Znalazłszy
się wewnątrz budynku, jego oczom ukazało się biurko, za którym siedział
recepcjonista. Stanął naprzeciwko niego, rozglądając się po pomieszczeniu. Ów
mężczyzna miał brązowe włosy, zielone oczy, a na nosie nosił okulary. Jego
ciuchy niczym specjalnym się nie wyróżniały. Wyglądał na około trzydzieści lat.
Widać po nim było, iż jest spokojnym i dobrym człowiekiem.
- W czym mogę pomóc? - odezwał się nagle, a jego ton głosu był przyjazny dla ucha. Daizuke dość nietypowo zareagował, gdy tamten się do niego zwrócił. Aż podskoczył usłyszawszy pytanie zadane przez okularnika, jednocześnie wyrwał się z tego dziwnego transu, jaki go przed chwilą ogarniał. Po prostu był tak wykończony, że powoli przestawał kontaktować, czego skutkiem była opóźniona reakcja, a zarazem myślenie.
- Czy są jakieś wolne pokoje? Chciałbym wynająć jeden, o ile oczywiście to nie kłopot. I tylko na tę jedną noc, bo jutro mam zamiar ruszyć dalej w drogę. - odparł obojętnie, jak zwykł mieć w zwyczaju. Jego ciało pomału odmawiało posłuszeństwa i odnosił wrażenie, że zaraz padnie na ziemię i uśnie z wyczerpania. Mógł mieć teraz nadzieję, iż mężczyzna będzie coś dla niego miał.
- Nie posiadamy ich tutaj za dużo, tylko trzy, jednakże dwa z nich są jeszcze wolne. Tak więc nie ma żadnego problemu. Tylko ciekawy jestem, czemu przyszedłeś tu o takiej porze? - spytał z ogromnym zdziwieniem w oczach, jak tylko spojrzał na zegarek. Była dosłownie piąta nad ranem.
- Bo przybywam z Wioski Dźwięku, a dojście tu trochę czasu mi zajęło. Ogólnie to ja wybierałem się do Konohy, zaś tu trafiłem przypadkowo. Nawet nie wiem gdzie jestem, ale skoro tu dotarłem, wolałem to wykorzystać i znaleźć cokolwiek, aby wypocząć przed dalszą podróżą. - odpowiedział mu, nie zmieniając tonu głosu. Jego oczy były zupełnie puste, a jednocześnie znużone, czego nie dało się nie zauważyć. Zielonooki starał się być wobec niego miły, co przychodziło mu z trudem, gdyż takie osoby jak żółtowłosy wzbudzały w nim lęk. Nie lubił takich typów, bo zdawał sobie sprawę z tego, do czego tacy mogą być zdolni. Dlatego też nigdy nie wdawał się z takimi w jakąkolwiek sprzeczkę ani nie był wobec nich wrogo nastawiony. Wymuszał na sobie uśmiechy, a także sympatyczność. Gdyby złotooki nie był aż tak zmordowany, z pewnością by to u niego zauważył.
- Znajdujesz się w małej osadzie, która leży pomiędzy Konohą a Oto. Połowa drogi za tobą, młodzieńcze. Zostało ci jeszcze drugie pół, a potem dotrzesz do celu. Z kolei to miejsce istnieje po to, aby tacy podróżnicy jak ty mogli zatrzymać się na noc, aby nie spać w lesie. - rzekł w jego stronę spokojnym, acz ździebko zaniepokojonym głosem. Ciekaw był, czemu taki osobnik jak on zmierza do Wioski Liścia. Domyślał się, iż chłopaka musiał uczyć Orochimaru, skoro jest taki zimny, oschły, pozbawiony jakichkolwiek uczuć i niewzruszony. Już na pierwszy rzut oka mógł określić jaki on jest. Oczywiście nie znał go całościowo, lecz łatwo było poznać jego wiele cech, jakie w tej chwili posiadał. Aczkolwiek nie zamierzał wypytywać go o szczegóły, gdyż mogłoby to się źle skończyć, według jego mniemania.
- Ktoś był bardzo wspaniałomyślny, tworząc tą niezbyt dużą mieścinę. Dobra, my tu gadu, gadu, a ja chciałbym się już położyć do łóżka. Ile muszę zapłacić za tutejszy wypoczynek? - zapytał go, jednocześnie przeciągle ziewając. Zasłonił usta dłonią. Pomimo tego, jakim człowiekiem się stał nie był aż tak bezczelny, aby zachowywać się niekulturalnie.
- Na jak długo masz zamiar zostać chłopcze?
- Nie wiem.. Zobaczymy, o której wstanę. Jutro o wszystkim pana poinformuję, bo na dzień dzisiejszy nie będę w stanie tego zrobić. - brązowowłosemu nie trzeba było tego wyjaśniać, gdyż widział dokładnie, w jakim stanie jest nasz bohater. Daizuke w sumie zaczynał już mamrotać pod nosem, zamiast mówić głośno i wyraźnie, jednakże osobnik stojący za biurkiem jakoś go słyszał.
- W porządku. Tu masz klucz do pokoju numer dwa. Zapłacisz mi jutro, jak już będziesz wychodzić. Tak więc Dobranoc. - odparował po chwili, podając Shiomiemu klucze do ręki. Wstał na moment z krzesła i wskazał mu korytarz, w którym znajdzie pokój. Zanim chłopak zniknął w korytarzu, gdzie panował półmrok, lekko odwrócił się w stronę mężczyzny.
