29 March 2010

Chapter 5. "Daizuke's Funeral". Starting A New Life As Orochimaru's Pupil

Zanim zacznę niniejszy rozdział, muszę coś powiedzieć. Cóż, tak się nakręciłam na tę historię, że zapomniałam iż za czasów drużyny siódmej, Hokage był Sarutobi no i zamiast niego pisałam, że Tsunade nim jest. Wraz z tym, przyzwyczaiłam się już do tej postaci iż jest Kage, dlatego też Trzeci wyleciał mi z głowy xd. Ale nie chce mi się już tego zmieniać, bo po prostu bez sensu teraz zmieniać cały rozdział o.O. Dlatego też wpadłam na pomysł, że Sarutobi umarł z powodu jakiejś choroby, czy ze starości, a Tsunade została wybrana już wcześniej na władczynię Konohy. Mam nadzieję, że to nie jest głupi pomysł ^^”. A teraz czas na kontynuację opowiadania:

Rai pędziła przez szpitalne korytarze w stronę sali, gdzie leżał Daizuke. Najprawdopodobniej tam również zastanie Shizue. Musiała też koniecznie spytać o coś tej lekarki, z którą się pokłóciła, gdyż w tym dniu była jakaś zamulona. To ją ździebko zaniepokoiło, ponieważ mogła równie dobrze popełnić jakiś błąd, czy coś w tym stylu. Gdy już zbliżała się do celu natknęła się właśnie na medic ninję, która powoli sunęła przed siebie. Zatrzymała się natychmiast, tuż przed jej nosem.
- Dziwna dziś jakaś jesteś.. W ogóle praktycznie nic nie robisz, jedynie łazisz tu i tam. Nawet nie sprawdzasz sal czy coś komuś się stało. Czy ty jaja sobie robisz z tej pracy czy co?! - wrzasnęła na nią bardzo rozzłoszczonym tonem głosu. A ponieważ kobieta była zamyślona, przestraszyła się szatynki i aż podskoczyła do góry, gdy tylko się ocknęła z głębokich przemyśleń.
- Ale o co ci chodzi? Przecież zawsze obserwuję i chodzę po korytarzach. Jak usłyszę krzyk, to oczywiście od razu tam biegnę. A skoro nic się nie dzieje to po co mam gdzieś wchodzić? - spytała ze zdziwieniem i szokiem w oczach. Ichiro jeszcze bardziej się wkurwiła. Oj była już na granicy wytrzymałości.
- Słuchajże no! To, że jest cicho nie oznacza, że nic się nie dzieje! A jeżeli ktoś zemdlał, a ty tego nie usłyszałaś? Nie pomyślałaś o tym?! Poza tym nie wydaje ci się, iż jest aż zbyt spokojnie? I mówiłam ci, że Shizue tu przyjdzie. Gdzie ona jest?
- Eee nie. Mówiłam jej, aby nie szła do Daizuke, no ale mnie nie posłuchała. To odpuściłam i tam poszła. Nie miałam siły jej zatrzymywać.
- Czyś ty kompletnie zgłupiała?! Jak mogłaś pozwolić, aby go zobaczyła w takim stanie?!  Nawet nie chcę myśleć jak ona na to zareagowała..
- P..przepraszam ja..
- Zamknij się! Teraz to już za późno. Jesteś dziś taka półprzytomna, że aż żal na ciebie patrzeć. Według mnie w ogóle nie powinnaś przychodzić dziś do szpitala. Normalnie nie uważasz na nic i nie myślisz! To jest irytujące. - cały czas na nią krzyczała nie mogąc przestać. Przerwała na moment i przełknęła ślinę. Po krótkiej przerwie kontynuowała:
- A teraz zejdź mi z drogi skoro jesteś aż tak leniwa, aby zajrzeć do kogokolwiek.. I nie pokazuj mi się dziś już na oczy, bo mam ciebie serdecznie dość! - ryknęła tak, że medyczka stanęła jak wryta i nie mogła się w ogóle poruszyć. Nie wiedziała co ma powiedzieć, toteż wycofała się posłusznie. Nie zastanawiając się dłużej, pobiegła w lekkiej panice przed siebie. Faktycznie była dziś jakaś nierozgarnięta. Zdarzają się takie dni, ale cóż. Ten dzień był najgorszy na takie humory pielęgniarki, lecz nikt na to nie mógł już poradzić. Rai bez chwili namysłu ruszyła dalej przed siebie. W końcu znalazła się przed salą numer sześć. Nacisnęła lekko drżącą ręką na klamkę i drzwi się otworzyły. Rozszerzyła je na oścież, wchodząc do środka. Zobaczyła Shizue leżącą głową na torsie nieżywego już Daizuke, a jej kolana spoczywały na podłodze, tuż przy łóżku. Jedna z jej dłoni trzymała policzek chłopaka, zaś ta druga opadała bezwładnie wzdłuż jej ciała. Kobieta trochę wystraszyła się jak tylko ją zobaczyła. Natychmiast do niej podeszła, aby zobaczyć co jej jest, gdyż się nie poruszała. Na szczęście puls miała wyczuwalny, toteż żyła. Szatynka postanowiła ją jakoś ocucić, choć jeszcze za bardzo nie wiedziała jak tego dokonać. Uniosła ją do góry, odczepiając od ciała żółtowłosego, po czym uklęknęła na posadzce przytrzymując dziewczynę rękoma za jej szyję i plecy. Potrząsnęła nią kilka razy, lecz żadnych reakcji z jej strony nie było. Lekko uszczypnęła Shizue w policzek, lecz nadal nie było widać efektów. Dopiero, gdy polała na nią parę kropli wody, ocknęła się. Musiała uprzednio sięgnąć po szklankę, znajdującą się na małym stoliku obok łóżka szpitalnego. Jakoś udało jej się to zrobić, bez wstawania z podłogi. Asahi ujawniła światu swoje piękne, błękitne oczy. Aczkolwiek miały one w sobie pustkę i smutek. Wiadomo zresztą dlaczego. Złotowłosa pierwsze co ujrzała, to twarz swojej sensei. Przez moment wydawało jej się, iż śmierć Daizuke to był tylko koszmarny sen. Lecz zaraz po tym uświadomiła sobie jednak, że to prawda.
- Co tutaj robisz sensei? - spytała słabym głosem, który zaniepokoił kobietę.
- Wiedziałam, że tu przyjdziesz i będziesz chciała go zobaczyć, a także przeczuwałam jaka będzie twoja reakcja, gdy tylko ujrzysz Daizuke. Dlatego też udając, iż wyszłam z budynku czekałam na ciebie na zewnątrz. - przerwała na chwilę, ponieważ ciężko westchnęła. Ta cała sytuacja była ponad jej siły. Miała po prostu dość tego dnia, bo to było za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Lecz ty nie pojawiałaś się, toteż weszłam do szpitala i zaczęłam ciebie szukać. Wkurzyła mnie pielęgniarka, ale mniejsza oto. Teraz to w ogóle nawet nie jest ważne.
- Dziękuję, że się o mnie troszczysz. Ale moje życie powoli zaczyna tracić jakikolwiek sens bez mojego przyjaciela.
- Rozumiem cię przecież. Jednakże pomimo wszystko nie możesz chodzić cały czas przygnębiona. Będzie to bardzo smutny widok i każdy zapewne będzie chciał cię wesprzeć.
- Wiem, wiem.. Ale jego strata jest dla mnie niesamowicie bolesna. To tak jakbym straciła cząstkę siebie. Dlatego też nie będzie łatwo dojść do siebie całkowicie.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego i pojmuję jak ty się teraz czujesz. Radziłabym, abyśmy stąd wyszły. Nie chcę, abyś oglądała go w takim stanie. To cię tylko jeszcze bardziej będzie dołować.
- Hai.. Mogę tylko coś jeszcze zrobić? - spytała błagalnym tonem głosu, gdyż chciała ucałować chłopaka po raz ostatni. I wziąć sobie jego opaskę, która leżała na stoliku, gdzie spoczywały również inne części jego ubioru. Musiała zostawić sobie coś na pamiątkę. Nie wróć. Po prostu chciała mieć choć jedną rzecz, która by go jej przypominała.
- Dobrze, ale proszę cię, abyś mi już nie mdlała. - poprosiła ją, gdyż nie chciała, aby poprzednia sytuacja się powtórzyła. Mówiła głosem spokojnym, acz stanowczym. Po tych słowach szatynka ruszyła powolnym krokiem w stronę drzwi i tam postanowiła poczekać na Shizue. Natomiast ona, znów podeszła do łóżka, na którym leżał Shiomi. Z jej oczu znów poczęły spływać łzy. Pocałowała go w czoło, a jednocześnie kropelki słonej cieczy spadły jeszcze na ciało chłopaka.
- Wiem, że na pewno mnie już nie słyszysz. Ale muszę to powiedzieć. Bez ciebie nie będzie już tak jak dawniej. Daizuke kun.. Żegnaj, na zawsze.. - wyszeptała w jego stronę słowa, przy których rozpłakała się jeszcze bardziej. Patrzyła na niego takim nieszczęśliwym wzrokiem, że każdemu, kto by tu wszedł byłoby jej żal. Jednak tym razem nie straciła przytomności, bo obiecała to Rai, zresztą nie chciała tego. Zbliżyła się jeszcze do miejsca, gdzie spoczywały rzeczy złotookiego. Wzięła jego ochraniacz na czoło i schowała do kabury na bronie, gdyż nie miała kieszeni. Westchnęła cicho sama do siebie i podążyła ku wyjściu z owej sali. Zamknęła drzwi za sobą i stanęła naprzeciwko Ichiro.
- O już jesteś. Widzę, iż nadal łzawią ci oczy. Co mogłabym dla ciebie zrobić, abyś już przestała płakać? - spytała bardzo łagodnie, a zarazem troskliwie. Dziewczyna była dla niej bardzo ważna i chciała dla niej jak najlepiej. Choć domyślała się, iż nie będzie łatwo ją wspomóc w tak trudnej chwili jak ta.
- Nie wiem. Ja..  staram się przestać, aczkolwiek powstrzymywanie łez przychodzi mi z ogromnym trudem.
- Widzę, że się starasz. Dobrze, nie będę cię już męczyć. Obiecaj mi tylko, że nie będziesz nawet próbowała popełnić samobójstwa. Bo to najgorsza rzecz z możliwych. Nawet jeżeli ci jest niesamowicie źle i czujesz, iż twoje serce jest roztrzaskane na miliony kawałeczków, nie rób tego proszę..
- Nawet nie mam takowego zamiaru. Choć z pewnością prędzej czy później takie myśli mnie najdą. Ale jestem silna i je odepchnę.
- To teraz możemy już iść. Nie zapomnij, że dziś o godzinie dwunastej należy przyjść pod rezydencję Hokage, bo ma ona coś ważnego do przekazania wszystkim mieszkańcom Konohy. A jest dopiero dziesiąta. Więc na razie wróć do domu i ochłoń. Potem staw się pod wyznaczonym miejscem i tyle.
- Dobrze.. I mam jeszcze jedno pytanie. Czy Daiuzke, będzie tam tak leżał w tej sali, czy ktoś go stamtąd zabierze?
- Tym zajmą się ninja z zakładu pogrzebowego. Zabiorą jego ciało i włożą do trumny. Potem zakopią i postawią nagrobek. Jeżeli to wszystko, co chciałaś wiedzieć możesz iść.
- Skoro jego nie ma, nasza drużyna jest niepełna. Więc co dalej?
- Jeszcze nie wiem. Aczkolwiek coś tak czuję, że nie ma takiej osoby, która mogłaby go zastąpić..
- Też tak uważam.. Echh, nie wiem co powiedzą moi rodzice na tą wieść. A tym bardziej jak zareagują na to jego rodzice...
- Mam tylko nadzieję, że nie zrobią nic głupiego. Dobra to ja znikam. Do zobaczenia i trzymaj się Shizue! - Rai wypowiedziawszy ów słowa, zaraz potem zniknęła w kłębie dymu.
- Do zobaczenia, sensei. - rzuciła jeszcze jej na pożegnanie, zanim kobieta rozpłynęła się w powietrzu. Teraz złotowłosa musiała wrócić do domu, co będzie najgorsze. Ale musi tego dokonać. Westchnęła znów i skierowała się w kierunku wyjścia ze szpitala. Szła powoli, gdyż jej się nie spieszyło. Cały czas myślała o Daizuke. Jakoś nie mogła przestać. Pragnęła z całego serca go znów zobaczyć, dotknąć jego dłoni, poszaleć.. Ale wiedziała już, że to niemożliwe. Pozostały po nim jedynie wspomnienia.
- Nigdy nie zapomnę dni spędzonych razem z tobą Daizuke, ani też o tobie.. Zostaniesz na zawsze w moim sercu, pomimo iż jest ono rozbite na miliony kawałeczków.. - pomyślała idąc dalej przed siebie. Cały czas jej mina była pełna goryczy i żalu. Ona już chyba nigdy nie będzie się tak pięknie i słodko śmiać, tak jak kiedyś. Niewiadomo też, czy kiedykolwiek jeszcze będzie szczęśliwa i radosna. Ale wszystko w swoim czasie...
