzed trzech lat. Ów przedmiot wymieniany jest co rok, żeby dane były świeże, bo przecież wiele rzeczy po jakimś czasie ulega zmianom w mniejszym, lub większym stopniu. Kobieta położyła ją na stole i zaczęła wertować kartki. Znalazła stronę, na której były dane żółtowłosego i jego byłej drużyny. Przysunęła to bliżej niego.
- Ten chłopak wygląda dokładnie jak ty, czyż nie?
- Owszem, może i jest podobny, ale to nie mogę być ja. Shizue pokazywała mi inne zdjęcie, na którym byłem z nią i kimś tam jeszcze. Ten chłopak wygląda dokładnie tak samo jak z tamtej fotografii. - znów zaczynał zaprzeczać, ale przeczytał to, co było napisane pod tym zdjęciem.
- Jak na moje oko, to ty. Z twoich opowieści również można to wywnioskować.
- Ale on umarł, a ja żyję. To jest zwykły zbieg okoliczności i tyle.
- Da się to wytłumaczyć. Orochimaru jest zdolny do wszystkiego, a co za tym idzie, może nawet mógłby komuś przywrócić życie. Najprawdopodobniej tak było z tobą. Aby to potwierdzić rozkażę ANBU, aby sprawdzili grób. Jeżeli nie będzie tam ciała, oznacza tylko jedno: Ty i on to ta sama osoba.
- Jeżeli okaże się, że nim jestem i tak mi to nie pomoże. Będzie to tylko jedna tysięczna tego, co przeżyłem tutaj kiedyś. Nie wiem czy przywrócenie mi pamięci jest możliwe.
- Jest, ale to wymaga dużo czasu. Musisz po prostu rozmawiać z wieloma ludźmi, których znałeś, a wspomnienia same będą wracać.
- Skąd mam wiedzieć kogo znałem, skoro nie pamiętam?
- Shizue na pewno ci powie. To ona wie o tobie najwięcej i dzięki niej sporo rzeczy ci się przypomni. I właśnie z nią spędzałeś najwięcej czasu. Dlatego też jeżeli chcesz swoje wspomnienia, musisz do niej teraz pójść, niezależnie od wszystkiego.
- Kurczę, dlaczego akurat ona? Echh będę musiał ją przeboleć.. - mruknął sam do siebie, tak żeby Tsunade nie usłyszała jego słów.
- Wydaje mi się również, że Orochimaru nie chciał ci opowiadać o tym co tutaj kiedyś robiłeś, bo bał się, że od razu od niego odejdziesz. A skoro miał ciebie u siebie, nie chciał, abyś kiedykolwiek sobie wszystko przypomniał i dlatego cię tam trzymał.
- Pewnie tak.. Dobra, czy to już wszystko?
- Jeszcze tylko ostatnie pytanie i będziesz mógł iść. Jak w ogóle udało ci się uciec, skoro wcześniej ci to nie wychodziło?
- Stałem się bardzo silny, a do tego mój były mistrz osłabł, toteż mogłem to wykorzystać. Pokonanie jego strażników było dosyć łatwe. Gdyby się nie rozłożył, to bym nigdy stamtąd nie uciekł. Bo przecież on jest tak potężny, że nawet z taką siłą jaką posiadłem, nie dałbym rady go pokonać.
- W porządku, to już wszystko. Nie będę cię dłużej męczyć. Możesz zamieszkać w wiosce. I pamiętaj co ci powiedziałam. Tak więc żegnam. - skończyła mówić i zabrała się za swoje obowiązki, czyli sprawdzanie różnych papierzysk. Książeczkę, którą pokazała Shiomiemu schowała z powrotem na miejsce. Chłopak wstał z krzesła, przeciągając się przy tym leniwie. Przytaknął jedynie głową, że zrozumiał co mu oznajmiła.