- A jeszcze jedno. Gdyby ktoś o mnie pytał, niech pan nie mówi, że tu jestem. Nie chcę, aby ktokolwiek z Oto się o tym dowiedział. - poprosił recepcjonistę nieco głośniejszym tonem, na co on jedynie przytaknął głową. Mężczyzna wrócił na swoje miejsce, zaś żółtowłosy skierował się w naprzeciwko trzech drzwi, prowadzących do pokoi. Udało mu się jakoś zidentyfikować cyferkę dwa, toteż podszedł ku drzwiom, na których ona była. Z trudem ją zauważył, ponieważ nie było tu zbyt jasno, a na dodatek ledwo patrzył już na oczy. Nie tracąc więcej czasu, włożył kluczyk w zamek. Przekręcił go wewnątrz niego, słysząc w tym samym momencie zgrzytnięcie. Teraz mógł spokojnie przekroczyć próg i wejść do środka. Nie było tu może zbytnio ładnie, ale złotooki nie narzekał. Ważne, że mógł gdziekolwiek spać, nie narażając się na schwytanie. Zamknął się od wewnątrz, aby nikt nieproszony tu nie wszedł. Pierwsze co zrobił to padł na łóżko. Na umycie się nie miał już siły. Dosłownie po paru minutach chłopak był już pogrążony we śnie. Nie zdążył nawet okryć się kołdrą. Jedynie zdjął buty, zrzucił koszulę z podkoszulką i ściągnął z siebie spodnie, zostając w samych bokserkach. Spał w dość zabawnej pozycji, ponieważ łoże było trochę dla niego za krótkie i za wąskie. Przez ten fakt stopy wystawały mu za koniec wyrka, ręce zwisały z niego ku dołowi, natomiast twarz wbita była w poduszkę, przez co nikt nie mógłby jej w tej chwili zobaczyć. Może i ledwo mieścił się na tym meblu, aczkolwiek nie było ono aż tak małe, aby zleciał na podłogę. Pomimo takich sobie warunków, Dai odprężył się i nic mu nie przeszkadzało w spaniu. Shiomi bardzo długo sobie kimał, mając zamiar być w objęciach Morfeusza ile tylko wlezie. Obudził się dopiero o godzinie czternastej. Uświadomiwszy sobie ową godzinę, poderwał się natychmiast do pozycji siedzącej, rozglądając się dookoła ospałymi oczyma. Przetarł je swoimi dłońmi, jednocześnie przeciągle ziewając.
- Ależ długo spałem.. Dobra, czas zakończyć to leniuchowanie i ruszać w dalszą wędrówkę. - mruknął pod nosem, sam do siebie. Przed nim była jeszcze połowa drogi, a im dłużej zwlekał, tym było gorzej dla niego. Wolał uniknąć podwładnych Orochimaru, którzy mogli za nim gonić, toteż wstał z łóżka, przeciągając się leniwie. Najpierw zjadł coś w pośpiechu na śniadanie. Chciał się ze wszystkim wyrobić jak najszybciej, aby nie siedzieć dłużej w tym miejscu. Skończywszy jeść, udał się do łazienki, gdzie dokładnie wykonał wszystkie poranne czynności. Będąc już gotowym do podróży, szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł z pokoju, w którym się zatrzymał, oczywiście zamykając za sobą drzwi na klucz. Na szczęście czuł się wspaniale, był wyspany i zregenerowany, dzięki czemu łatwiej mu będzie biec przez las. Podszedł do biurka, gdzie kilka godzin temu zamawiał pokój numer dwa i postanowił zapłacić za nocleg. Lecz tym razem za biurkiem siedział ktoś zupełnie inny niż wcześniej. Musiał zapewne wymienić się z tamtym, bo chyba i on musi kiedyś odpocząć, a nie sterczeć cały boży dzień i pracować.
- Dzień dobry. Chciałbym zapłacić za pokój.. - odparł obojętnie do niego, a ów mężczyzna spojrzał się na niego spode łba. On, w przeciwieństwie do brązowowłosego był zupełnie inny. Widać było, że jest taki jakiś pusty, a zarazem nie było po nim widać jakichkolwiek uczuć. Jego oczy nie wyrażały niczego, a minę miał oziębłą. Ale tak czy siak nie przeszkadzało mu to.
- Nie widziałem cię tu wcześniej, ale powiedziano mi, że ktoś nowy tu przybył. Zapewne o ciebie im chodziło. Jak długo już tu jesteś? - spytał chłodno, spuszczając wzrok gdzieś indziej. Nie lubił patrzeć ludziom w oczy.
- Chyba od piątej. Teraz jest parę minut po czternastej. - odpowiedział takim samym tonem, jak on. No, może trochę bardziej zimnym od niego, acz podobnym.
- W takim razi należy się 15 yenów. - odpowiedział krótko, cały czas gapiąc się w ścianę, bo na wprost stał jego klient, na którego nie miał zamiaru spojrzeć. Oczywiście to nie speszyło naszego bohatera, dla którego było to absolutnie obojętne, czy zacznie nań zwracać uwagę, czy też nie. Wyjął z kieszeni portfel i położył pieniądze na ladzie. Po zapłaceniu odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.