Wędrowała przez cały czas ze spuszczoną głową ku dołowi. Nic dziś jej już nie uszczęśliwi. Nawet nie miała pojęcia, gdzie jest teraz Hinata. Nagle o dziwo natknęła się na nią, gdy ta już szła ulicami wioski. Najprawdopodobniej granatowowłosa chciała zobaczyć, co u Daizuke i jak się miewa Shizue. I los chciał, że spotkały się, zanim błękitnooka wróciła do domu.
- Shizue! Widzę, że już wyszłaś ze szpitala. I czego się tam dowiedziałaś?
- O Hinata. Cześć. A ty dopiero co wstałaś, że tak późno się tu znalazłaś?
- Och, no tak jakoś wyszło. Czasem zdarza mi się wstać później niż zazwyczaj. Ale to są wyjątki, bo generalnie jestem rannym ptaszkiem. - odpowiedziała jej z szerokim uśmiechem. Jednakże po krótkiej chwili nieco się on zmniejszył.
- Sądząc po twojej minie i oczach stało się coś strasznego. Mam rozumieć, iż Daizuke jednak nie przeżył? - Shizue mogła tylko przytaknąć jej głową na znak, że zgadła. Stało się tak, gdyż zaraz po słowach Hyuugi do jej oczu poczęła napływać kolejna dawka łez. Jej przyjaciółka nie czekając ani chwili dłużej, po prostu ją do siebie przytuliła. Ta nie sprzeciwiała się. Wręcz przeciwnie, mocno się w nią wtuliła. Łkała tak, że Hinacie robiło się coraz bardziej żal złotowłosej.
- Naprawdę, bardzo mi przykro, że tak wyszło. Ale nic nikt nie mógł najwyraźniej zrobić.
- J..jest mi.. tak ciężko..Hinata.. - wyjąkała ledwo co, lecz granatowo włosa i tak ją usłyszała.
- Już nic nie mów. Przecież wiem jak się czujesz.
- Ja.. muszę wrócić do domu i poinformować o tym moich rodziców.. To będzie najgorsze, ale muszę to zrobić. Tak więc później się spotkamy.
- Może lepiej jakbym z tobą poszła?
- Nie, nie musisz. Już i tak dużo dla mnie robisz. Przyjdź pod rezydencję Hokage na godzinę dwunastą. Musi ogłosić o śmierci Daizuke całej wiosce i o jego pogrzebie.. I jeszcze nie wiem, gdzie jest Sakura i jej drużyna. Mogłabyś zobaczyć, czy już wrócili? - spytała ją nadal co nieco łkając i przerywając co jakieś słowo.
- Ależ oczywiście. To skoro tak do zobaczenia później. I postaraj się aż tak nie dręczyć, bo to cię wykończy.
- Naprawdę usiłuję to powstrzymywać, ale to nie jest takie proste. To do zobaczenia i dzięki za wszystko. - niemrawo uśmiechnęła się do białookiej, bo na żaden inny nie było jej w tym momencie stać. Aczkolwiek z pewnością nikt nie będzie na niej wymuszał, aby szerzej się uśmiechnęła, gdyż większość była zorientowana jakie emocje teraz nad nią górowały. Obie dziewczyny uścisnęły się jeszcze, po czym rozeszły się w swoje strony.
 ***
Hinata szła do gabinetu Tsunade, aby dowiedzieć się gdzie jest drużyna siódma. Czy już wróciła, czy jeszcze nie. Dotarłszy na miejsce zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała od wewnątrz, iż może wejść, wykonała to. Gdy była już w środku ujrzała, że blondynka również jest trochę smutna, a także bardziej zamyślona niż zazwyczaj.
- Dzień dobry Hokage-sama!
- Dzień dobry. Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałabym się dowiedzieć, czy drużyna siódma już wróciła z misji.
- Tak, niedawno przybyli i poinformowali mnie o zakończeniu i powodzeniu zadania. Czy o coś jeszcze chcesz mnie zapytać?
- Nie to już wszystko co chciałam wiedzieć. Dziękuję za informację.
- To skoro tyle chciałaś mi oznajmić, możesz iść. -  zakomunikowała dziwnym jak na nią tonem głosu. Była przez ten cały czas podparta ręką pod brodę. Hyuuga była trochę zdziwiona jej zachowaniem, jednakże nie minęło nawet parę sekund, a już domyślała się o co mogło chodzić. Ukłoniła się i ruszyła w stronę wyjścia z jej gabinetu.
- Do widzenia!
- Żegnam. - po tym pożegnaniu, granatowowłosa zniknęła z oczu brązowookiej. Teraz szła do budki z ramenem, bo zapewne tam natknie się na Naruto. I faktycznie on tam siedział i zajadał się swoim ukochanym daniem. Dziewczyna usiadła obok niego, jednakże nic nie zamawiała. Uzumaki zauważył ją i szeroko się uśmiechnął.
- O heeej Hinata!
- H..hej Naruto kun..
- Jak mniemam przyszłaś zamówić ramen?
- Nie. Chcę z tobą porozmawiać.
- A o czym? - spytał zaciekawiony Lisek. Gdy tylko ten się na nią patrzył, zrobiła się czerwona jak burak. Zresztą zawsze tak było, gdy go widziała. Tym razem chciała spróbować jakoś przestać być aż tak nieśmiałą i robić tak jak jej doradzała Shizue. Lecz nie było to wcale takie łatwe jak się wydawało. Jedyne postępy, jakie jej wyszły to takie, iż nie stukała już palcem w palec. A to już całkiem sporo jak na nią.
- Słyszałam, że misja poszła wam dobrze..
- O tak. Ale było ciężko, mówię ci. A wam jak się powiodło?
- Misja nasza jest zakończona powodzeniem, z jednym wyjątkiem.. - przerwała na chwilę, gdyż ciężko będą jej teraz słowa przechodziły przez gardło, bo śmierć Daizuke dotknie smutkiem każdego. Nawet jej było go żal, pomimo iż nie znała go tak dobrze jak na ten przykład Shizue. W związku z tym trudno o takich rzeczach opowiadać komukolwiek.
- Co się stało Hinatka? - jego oczy się rozszerzyły, a serce łomotało z dużą szybkością. Trochę bał się tego, co chciała mu zakomunikować.
- Bo wyruszyliśmy z drużyną Shizue na tę misję. Z początku dobrze nam szło. Kiedy wracaliśmy, a wszystko zostało wykonane, stało się coś strasznego.. - przerwała na moment, ściskając mocno ręce w pięści. Naruto począł się coraz bardziej niepokoić tym, co mu mówiła białooka. Ale milczał, aby jej nie przerywać. O dziwo pierwszy raz chyba był aż tak przejęty, że nawet jego nadpobudliwość na tę chwilę jakby się uciszyła.
- W nocy moja przyjaciółka oznajmiła mi, że koniecznie musi poinformować Daizuke o tym, że go kocha. Lecz uniemożliwiła jej to moja sensei, która do nas przyszła... - kontynuowała coraz bardziej się zacinając. Uzumaki pod wpływem impulsu, położył swoją dłoń na jej ramieniu, aby ją uspokoić, coby mogła w końcu powiedzieć, co się wydarzyło. Z początku zdziwiła się jego reakcją, ale nie przeszkadzało jej to. Mimowolnie się uśmiechnęła, choć był on trochę wymuszony i mało wyraźny.
- Musiało się naprawdę stać coś okropnego, skoro tak ciężko jest ci to wydusić z siebie. Spokojnie, nie musisz się spieszyć skoro to takie trudne dla ciebie.
- Dzięki, ale tak czy siak muszę ci to obwieścić, bo to jest bardzo ważne.
- To mów dalej. Zamieniam się w słuch. Nie mam zamiaru ci przeszkadzać, bo chcę wiedzieć co tak cię gnębi. - oznajmił to tak, że była niesamowicie zadziwiona jego słowami. Rzadko kiedy był taki poważny i cierpliwy. Zapewne każdego by to zszokowało kto zna dobrze Uzumakiego.
- Na czym to ja skończyłam? A tak już wiem.. Kiedy tylko wparowała do nas Kurenai sensei, kazała nam iść spać. Wykonałyśmy jej polecenie i ja szybko zasnęłam. Chyba Shizue miała jednak na odwrót, gdyż później dowiedziałam się, że ona wyszła z namiotu. Poszła nad jakąś polanę, gdzie było małe jeziorko. Naszedł ją Kiba i wyznał miłość. Pocałował ją wbrew jej woli. Daizuke to zobaczył i źle to odebrał... - znów się zatrzymała. Słowa cały czas ciężko przechodziły jej przez gardło. Westchnęła ciężko i kontynuowała.
- Wbił sobie kunaia prosto w serce. Chcieliśmy go jak najszybciej tutaj przetransportować, aby go uratować, lecz nadaremno. Lekarzom nie udało się go uratować, pomimo starań. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego tak zrobił. Dobra może ten widok nie był przyjemny, ale żeby aż tak?.. - Naruto gdy to usłyszał zacisnął jedną z pięści, gdyż drugą nadal trzymał na ramieniu Hinaty.
- No nie.. Teraz to będzie kiepsko. Shizue na pewno będzie załamana. Wątpię też w to, czy kiedykolwiek szczerze się uśmiechnie. Echh. Szkoda mi jej teraz..
- A komu by nie było..
- Chyba komuś kto nie ma jakichkolwiek uczuć. - stwierdził po chwili chłopak. Od razu, gdy dowiedział się, co się wydarzyło jego mina zrzedła.
- Mam jeszcze do ciebie pytanie. Gdzie jest Sasuke i Sakura?
- Hmm Sakura powinna być w domu, natomiast Sasuke nie wiem gdzie jest. A co?
- Oprócz tego musimy przyjść na dwunastą pod rezydencję Hokage. Powie nam, kiedy odbędzie się pogrzeb naszego przyjaciela.
- Rozumiem. Ach i chcesz poinformować o tym również moich przyjaciół z drużyny?
- No tak.
- To zróbmy tak. Ty pójdź powiedz o tym Sakurze, a ja pójdę oznajmić Sasuke.
- Zgadzam się. Dobra to do zobaczenia później Naruto kun.
- Na razie Hinata! - Uzumaki zapłacił za swoje porcje ramenu, po czym wstał z ławki i ruszył na poszukiwania Uchihy. Natomiast Hinata udała się do mieszkania Haruno.

***
Shizue Szła powoli przez zatłoczone ulice Konohy. Każdy kto ją mijał mógł zauważyć, iż jest przybita. Lecz nikt nie miał odwagi podejść i jej o to pytać, bowiem większość osób wiedziało już co powodowało ów przygnębienie dziewczyny. Ale plotki szybko się rozchodzą, toteż dosłownie każdy niedługo będzie już wiedział o tym smutnym zdarzeniu, jakie przytrafiło się Daizuke. Złotowłosa nie zwracała w ogóle uwagi na otoczenie, ani na nikogo mijanego po drodze. Powoli wszystko poczynało być dla niej niczym, a życie traciło sens. Jednakże pomimo tych przykrości, nie miała zamiaru popełniać samobójstwa tylko dlatego, iż nadal miała przyjaciół, którzy ją wspierali w tak trudnym momencie. Jedynie oni, jej sensei Rai i rodzice trzymali ją jeszcze przy życiu. Jej głowa była totalnym chaosem, w związku z czym była mocno zamyślona. Idąc tak ulicami nic nie słyszała co mówiono, praktycznie nie widziała gdzie idzie i dokąd. Ogólnie rzecz biorąc nic jej nie obchodziło. Aczkolwiek dalej brnęła przed siebie. Po jakimś czasie dotarła w końcu do swojego domu. Zapukała delikatnie lekko dygocącą się dłonią w drzwi frontowe. Czuła również jak jej ciało jest takie wiotkie, a nogi jak z waty. Jak zwykle otworzyła jej matka.
- Wróciłaś kochanie! Tak się cieszę, że już jesteś. I jak poszła wam misja? - spytała ją czułym tonem głosu. Nagle przyuważyła, że coś jest z nią nie tak. Zaniepokoiła się tym.
- Dobrze. Z jednym wyjątkiem.. Daizuke on.. on.. - nie mogła dokończyć, gdyż od razu się rozpłakała zaciskając przy tym mocno pięści. Yuki od razu przytuliła Shizue do siebie, starając się ją uspokoić.
- Cii. Nie płacz już. Jestem przy tobie. Chodź, wejdź do środka i na spokojnie powiedz mi, co się wydarzyło twojemu przyjacielowi. - dziewczyna jedynie przytaknęła, albowiem tylko na tyle było ją stać. Obie weszły do środka budynku i od razu udały się do salonu. Takechiego nie było w domu, gdyż poszedł na zakupy. Dlatego też były same w mieszkaniu. Usiadły na kanapie tuż obok siebie i były nadal wtulone w siebie. Kobieta wpatrywała się z troską na swoją córkę. Serce jej się krajało, gdy złotowłosa była aż tak smutna.
- Jeżeli nie dasz rady mi tego powiedzieć, nie musisz.
- Poradzę sobie. - oznajmiła będąc już nieco spokojniejszą. Dotyk jej matki zawsze był kojący, gdy miała złe chwile. Aczkolwiek teraz nie był on może dostatecznie uspokajający, lecz i tak było jej znacznie lepiej, niżeli wcześniej.