- Do widzenia. - pożegnał brązowooką, idąc w kierunku wyjścia z gabinetu. Shizue, która cały czas podsłuchiwała ich rozmowę, szybko wycofała się i ukryła gdzieś w korytarzach. Kiedy żółtowłosy wyszedł, począł iść przed siebie. Teraz musiał znaleźć tą, która go tak wkurzała. Westchnął ciężko, idąc dalej. Nie zauważył błękitnookiej, bo była dobrze ukryta. Gdy zniknął z pola widzenia, dziewczyna pojawiła się niemalże natychmiast przed drzwiami do gabinetu Hokage. Blondynka znów usłyszała pukanie, czego jednak się spodziewała. Domyśliła się, że Asahi się u niej pojawi, gdyż wyczuwała jej obecność, kiedy dziewczyna stała jeszcze za drzwiami. Pomimo, że wyciszyła chakrę, jej nic nie oszuka, nawet coś takiego. Ostatecznie była świetnym ninja, przed którym nikt się nie ukryje, choćby nie wiadomo jak dobrze to zrobił. W końcu jest władcą wioski, to musi być osobą silną, mądrą i doświadczoną, na którą żadne sztuczki nie działają. Gdy dziewczyna usłyszała, iż może wejść do środka nacisnęła natychmiast klamkę, po czym wpadła do pomieszczenia z impetem o mało co nie wlatując na biurko, za którym siedziała Tsunade. Zatrzymała się dosłownie o milimetr przed drewnianym meblem, ale na szczęście nie upadła ani nie rozbiła się o niego.
- Wybacz, Tsunade - sama.. Ale.. - dostała zadyszki i chciała coś powiedzieć, ale nie dokończyła, bowiem przerwano jej.
- Nie musisz nic mówić. Wiem, że słyszałaś całą naszą rozmowę. Zatem nie dziwię się, że z takim pędem tutaj wparowałaś.
- Powiedz mi, czemu on jest taki nieczuły? Co się z nim stało? I co zrobić, żeby jego pamięć wróciła? - złotowłosa zaczęła oblewać dosłownie różnorakimi pytaniami brązowooką, gdyż chciała znać na nie odpowiedź.
- Wydaje mi się, że to przez Orochimaru taki się stał. Jednakże nigdy nie domyśliłabym się, że on ożywi Daizuke. To tak, jakby go zawsze obserwował i chciał zagarnąć do siebie. A najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że nikt do tej pory nie słyszał wzmianki o tym chłopaku, jakby on go nieźle ukrywał. Cóż Shizue, myślę że się da, aczkolwiek trochę minie czasu, zanim mu wrócą wspomnienia. Tak czy siak nie poddawaj się. I nie martw się, będzie dobrze. - zapewniła ją z lekkim uśmiechem w kącikach ust. Nie wiedziała wprawdzie do końca jak naprawdę będzie, mogła mieć jedynie jakieś domysły. Chciała po prostu jakoś uspokoić Shizue na tę chwilę. Jednakże miała nadzieję, że wszystko jakoś wróci do normy.
- Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego akurat dla mnie jest aż taki oschły. Coś tak czuję, że on mnie nienawidzi całym sercem. - rzekła dosyć cichym tonem głosu, wyraźnie smutniejąc.
- Oj nie mów tak. Właściwie to sama nie wiem dlaczego, ale zapewniam cię, że tak nie jest. On musi sobie to wszystko poukładać i tyle. Może spytaj go, czemu tak się wobec ciebie zachowuje?  - zaproponowała jej dosyć troskliwym tonem głosu, bowiem chciała wesprzeć ją, skoro była w takim stanie.
- Już mu dużo pytań zadawałam, ale on na żadne mi nie odpowiedział. Tobie więcej wyjawił, a mi nie chciał. Jestem dla niego nikim. Ale cóż, tobie musiał wszystko opowiedzieć, bo w końcu jesteś Hokage. - mruknęła zrezygnowanie, nawet nie patrząc na kobietę. Jej oczy skierowane były na okno, gdzie wpatrywała się na panoramę wioski, którą tak świetnie było stąd widać.
- Coś na pewno wymyślisz, nie ma tak, że wszystko jest stracone. Ciesz się, że w ogóle on żyje. I zapewne większość mieszkańców Konohy zdziwi się tak samo jak ty czy ja, gdy tylko go zobaczą. Dobra, my tu gadamy, a ja mam dużo papierzysk do sprawdzenia, a ty idź do Daizuke, bo ciebie szuka przecież. Życzę ci powodzenia i pamiętaj, żebyś od razu nie rezygnowała, aby potem niczego nie żałować. A teraz żegnam. - oznajmiła złotowłosej z uśmiechem na twarzy, po czym powróciła do swoich codziennych obowiązków. Błękitnooka westchnęła cicho pod nosem, po czym obróciła się na pięcie i skierowała kroki ku wyjściu z gabinetu.