- Do widzenia. - zakomunikował od niechcenia, gdyż niespecjalnie lubił wypowiadać ze swoich ust formy grzecznościowe, ale kultura tego wymagała, niezależnie od wszystkiego. Mężczyzna mu nie odpowiedział, bo nie miał na to ochoty. Shiomiego to nie uraziło, bowiem się tym nie przejmował. Teraz liczyło się jak najszybsze dotarcie do Wioski Liścia. Wyszedł z miasteczka do lasu, z którego tu wczoraj przybył i pobiegł przed siebie...
Natomiast w Konoha dwie i pół godziny wcześniej, kiedy żółtowłosy jeszcze spał, obudziła się piękna, złotowłosa kunoichi. Nienawidziła wcześnie wstawać, a skoro nie musiała, to mogła sobie pozwolić na dłuższą drzemkę. Jednak dziś wstała o jedenastej, aby przygotować się do wyjścia z Kibą, z którym umówiła się poprzedniego dnia. Na szczęście udało jej się wyrobić i do tego w sam raz, bo gdy była już gotowa, usłyszała głośne pukanie do drzwi. Podeszła do nich i je otworzyła na oścież. Wiedziała kto do niej przyszedł i nie myliła się. Wymusiła na swoich ustach uśmiech, gdyż pomimo wszystko nadal nie była zbytnio szczęśliwa czy też radosna. Dziewczyna potrafiła kamuflować swoje prawdziwe uczucia tak, że nikt nie potrafił ich do końca zidentyfikować.
- Ohayo, Shizue chan. Jestem jak widzisz punktualnie. - brązowowłosy posłał jej szeroki uśmiech.
- Ohayo, Kiba kun. Właśnie widzę. To dokąd chcesz mnie zabrać? - spytała, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Pomyślałem, że może przejdziemy się do parku i porozmawiamy. Bo w końcu tyle się nie widzieliśmy, a chciałbym dowiedzieć się, jakie zmiany w tobie nastąpiły. - oznajmił, będąc w bardzo wesołym nastroju, jednocześnie patrząc prosto w błękitne oczy Shizue. Akamaru, który zawsze mu towarzyszył stał tuż obok niego. Po chwili podszedł do młodej Asahi łasząc się, co oznaczało, aby go pogłaskała. Nie mogąc się mu oprzeć, wplotła swoje drobne palce w jego sierść, gładząc go po głowie. Pies zaszczekał radośnie, co oznaczało, że ów gest sprawiał mu niesamowitą przyjemność.
- To bardzo dobry pomysł. Z chęcią tam z tobą pójdę. I tak nie miałabym nic lepszego do roboty, więc co mi szkodzi. - zakomunikowała z lekkim uśmiechem w kącikach ust.
- No to na co jeszcze czekamy! - złotowłosa zamknęła dom, po czym ruszyła za Inuzuką, a Akamaru podążał za nimi. I tak oboje udali się do wyznaczonego sobie miejsca. Po drodze, mijając budkę z Ramenem, oczywiście natknęli się na Naruto. Obok niego leżała sterta pustych misek po tej zupie, co było u niego normalne. Zauważył ich i pomachał im na powitanie.
- Witajcie! Dokąd się wybieracie? - spytał ciekawski blondasek, szeroko się uśmiechając.
- Do parku. A co?
- Mógłbym iść z wami? - zarówno błękitnooka jak i czarnooki nie mieli ochoty, aby ktokolwiek do nich dołączał. Woleli pobyć chwilę sami.
- Może kiedy indziej. Poza tym według mnie powinieneś zaprosić gdzieś Hinatę, a nie iść z nami. - zaproponowała mu Shizue, gdyż wiedziała jak jej przyjaciółka leciała na Uzumakiego, toteż chciała coś zrobić, aby coś pomiędzy nimi zaczęło się wreszcie dziać. Lisek niemal zaraz po jej słowach oblał się lekkim rumieńcem. Ostatnio odnosił wrażenie, że zaczyna coś do niej czuć, jednakże ciężko mu jest się do tego przyznać i ją o tym poinformować.
- Ee.. ten teges.. Nie wiem, jak to zrobić.. Bo nie chciałbym żeby zemdlała, czy coś w tym stylu..
- Nie martw się, odkąd stałyśmy się przyjaciółkami nie jest już aż tak nieśmiała jak kiedyś. Oj spróbuj, co ci szkodzi?
- W sumie, to nic.. Dobra, to ja lecę. Idę do niej. Na razie! Życzcie mi powodzenia.- oznajmił wszystkim, płacąc w tym samym czasie za wiele porcji swojego ukochanego dania.
- Na razie! - pozostała dwójka krzyknęła za nim, niemal równocześnie. Nie czekając jednak ani chwili dłużej, poszli dalej. Dotarłszy na miejsce stanęli przed pięknym, kryształowym jeziorkiem. Promienie słoneczne padając na te tereny, powodowały znacznie piękniejsze widoki. Dziś pogoda była wręcz idealna. Ptaki latały i ślicznie śpiewały, a oni stali nad brzegiem tego małego zbiorniczka wodnego. Przez dłuższy czas panowała niezręczna cisza. Dopiero później została przerwana przez złotowłosą.
- To.. O czym chciałbyś ze mną porozmawiać?