- Dobrze więc dokończ to, co chciałaś powiedzieć.
- To z deka wina Kiby, ponieważ on pocałował mnie w nieodpowiednim momencie, choć tego w ogóle nie chciałam. Rzekł, że mnie kocha, ale ja sprzeciwiałam się temu, bowiem ja kochałam tylko Daizuke. A teraz nie żyje. Zobaczył tą scenkę, popełnił samobójstwo, przebijając się kunaiem na wylot..
- Co za cham! Jak on mógł to uczynić?! Nie teraz to już nigdy nie będzie mógł tu postawić nogi. Prędzej bym go ukatrupiła, niżeli zrobiłby jakikolwiek ruch. Tyle, że tak czy siak Daizuke źle postąpił. Mógł poczekać i zobaczyć, iż ty nie chcesz Kiby. Lecz on zbyt wziął to do siebie. Na pewno by tego nie zrobił.. Teraz już nikt nie przywróci go do życia. Naprawdę bardzo mi przykro, że tak się wydarzyło.
- Ja też go nie mogłam zrozumieć. A moje serce jest rozbite na miliony kawałków. Tęsknię za nim.. Chciałabym go jeszcze zobaczyć, aczkolwiek wiem, iż jest to zupełnie niemożliwe...
- Tak mi ciebie szkoda. Ale nie wiem co mogę zrobić, aby ci było lepiej.
- Póki co nic. Chciałabym zostać sama. Muszę się jakoś pozbierać. A samotność w owej chwili będzie dla mnie najodpowiedniejsza.
- Na pewno nie chcesz ze mną jeszcze porozmawiać?
- Nie. To wszystko, co chciałam ci na tę chwilę przekazać.
- A nie lepiej będzie, jak jeszcze pobędę z tobą przez kilka minut? - spytała znów tym swoim troskliwym głosem. Poczęła się trochę niepokoić o Shizue, gdyż prędzej czy później jak tak dalej pójdzie, ona zamknie się w sobie. To byłoby nie do zniesienia.
- Naprawdę nie trzeba. Dzięki tobie jest mi troszkę lepiej, ale wiesz z pewnością, że przez najbliższy czas będzie mi bardzo ciężko i wątpię, aby do końca mi się poprawiło.
- W porządku. Przecież nie będę cię do niczego zmuszać. Tylko proszę cię, nie rób nic głupiego.
- Nie martw się mamo, nie mam takiego zamiaru.
- To skoro tak, to zostawiam cię samą. Tylko co mam powiedzieć ojcu, gdy już tu będzie? Chcesz aby do ciebie przyszedł, czy nie?
- Wolę być przez ten czas sama. I jeszcze zanim pójdziesz, wyznam ci coś jeszcze. Każdy z wioski, musi stawić się dziś o dwunastej pod rezydencją Hokage.
- Oczywiście, ze wszyscy tam pójdziemy. Dobrze to skoro nalegałaś, że potrzebujesz być sama nie będę cię już męczyła. - chciała już pożegnać swoją córkę, gdyż właśnie wstawała z kanapy. Ale nagle jeszcze na chwilę Shizue ją zatrzymała.
- Ostatnia rzecz. Co teraz z rodzicami Daizuke? Nie chciałabym żeby zabili się za to, iż ich syna nie ma tu już z nami. Chciałabym cię prosić o to, abyś się tam udała wraz z tatą i im to oznajmiła. Oczywiście kiedy tylko on wróci.
- Oj to faktycznie będzie ciężkie. Ale zobaczę co da się zrobić. Echh miejmy tylko nadzieję, że nie odbiorą tego zbyt mocno do siebie.. - Shizue jedynie przytaknęła głową na jej słowa. Gdy już młoda Asahi milczała, jej matka ucałowała ją w czoło, po czym wyszła z pomieszczenia udając się do swojego i jej męża pokoju. Złotowłosa natomiast podążyła w kierunku swojego. Dotarłszy na miejsce, od razu skierowała się w stronę balkonu. Uchyliła drzwiczki od niego wychodząc na zewnątrz pomieszczenia, w którym wcześniej się znajdywała. Stojąc już tam gdzie chciała, zamknęła za sobą szklane drzwi od balkoniku. Potem oparła się o barierkę kładąc głowę na ręce. Wzrok spuściła w dół, natomiast włosy opadały jej lekko na twarz i nieznacznie powiewały poprzez przewiewny wiaterek, rozsypując się na wszystkie strony. Jej myśli skupiały się tylko i wyłącznie na jednej osobie. Smutek ogarniał ją przez cały czas. Nie miała chęci do życia, wszystko zaczynało tracić sens, lecz wiedziała, iż musi stawić temu czoła, pomimo iż tak bardzo boli ją serce. Przebywała tu tak jeszcze przez jakiś czas, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do środka. Drzwi od balkonu pozostawiła lekko uchylone, aby do pokoju wpadało świeże powietrze. Snuła się tak po pomieszczeniu bez jakiegokolwiek celu. Gdy już ją to znudziło, spoczęła na ziemi tuż obok wazonu z jakąś rośliną, opierając się plecami o ścianę. Podkuliła się tak, że podbródkiem dotykała kolan, natomiast ramionami oplotła swoje nogi. Wpatrywała się pusto w jakiś jeden punkt przed sobą. W ogóle nie mogła skupić się na czymkolwiek. A gdy próbowała pomyśleć o czym innym niż o Daizuke, nie udawało jej się to. Czuła się okropnie, jakby zabrano z jej wnętrza jakąś cząstkę. Dziewczynie ciężko było teraz się jakoś ogarnąć, ale co się jej dziwić. I znów przesiedziała długo w tej samej pozie, będąc przepełnioną wszystkimi negatywnymi uczuciami, jakie nią teraz gmatwały. Dopiero po upływie pół godziny, wstała z podłogi, stając przed nieznacznie otwartym oknem i wyjęła z kabury na bronie opaskę Konohy jej ukochanej osoby, której z nią już nie było. Przytknęła ów rzecz do swojej twarzy, ściskając bardzo mocno w swoich dłoniach. Przymknęła swe powieki, a stojąc tak była trochę przygarbiona. Lecz tym razem łzy już nie spływały z jej oczu, gdyż wystarczająco dużo dziś ich wylała. Po prostu nie miała na nie siły w tej chwili. Wiadomo, że emocje w ogóle nie uległy zmianie, lecz płacz był już bezsensowny. Bo wiedziała, iż nic już się nie zmieni. Powoli zbliżała się dwunasta, czyli że niedługo będzie musiała wyjść na zewnątrz i pójść pod budynek władcy wioski. Kiedy miała wyjść już sama, bo jej rodzice strasznie długo nie wracali, to nagle ku jej zdziwieniu weszli do domu, gdy ona stała już praktycznie przed wejściem.
- Jesteśmy już. Są z nami rodzice Daizuke. Uznaliśmy, że pójdziemy tam wszyscy razem. Poza tym przemowa Hokage zaczyna się właśnie za chwilę.. I tak mieliśmy po ciebie przyjść. - orzekła Yuki, która spojrzała się na swoją córkę z ciepłym wyrazem twarzy. Doskonale widziała, że nadal ogarnia ją rozpacz, lecz nic nie mogła z tym zrobić. Musiała się z tym jakoś pogodzić i rozumiała przecież jej obecne emocje.
- To dobry pomysł. Skoro tak to może wybierzemy się tam już teraz? - oznajmiła błękitnooka nie zmieniając ani trochę wyrazu twarzy.
- Jest za pięć dwunasta. Najwyższy czas iść. - rzuciła smętnie Tenshi, matka złotookiego chłopca. Cóż się dziwić takiemu tonowi głosu, skoro straciła swojego najdroższego syna. Widać było wyraźnie zarówno po oczach kobiety jak i ojca żółtowłosego, iż oboje płakali, ale teraz starali się jakoś opanować łzy. Shizue podeszła bliżej nich spoglądając prosto w ich oczy.
- Doskonale wiem, jak wy się teraz czujecie. Nie chciałabym, abyście z tego powodu odebrali sobie życia. Owszem, ja miałam takowe myśli, jednakże się jakoś trzymam dzięki wielu osobom, choć tak bardzo jest mi ciężko.
- Gdy twoi rodzicie powiedzieli nam o tym, co się wydarzyło właśnie tak chcieliśmy postąpić. Lecz oni nas od tego czynu zatrzymali, jednocześnie wsparli nas choć trochę na duchu. Choć pomimo wszystko jesteśmy bardzo nieszczęśliwi. - odezwał się żółtowłosy mężczyzna z wyglądu bardzo przypominającego Daizuke, ale jednak czymś się od niego różnił. Acz kolor włosów i oczu mieli dokładnie taki sam.
- Przecież to wiadome. Ale cóż najwyraźniej taki już nasz los. Echh. - westchnęła złotowłosa kunoichi. Już nikt nic nie mówił, tylko każdy ruszył w kierunku rezydencji władcy Konohy. Oczywiście Yuki zamknęła za sobą drzwi na klucz, bo tak zawsze robiła.
Shizue cały czas była markotna, zresztą jak każdy z tegoż zbiorowiska. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce i stanęli gdzieś za tłumem ludzi, który był tu już zebrany. Błękitnooka postanowiła znaleźć swoje przyjaciółki, lecz wiedziała, iż to nie będzie takie proste przez to zbiegowisko. Niemniej chciała je odszukać.
- Pozwolicie, że dołączę do swoich przyjaciółek.
- Ale czy wiesz gdzie one są? - spytała ją Yuki spokojnym, acz lekko zmartwionym głosem.
- Znajdę je. Nie martw się.
- Skoro tak, to idź już.
- Dziękuję. To do zobaczenia później.
- Do widzenia Shizue. - odpowiedzieli wszyscy co tu z nią przybyli jednocześnie. Po chwili zniknęła im z oczu, rozpoczynając poszukiwania Hnaty i Sakury w tym tłumie. Nic dziwnego, że tu tak tłoczno, skoro Tsunade kazała wszystkim z wioski się tu zebrać. Pragnęła, aby każdy wiedział co się przytrafiło Daizuke i żeby byli na jego pogrzebie, nawet jeżeli ktoś go zbytnio nie znał. Asahi długo szukała dziewczyn, zanim je znalazła. Po paru minutach w końcu je zauważyła. Stały gdzieś po zewnętrznej stronie tego bałaganu. Stanęła obok nich, lecz nawet się do nich nie uśmiechnęła, bowiem w chwili obecnej nie było jej stać na jakikolwiek uśmiech.
- Widzę, że ją już znalazłaś. - orzekła do Hinaty z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Z jednej strony cieszyła się, iż mogła zobaczyć znów różowowłosą, lecz z drugiej smutek tak ją ogarniał, iż ciężko było jej się radować z czegokolwiek.
- Ohayo Shizue! - przywitała ją Sakura z lekkim uśmiechem w kącikach ust. Dawno jej nie widziała, lecz gdy dowiedziała się od Hinaty co się wydarzyło, również mocno jej współczuła.
- Zanim jednak udałam się do Sakury natknęłam się na Naruto, który mi powiedział gdzie ona jest. Tak więc do niej się udałam i właśnie przed chwilą tu doszłyśmy. - granatowowłosa wypowiedziała te słowa wprost do złotowłosej, odpowiadając na jej wcześniejsze stwierdzenie gdy tu przybyła.
- Rozumiem. A gdzie jest Naruto i Sasuke tak właściwie?
- Naruto mówił mi, że pójdzie i go poszuka, bo sam nie wiedział dokąd polazł. A z tego co widać nie ma po nich śladu. Być może są gdzieś w głębi tego tłumu. - obie dziewczyny przytaknęły jej tylko i nagle wszystkie zamilkły. Spowodował to fakt, iż Tsunade wyszła na taras rezydencji skąd zawsze przemawiała do wszystkich w wiosce. Było ją bardzo dobrze widać, a także znajdywała się tam barierka. Dzięki niej nie spadnie się stamtąd, a dla wygody można się o nią oprzeć. Wszyscy zgromadzeni tutaj wpatrywali się w nią niecierpliwie, oczekując na jej przemówienie.
- Zgromadziliście się tu dziś, aby usłyszeć o pewnej tragedii, która miała miejsce stosunkowo niedawno. Dowiedziałam się bowiem, iż zmarł nam jeden mieszkaniec Konohy. Nazywał się Daizuke Shiomi. Był on bardzo uzdolnionym chłopcem, radosnym i lubianym przez innych. Ta strata jest dla wioski ogromnym ciosem. Mówię to wam wszystkim abyście wiedzieli, że nie ma już z nami jednego shinobi. - patrzyła się na wszystkich smutnym spojrzeniem. Widać było, iż mocno przeżywa tą śmierć, podobnie jak i co poniektórzy w wiosce. Dla jednej z Legendarnych Sanninów śmierć jakiejkolwiek osoby jest dużą stratą. W związku z tym kobieta miała powody do przygnębienia.