- Dziękuję ci za te słowa. I tak wiem, że mnie szuka, bo przecież słyszałam już wcześniej. Ale potrzebowałam i tak rozmowy z tobą, nawet takiej krótkiej. Do widzenia czcigodna Hokage! - ukłoniła się jeszcze blondynce, po czym wyszła z pomieszczenia. Brnęła potem przez całą masę korytarzy, jakie były w tymże budynku. Po kilkuminutowym łażeniu, w końcu wydostała się z rezydencji. Kiedy stała już na zewnątrz, rozglądnęła się dookoła, aby wypatrzeć wśród innych ludzi żółtowłosego. Dostrzegła go opierającego się plecami o jakieś drzewo. Wyraźnie było po nim widać, że jest mocno zamyślony. Shizue podeszła do niego z lekkim wahaniem. Gorzej było z tym, jak ma do niego zagadać, bowiem chłopak nie należał do miłych osób. Kiedyś był inny, ale teraz zmienił się nie do poznania. Dlatego też dziewczyna nie miała pojęcia jak z nim rozmawiać, aby on się na nią nie wkurzał. Przystanęła obok niego, oczekując że może to on odezwie się pierwszy. I nie myliła się.
- Myślałem, że będziesz stała tutaj i czekała na mnie. Wywnioskowałem to z twojego zachowania, że nie dałabyś mi spokoju. A tu proszę nie ma ciebie. I niestety muszę znieść twoją obecność, bowiem Hokage kazała mi z tobą pogadać na temat przeszłości. Co niezbyt jest mi na rękę, ale bardzo chcę sobie o wszystkim przypomnieć i dlatego. A skoro dopiero teraz przyszłaś, gdzie byłaś? - jak zwykle mówił to wypranym z jakichkolwiek emocji tonem głosu, co przyprawiało o lekkie dreszcze młodą Asahi. Aczkolwiek nie dawała po sobie tego poznać.
- Pff, jak ja mu zadawałam pytania, to się bulwersował. A teraz to on robi to samo. Echh co za sprawiedliwość, no nie mogę. - w tym momencie, gdy sobie o tym pomyślała, wywróciła teatralnie oczami. Oprócz tego poczęła się zastanawiać, co mu odpowiedzieć. Nie lubiła kłamać, ale nie mogła mu przecież powiedzieć, że podsłuchiwała jego rozmowę i że była w gabinecie Tsunade. Musiała wcisnąć mu jakiś kit, bo wiedziała, że gdyby dowiedział się prawdy, wszystko by się tylko pogorszyło.
- A dlaczego tak mówisz? Przecież ja nic ci takiego nie zrobiłam.. I od kiedy interesujesz się tym co robiłam i dokąd się udałam? - postanowiła po prostu być taka jak on. Jej słowa były takie same jak jego - pełne obojętności. Nie chciała tak robić, ale skoro on ją ranił, to czemu ona ma być dla niego miła? Błękitnooka nawet na niego nie spojrzała, bo nie miała ochoty na przyglądanie się mu, pomimo iż tak dawno go nie widziała. Odechciewało jej się po prostu. Zaś on zerknął na nią kątem oka i to jak zareagowała zdziwiło go wielce. Wcześniej była inna, a teraz tak nagle zmieniła swoje postępowanie.
- Ile razy mam powtarzać, że jesteś wkurzająca? Od teraz, bo skoro muszę cię znosić, to chcę wiedzieć gdzie byłaś. Ale jak nie chcesz mówić to nie. Mi to obojętne. - wzruszył ramionami i jego złote oczy przeszły na zupełnie inny punkt.
- Nie powiem ci i koniec. Dobra.. Co chcesz wiedzieć? - rzuciła mu pytanie, ciągle patrząc się gdzieś pusto przed siebie.