- O wszystkim, co się działo przez ten czas. Ciekaw jestem, jak silna się stałaś.
- Bardzo dużo trenowałam. Dowiedziałam się, że noszę w sobie demona, sześcioogoniastego, nad którym potrafię już zapanować. Nie należało to do łatwych, ale ostatecznie udało mi się.- zaczęła mówić, wpatrując się w Inuzukę swoimi oczyma. On wsłuchiwał się w jej słowa z ogromnym zainteresowaniem. Uwielbiał słuchać jej melodyjnego głosu i patrzeć na jej anielską twarz. Nie ma wątpliwości, chłopak nadal ją kocha.
- Cóż, w końcu zawsze byłaś utalentowana. Ja również trenowałem i nauczyłem się wielu nowych technik.
- Ja też. I nadal ciekawi mnie to, jak Akamaru mógł tak urosnąć.
- Tez się nad tym długo zastanawiałem, lecz sam tego nie rozumiem. - nie mógł oderwać od niej źrenic. Pragnął wyznać jej miłość, aczkolwiek bał się, że znów stanie się to samo co kiedyś, toteż wolał nie ryzykować. Dobrze, że w ogóle mógł przebywać w jej obecności. Zawsze lepsze to, niż nic.
- Poza tym moi rodzice udali się na jakąś misję. Mam nadzieję, że szybko z niej powrócą. Tylko nie wiem, co się stało z rodzicami Daizuke. W ogóle ich ostatnio nie widziałam.
- Nie martw się, oni na pewno niedługo wrócą. Zawsze możesz mieć we mnie wsparcie i pomoc. Co do nich, to już od dawna się nań nie natknąłem, więc nic powiedzieć na ich temat nie mogę.
- Dziękuję ci. Nie no nic nie szkodzi. Przecież nie każę ci ich szukać czy coś. Ja tylko stwierdziłam fakty. - odpowiedziała, lekko wzdychając. Bardzo chciała poczuć czyjś dotyk na swoim ciele i jego ciepło. Lecz tego, który mógłby jej to dać już tu od dawna nie było. Z Kibą jedynie się przyjaźniła. Ona po prostu nie umiała nikogo innego pokochać. Aczkolwiek chciałaby znów poczuć owo uczucie. Zdawała sobie jednak sprawę tego, że brązowowłosy mógłby jej to dać i że nadal coś do niej czuje. Jednakże nie chciałaby go zranić, ani próbować go pokochać na siłę. Na to dziewczyna musi mieć więcej czasu, bo na pewno kiedyś przełamie się i zacznie się kimś interesować.
- Ależ tu pięknie, nieprawdaż?
- Masz całkowitą rację. Uwielbiam takie miejsca.
- Dzięki tobie jest tu jeszcze piękniej.. Bez ciebie tak by nie było..- te słowa wypowiedział nieco ciszej, z lekką nieśmiałością. Shizue jakoś je usłyszała. Pomimo wszystko, lekki rumieniec ozdobił jej twarz. To nie umknęło uwadze Inuzuki, aczkolwiek tego nie skomentował. Dziewczynie mowę odjęło i nie wiedziała co ma dalej mówić.
- Coś tak umilkła? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, skąd.. Ale nie jestem przyzwyczajona do tego typu komplementów. Nikt mi takich nie mówił od bardzo długiego czasu..
- Echh. Nie wiem czy mogę ci to wyznać, ale dłużej tego kisić w sobie nie dam rady. Dla mnie jesteś najpiękniejsza na świecie, mądra i silna.. Zawsze marzyłem, abyś była moją dziewczyną. Wiem jednak, że to się nie spełni.. - wydusił w końcu z siebie to, co chciał jej od tylu lat powiedzieć. Pamiętał, jak ją pocałował, pomimo iż go odpychała. Był głupi i źle to wszystko rozegrał. Teraz miał okazję to naprawić, dlatego też to uczynił. Zaryzykował, gdyż nie miał nic do stracenia. Asahi coś tak czuła, że tak się stanie.
- Nigdy nie mów nigdy. Ale wiec, że muszę jeszcze trochę poczekać, bo nie mogę się zmuszać do miłości. Najlepiej gdybyś pokazał mi jak bardzo ci na mnie zależy, na różne sposoby. Bo same słowa, to za mało. Musisz udowodnić ich wartość. - kiedy do niego mówiła, trochę się jąkała, ale chłopak wszystko rozumiał.
- Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa. I udowodnię ci to! - wyrecytował to z ogromnym zapałem w głosie.
- A jednak jest nadzieja! Teraz muszę tylko jej zaimponować i nic nie spartolić, a wtedy zobaczymy. Już myślałem, że dostanę za to z plaskacza. - pomyślał, drapiąc się po głowie.
- Jeszcze zobaczymy. Dobrze, to co chcesz jeszcze porobić? - spytała, patrząc na niego i jak zwykle hipnotyzowała go tym.