- W związku z tym dziś wieczorem o godzinie dwudziestej odbędzie się jego pogrzeb. Zalecam przyjść każdej osobie, aczkolwiek jeżeli któreś z was go nie znało wcześniej, nie musi. Choć jest to wskazane, ale przecież nie będę nikogo zmuszać do czegokolwiek. To wszystko co miałam do przekazania. Wiem, że moje przemówienie było krótkie, ale to co wam oznajmiłam jest bardzo ważne i każdy powinien to wiedzieć. A teraz możecie się rozejść. Żegnam. - obróciła się na pięcie w kierunku swojego gabinetu i zniknęła wszystkim z oczu. Każdy z ninja, który stał pod budynkiem miał smętną minę. Smutek dotknął każdą osobę, nawet jeżeli wcześniej byli w świetnych humorach. Nawet, jeżeli ktoś go nie znał to czyja by to nie była śmierć zawsze każdy staje się markotny, gdyż w Konoha ludzie są dla wszystkich uprzejmi i mili, a także tolerują każdego, niezależnie od tego kim ta postać jest. Po wypowiedzi kobiety, ludzie rozeszli się w swoje strony, a w Wiosce Ukrytej w Liściach od tego momentu zapanowała żałoba. Na żadnej z twarzy nie było widać nawet najmniejszego uśmiechu. W niektórych oczach pojawiła się mała łezka smutku. Nic w sumie dziwnego czemu tak jest. Shizue wraz z Hinatą i Sakurą poszły się gdzieś razem przejść. Natomiast Naruto i Sasuke zauważywszy, iż dziewczyny brną przed siebie postanowili do nich dołączyć. Nawet Uchihę, tego obojętnego chłopaka ogarnął dziś smutek i wyrazy współczucia głównie dla młodej Asahi. Oczywiście jak to on starał się to ukrywać, aby przypadkiem nikt nie zauważył, że kogokolwiek jest mu żal. To jednak nie umknęło jego przyjaciołom. Lecz nie skomentowali tego, gdyż wiedzieli, że on będzie się wykręcał, albo temu zaprzeczał. Tak spędzili wspólnie cały dzień, aczkolwiek żadnemu z nich nie było ani do śmiechu, ani do radości.
Godzina wpół do ósmej. Shizue wraz z resztą właśnie przygotowywali się do pogrzebu Daizuke. Każde wróciło do domu uprzednio umawiając się pod Ichiraku Ramen, bo gdy będą gotowi mieli zamiar pójść razem na pochówek żółtowłosego. Każe z nich ubrało czarne, żałobne stroje. Błękitnooka będąc już gotowa wyszła powolnym krokiem z domu, kierując się w stronę wcześniej umówionego z przyjaciółmi miejsca. Jej rodzice wybrali się tuż za nią, lecz nie szli obok niej, a parę metrów za nią, gdyż wiedzieli, że ich córka będzie towarzyszyć swoim przyjaciołom. W związku z tym nie chcieli jej przeszkadzać. Złotowłosa kunoichi na chwilę się zatrzymała, ponieważ poczuła jak coś kapnęło jej na dłoń. Spojrzała się ku górze zauważyła ponure i zachmurzone niebo. Zanosiło się na deszcz, który z każdą chwilą padał coraz intensywniej. Stała tak jeszcze moment w tej samej pozie, mając przygnębiony wyraz twarzy. To tak, jakby pogoda dostosowała się do nastrojów wszystkich shinobi z tej wioski. Opamiętała się jednak i ruszyła dalej. Gdy już dotarła do budki z ramenem, Hinata, Sakura, Naruto i Sasuke czekali już na nią. Cóż, teraz nie było w sumie o czym gadać, skoro wcześniej przez cały prawie dzień rozmawiali o różnych rzeczach. A że teraz nadszedł czas pożegnania Daizuke na zawsze, świadomość o tym jeszcze bardziej wszystkich pogrążała w smutku. Dlatego też ciężko było teraz o czymkolwiek konwersować. Udali się tylko jeszcze po białe, piękne kwiaty. Kupili po jednym dla każdego, aby potem położyć je na nagrobku żółtowłosego. Gdy już byli gotowi do drogi, ruszyli w kierunku cmentarza. Idąc tak ulicami nie odzywali się do siebie przez praktycznie większą część tej wyprawy. Dotarłszy na miejsce zauważyli, iż inni ninja również powoli zaczynają się zbierać. Deszcz rozpadał się na dobre, jednakże nikt nie nałożył nic na głowę, bo nawet o tym fakcie nie myśleli. Uwaga każdego była skupiona tylko i wyłącznie na pogrzebie, który na pewno jest niesamowicie przygnębiającym zdarzeniem. W związku z tym nikt nie zwracał uwagi na to jaka jest pogoda i na to jak bardzo będą mokrzy. Później okazało się, że każdy z wioski znalazł się na cmentarzu. Najwyraźniej jakakolwiek śmierć, czyja by ona nie była bardzo poruszała wszystkich z Konohy. Przez to wszystko Shizue jeszcze bardziej chciało się płakać, powoli poczynała się rozklejać. Ale jeszcze jako tako trzymała się na nogach. Grób Shiomiego stał dalej od innych, tak że prawie w ogóle nie widać było jakiegokolwiek w pobliżu. Kiedy nastała już godzina, o której trzeba było tu przyjść Tsunade nakazała wszystkim, aby stanęli dookoła nagrobka na odstęp paru metrów przed nim. Kobieta stała twarzą skierowaną ku ludziom. Wypowiedziała słowa pożegnalne dla chłopca i rozkazała tu zebranym dla szacunku wobec zmarłego, postać w minucie ciszy. Złotowłosa nie mogąc powstrzymywać dłużej łez pozwoliła im tak beztrosko spływać po jej policzkach. Stojącym obok jej przyjaciołom również kapały kropelki mokrej i słonej cieczy ku dołowi, zresztą jak pozostałym. Nie było tego prawie widać, gdyż łzy zlewały się z deszczem. Jedynie Sasuke nie płakał. Aczkolwiek też było mu żal Daizuke, dlatego też wyraźnie było po nim widać, iż jest równie smętny co reszta. Po upłynięciu tego kawałka czasu, orzekła każdemu, iż mogą już kłaść kwiaty. Ale aby nie stworzyć chaosu poleciła im stanąć w kolejce. I tak oto po kolei układali piękne roślinki na płycie nagrobkowej. Na końcu kolejki ustawiła się Shizue, która miała zamiar nieco dłużej postać przed grobem z jasnych przyczyn. Gdy tylko wszyscy wykonali ową czynność, młoda Asahi uklękła na kolanach tuż przed nagrobkiem trzymając blisko klatki piersiowej białą chryzantemę. Przez chwilę tkwiła w takowej pozie, a łzy ponownie poczęły spływać po jej twarzy, tym razem było ich więcej niż wcześniej.
- Żegnaj, Daizuke kun.. Pozostaniesz już na zawsze w moim sercu, niezależnie od bólu jaki w nim teraz kiszę po twojej śmierci. Będę za tobą strasznie tęsknić, ponieważ.. kocham cię. - wyszeptała ów słowa trochę przy tym łkając. Skierowała je do swojego zmarłego przyjaciela. Wiedziała, że raczej tego nie usłyszał, lecz musiała je z siebie wydusić. Było jej dzięki temu choć trochę lepiej, aczkolwiek jej serce już nigdy nie poskleja się w jedną całość. Zaraz potem położyła kwiat na miejscu, gdzie leżały pozostałe. Ostatni raz spojrzała się w uśmiechniętego złotowłosego znajdującego się na zdjęciu, które stało na marmurowej płycie. Powoli przestała ronić łzy z czerwonych już oczu i bez chwili namysłu wstała z ziemi, odwracając się na pięcie ku swoim przyjaciołom. Czarne chmury powoli znikały z ponurego nieba, rozjaśniając ten jakże smutny dzień. Promienie słoneczne coraz bardziej zaczynały oświetlać twarze przygnębionych shinobich. Ale cóż, wieczór niedługo nastąpi toteż słońce zniknie za horyzontem, ale przynajmniej choć na moment poprawi każdemu nastrój.
- Cieszę się, że wszyscy tu jesteście. Naprawdę dobrzy z was ludzie, co w was bardzo cenię. Teraz możecie się rozejść, a Daizuke pozostanie w naszej pamięci na wieki. Niech spoczywa w pokoju.- oznajmiła Tsunade z leciutkim uśmiechem w kącikach ust. Cóż, wszystko kiedyś się kończy, nawet opłakiwanie zmarłej osoby. I pomimo takiego bólu w sercu nie należy wpadać w depresję, a iść dalej. Bo to tylko strata czasu, a załamywanie się tylko wszystko może pogorszyć. Ludzie pomału poczęli się rozchodzić. Kiba, który również przybył na pogrzeb, kiedy tylko ujrzał Shizue, natychmiast ją ominął, aby go tylko nie zauważyła. Miał straszne wyrzuty sumienia i żal do siebie za to co się stało. A ponieważ miał zakaz zbliżania się do złotowłosej dziewczyny, wykonywał ten rozkaz bez jakichkolwiek sprzeciwów. Po prostu nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy ani też porozmawiać. Natomiast młoda Asahi poczuła się strasznie zmęczona i miała ogromną ochotę pójść spać. Po jakimś czasie pozostała tylko ona, Sakura i Hinata, gdyż Sasuke i Naruto poleźli gdzieś razem. Może chcieli, aby dziewczyny sobie razem pokonwersowały bez nich? Poza tym jak to Uzumaki miał chrapkę na ramen, toteż zaciągnął tam również Uchihę. Bo Lisek chciał i je wziąć z nimi, lecz one powiedziały, iż nie są głodne. Rai Ichiro także miała dość dzisiejszego, a zarazem napiętego dnia, więc po prostu udała się do swojego domu, aby się wyluzować na miejscu i z nikim nie zamieniła już słowa. Akio źle czuł się w towarzystwie grupki dziewcząt i także wrócił do domu. Owszem, lubił nawiązywać kontakty z płcią przeciwną, ale tylko z jedną z nich. A jak jest ich więcej po prostu krępuje się, nie wie co mówić, w związku z czym odchodzi jak najdalej od nich. Natomiast nasze trzy bohaterki poszły przed siebie.
- Słuchajcie, ja muszę pójść jeszcze do gabinetu Tsunade. Zapomniałam jej o czymś powiedzieć. Tak więc musimy się pożegnać. Dziękuję wam za wszystko, że trzymacie mnie na duchu. Takie przyjaciółki jak wy trafiają się bardzo rzadko. - odezwała się do nich w końcu po dłuższym milczeniu.
- Nie no rozumiemy przecież. Ale pamiętaj, nie rób nic głupiego i trzymaj się. I wiedz również to, iż na nas zawsze możesz liczyć. - orzekła zielonooka starając się choć trochę uśmiechnąć.
- Jeszcze raz dziękuję. A wy pamiętajcie o moich radach co do chłopaków. Nie zaprzepaśćcie żadnej szansy jaka się wam nadarzy, aby potem nie było za późno. Widzimy się jutro. - powiedziała do nich spokojnie, aczkolwiek nadal można było usłyszeć w jej głosie nutkę rozpaczy i goryczy.
- Wiemy. Nie zapomnimy! To na razie! - zarówno różowowłosa jak i granatowowłosa wypowiedziały to jednocześnie. Cóż, w końcu się rozumiały bez dwóch zdań, więc nic w tym nie było dziwnego.
Nie zawracając więcej głowy Shizue, postanowiły udać się tam, gdzie są w chwili obecnej Naruto i Sasuke. Błękitnooka zaś poszła powolnym krokiem w kierunku gabinetu Hokage. Po paru minutach dotarła na miejsce i delikatnie zapukała.
- Wejść. - usłyszała poważny ton głosu z wnętrza pomieszczenia, do którego miała zamiar się dostać. Nie czekając ani chwili dłużej nacisnęła na klamkę i popchnęła drzwi do przodu.
- O Shizue. Nadal jesteś w stroju żałobnym? Według mnie powinnaś wrócić do domu, przebrać się i odpocząć. Bo w końcu tyle dziś przeszłaś..
- Jestem w nim, bo mnie tam jeszcze nie było. A mam właściwie do ciebie prośbę. - odpowiedziała jej spokojnie, choć z ponurym wyrazem twarzy. Tsunade nagle poczuła jakąś potężną chakrę. Jej źródłem była złotowłosa kunoichi, która właśnie stała przed jej biurkiem. Nigdy wcześniej takie coś z niej nie emanowało, a teraz nagle stało się to bardzo wyczuwalne. Aczkolwiek póki co nie komentowała tego.
- O co chodzi?
- Wiem, że na razie pomimo tak dobrych osiągnięć w Akademii Ninja jestem cały czas słaba. Do tego doszła śmierć Daizuke, która jeszcze bardziej mnie osłabia. Dlatego też chciałabym aby ktoś mnie zaczął trenować. Nie chcę stać w miejscu. Najlepiej by było gdybyś ty czcigodna Hokage mogła mi w tym pomóc. Skoro nasza drużyna jest niepełna, to chyba nigdzie nas nie będziecie wysyłać. A jego nikt nie zastąpi. Mogę nawet jak już dołączać do jakiejś innej drużyny, jeżeli miałaby być jakaś misja..