- To nie. Łaski bez. Gdybyś o mnie nic nie wiedziała, w ogóle bym z tobą nie rozmawiał. Ale że ponoć wiesz, muszę cię ścierpieć. Echh. Najlepiej jakbyśmy o tym pomówili w jakimś zacisznym miejscu, bo nie chciałbym, aby ktoś nas podsłuchiwał. - kolejne raniące słowa z ust Shiomiego. Shizue aż zacisnęła pięści, a z jednego oka spłynęła jej perlista, samotna łza. Ale chłopak tego nie widział, ponieważ twarz dziewczyny przysłaniały jej złote włosy. Z jednej strony cieszyła się, że Daizuke żyje i wrócił do wioski. Lecz z drugiej była zdołowana, gdyż cały czas tylko ją ranił.
- Skoro tak bardzo cię wkurzam, to po co chcesz ze mną konwersować na temat naszej przeszłości? Czemu tak bardzo chcesz ją znać, skoro tak strasznie mnie nienawidzisz? - zanim chciała mu zaproponować pójście do jej domu, musiała zadać mu parę zasadniczych pytań. A mogli tam pójść, ponieważ w chwili obecnej mieszkała sama, bowiem jej rodzice są na jakiejś misji.
- Po prostu chcę to wiedzieć, bo to tak głupio by wyglądało, gdyby większa część wioski mnie rozpoznawała, a ja tu nikogo nie pamiętam. I twoja osoba nie ma nic do rzeczy. Nie muszę cię lubić, po prostu chcę odzyskać pamięć, to wszystko. - oznajmił jej, wzruszając nieznacznie ramionami. Jednakże jakaś dziwna siła powodowała, że jego oczy kierowały się w stronę złotowłosej. Czasem utkwiły na jej sylwetce na dłużej, a potem znów się odwracały w innym kierunku i tak w kółko. Nie mógł zaprzeczyć, że dziewczyna była pociągająca jak i piękna. Aczkolwiek on nie zastanawiał się nad żadnymi miłostkami, bowiem to nie było dla niego. Zresztą sam nie wiedział, czemu jego tęczówki chciały tkwić w oglądaniu Asahi, skoro tak go wnerwiała. To było dla niego bardzo zastanawiające. Zaś ona nawet nie zauważyła, że co jakiś czas chłopak się na nią gapi, bo przecież jej oczy tkwiły w zupełnie innym kierunku, a twarz cały czas zasłaniały włosy.
- Dobrze więc. Ja proponuję, abyśmy poszli do mnie porozmawiać. Moi rodzice obecnie są na misji, w związku z czym bez przeszkód możemy się tam udać. Chodźmy w takim razie, nie ma po co tracić czasu. - zakomunikowała mu obojętnie, po czym odwróciła się do niego plecami, zaczynając iść przed siebie. Natomiast żółtowłosy począł podążać za nią.
- Zatem zaprowadź mnie tam, gdyż nie wiem dokąd iść. - rzucił do niej, a ta jedynie przytaknęła mu na to głową. Daizuke jak to miał w zwyczaju schował ręce do kieszeni swoich białych, długich spodni i tak brnął za tą, której tak nie trawił. Mijając różne osoby po drodze, oboje mogli zauważyć, jak z wielkim zdziwieniem wpatrują się oni w złotookiego. Czasem patrzyli się na niego tak, jakby zobaczyli umarlaka. Nader mocno nie podobało się to Shiomiemu. Jego spojrzenie było tak zimne, puste a do tego widać było w nich chęć mordu, co powodowało lęk u każdego przechodnia, gdy tylko się na niego spojrzał. Był już wieczór, więc niebo spowiła ciemność, a do tego pojawiły się nań miliony świecących i pięknych gwiazd, a wraz z nimi księżyc. Oświetlał on swoim blaskiem okolicę, toteż nie było aż tak mroczno. Dosłownie w parę minut znaleźli się w dzielnicy klanu Asahi, w którym mieszkało pięć różnych rodzin. Złotooki rozglądał się po okolicy z dość dużym zaciekawieniem, bowiem znak który był tu prezentowany posiadał on na swojej koszulce na plecach. To było dla niego bardzo intrygujące. Na spódnicy Shizue również widniał ów symbol, co jeszcze mocniej go zdziwiło. Tak, ale on jest spostrzegawczy.. Dopiero teraz ujrzał go na jej dolnej części garderoby. Aczkolwiek pomimo ogromnej i zżerającej go już ciekawości, postanowił się jej spytać o szczegóły gdy tylko dotrą do wyznaczonego sobie celu. W końcu ich oczom objawiło się mieszkanie błękitnookiej kunoichi.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmiła krótko i zwięźle dziewczyna, po czym podeszła do drzwi, zatrzymując się przed nimi. Zaś chłopak przystanął nieopodal złotowłosej, w ogóle się nie odzywając. Po chwili oboje usłyszeli głośny szczęk, gdy tylko zamek uległ otwarciu. Złotowłosa nacisnęła na klamkę i weszła do środka.