- Nie chcę go ranić.. A co jeżeli nie będę potrafiła go pokochać? Z jednej strony on nie jest taki zły, ale z drugiej jest mi ciężko.. Tak czy siak zobaczymy jak to się potoczy. - pomyślała, lustrując spojrzeniem Kibę od góry do dołu. Chłopak nie odpowiedział na jej pytanie, tylko począł powoli zbliżać się ku dziewczynie. Żeby jej nie wystraszyć, ani nie zrobić jakiejś głupoty, delikatnie dotknął palcem jej dłoni. Zauważywszy, iż nie protestuje, wplótł swoje palce w jej, lekko masując jej skórę. Stał teraz naprzeciwko niej, patrząc się prosto w te jej cudne oczęta. Cały czas, gdy zaczynał robić jakiś ruch, trochę się wahał. U Shizue natomiast pojawiły się małe dylematy. Z jednej strony chciała go, a z drugiej nie, ponieważ czuła się tak, jakby zdradzała swojego Daizuke. Jej serce waliło jak młotem, na czole pojawiły się kropelki potu. Nie wiedziała co robić. Czy pozwolić mu posunąć się dalej, czy właśnie nie.. Nagle poczuła, jak brązowowłosy nieznacznie oplata ręce wokół jej bioder, a po chwili ją do siebie tulił. Owszem, było jej nawet całkiem przyjemnie, ale jednak coś kazało jej go od siebie odepchnąć. Czarnooki zbliżał swoją twarz do jej twarzy tak, że ich usta dzieliły od siebie już tylko milimetry.
- K..Kiba.. nie tak szybko, zwolnij, proszę. Powinieneś się opanować i być cierpliwym.. Wybacz, ale.. Ja nie mogę.. Przynajmniej nie teraz.. - wypowiadając owe słowa, odsunęła go delikatnie od siebie, dając mu do zrozumienia, że na całowanie się jest jeszcze za wcześnie.
- Przepraszam.. Poniosło mnie. Strasznie mnie pociągasz i to tak wychodzi.. Mogę chociaż trzymać cię za ręce? - spytał ją błagalnym tonem głos. Pierwsze słowa rzekł strasznie cicho, prawie niedosłyszalnie, aczkolwiek ona je słyszała, przez co znów oblała się rumieńcem. Starała się oczywiście je neutralizować, lecz jej to nie wychodziło. Ale nigdy nie wiadomo, co może jej odbić, gdyż przez te trzy lata jej charakter stał się strasznie zmienny, że raz bywała miła, a innym razem wybuchowa.
- No dobrze.. - szepnęła ku niemu, nadal patrząc mu w oczy. Stali tak jeszcze jakieś kilkanaście minut w tej pozycji. Przez większość czasu milczeli, tylko czasem coś dalej sobie opowiadali. I tak mijały godziny. Pomału zbliżał się wieczór, słońce właśnie znikało za horyzontem. Nadeszła pora odwiedzenia grobu swojego przyjaciela. Zawsze tam chodziła o tej samej porze. Robiła to, ponieważ był dla niej kimś bardzo ważnym i nie wyobrażała sobie go nie odwiedzić, nawet raz.
- Słuchaj Kiba.. Muszę iść odwiedzić Daizuke. Tak więc dopiero jutro możemy się znów spotkać. - oznajmiła mu spokojnym tonem głosu.
- A nie mogę pójść z tobą? - spytał ją ze zdziwieniem, gdyż nie kapował, czemu chciała iść tam bez niego.
- Nie. Zawsze wybieram się tam tylko ja. Nie wiem czy ktoś go odwiedza, ale tak czy siak ja wolę chodzić tam sama. Mam nadzieję, że się za to nie obrazisz.
- Ależ nie. Bardzo miło spędziłem z tobą ten dzień. Oby było ich więcej. A czy w takim razie mogę przyjść po ciebie jutro o tej samej porze? - chłopak wolał nie naciskać na nią, ani nie nalegać, gdyż nie chciał popełnić kolejnych durnych błędów. Musiał dostosować się do jej postanowień i tego co chciała, aby tylko nie stracić u niej szans.
- Zgoda. Ale jutro idziemy w inne miejsce, dobrze?
- Z chęcią. Skoro musisz już iść.. Żegnaj Shizue. - zbliżył się do niej i bardzo delikatnie pocałował ją w policzek. Przy tym ruchu również się wahał, ale widząc, że dziewczyna nie protestowała, ani nie chciała dać mu z liścia, mógł już być pewien, iż te gesty może wykonywać bez krępacji. Odwrócił się tyłem do niej i zmierzał do swojego domu.