- Przykro mi, ale nie mam na to czasu. Tak masz rację. I tak też oczywiście zrobię, gdy nadejdzie na to odpowiedni czas. Póki co nie będę wysyłać ciebie ani Akia na żadną misję z jasnych powodów. - na chwilę przerwała swoją wypowiedź, przełknęła ślinę, po czym kontynuowała dalej.
 - Hmm.. Wiem kto ci może pomóc. - po chwili wezwała swoją specyficzną, a zarazem błyskawiczną metodą pewną osobę, która zaraz potem wyskoczyła z kłębu dymu.
- Wzywałaś mnie? - spytała owa postać. Była to kobieta o szaro niebieskich włosach i szarych oczach.
- Tak. Mogłabyś pomóc uczyć Shizue różnych jutsu? Bo ona pragnie być silniejsza niż jest. W sumie ma rację, bo jak skupi się na większej ilości treningów, wtedy będzie jej znacznie łatwiej. Wyjdzie jej to na dobre pod wieloma względami.
- Czemu by nie.
- A zapomniałam o czymś. Shizue, to jest Anko.
- Miło mi cię poznać.
- Mnie również, sensei. - rzekła Asahi z lekkim uśmiechem w kącikach ust. A skoro ona miała ją uczyć, spokojnie mogła już na nią tak mówić.
- Tylko nie zawiedź mnie, Anko. Radziłabym abyście zaczęły dopiero od jutra.
- Oczywiście Tsunade sama.
- A teraz możesz odejść. Poczekaj na mnie na zewnątrz, bo będę musiała ci coś zaraz powiedzieć jak się tylko dowiem o pewnej sprawie. - zwróciła się do Mitarashi, a ta tylko ukłoniła się i przytaknęła, iż rozumie co do niej mówiła. Wyszła za drzwi zamykając je za sobą, a tam oparła się o ścianę i czekała na brązowooką władczynię.
- Dziękuję ci za tak szybkie znalezienie mi kogoś do pomocy. I masz rację, powinnam iść do domu i odpocząć.. - złotowłosa nie dokończyła tego co chciała przekazać, gdyż blondynka jej przerwała.
- Czekaj, muszę coś sprawdzić. - ta chakra, która w niej tętniła była dla kobiety bardzo dziwna. Wstała z krzesła i podeszła do dziewczyny. Błękitnooka totalnie nie wiedziała o co jej mogło chodzić, ale nie ruszyła się z miejsca widząc jak się do niej zbliża. Hokage dotknęła wpierw jej czoła. Miała rację. Coś potężnego i niebezpiecznego w niej siedziało.
- Mogłabyś zdjąć bluzkę? - nakazała jej stanowczym tonem głosu. Można było w nim usłyszeć nutkę niepokoju, a także i lekkiego strachu.
- A..ale..
- Żadnych ale. Rób co ci każę. - Shizue spojrzała się na nią z grymasem i z ogromną niechęcią ściągnęła z siebie górną część garderoby, pozostając tylko w staniku. Wiedziała, że nie miała jakichś celów wobec niej, jednakże takie coś było trochę krępujące. Kobieta nachyliła się nieznacznie nad jej tułowiem i przyjrzała się dokładniej jej skórze. Ujrzała w okolicach pępka małą pieczęć w kształcie łapy z pazurami, a dookoła niej były dwa drobnych rozmiarów pioruny. Zaczęła mieć teraz przeczucia, że jakimś cudem miała ona w sobie demona.
- Od jak dawna posiadasz tą dziwną pieczęć na brzuchu? 
- Jak to? Ja nigdy nie.. - nie dokończyła, ponieważ sama spojrzała się w dół i również zobaczyła to, co Legendarna Sanninka.
- To oznacza, iż jesteś Jinchuurikim jakiegoś z Bijuu. Czy twoi rodzice mają coś z tym wspólnego?
- Skądże znowu! Oni nigdy nie zapieczętowaliby mi czegoś takiego..
- Więc skąd się u ciebie wziął? I dlaczego do tej pory nic nikomu o nim nie powiedziałaś?
- Nie wiedziałam, że mam to coś wewnątrz siebie. Jednakże mam pewne domysły.. - nagle zaczęło jej coś świtać. Pamiętała jak kiedyś ktoś ją porwał i chciał brutalnie zgwałcić, a potem zabić. Wtedy gdy zemdlała, a później się obudziła porywacz już nie żył. Właśnie w tamtej chwili demon mógł się w nią wchłonąć i zabić tego gościa. W międzyczasie nałożyła z powrotem na siebie czarną bluzkę, bo już mogła to zrobić.
- Mów, natychmiast!
- Kiedyś będąc uwięzioną w jakiejś jaskini, coś uchroniło mnie od śmierci. Najprawdopodobniej musiała to być jedna z tych ogoniastych bestii, która była tam zapieczętowana w jakimś zwoju. A przez moje krzyki, bądź jakiś inny czynnik mogła się zwyczajnie uwolnić. I prawdopodobnie wchłonęła się we mnie właśnie wtedy. Bo jak się obudziłam on był już martwy, a nikogo tam innego nie było widać..
- Hmm to bardzo możliwe.. Jednak to nie wróży nic dobrego.
- To co mam teraz zrobić? - spytała się jej z przerażeniem, gdyż widząc reakcję Tsunade na tę wiadomość, po prostu się wystraszyła. Ba, każdy mógłby się zlęknąć, widząc nerwowe zachowanie u drugiej osoby.
- Najpierw należałoby określić, ilu ogoniastego Bijuu nosisz w sobie. A od jutra oprócz nauki technik, musisz zacząć trenować panowanie nad tym demonem. Wiem, że każdego można kontrolować i się z nim zjednoczyć, ale to zależy od ilości jego ogonów i siły jaką dysponuje. - westchnęła ciężko, mając nadzieję, że nie trafiła się jej jakaś bardzo potężna istota, bo wtedy mogłaby jeszcze bardziej załamać się psychicznie.
- Jedynym z nich, który jest praktycznie niemożliwy do ujarzmienia, jest Kyuubi - dziewięcioogoniasty, najsilniejszy ze wszystkich ogoniastych bestii jakie istnieją. Organizacją, która łapie demony jest Akatsuki. Nie mogą się dowiedzieć, że masz w sobie jednego z nich, bo będzie jeszcze gorzej niż jest. - Shizue wsłuchiwała się w to, co jej opowiadała blondynka z ogromnym zainteresowaniem. Słyszała o tych potworach, lecz dostatecznie mało, żeby cokolwiek o nich móc powiedzieć. Już chciała się odezwać, ale zauważywszy, iż Hokage otwiera ponownie usta by kontynuować swoją opowieść, zrezygnowała z tego i postanowiła dalej jej słuchać.
- Oni dowiadują się o Jinchuurikich bardzo szybko, ale jeżeli nie zmienisz się w Bijuu kiedy oni się pojawią, raczej nie będą wiedzieć o tym fakcie. Tak więc uważaj na siebie. Przekażę Anko, aby pomogła ci w opanowaniu tego demona. Prędzej czy później dowiedzą się o tym, ale oby jak najpóźniej. Nikt z wioski nie pozwoli na twoje porwanie.
- A co by się stało gdyby mnie zabrali?
- Wyssaliby z ciebie demona, a ty po tej ceremonii zostałabyś uśmiercona. - błękitne oczy dziewczyny natychmiastowo się poszerzyły z lekkim strachem.
- Och.. To niedobrze, że go mam.. A nie da się go jakoś wyciągnąć, jednocześnie mnie nie zabijając?
- Niestety nie. Potrzebna byłaby do tego bardzo potężna technika, której nie potrafię. Nie martw się, jak nad nim zapanujesz, a on nie będzie chciał nad twoim ciałem panować, to będzie znacznie lepiej. I jak już mowa o ogoniastych bestiach, to mogę ci o czymś powiedzieć.
- O czym? - zaciekawiła się złotowłosa.
- Naruto też jest Jinchuurikim. I właśnie on ma najsilniejszego z Bijuu, czyli Kyuubiego. Rzadko w wiosce się o tym mówi, choć i tak wiele osób o tym wie. Dlatego właśnie był on tak niechciany i nielubiany przez wszystkich. Tak czy siak jak widać znalazł paru przyjaciół. I pomimo iż miał tak słabe wyniki w nauce, szybko się uczy nowych technik, a jednocześnie daje jakoś radę nad nim panować. Choć wiem, że to do łatwych nie należy.
- Czy jego też ktoś tego uczy?
- Jeszcze nie znalazłam odpowiedniej osoby do trenowania go, zarówno w jutsu jak i opanowania dziewięcioogoniastego. Na szczęście demon nie wykazywał na razie większej aktywności, więc jest jeszcze czas na znalezienie mu odpowiedniej osoby. Echh już nie będę cię męczyć. Zaraz poinformuję twoją nową sensei co i jak, a ona jutro przyjdzie po ciebie. Spodziewaj się jej głównie w godzinach pomiędzy dziesiątą a jedenastą rano. To zaraz również zostanie ustalone. Może w trakcie nauki, dowiemy się jakiego nosisz demona.
- Tylko nie mogę pojąć, dlaczego nie zauważyłam tej małej pieczęci na moim ciele, ani inni tego nie dostrzegli, skoro miałam zazwyczaj odsłonięty brzuch? - spytała, gdyż chciała to zrozumieć.
- No cóż.. Ona pojawia się tylko wtedy, gdy jesteś albo bardzo rozdrażniona, a tym bardziej wkurzona. Albo też może się ujawnić gdy targają tobą różne negatywne emocje jak smutek, żal, gorycz i tak dalej. Nie martw się, poradzisz sobie z nim.
- Już rozumiem. Dziękuję za te słowa. A teraz skoro to wszystko, ja już pójdę. Do widzenia Tsunade sama!
- Żegnaj Shizue. - kobieta pomachała jej na pożegnanie, a złotowłosa wyszła mozolnym krokiem z gabinetu. Cieszył ją fakt, iż będzie ciężko trenować, aby stać się silniejszą. Ale nadal brakowało jej Daizuke. Do tego jeszcze ten Bijuu. Mogła mieć teraz tylko nadzieję, że uda jej się go w ogóle opanować i do tego dowiedzieć się którego z nich ma i jaką mocą dysponuje. Z jednej strony dobrze jest mieć taką bestię, bo wtedy jest się potężniejszym. Z drugiej jednak, jeżeli jest zbyt silny, mogą być z nim kłopoty,  w sensie że będzie próbować zawładnąć jej ciałem. Teraz nic nie było wiadomo. Prędzej czy później wszystko będzie jasne. Póki co musiała cieszyć się tym co jest i co ma, o ile w ogóle ma powody do radości. Kiedy zniknęła z pola widzenia brązowookiej, weszła tam Anko, której Asahi nie zauważyła. Była tak zamyślona, że nie zwracała praktycznie uwagi na otoczenie. Wróciwszy po jakimś czasie do domu, pierwsze co zrobiła przebrała się w swoje codzienne ciuchy. Później zjadła kolację, porozmawiała z rodzicami. Na koniec umyła się dokładnie, wskoczyła w piżamę i położyła do łóżka. Zanim udała się do krainy snów do jej pokoju wkroczyła Yuki.
- Jak się czujesz kochanie? - spytała ją jak zwykle troskliwym głosem.
- Dobrze. Chociaż czasem boli mnie serce..
- Wiem.. Nie musisz mi nic mówić. Mam nadzieję, że ten ból kiedyś ci minie.
- Nie mam pojęcia. A co jeżeli nigdy nie zniknie?
- Kiedyś ta rana się zabliźni, a ty na nowo będziesz szczęśliwa. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, iż to długo potrwa.
- Nawet jeżeli minie..Ja nigdy nie zapomnę o Daizuke.
- Pamiętaj, że jeżeli nawet go nie widzisz i nie czujesz, on jest przy tobie zawsze w twoim sercu. Patrzy się na ciebie gdzieś z góry i nie chciałby abyś cały czas chodziła smutna. Tak więc postaraj się jakoś wziąć do kupy.
- Czyli mam rozumieć, że usłyszał moje słowa skierowane do niego?
- Najprawdopodobniej tak. Nie wiem jak jest po śmierci, ale tak mi się wydaje, że jest. - na ustach błękitnookiej pojawił się nieznaczny uśmiech. Wtuliła się w matkę, mocno ją ściskając swoimi ramionami.
- Kocham cię mamo. Dziękuję za wszystko co robisz.
- Nie musisz. Po to tu jestem z tobą. A teraz idź już spać, bo ten dzień z pewnością był dla ciebie bardzo męczący.
- Tylko.. Co z rodzicami Daizuke?
- Będziemy ich odwiedzać codziennie, aby nie zrobili czegoś głupiego, a jednocześnie cały czas ich wspierać. O to też nie musisz się martwić. - na twarzy Yuki pojawił się wesoły uśmiech, na co jej córka odpowiedziała tym samym, choć mniej widocznym, ale jednak jakiś był.
- To bardzo dobrze.
- Tak więc przytul się teraz do poduszki i kładź się spać. Dobranoc kochanie. Śpij słodko.