- Oto moje skromne progi. Czuj się jak u siebie. - dodała jeszcze, po czym poszła w głąb mieszkania, które nie było aż takie skromne jak mu powiedziała. A dlaczego? Otóż dziewczyna pochodziła z dość bogatej rodziny, w związku z czym mogła kupić sobie to, co jej się żywnie podobało. Shiomi wszedł za nią, kierując się tam, gdzie się uda. Nadal był pogrążony w milczeniu. Ten dom posiada parter i jedno piętro. Na dole znajduje się przedpokój, kuchnia, salon i łazienka. Zaś na górze są dwa dosyć spore pokoje i znacznie większa łazienka, niż piętro niżej. Zarówno ściany jak i meble są bogato zdobione, a to jakimiś szafirami, a to innymi kamieniami szlachetnymi, zaś niektóre miejsca są złocone. Tonacja barw jest przeróżna, aczkolwiek dominują tutaj ulubione kolory Shizue takie jak różne odcienie niebieskiego, złotego, błękitnego, granatowego i czarnego. Jakby tego było mało w salonie stoi telewizor plazmowy, a łóżka w pokojach są niesamowicie miękkie. Można więc powiedzieć, że jest tu bardzo przytulnie jak i pięknie. Wracając jednak do naszych bohaterów. Złotowłosa usiadła na skórzanej kanapie. Kiedy chłopak pojawił się także w tym samym pomieszczeniu, pokazała mu gestem dłoni, aby usiadł gdziekolwiek chce. Legł na fotelu przed błękitnooką, gdyż nie miał zamiaru siadać tuż obok niej.
- Teraz możemy spokojnie porozmawiać. Na początek powiedz mi, czemu masz taki sam symbol klanowy jak ja? Czyżbyśmy byli spokrewnieni? - w końcu się odezwał od razu rzucając do dziewczyny pytaniami.
- Właśnie, że nie. To może być dziwne, ale postaram się tobie to dobrze wytłumaczyć. Owszem, należymy do tego samego klanu, który zwie się Asahi. Jednak dzieli się on na pięć różnych rodzin, które nie są powiązane ze sobą więzami krwi. Dlatego też mamy ten sam znak. - wyjaśniła mu najlepiej jak tylko mogła. Na jej twarzy nie widniał jednak uśmiech, a to wszystko przez to, jaki Dai dla niej był.
- Ach rozumiem. To w takim razie kim ja dla ciebie kiedyś byłem?
- Najlepszym przyjacielem i... - nie dokończyła, bo jakoś ciężko było jej mu powiedzieć o tym, że mało brakowało do tego, aby w tamtych czasach zostali parą. Złotooki spojrzał się na nią dosyć dziwnie, unosząc jednocześnie jedną brew ku górze.
- I? Możesz dokończyć to urwane zdanie? - w tym momencie Shizue zagryzła lekko wargę, po czym westchnęła pod nosem.
- I prawie moim chłopakiem.. - wydusiła to z siebie w końcu, co do łatwych nie należało.
- Prawie? Co mam przez to rozumieć?
- Bo ty popełniłeś samobójstwo. Zauważyłeś jak Kiba mnie całował i myślałeś że ja kocham jego, a nie ciebie. A właśnie, że kochałam ciebie, nie jego.. - chłopak spojrzał się na nią jak na idiotkę i o mało co nie wybuchnął śmiechem.
- Zabijać siebie samego z tak błahego powodu? To przecież idiotyczne. Jestem przekonany, że nigdy czegoś takiego nie zrobiłem.
- Bo ty nic nie pamiętasz przecież. Dobra, zaraz przyniosę album ze zdjęciami. Może choć trochę cię olśni. Poczekaj tutaj cierpliwie. Przy okazji chcesz coś zjeść, napić się czegoś?