- Do jutra Kiba. - pożegnała go, tak samo jak i on. Ale pomimo rozstania, cieszył się niezmiernie, że miał jakąkolwiek szansę na zdobycie jej serca. Radowało go także kolejne spotkanie z Asahi. Natomiast ona sama już nie wiedziała co czuje. Nie miała pojęcia czy się cieszyć, czy być na to obojętną. Wzruszyła ramionami i udała się na cmentarz, który znajdywał się gdzieś w pobliżu wioski. Znalazłszy się na miejscu, poczęła kierować do grobu Daizuke. Niedługo potem uklękła na ziemi przed nagrobkiem, siadając na łydkach i kładąc dłonie na kolana. Zaczęła patrzeć się wprost, a na jej twarzy widniał smutek, pomimo iż wcześniej była uśmiechnięta.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły o to, co się wydarzyło pomiędzy mną a Kibą. Gdybyś żył, nigdy by do tego nie doszło... - pomyślała, ciężko wzdychając. Zawsze, gdy tu przychodziła, wspominała wszystkie chwile, które spędziła razem z zółtowłosym. W związku z tym pobyt tutaj trochę jej zajmował. Ona nie zwracała uwagi na to, jak długo tu siedziała, gdyż było to dla niej mało istotne. Później na niebie pojawiły się odcienie koloru pomarańczowego, żółtego i czerwonego, ponieważ słońce powoli znikało już za horyzontem, pozostawiając za sobą piękne widoki. Nie wiedziała jednak, że ktoś zbliżał się do tegoż miejsca. Ów ninja biegł znów bardzo długo i ponownie czuł zmęczenie, lecz już nie takie, jak na początku drogi. Cóż, wcześniej musiał zmierzyć się z paroma strażnikami, co było dodatkowym wpływem na jego jestestwo, a potem przez cały czas biegł, nie zatrzymując się. Dopiero w małej wiosce, na którą się natknął, zatrzymał się i odpoczął. Dlatego teraz był w lepszej kondycji i mógł spokojnie iść. Przynajmniej nie musiał zużywać kolejnych zasobów energii na jakichś kretynów. Musiał odsapnąć, więc stanął na jakimś wzgórzu, z którego można było jeszcze zobaczyć słońce i błękitne niebo. Spojrzał w dół, a lekki wiaterek targał jego włosami na wszystkie strony. Wyglądał tak, jakby był smutny, ale tak nie było. Po prostu zmordował się swoją podróżą z Oto do Konohy, która widniała mu właśnie w tej chwili przed oczyma.
- Nareszcie tu dotarłem. Bo ileż można tak biec? Dobra, teraz należałoby kogoś znaleźć, kto zaprowadzi mnie do Hokage. Muszę przecież poprosić o to, aby przyjęto mnie do wioski, a ja nie pamiętam dokąd się szło do jego gabinetu. Mam nadzieję, że w ogóle mnie tam przyjmą. Nie mam zamiaru wracać do Oto, co to, to nie. Wolę już tu zamieszkać, niż kisić się bez sensu u Orochimaru. - pomyślał z lekkim skrzywieniem na ustach, gdy wdarł mu się w myśl wężowaty Sannin. Od razu, po jego ciele przeszły dreszcze. Szybko otrząsnął się, starając zapomnieć o tym kretynie, po czym zaczął schodzić z tego wzgórza. Kiedy znalazł się na dole, rozejrzał się ponownie dookoła siebie. Zobaczył, iż jest na otwartym terenie, a nieopodal niego stały bramy Wioski Liścia. Nie chciało mu się więcej biec, dlatego też szedł wolno. Ponownie się zatrzymał, gdyż natrafił na cmentarz. Groby tutaj nie stały obok siebie, lecz były rozmieszczone w różnych miejscach. Jak już tutaj doszedł, to niebo już nie było takie jasne, a słońca już nie mógł zauważyć. Shiomi był święcie przekonany, że tu nikogo nie będzie. Jednakże mylił się. Nagle jego oczom ukazała się sylwetka dziewczyny, siedzącej przy czyimś nagrobku. Nie mógł dostrzec jej twarzy, bo siedziała tyłem do niego. Domyślał się jednak, iż jest to przedstawicielka płci pięknej, po jej figurze, ubiorze i szczupłej posturze. Postanowił do niej podejść i poprosić o zaprowadzenie go do Kage, skoro już się na kogoś natknął.
- Ona powinna wiedzieć, co i jak, bo zapewne jest stąd. - po chwili namysłu, zbliżył się w tamtym kierunku. Przystanął za jej plecami, pukając palcem o ramię. Starał się zrobić wszystko tak, aby jej nie przestraszyć, aczkolwiek mu to nie wyszło. Dziewczyna poczuwszy dotyk, aż podskoczyła, wyrywając się z natłoku myśli, jakie nachodziły jej umysł. Gdyby nie była tak mocno zamyślona, z pewnością wyczułaby chakrę tego shinobi.
- Em... Witaj. Mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkadzam... Chciałbym dostać się do gabinetu Hokage, ale nie wiem gdzie mam się udać. Zaprowadziłabyś mnie tam? - spytał spokojnym, acz obojętnym głosem. Z początku Shizue nie odwracała się do tyłu, tylko odpowiedziała z pozycji, w jakiej się znajdywała.
- Ależ skąd. Czemu nie? I tak nie mam nic do roboty. - po tych słowach wstała z ziemi, rozprostowując kości. Odwróciła się w jego stronę.
- Tak właściwie to czemu... - nie dane było jej dokończyć tego, co chciała powiedzieć, ponieważ ją zatkało. Serce zaczęło walić jej jak młotem i pot począł ściekać po jej czole. Była krótko mówiąc w szoku.
- Nie... To niemożliwe.. - jedynie tyle słów zdołało wydobyć się z jej gardła. Błękitnooka tak zareagowała na jego widok, gdyż rozpoznała w nim swojego Daizuke. Miał identyczne włosy, kolor oczu i tę samą twarz. Jedyne zmiany, to ubiór i fakt, iż chłopak bardzo wyprzystojniał od tamtego czasu. O ile w ogóle to on. Ale nie mogła pojąć, jak to jest możliwe, że stoi przed nią żywy. Przecież pamiętała jak umierał na jej oczach. Złotooki zdziwił się jej reakcją. Patrzył na nią jak na jakąś idiotkę.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, ale nie mam zamiaru dłużej tutaj stać i się gapić. Jeśli łaska, zaprowadź mnie tam, gdzie prosiłem, albo pójdę poszukać kogoś innego. - rzucił lodowatym, a jednocześnie lekko poirytowanym tonem.