- Dobranoc mamo. - odpowiedziała jej nie zmieniając wyrazu twarzy. Kobieta ucałowała ją w czoło, po czym wyszła z jej pokoju. Shizue przytuliła się do poduszki, okryła kołdrą i powoli usypiała. Dziś wyjątkowo poszła wcześniej spać, bo była dopiero dwudziesta druga. Ale co jej się dziwić, skoro tyle ostatnimi czasy przeszła. Pokój był oświetlany światłem księżyca, które wpadało przez niezasłonięte okno. Dziewczynie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, lubiła wpatrywać się tę planetę. Jest tak piękna i oczarowująca, że ciężko oderwać od niej wzrok. Bardzo dobrze go było widać, nawet z wyrka. Jednak pomimo tak cudownych widoków, młoda Asahi wpadła w objęcia Morfeusza w bardzo szybkim czasie. Tym razem nie miała koszmarów, a zamiast tego jej sen był bardzo radosny i szczęśliwy. Była w nim wraz Daizuke, jak są razem i nic im w ich rozkoszy nie przeszkadzało. Błękitnooka uśmiechała przez sen. Mogłaby w ogóle się nie budzić, aby tylko być ze Shiomim, nawet jeżeli pojawiać się będzie tylko w snach. Ale czyżby ten miał coś oznaczać? Nikt tego nie wiedział.
Kiedy cała wioska już dawno spała, w innej jej części tajemnicza postać przemierzała ciemne ulice Konohy. Żadna osoba nie mogłaby jej zidentyfikować, gdyż miała nałożony kaptur na głowę. Zasłaniał on twarz nieznajomego, a do tego mrok jaki tu panował, jeszcze bardziej uniemożliwiał rozpoznanie owej postaci. Za nim wlokło się jeszcze dwóch ninja, również zasłoniętych. Zmierzali oni w stronę cmentarza Wioski Ukrytej w Liściach. Gdy znaleźli się na miejscu stanęli przed grobem żółtowłosego shinobi.
- Zajmijcie się tym. Ale zróbcie to szybko i tak aby nikt was nie usłyszał. - nakazał niepokojąco sykliwy głos. Najwyraźniej był on liderem tejże grupki osób. Ci ninja, którzy otrzymali od niego rozkaz, zabrali się do roboty. Podeszli do grobu i poczęli rozkopywać ziemię z płyty grobowej. Odsuwali ją powoli i delikatnie. Kiedy po jakimś czasie zauważyli trumnę, wyjęli ją stamtąd.
- Lordzie Orochimaru, trzeba będzie chyba rozwalić zamek, który jest mocno umocowany przy trumnie. Jak to zrobić bez jakiegokolwiek dźwięku?
- Nie możemy się ujawnić. W takim razie zabierzcie ją do naszej siedziby. Muszę mieć tego chłopaka. Jest zbyt cenny, abym mógł odpuścić. A mało czasu pozostało, bo jak będziemy zwlekać nie ożywię go.
- Tak jest lordzie Orochimaru! - wypowiedzieli to jednocześnie. Zanim jednak wyruszyli, zamknęli znów płytę i zasypali z powrotem grudkami ziemi. Gdy skończyli czynić swą powinność, wszystko wyglądało zupełnie tak sam  jak wcześniej i nie było śladu naruszenia. Chwilę później chwycili trumnę na barki i poczęli kierować się tam, skąd przyszli. Wężowaty sannin uśmiechnął się szyderczo pod nosem. Był wyraźnie zadowolony z tego, że zabrał stąd Daizuke. Obrócił się na pięcie, po czym ruszył za swoimi podwładnymi. A czemu to zrobił? Ponieważ obserwując Sasuke, którego również miał zamiar przekabacić na swoją stronę, doskonale widział iż złotooki ma wielki potencjał. Brakowało mu tylko większej mocy, w związku z tym postanowił go umocnić. Jeżeli ktoś zrobi na nim ogromne wrażenie tak jak właśnie on czy Uchiha, musiał go sobie przywłaszczyć, bo dzięki takim osobom jest coraz potężniejszy. Poza tym wykorzystał to, że umarł, bo dzięki temu nikt mu nie przeszkodzi w trenowaniu go i żaden shinobi nie będzie chciał mu go odebrać. Jednak nikt nie przebije Sasuke, którego kiedyś też będzie trenował, gdyż miał wobec niego inne zamiary. Skoro posiadał Sharingan, chciał po prostu przejąć (czyli „wchłonąć”)  jego ciało, dzięki czemu byłby jeszcze potężniejszy niż jest. To Kekkei Genkai robiło na nim największe wrażenie, możliwe że nawet jest ono jego obsesją. Natomiast Shiomi również będzie mu bardzo przydatny, więc dlatego go wziął. A że wszyscy wiedzą o jego śmierci, tym lepiej dla niego. Będzie dokonywać wszelkich starań, aby żaden ninja z Konohy nie dowiedział się, że on będzie żył, bo wtedy będą z tego same problemy, oczywiście dla Orochimaru.
Dosłownie po paru minutach czarnowłosy wraz ze swoimi podwładnymi zniknęli z wioski nie pozostawiając po sobie jakiegokolwiek śladu.
 ***
W laboratorium Orochimaru na jednym z łóżek do prowadzenia eksperymentów na ludziach, leżał Daizuke. Przy nim krzątały się różne osoby, które doprowadzały go do porządku. Obok łóżka stał osobnik o bladej cerze i oczach jak u węża. Przyglądał się on wszystkiemu i pilnował, aby wszystko dobrze poszło. Gdy tamci skończyli to co mieli uczynić, wyszli z pomieszczenia. Teraz tylko czarnowłosy musiał użyć jednej ze swoich technik i go wskrzesić. Jednakże jest ona tak mocna, że Legendarny Sannin zużyje przy tym bardzo dużo chakry, ale jak dla niego żółtowłosy jest tego warty. Gdy zakończył owe jutsu, czuł niesamowite zmęczenie. Niemniej był zadowolony, że wszystko się powiodło. Chłopak powoli wracał do życia. Niedługo potem czuł się jak nowonarodzony. Jedyną rzeczą, która była wadą tej techniki to utrata większej części pamięci przez osobę, na której jest ona używana. I właśnie złotooki w chwili obecnej nie potrafił sobie nic przypomnieć, gdy tylko otworzył oczy. Nawet nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Nagle zakrztusił się grudkami ziemi, które znajdywały się wewnątrz jego ust. Wypluł je na podłogę, aby się ich pozbyć. Gdy mu się to udało, od razu było mu lepiej. Aczkolwiek był nieco zaskoczony tym, iż w ogóle się u niego znalazła.
- Gdzie ja jestem? - spytał ze zdziwieniem, kierując ów pytanie w przestrzeń, oczekując iż ktoś mu raczy na nie odpowiedzieć. Światło, które padało wprost w jego tęczówki, oślepiało go, dlatego też odwrócił od niego wzrok. Rozejrzał się niespokojnie po pomieszczeniu, w którym się obecnie znajdywał. Poczuł lekki ból w okolicach serca kompletnie nie pojmując, dlaczego mu doskwierał.
- Nareszcie się obudziłeś. Witaj w domu Daizuke Shiomi. - odpowiedział mu dziwnie uprzejmy, miękki, łagodny, a zarazem niepokojący głos.
- To ja tu mieszkam? Nie pamiętam, abym tu kiedykolwiek był. I czemu tak trochę boli mnie serce? - zainteresował się, gdyż bardzo chciał się tego dowiedzieć. Ale nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, iż zginął i że niedawno został ożywiony.
- Nic złego ci nie dolega. Ból niedługo ustąpi, więc nie musisz się tym martwić. - zapewnił go z szyderczym uśmiechem na ustach. Ale zazwyczaj właśnie taki wyraz twarzy miewał. Więc to było u niego normalne.
-Więc.. Dowiem się, co ja tutaj robię? Skąd w ogóle pochodzę?
- Z Konoha Gakure. Ale tam byłeś słaby. Tamto życie było nic nie warte. Dzięki mnie będziesz znacznie silniejszy niż byłeś. Więc nawet nie myśl o nim. Niedługo jak dobrze pójdzie, dołączy do nas Sasuke, który tam teraz przebywa.
- Znałem go? Bo nie mogę sobie zupełnie nic przypomnieć.. To bardzo dziwne, że nie pamiętam nic ze swojego wcześniejszego życia.
- Nie pamiętasz, gdyż wymazałem ci wspomnienia. One są ci niepotrzebne do twoich postępów, więc jak powiedziałem, nie myśl o tym. To nie ma najmniejszego sensu. Od dziś jesteś moim uczniem drogi Daizuke.
- Jak sobie życzysz, mistrzu. - przyznał blondyn, kiwając głową jak zaprogramowany robot.
- A teraz zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju. Od jutra zaczynamy trening, mój uczniu. - oznajmił Orochimaru, po czym skierował się ku wyjściu z laboratorium. Żółtowłosy wstał z łóżka i udał się za nim. Cały czas kręcił głową i z uwagą przyglądał się otoczeniu, gdyż był bardzo ciekawski. Ale pomimo iż stracił pamięć, jego nastawienie do świata nadal było takie samo, a jego serce ogarniało współczucie, wrażliwość i dobro. Jednakże nie zdawał sobie sprawy z tego, że wężowaty tylko udawał miłego, a tak naprawdę zrobi z niego maszynę do zabijania, wypraną z jakichkolwiek emocji. Doszedłszy do tego pokoju, mężczyzna podał mu klucz i nakazał aby sobie odtworzył drzwi. On bez wahania go od niego odebrał i włożył go do zamka, przekręcając go. Po chwili zostały one otwarte na oścież, a chłopak wszedł do środka. Pokój był średniej wielkości. Posiadał jedno łóżko, szafę na ubrania, świeczki do oświetlania pomieszczenia, jakieś biurko z krzesłem. Wewnątrz były jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do łazienki. Na szczęście znajdywało się tu również okno, aby w dzień słońce rozjaśniało bardziej to miejsce.
- Jest późno, więc radzę ci się przespać.
- Ale przecież ja już spałem. - odpowiedział mu ze zdziwieniem malującym się w tym momencie na jego twarzy.
- A nie czujesz zmęczenia?
- Może trochę..
- To lepiej połóż się spać. Zapewniam cię, że dobrze ci to zrobi. Musisz być na jutro bardzo dobrze wypoczęty, bo jak będziesz niewyspany, trening będzie ci szedł gorzej.
- Dobrze, niech ci będzie.
- W takim razie do jutra. Masz stawić się o godzinie dziesiątej, pod siedzibą. - chłopak tylko mu przytaknął, że zrozumiał wszystko, o czym mu powiedział wężowaty Sannin. Po tej konwersacji zniknął z pola widzenia Daizuke, zaś on udał się do łazienki, zamykając uprzednio drzwi od swojego pokoju. Czuł się jakiś taki nieświeży, w związku z czym postanowił się wykąpać. Ściągnął z siebie ciuchy i wszedł do kabiny prysznicowej. Tam z dokładnością wymył swoje ciało i włosy. Jak już wyszedł z niej, owinął się ręcznikiem i wytarł. Teraz było mu od raz lepiej i aż chciało mu się żyć. Założył na siebie jakąś piżamę, którą znalazł w szafie i zaraz potem rzucił się na łóżko. Nie było co narzekać, gdyż wyrko było bardzo wygodne. Uśmiechnął się pod nosem i opatulił kołdrą.
- Może mój mistrz mówi, że nie ma co wspominać danego życia, ale chciałbym jednak wiedzieć, kogo znałem i jak było mi w tej Konosze. Muszę spróbować sobie to wszystko jakoś przypomnieć, ale nie wiem jak.. Mam jednak nadzieję, że mi się to uda. - pomyślał sobie tak, gdyż był niesamowicie ciekaw, co wydarzyło się wcześniej w jego życiu. Ta pustka w głowie strasznie mu doskwierała, co go irytowało. Próbował wytężyć mózg, lecz bezskutecznie. Odpuścił sobie to intensywne myślenie na dzisiaj i miał zamiar udać się w objęcia Morfeusza. Nagle w jego myślach obiło mu się jakieś imię. Zerwał się natychmiast do pozycji siedzącej, oczy szybko mu się otworzyły, a tęczówki mocno rozszerzyły. Jednak nic z tym imieniem mu się nie kojarzyło, ale coś musiało znaczyć. Musiał znać tę osobę, dlatego też spyta się jutro swojego mistrza, czy może wie kim ona była. Choć przeczuwał, że on mu nic nie powie, nawet jeśli cokolwiek wie na ten temat. Ale zawsze warto próbować. Westchnął ciężko i cały czas w jego głowie widniało to imię.
- Shizue.. Kto to jest? Kimkolwiek by nie była, skądś muszę ją znać i zapewne była kimś dla mnie ważnym. Za wszelką cenę dowiem się kim ona jest, choćby nie wiem co. Powinienem udać się do tej Konohy i jej poszukać, a także dowiedzieć się kogo jeszcze znałem. To raczej do łatwych należeć nie będzie. Aczkolwiek spróbować nie zaszkodzi. - zaczął znowu główkować. Teraz jeszcze bardziej zależało mu na poznaniu swojej przeszłości. Miał tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. To nie dawało mu spokoju, lecz nic nie mógł jak na razie z tym zrobić. Nagle poczuł się strasznie znużony, przez co opadł na poduszkę i niedługo potem zasnął.