- Prosiłbym tylko o wodę. - złotowłosa jedynie przytaknęła, po czym zniknęła mu na jakiś czas z oczu. Udała się wpierw do swojego pokoju, znajdującego się piętro wyżej. Podeszła do szafki, z której wyciągnęła średniej wielkości album ze zdjęciami. Oprócz tego chwyciła zdjęcie z ramką, które stało na szafce. Przedstawiało ono ją i Daiuzke kiedy mieli sześć lat. Skoro już miała wszystko po co tutaj przyszła, mogła spokojnie pójść do kuchni po wodę, a potem wrócić do salonu. Po kilku minutach wróciła do chłopaka, będąc całkowicie obładowaną różnymi rzeczami, po które wcześniej się udała. Pierwsze co zrobiła, to podała żółtowłosemu do ręki szklankę wody.
- Proszę. - uśmiechnęła się lekko do niego, po czym wręczyła mu również oprawioną fotografię. Tak naprawdę ten uśmiech był wymuszony, bowiem było jej niezmiernie smutno przez to, jak on się do niej odnosił. Shiomi odebrał od dziewczyny obie rzeczy. Od razu począł pić przezroczystą ciecz, a potem odłożył szklankę na stolik, który stał naprzeciwko niego. Następnie zerknął na zdjęcie, unosząc je lekko ku górze, aby móc dobrze przypatrzeć się szczegółom.
- To jesteś ty i ja mam rację? - nawet nie raczył podziękować za wodę, którą mu przyniosła, bowiem w jego mniemaniu nie zasłużyłaby na tego typu zachowanie z jego strony.
- Tak. Mieliśmy tu po sześć lat. Heh.. - nagle w głowie złotookiego poczęły się pojawiać jakieś obrazy, przedstawiające jego i Shizue jak byli małymi szkrabami. Przez to, iż przelatywało ich stanowczo za dużo przed jego oczyma, zaczęła go boleć łepetyna. Skrzywił się przez ten fakt, co było bardzo dobrze widać na jego twarzy. Nie umknęło to spostrzegawczym oczom błękitnookiej.
- Coś się stało?
- Nie skąd. Trochę mnie głowa rozbolała, ale szybko mi przejdzie. Możesz mi pokazać ten album, który trzymasz w ręku? Bo chyba zaczyna mi się coś przypominać.. Tak czy owak chcę, abyś mi wszystko opowiedziała po kolei, jak to było. Możesz przedstawić tą historię, pokazując mi kolejno fotografie.
- Całkiem niezły pomysł. Tak też zrobię. Więc usiądź w takim razie obok mnie na kanapie, a ja wszystko ci przedstawię. - trochę zmartwiło ją to, co się zaczęło dziać z jego głową, ale starała się tego po sobie nie pokazywać. Wiedziała, że troszczenie się o niego nie miało najmniejszego sensu, gdyż nie będzie chciał żadnej pomocy od niej. Jeżeli jednak zaboli go tak mocno, dopiero wtedy będzie musiała mu pomóc, niezależnie od tego jak on na to zareaguje. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, młoda Asahi legła na kanapie, a Dai usiadł obok niej, będąc ździebko niezadowolonym, iż musi być tak blisko jej osoby. Przysunął trochę bliżej swoją twarz w jej stronę, aby móc dobrze widzieć zdjęcia, które ona będzie mu pokazywała. Złotowłosa ułożyła album na kolanach i otworzyła go na pierwszej stronie...