- Ty na pewno nie jesteś prawdziwy. Nie możesz być! Ktoś robi sobie jaja, tworząc iluzję.. Nie nabiorę się na to! - wrzasnęła, odskakując parę metrów w tył. Myślała, że gdzieś w pobliżu jest jakiś wróg, który chce ją zaatakować. Chłopak cofnął się w przeciwną stronę, gdyż zaczął mieć domysły, że złotowłosa zaraz zacznie tworzyć jakąś technikę skierowaną na niego. Nie zauważył jednak dwóch kamieni, które za nim stały przez co rąbnął plecami o większy głaz, po czym spadł na pośladki. Przez to, siedział teraz na mniejszym z nich.
- Eeej, spokojnie. Ja nie chcę zrobić ci krzywdy. Nikogo innego tutaj nie ma oprócz mnie i ciebie. Poza tym jestem prawdziwy, a nie stworzony z iluzji. Nie atakuj mnie! - krzyknął do niej, próbując ją jakoś uspokoić. Nadaremno.
- Nie wierzę ci! - stawiała cały czas na swoim. Zaczęła przygotowywać się do ataku. Wykonała ileś pieczęci, po czym ułożyła obie dłonie równolegle do siebie. Po niecałej sekundzie pojawiła się naelektryzowana kula, koloru niebieskiego. Jutsu naszej bohaterki jest sto razy potężniejsze od Chidori, pomimo podobieństwa pomiędzy nimi.
- Genbaku Aoi No Justu! - wykrzyczała nazwę tej techniki, którą wystrzeliła ku przodowi. Teraz ta świergocząca kulka leciała prosto na żółtowłosego. Krótko potem powstał ogromny wybuch, który rozwalił oba kamienie na drobny mak. Asahi nie mogła nic zobaczyć, przez omamy kurzu, jakie powstały po eksplozji. Trwało to chwilę, a kiedy dym opadł chłopaka już nie było, jakby rozpłynął się w powietrzu. Podeszła do rozwalonych głazów nie widząc po nim śladu.
- Czyli tak jak mówiłam, byłeś tylko iluzją. Dobra, gdziekolwiek jesteś wyjdź z ukrycia! Wiem, że tu jesteś! - warknęła, rozglądając się dookoła, aby móc dostrzec wroga, o ile w ogóle tu był. Niedługo po tych słowach dziewczyna poczuła, jak ktoś przytyka jej kunai’a do gardła. Nie spodziewała się tego, iż ten ktoś będzie aż taki szybki, że go nie dostrzeże i tak prędko znajdzie się za nią.
- Mówiłem przecież, że jestem prawdziwy. Jeżeli masz zamiar walczyć, proszę cię bardzo, ale nie ręczę za siebie. Nie masz ze mną szans, dziewczyno. - wycedził przez zaciśnięte zęby. To, co zrobiła trochę go wkurzyło. Błękitnooka wzdrygnęła się i ponownie zdziwiła. Skoro nadal tu był, oznaczało tylko jedno. Jej Daizuke naprawdę żył.
- Ja.. Przepraszam.. Ale ty wyglądasz dokładnie tak samo, jak mój dawny przyjaciel.. Myślałam, że jesteś iluzją, bo on od dawna nie żyje. Daizuke kun, czy to naprawdę ty? - spytała go z niedowierzaniem.
- Ok, nic się nie stało, ale następnym razem nie rób czegoś takiego. I musiałaś pomylić mnie z kimś innym, bo ja ciebie nie kojarzę. Ale.. Skąd znasz moje imię? Czyżby w tym grobie leżał właśnie ten przyjaciel? - spytał ją, rozluźniając uścisk na jej szyi, po czym puścił ją, odsuwając się od niej. Stanął naprzeciw niej, wpatrując się w nią po raz drugi tym zdziwionym spojrzeniem.
- Dobrze.. No co ty, nie pamiętasz mnie? Tak, właśnie on. Może lepiej będzie jak przeczytasz napis, wygrawerowany na nagrobku. A nuż cię coś olśni. - nic nie odpowiedział, tylko zawrócił do miejsca, gdzie znajdywał się grób. Stanął i przyjrzał się z bliska płycie, na której widniało Daizuke Shiomi.
- Hmm. To bardzo dziwne. Przecież ja się tak nazywam...
- Więc to na pewno ty.. Nawet nie wiesz, co ja przechodziłam. Gdzieś ty był przez te trzy lata? - zaczęła się jąkać i czuła, jak oczy zaczynają się jej szklić i gorzkie łzy spływały teraz po gładkich policzkach dziewczyny. Nie mogąc wytrzymać tego napięcia, wtuliła się w chłopaka, płacząc cały czas. Nie spodobało mu się to, więc lekko odepchnął ją od siebie. Nie mogła pojąć, dlaczego on tak ją traktuje.
- Sugerujesz, że powstałem z grobu? Chyba żarty jakieś... I nie waż się mnie więcej dotykać, bo tego nienawidzę. Co do twojego pytania, nie mogę udzielić ci odpowiedzi. Nie wiem kim jesteś, więc nie muszę ci się spowiadać ze wszystkiego, co robiłem i gdzie byłem. - burknął od niechcenia. Strasznie go irytowała. Już na wstępie miał jej dosyć.