Nazajutrz..
Daizuke obudziły promienie słoneczne, które wpadały przez okno. Była dopiero siódma rano, ale chłopak czuł się bardzo dobrze wypoczęty. Rozchylił swe powieki, ukazując światu złote tęczówki, po czym usiadł na prześcieradle, opierając się plecami o poduszkę. Przetarł oczy, głośno przy tym ziewając. Przeciągnął się jeszcze i wstał z łóżka. Wykonał poranne czynności i dość w szybkim czasie przebrał się w swój codzienny strój. Na szczęście miał w swojej szafie takie same ciuchy, w jakie był ubrany wczoraj. Musiał po prostu tamte wrzucić do prania, gdyż były brudne, a przecież nie będzie w czymś takim chodził. Do dziesiątej była jeszcze kupa czasu, toteż postanowił się gdzieś przejść. Wyszedł z siedziby i wskoczył sobie na pobliskie drzewo. Usiadł na grubej gałęzi, zwieszając ku dołowi jedną nogę, a drugą pozostawił na konarze. Był lekko wychylony do przodu i nie opierał się plecami o tą dużą roślinę. Znów się zamyślił, a imię Shizue cały czas obijało mu się o pamięć. Przymrużył swe powieki, dalej próbując coś wymyślić odnośnie tej dziewczyny. Lecz głowa powoli zaczynała go pobolewać, od tego intensywnego myślenia. Po dłuższym takim siedzeniu aż mu plecy zdrętwiały, w związku z czym oparł się nimi w końcu o konar drzewa. Zamknął do końca oczy i rozluźnił swoje ciało, wsłuchując się w głosy natury. Było mu tak dobrze, że aż nie chciało mu się stąd schodzić. Godziny mijały i powoli zbliżała się dziesiąta. Żółtowłosy o tym nie wiedział, bo przecież nie miał zegarka na ręce. Na jego szczęście Orochimaru akurat przechodził tędy i go zauważył.
- Widzę, że już wstałeś. Od jak dawna tu jesteś? - usłyszawszy jego głos, Shiomi wzdrygnął się i natychmiastowo otworzył oczy. Spojrzał w dół, a jego oczom ukazał się czarnowłosy mężczyzna.
- Już od jakiegoś czasu. A co? - spytał go z lekkim zdziwieniem, jakby robił coś złego. Siedział na dość niskiej gałęzi, więc bardzo dobrze słyszał co mówił doń wężowaty Sannin.
- Bo już czas na trening mój uczniu.
- Która jest godzina?
- Za pięć dziesiąta. Masz szczęście, że tędy szedłem, bo nie toleruję spóźnień. A ty raczej prędko byś stąd nie zlazł.
- Och. Zamyśliłem się po prostu i wygodnie mi było. Ale skoro czas na naukę, już schodzę. Nie wiedziałem, że zbliża się ta godzina, o której miałem do ciebie przyjść..
- Musisz nosić zegarek, aby do tego nie doszło. Zapamiętaj to. - on jedynie przytaknął  i z ogromną niechęcią zeskoczył z drzewa.
- Chodź za mną. - zakomunikował tylko tyle, po czym ruszył przed siebie. Daizuke nie mając innego wyjścia, poszedł za nim. Doszli do jakiejś polanki.
- Jesteśmy na miejscu. Teraz pokaż mi co potrafisz.
- Zanim to uczynię, mogę zadać pytanie?
- Słucham.
- Wiesz może, kim jest Shizue? Bo wczoraj pojawiło się to imię w mojej głowie, jakbym ją skądś znał. Ale nie mogę sobie przypomnieć niczego związanego z nią..
- A ty znowu to samo. Mówiłem ci, że nawet jak cokolwiek obije ci się o głowę z twojego poprzedniego życia masz o tym nie myśleć. Rozumiesz mnie?
- Tak, ale ona musiała być kimś wyjątkowym dla mnie, skoro akurat jej imię zaświtało mi w pamięci...
- A może po prostu natknąłeś się na dziewczynę o tym imieniu zanim do mnie trafiłeś i sobie je przypomniałeś? Zapewniam cię, że ona jest nikim ważnym dla ciebie. - skłamał, gdyż doskonale wiedział jak bardzo ważną osobą w jego życiu była błękitnooka. Nie mógł pozwolić, aby zawracał sobie nią głowę, dlatego też starał się wymazać mu ją z pamięci. Poza tym gdyby nie daj boże wszystkie wspomnienia dotyczące Asahi mu wróciły, byłoby źle, wręcz beznadziejnie. Dlatego właśnie musiał mu wmawiać różne kłamstwa. Chłopak domyślał się, że tak będzie i właśnie tak jest. Postanowił zatem nic już nie mówić o tej dziewczynie, bo to nic mu nie da. A skoro jego reakcja była taka na małe imię, to tym bardziej nie pozwoli mu pójść do Konohy, aby coś sprawdzić. Póki co nie wierzył w jego słowa. Dai jest bardzo bystrym shinobim, dzięki czemu mógł zauważyć, iż ktoś coś ukrywa bądź kłamie. Wolał jednak nie myśleć co by się stało, gdyby go o tym uświadomił.
Jedyne co zrobił to mu przytaknął. Zaraz potem pokazał mu wszystkie umiejętności jakie posiadał. To chyba jedna z nielicznych rzeczy jakie pamiętał. Pokazał mu jak świetnie potrafi władać ziemią, która była jego żywiołem. Potrafił również parę technik z Genjutsu i Ninjutsu. Jak na Genina, był on bardzo świetny w tym co robił. Znów na ustach Oro pojawił się szyderczy uśmieszek.
Lekko zmęczony złotooki stanął przed swoim mistrzem, oczekując na to co powie.
- Brawo Daizuke. Brakuje mi tylko odrobinę brutalności. Pozwolisz, że coś ci podaruję.  Jesteś bardzo wyjątkowy, a także i silny, więc powinieneś to przeżyć.
- Co to takiego? I co mam przez to rozumieć?
- Większość ninja, którym to podarowałem ginęła, gdyż byli na to stanowczo za słabi. Nie martw się, nic ci nie będzie.
- Skąd ta pewność? - powiedział to trochę drgającym głosem.
- Bo to widać po tobie. Nie ruszaj się, zaraz będzie bo wszystkim. - poinformował go spokojnym głosem, po czym wydłużył swoją szyję jak jakiś wąż i ugryzł go w szyję, długimi kłami. Shiomi zamknął wcześniej oczy i zacisnął zęby. Był trochę przestraszony, ale starał się nie wpaść w panikę. Po tej czynności, Orochimaru powrócił do swojej normalnej postaci, zaś chłopak opadł kolanami na ziemię, a na jego szyi pokazało się znamię.
- Co.. co się ze mną dzieje?
- Nic takiego. Twoja nowa moc przepływa przez twoje ciało. Na parę godzin stracisz przytomność, ale później jak już się obudzisz, poczujesz się znacznie lepiej. A wraz z tym będziesz znacznie potężniejszy.
- Słucham?! - to było jego ostatnie słowo, gdyż zaraz po wypowiedzeniu go, zemdlał. Zapewne zląkł się jak mówił o tym, iż obudzi się dopiero za jakiś czas. Czarnowłosy przyglądał mu się uważnie, czy aby na pewno się nie pomylił. Żółtowłosy leżał spokojnie i miarowo oddychał. Oznaczało to, iż wszystko poszło zgodnie z planem, tak jak myślał jeden z Legendarnych Sanninów. Nie czekając już dłużej, wziął go na barki, po czym wrócił do siedziby. Położył go w jego pokoju i wyszedł stamtąd. Jak się ocknie, to do niego przyjdzie, więc nie było potrzeby stania nad nim cały boży dzień. Od tej pory z Daizuke stopniowo będą wyparowywać dobre uczucia, przeradzając się w obojętność, zło, beznamiętność, niewrażliwość. Będzie również niewzruszony krzywdami innych ludzi, a także brutalny i okrutny. Jednakże on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy..
 ***
W międzyczasie w Konoha, pewną błękitnooką kunoichi obudziło głośne pukanie do drzwi. Miała nadzieję, że to ktoś do mamy, więc przewróciła się na drugi bok i zakryła głowę kołdrą. Usłyszała kroki, zmierzające ku jej pokojowi. Weszła jej mama.
- Shizue wstawaj. Ktoś po ciebie przyszedł. Musisz szybko się umyć, zjeść śniadanie i się przebrać. Ależ z ciebie śpioch. - dziewczyna usłyszawszy jej słowa, zaczęła coś marudzić pod nosem, że musi już wstawać. Było jej niesamowicie dobrze, dlatego też nie chciało jej się wyłazić z wyrka. Niechętnie z niego zeszła, przeciągając się leniwie i głośno ziewając. Oczywiście zasłoniła usta dłonią, bo gdyby tego nie zrobiła, byłoby to niegrzeczne.
- Która jest godzina? I kto przyszedł? - mruknęła sennym głosem, patrząc ospałymi oczyma wprost na Yuki. Przez półprzytomność jaka ją ogarniała, zapomniało jej się, iż dzisiaj ma trening ze swoją nową sensei.
- Dziesiąta trzydzieści, więc nie narzekaj już. - przekręciła oczyma, gdyż irytowało ją to, jaka jej córka była leniwa.
- Jakaś Anko. Wspominała coś o treningu. Jestem ciekawa, dlaczego ma zamiar ciebie uczyć.
- Achh, bo tego chciałam. Po prostu czuję się jakaś taka słaba, więc poprosiłam Tsunade aby mnie trenowała. Nie mogła, w związku z czym przydzieliła mi kogoś innego.
- W porządku. Ja nic do tego nie mam. Ale dziwne, że dopiero teraz chcesz stawać się coraz silniejsza.
- Tak jakoś wyszło. Dzięki temu będę też silniejsza psychicznie i może będzie mi lepiej po stracie Daizuke.
- Rozumiem. My tu rozmawiamy, a ona się zapewne już niecierpliwi. Chyba nie chcesz kazać jej na ciebie czekać?
- Ok, ok. Echh teraz muszę wszystko zrobić w strasznie szybkim tempie.
- Trzeba było wstać wcześniej mój ty leniuszku.
- Dobrze, następnym razem się postaram. - oznajmiła z nieznacznym uśmiechem w kącikach ust. Nie czekając dłużej, wstała z łóżka i szybko pobiegła do łazienki, gdzie zrobiła wszystko to, co wykonuje się rano. Nie zdążyła już nic zjeść, ale już nie miała na to czasu. Gdy w końcu była gotowa, poszła do przedpokoju, gdzie czekała na nią szarooka.
- Co tak długo to trwało?
- Wybacz mi sensei, ale dopiero co wstałam.
- Nic nie szkodzi. Chodźmy już i nie traćmy czasu.
- Hai! - zgodziła się Shizue, bez żadnych sprzeciwów. Pożegnała się z rodzicami i ruszyła za Anko. Po drodze młodej Asahi zaczęło burczeć w brzuchu.
- Jadłaś coś w ogóle?
- Nie, bo spieszyłam się. Nie chciałam abyś się zdenerwowała na mnie za to, że tak długo nie przychodziłam.
- Hmm to zaraz temu zaradzimy. - błękitnooka spojrzała się na nią ze zdziwieniem, ale szła dalej za nią. Jouninka zabrała dziewczynę do jakiejś restauracji. Dziewczyna oczom nie mogła uwierzyć. Obie usiadły przy ladzie. Mitarashi zamówiła dla nich kluski na patyku (chodzi o Dango - słodycze japońskie. dop. od autorki). Złotowłosa gdy zobaczyła co ona kupiła, wybałuszyła oczy i ślinka powoli poczęła jej cieknąć z ust.
- Czy to jest część treningu? - spytała, dziwnie patrząc na swoją nauczycielkę.
- Ależ oczywiście. Przecież nie mogę cię trenować z pustym brzuchem.
- Fajnie. - podnieciła się błękitnooka, ciesząc się, że będą jeść takie smakowitości. Po zjedzonym posiłku, Anko zaprowadziła swoją uczennicę na polankę z małym jeziorkiem w parku.
- Dobra, czas zacząć naukę. Musimy zacząć od opanowywania demona. Musisz się naprawdę zdenerwować, aby go wyzwolić.
- Ale jak mam to zrobić?
- Musisz ze mną zawalczyć, aby się to udało. Kiedy będziesz przegrywać, z tego powodu być może demon się zbudzi i wtedy zacznie cię otaczać jego chakra.
- Skoro tak musi być, zaczynajmy. - i ruszyły do boju. Walczyły zaciekle, ale rzecz jasna Shizue przegrywała. Powoli zaczynała tracić siły i motywację do dalszych ataków. Nagle coś odezwało się w jej głowie. Był to nie kto inny jak jej Bijuu. Porozmawiała z nim w swoim umyśle i on użyczył jej swojej chakry, która powoli poczynała się ujawniać. Oczy dziewczyny zaczęły świecić się jasnobłękitnym kolorem, natomiast z całego ciała ulatniała się błękitna chakra. Na jej dłoniach uformowały się elektryczne kulki, podobne nieco do chidori, ale to jeszcze nie było to jutsu. Z początku Asahi miała dziwnie smutną minę, po czym zmieniła się diametralnie na wściekłą. Pomału zaczynała tracić kontrolę nad tym potworem i coraz więcej chakry się z niej ulatniało. Pojawiły się również zęby i pazury. Natomiast pogoda przez ten czas się popsuła, bo czarne chmury zbierały się na ciemnym jak węgiel niebu. Anko nie spodziewała się tego, lecz była doświadczonym ninja i mogła pomóc jej opanować tego demona.