***
W międzyczasie w siedzibie Orochimaru, podczas gdy Daizuke spał sobie smacznie w tej małej osadzie, na którą natknął się szwendając się po lesie, z błogiego snu zbudził się Kabuto. Nikt nic jeszcze nie wiedział o ucieczce jednego z ich podwładnych. Wykonał poranne czynności, ubrał się i zaczął iść przez rozległe korytarze. Kierował się w stronę laboratorium, gdzie przechowywał leki dla swojego mistrza, który w tej chwili ciężko chorował. Musiał mu je podawać, bo bez nich nie dałby rady żyć. Po drodze natknął się na dwa martwe ciała strażników, którzy pilnowali w tym miejscu przejścia do dalszych części tegoż budynku. Ten widok wprawił go w lekki szok, bowiem nie miał pojęcia, któż mógł zrobić coś takiego dosyć silnym osobnikom. Niemal od razu odwrócił się na pięcie, aby pobiec jak najszybciej do pokoju wężowatego sannina, aby go o tym poinformować. Zanim jednak to zrobił, musiał pójść koniecznie po te lekarstwa dla niego. W szybkim tempie udał się tam, gdzie chciał pojawić się wcześniej. Gdy się już tam znalazł, wziął co musiał i zawrócił. Tym razem biegł co sił w nogach, aby jak najszybciej dotrzeć do swojego mistrza. Dotarłszy na miejsce, nacisnął klamkę bez pukania i wszedł do środka. Czarnowłosy spojrzał na niego spode łba i mógł wywnioskować z miny Yakushiego, że coś jest nie tak. Okularnik podszedł do niego i podał mu leki. Wziął je bez żadnych sprzeciwów, po czym uniósł głowę do góry. Chłopak stał na przeciwko leżącego mężczyzny i teraz patrzył się prosto w jego twarz.
- Mam złe wieści. Albo ktoś zwiał z siedziby, albo ktoś się tu wkradł.. Widziałem dwa zmasakrowane ciała strażników, leżące nieopodal laboratorium. Nie wiem czy jest ich więcej, bo jeszcze tego nie sprawdziłem, bo wolałem cię o tym wcześniej poinformować.
- Że co?! Masz natychmiast zobaczyć ilu naszych zostało straconych i kto jest za to odpowiedzialny! Jak już dowiesz się co się tam wydarzyło, wrócisz tutaj i mi o wszystkim powiesz. A teraz zmiataj, ale już! - Orochimaru był bardzo zły, wręcz wściekły usłyszawszy takie wieści z ust białowłosego. Kabuto był już przyzwyczajony do tego typu reakcji, więc nic sobie z tego nie zrobił. Wyszedł pospiesznie z pomieszczenia i zaczął iść w bardzo szybkim tempie po korytarzach siedziby. Najpierw postanowił zajrzeć do pokoju Daizuke. Myślał, że go tam zastanie, ponieważ lubił on bardzo długo spać. Nawet nie zapukał, po prostu po chamsku wbił do środka. Rozejrzał się dookoła siebie, ale tu go nie było. Łóżko było rozwalone i na pierwszy rzut oka można byłoby stwierdzić, iż to miejsce zostało opuszczone przez właściciela.
- Czyżby gdzieś poszedł? To wszystko jest jakieś podejrzane... A co, jeżeli to właśnie on zwiał? Trzeba to sprawdzić. - pomyślał, po czym opuścił ten pokój. Potem zaglądał w każdy zakamarek budynku i co jakiś czas natrafiał na trupy strażników. I tak o to dotarł do wyjścia z posiadłości, a przy drzwiach leżało najwięcej zabitych ciał. Okularnik zaczął szukać osoby, która ośmieliła się coś takiego zrobić, jednakże nie mógł jej nigdzie znaleźć. Rozglądnął się po otoczeniu idąc cały czas przed siebie i jedyne co po jakimś czasie zauważył, to trenującego jakieś jutsu Sasuke. Podszedł bliżej, stając w bezpiecznej odległości od niego.
- Widziałeś gdzieś może Daizuke? A także to, co się stało w siedzibie? - zadał mu pytanie, bo może on cośkolwiek wie na ten temat.
- Jego nigdzie od wczoraj nie widziałem. I nie wiem co się stało. Mało mnie to obchodzi. A teraz nie przeszkadzaj mi, bo jestem zajęty.
- To nie dostrzegłeś po drodze jak tu szedłeś, zabitych strażników?
- Ja chodzę inną drogą w to miejsce, więc nie. Tak czy siak to dziwne, co się wydarzyło. Mam jednak domysły, że zrobił to Daizuke i stąd uciekł. Już wiele razy chciał to zrobić, a skoro go nie ma a wszędzie są trupy strażników,  nie mógł tego uczynić nikt inny. Ale mi to wisi, czy on jest z nami czy nie. - czarnowłosy wzruszył jedynie ramionami i jak zawsze obojętnie do wszystkiego podchodził.
- Ale zapewne Orochimaru się to nie spodoba. Dobra nie przeszkadzam ci już w treningu. Idę poinformować go o wszystkim. Na razie Sasuke. - rzucił równie ozięble co Uchiha. Ten nawet się nie odezwał, tylko powrócił do poprzedniej czynności, jaką mu przerwano. Kabuto wrócił do wężowatego sannina i zdał mu relacje z tego, czego się dowiedział. Przeczuwał, że źle na to zareaguje i tak niestety też było.
- Co za nędzny szczeniak! Jak tylko go zobaczę należycie go za to ukarzę! Wiedziałem, że kiedyś dojdzie do jego ucieczki. 
- To co teraz zrobimy?
- Weź Sasuke i paru moich podwładnych i udajcie się do Konohy. Dam głowę, że to właśnie tam się udał. Zapewne jego wspomnienia do niego wracają, a ja chciałem aby nigdy sobie nic nie przypomniał. Mam pewien plan. Pójdziecie tam, zobaczycie czy on jest w Wiosce Liścia i jeżeli tak to porwiecie pewną dziewczynę. Na imię ma Shizue Asahi. Ona była dla niego najważniejsza, więc jeżeli ją uwięzimy na pewno będzie chciał ją uratować i tu przybędzie. A wtedy będzie miał do wyboru: albo jej śmierć, albo on tu wraca a ona zostaje wypuszczona. Oprócz tego będzie miał tylko trzy dni na jej uratowanie, a jak się nie pojawi, zabiję ją. - Orochimaru mówił to z szyderczym i podstępnym uśmieszkiem na twarzy. Jednak do tej pory nic nie wie o tym, że błękitnooka jest Jinchuurikim sześcioogoniastego.
- To na pewno nie będzie takie proste..
- Nie możecie się po prostu ujawnić w wiosce, to wszystko. Zwabcie ją czymś w jakieś odrębne miejsce i wtedy porwijcie. Jeśli będzie trzeba, zaatakujcie ją. Coś na pewno wymyślicie. Jak już będziecie ją mieli, to wtrąćcie ją do lochów. A teraz ruszaj! - powiedział głośno i stanowczo. Podał mu jeszcze jakiś kawałek papieru, na którym coś wcześniej nabazgrał. Było to coś mniej więcej w formie listu i kartka włożona została w kopertę. Jest on skierowany do Daizuke. Mężczyzna podał go szarowłosemu i dodał:
- Jak już porwiecie Shizue, zostaw to tam, gdzie nasz uciekinier łatwo to znajdzie. Powodzenia. - po tych słowach umilkł, a okularnik ukłonił mu się lekko, odebrał od niego świstek i ruszył przed siebie. Zamknął za sobą drzwi i pobiegł szybko do przodu. Ciała posprząta jak wrócą, bo teraz nie było na to czasu. Chłopak wiedział, że im szybciej wykona to, o co go poprosił Oro, tym lepiej dla niego. Gdy po raz drugi dzisiejszego dnia przyszedł na pole treningowe Saska, zatrzymał się przed nim i wszystko mu powiedział, czego się dowiedział. Posiadacz Sharingana ciężko westchnął i bardzo niechętnie udał się w kierunku Konohy wraz z Kabuto i dwoma podwładnymi wężowatego. Dołączyli oni do nich po drodze, gdy im zdradzono szczegóły planu jednego z Legendarnych Sanninów. Teraz mieli cały dzień drogi do wyznaczonego im celu. W tym samym czasie, gdy oni ruszali ku osadzie, żółtowłosy rozmawiał właśnie z Tsunade w jej gabinecie. Najprawdopodobniej dotrą na miejsce albo w trakcie opowieści Shizue na temat przeszłości, albo wtedy, gdy skończy ją opowiadać swojemu dawnemu przyjacielowi.

Co się stanie, gdy opowieść Shizue dobiegnie końca?
Czy Sasuke, Kabuto i dwóm podwładnym Orochimaru uda się porwać Shizue?

Na te i na wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w kolejnych chapterach.

Mam na dzisiaj tylko jeden obrazek, czyli oprawioną w ramkę fotografię Shizue i Daizuke jak mieli po 6 latek ^_^ W następnym rozdziale umieszczę więcej fotek x3.

No comments:

Post a Comment