- Niebieska chakra.. Czyżby to był Raijuu? Tak, najwyraźniej to jest on.. Do tego zbiera się na burzę z piorunami, a on włada właśnie tym żywiołem. Muszę ją natychmiast powstrzymać, bo to się może źle skończyć. Ten demon jest najsilniejszy właśnie w takich warunkach.. - pomyślała, po czym użyła pewnej techniki, która umożliwiała powstrzymanie jakiegokolwiek demona. Udało jej się tego dokonać, a Shizue opadła na ziemię będąc strasznie wyczerpaną.
- Przepraszam za to.. Ale nie potrafiłam nad nim zapanować.
- Po to tu jestem, aby ci w tym pomóc. Oczywiście nie od razu ci się to uda. Na to potrzeba kilku lat. Nie martw się. Dasz sobie radę. A teraz powinnaś odpocząć.
- O tak, przyda mi się wypoczynek. A i mam pytanie. Czy będziesz mnie uczyła tylko jak panować nad tym potworem, czy jeszcze czegoś innego?
- Jasne że nie. Nauczę cię różnych technik z Genjutsu i Ninjutsu. Jak mniemam, twoim żywiołem jest Raiton, więc postaram ciebie nauczyć paru jutsu z tego żywiołu. Najwyżej poproszę Kakashiego o pomoc, bo jest dobry z tej natury.
- Miło mi to słyszeć. Jak długo już tu jesteśmy?
- Ładnych parę godzin. Jest już ósma wieczór.
- To tak długo to trwało? O kurczę.
- Cóż.. Jeżeli chcesz być dobra, musisz codziennie tyle trenować. Chyba, że chcesz być słaba.
- Nie!
- A no właśnie. Tak więc nie marudź i ciesz się z tego, że w ogóle ci pomagam. - pokręciła tylko głową na znak, iż zrozumiała aluzję. Wstała z podłoża i strzepała grudki kurzu i ziemi, które miała na ubraniach. Pomimo, iż miała nastąpić burza tak się nie stało.
- A właśnie. Wiem już jakiego posiadasz demona. Jest to sześcioogoniasty Raijuu. Muszę o tym powiedzieć Tsunade, więc na dziś zakańczamy nasz trening. I tak dużo dziś się działo i tyle wystarczy. Możesz odejść.
- Czy jest on jakimś zagrożeniem?
- Raczej nie. Aczkolwiek jak każdy inny demon, może być czasem niebezpieczny, ale to dla przeciwnika. Kiedy go opanujesz całkowicie, będziesz mieć sprzymierzeńca, a wtedy dzięki temu mało kto cię pokona.
- Cudownie. Mam tylko nadzieję, że to mi się powiedzie.
- Wątpisz w to? Tyle osób ci chce pomóc, a ty tak pesymistycznie myślisz?
- Nie, ale mam małe obawy.
- To ich nie miej. Bo nie ma po co. A teraz żegnaj. Jutro masz tu przyjść o tej samej porze.
- Tak jest, sensei! - pomachała swojej nauczycielce na pożegnanie. Anko zniknęła po chwili w kłębie dymu. Zaś ona pobiegła gdzieś przed siebie. Chciała spotkać się z Sakurą i Hinatą, więc postanowiła je odnaleźć, gdyż nie wiedziała gdzie w chwili obecnej są.
 Tym razem nieboskłon mienił się czerwono - pomarańczowo - żółtymi kolorami. Słońce powoli chowało się za horyzontem. To był bardzo piękny widok. Shizue zachwycały takie krajobrazy. Udało jej się znaleźć swoje przyjaciółki i opowiedziała im co się jej przytrafiło. Rozmawiały ze sobą bardzo długo, chodziły tu i tam. Dzięki nim młodej Asahi chciało się żyć. I tak o to od tego dnia zarówno Shizue jak i Daizuke trenowali swoje umiejętności. On u złego i podłego Orochimaru, zaś ona u dobrej, acz wymagającej Anko. W pewnym momencie złotowłosa kunoichi poczuła coś dziwnego. Wydawało jej się przez chwilę, że jej ukochany gdzieś tam jest i że żyje. Myślała sobie wtedy, że to absurd i że to nie może być prawdą. Próbowała odgonić od siebie te myśli, bo przecież widziała na własne oczy jak umierał i został pogrzebany. To było w jej mniemaniu bardzo dziwne uczucie. Ale nie zdawała sobie sprawy z tego, iż on naprawdę żył i miał się bardzo dobrze.
Parę miesięcy później Sasuke odszedł z wioski. Bo w końcu pragnął mocy, toteż postanowił pójść do Orochimaru. Wężowaty wysłał po niego czwórkę dźwięku, którzy dali mu propozycję zdobycia większej mocy u Sannina, a posiadacz Sharingana się na to zgodził. Haruno chciała go zatrzymać, ponieważ tak mocno go kochała. Lecz się to jej nie udało. Wyznała mu miłość, a on powiedział jej tylko zwykłe „ dziękuję”, po czym walnął ją w tył głowy i straciła przytomność. Gdy się ocknęła, jego już nie było. Zielonooka była mocno zdruzgotana tym faktem. Czuła się prawie tak, jak Shizue. Naruto pobiegł wraz z paroma kolegami z innych drużyn, aby go sprowadzić z powrotem i złożył jej pewną obietnicę. Różowowłosa zaraz potem udała się do swojej najlepszej przyjaciółki, aby poinformować ją o tym, co się wydarzyło. Na szczęście była w domu i otworzyła jej drzwi, gdyż rodziców nie było w mieszkaniu.
- Co się stało Sakura? - spytała się jej Asahi, która widziała ją przed drzwiami płaczącą.
- Sasuke on.. Odszedł z wioski.. - zaczęła szlochać, a z jej oczu spływały strumieniami łzy.
- Doskonale wiem, jak się teraz czujesz...
- Wiesz.. Pomimo, iż on tylko stąd sobie poszedł, czuję się tak jakby go tu już nie było.. Powiedziałam mu, co do niego czuję, ale jak widać to nic nie dało. Strasznie mnie to zabolało.. - w tej chwili obie dziewczyny przytuliły się mocno do siebie. Błękitnooka starała się pocieszyć swoją przyjaciółkę.
- Teraz bardziej uświadomiłam sobie jak ty musiałaś się czuć, gdy Daizuke umarł.. Musiałaś przeżywać to jeszcze gorzej niż ja..
- Masz rację.. Ale jego można wciąż tutaj ściągnąć, a Daizuke już nie.. Więc proszę cię, nie martw się. Na pewno kiedyś uda się komuś go tu przyprowadzić. Zapewne będzie ci parę dni smutno, ale jakoś ci to minie po jakimś czasie. Zalecam ci więcej treningów, bo to dużo daje.
- Dziękuję.. I chyba tak zrobię.. Ale do kogo mam pójść, aby mi pomógł w nauce?
- Najlepiej do Tsunade, ona ci kogoś przydzieli.
- To chyba pójdę już teraz.
- O tak, idź do niej.
- To do zobaczenia później!
- Na razie i trzymaj się! - Sakura pobiegła szybko do rezydencji Hokage, a Shizue zamknęła za nią drzwi. Poszła na górę i usiadła na parapecie, wyglądając za okno. Jej myśli skupiały się znowu na Shiomim...
Jak się później okazało Hokage postanowiła trenować zielonooką, ponieważ wykazywała ona zdolności medyczne, w związku z czym łatwiej było jej ją uczyć. Gdy błękitnooka się o tym dowiedziała, naburmuszyła się i miała żal do władczyni, że to różowowłosą będzie trenować, a nie ją. Oczywiście do Haruno nie miała żalu, bo to nie była jej wina. Lecz szybko to uczucie zniknęło, a nawet cieszyła się z tego, iż jej przyjaciółka będzie nauczana przez tak świetną osobę, jaką jest blondynka. Niestety, parę dni później Naruto trafił do szpitala, gdyż walczył on z Uchihą, a jednocześnie misja sprowadzenia go się nie powiodła. Jednakże nie spocznie, dopóki go tu nie ściągnie z powrotem. Potem i on znalazł swojego mistrza. Był nim Jiraya, którego zwali mianem ero - sannina. Bardzo pasowali do siebie pod wieloma względami, w związku z czym został on przydzielony Uzumakiemu przez Tsunade. I tak właśnie wszyscy stawali się z każdym dniem coraz silniejsi. Naruto i Sakura trenowali po to, aby odnaleźć Sasuke i go przygramolić do Konohy. Shizue po to, aby opanować swojego demona i być znacznie lepszym ninja niż jest. Natomiast Daizuke, stając się coraz bardziej bezuczuciowym shinobim, uczył się u Orochimaru, aby jak najlepiej mu służyć i być mu wiernym, a jednocześnie go nie zawieść. Trwało to jednak parę miesięcy, bo gdy dołączył do nich szatyn, wężowaty w wyższym stopniu skupił się na posiadaczu Sharingana niżeli na Shiomim. Owszem, cały czas go uczył, ale już nie tak często jak czarnookiego. Był tym faktem bardzo niezadowolony, lecz nie dawał po sobie tego poznać. Wolał nie zadzierać ze swoim mistrzem, bo był on znacznie potężniejszy od niego. Dlatego też dostosował się do wszystkiego, co mu kazano. Oro nakazał Uchisze, aby nic nie mówił o przeszłości Daizuke w jego obecności. Gadał mu, że to się może źle skończyć. Oczywiście nie miał nic przeciwko temu. Pewnego dnia natknął się na niego na korytarzu w siedzibie.
- Ty jesteś Sasuke?
- Tak, a co?
- Orochimaru mi o tobie mówił. Mieszkałeś w Konoha, prawda?
- I co w związku z tym?
- Znałeś mnie? I czy jak tam byłem, miałem jakichś przyjaciół?
- Widziałem cię tylko parę razy, więc nie wiem o tobie praktycznie nic. Co do przyjaciół, nie mam pojęcia, czy ich miałeś czy nie. A teraz daj mi spokój.
- Wybacz, że ci przeszkodziłem, ale to dla mnie ważne. Lecz skoro nic mi nie możesz powiedzieć, to trudno.. - szatyn wzruszył tylko ramionami, po czym odszedł z pola widzenia żółtowłosego. Pomimo, iż czuł jak zło opanowuje jego serce, to nadal chciał wiedzieć cokolwiek o jego przeszłości. Cały czas miał takie dziwne wrażenie, jakby go wszyscy naokoło okłamywali.
- Czy wy wszyscy jesteście przeciwko mnie? - rzucił obojętnie pytajnie retoryczne, na które nie otrzyma odpowiedzi. Ale taka była prawda, ponieważ tak trochę się czuł. Skoro nikt nie chce mu nic powiedzieć, musiał się z tym pogodzić. Może kiedyś sam pozna prawdę. Złotooki szedł dalej, zmierzając do swojego pokoju. Na miejscu rzucił się na łóżko rozmyślając o różnych rzeczach. W ciągu kilku następnych miesięcy próbował wiele razy udać się do Konohy, ale zatrzymywano go. Był po porostu jeszcze za słaby aby pokonać podwładnych wężowatego, którzy byli bardzo silni, aby móc gdziekolwiek pójść. Postanowił zrobić tak, że kiedy w końcu stanie się tak mocny jak oni, będzie mógł wyrwać się z tej siedziby i skierować do Wioski Ukrytej w Liściach. Po prostu według niego tu nie pasował i chciał zamieszkać w jakiejś wiosce, ale póki co to ukrywał głęboko w sobie i nie wspominał nikomu o tym. Zrobi to, gdy posiądzie dostatecznie dużo mocy, co ułatwi mu jego plan. Dalej zaciekle trenował i to samo tyczyło się jego przyjaciół, których obecnie nawet nie pamięta. Tak mijały lata i nasi bohaterowie byli coraz mocniejsi pod każdym względem...

Czy Shizue i Daizuke znów się zobaczą? Jakie będą ich odczucia po tylu latach rozłąki i ciężkich treningów?
Tego dowiecie się z kolejnych rozdziałów.
A i jeszcze o czymś napiszę. Wiem, że niedawno w mandze było oficjalne odsłonięcie wszystkich demonów jakie Kishimoto stworzył. No ale jakoś mi się nie podobały i wolałam aby Shizue miała jednego z tych starszych czyli Raijuu. Bo pasuje mi ogólnie do niej pod każdym względem. Więc mam nadzieję, że to nie będzie przeszkadzało ^^.
Teraz obrazki:
Tutaj może nie jest to opaska Dai’a, ale powiedzmy że Shizue właśnie ją trzyma xd
 Tu może Dai ma opaskę, ale w opowiadaniu jej nie ma xd
 
 

No comments:

Post a Comment