- To dlaczego wyglądasz i nazywasz się tak, jak on?! Na świecie nie ma dwóch osób z tym samym wyglądem, imieniem i nazwiskiem.
- Odpuść sobie. Słuchaj, nie chce mi się z tobą gadać. Albo mnie zaprowadzisz już teraz do Hokage, albo będę zmuszony poszukać kogoś innego do tego zadania. I przestań beczeć!
- Zmieniłeś się.. Już nie jesteś tą samą osobą, jaką byłeś kiedyś. Zanim pójdziemy, chcę żebyś to obejrzał. - poprosiła go tylko o tą jedną rzecz. Otarła łzy, lecz nadal była trochę roztrzęsiona i chciało jej się płakać. Wyciągnęła zdjęcie z kieszeni spódnicy, która była ledwo dostrzegalna. Podała mu je, a on z ogromną niechęcią to wziął. Przyjrzał mu się dokładnie, ale to nic mu nie mówiło. Na fotografii znajdywał się właśnie on, Shizue i Akio jak byli jeszcze geninami, a wraz z nimi ich sensei Rai. Po chwili oddał je młodej Asahi.
- Nie bądź śmieszna. Ja nigdy nie umarłem i nic takiego sobie nie przypominam, aby miało to kiedykolwiek miejsce. Więc jak będzie? Pomożesz mi czy będziesz zrzędzić? - ponowił pytanie, tym razem bardziej rozzłoszczonym głosem. Już tracił cierpliwość i jeżeli tym razem mu nie odpowie, to wtedy pójdzie dalej, bez niej.
- Za kogo ty się w ogóle masz, że takie rzeczy mi opowiadasz? - dodał wypranym z jakichkolwiek emocji głosem.
- Czyżby stracił pamięć? Chyba to jedyna możliwość w tej sytuacji.. Cóż więc mam robić? - poczuła, ukłucie w sercu. Miała nadzieję, że jednak jego pamięć wróci, o ile faktycznie o wszystkim zapomniał.
- Pomogę.. - odpowiedziała krótko, z wyraźnie załamanym tonem głosu.
- Jestem Shizue Asahi i byłam twoją najlepszą przyjaciółką! Dlatego chciałabym wiedzieć, co się z tobą działo. Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć, to nie. Łaski bez. - dorzuciła, trochę się wahając. Daizuke, usłyszawszy jej imię przypomniał sobie, jak wcześniej ono cały czas brzmiało w jego głowie.
- Czyżby rzeczywiście była dla mnie kimś ważnym? Chciałem się tego kiedyś dowiedzieć, być może nadal chcę, ale nawet jeśli się dowiem, to co mi z tego? I tak już nie będzie dla mnie nic znaczyła. Nigdy. - zaczął rozważać coś swoim umyśle, nie wiedząc co ma odpowiedzieć błękitnookiej.
- Chodźmy już. Nie chcę tracić czasu na głupoty. - oznajmił, ignorując jej dalsze słowa. Odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę bramy Konohy. A ona wyprzedziła go i szła przed nim, prowadząc prosto do Tsunade.
- Powiesz mi, czemu jesteś taki zły i obojętny? - rzuciła, nie odwracając się do niego.
- Nie. Możesz w końcu dać mi spokój? - mruknął, a jego twarz uległa skrzywieniu. Miał przez chwilę ochotę ją uderzyć, lecz nie widziało mu się tłuczenia kobiety, nieważne jak bardzo wkurzająca by nie była. Nie należy do damskich bokserów, mimo wszystko i jakąś kulturę jeszcze posiadał.
- Dlaczego nie chcesz nic mi powiedzieć?
- Bo jesteś wkurzająca. Poza tym nie lubię gadać z ludźmi, a tym bardziej z takimi upierdliwymi jak ty.
- Nie możesz zrozumieć, jak ja się czuję widząc kogoś, na kim mi kiedyś bardzo zależało?
- Możesz się w końcu zamknąć? Mówiłem ci już, że z kimś mnie pomyliłaś. Najlepiej, jakbyś się już w ogóle nie odzywała, bo ileż można? - niedługo naprawdę straci cierpliwość, a jego łatwo wyprowadzić z równowagi.
- Skoro to ci będzie odpowiadało, przestanę cię dręczyć...- zakomunikowała, starając się wymówić to tak samo obojętnie jak on. Ale w jej głosie można było usłyszeć nutkę boleści. Słowa złotookiego bardzo ją raniły. To tak, jakby on faktycznie nie był tą osobą, którą znała. Jednak sam fakt, iż żył w jakimś stopniu był pocieszający. Pojawił się jakiś promyk nadziei na odzyskanie go. Nigdy się nie podda, nieważne jak ciężko będzie. Przynajmniej dostała kolejną szansę na walkę o niego i nie spocznie, póki on sobie o wszystkim nie przypomni, o tym co ich kiedyś łączyło.
- W czym mogę pomóc? - odezwał się nagle, a jego ton głosu był przyjazny dla ucha. Daizuke dość nietypowo zareagował, gdy tamten się do niego zwrócił. Aż podskoczył usłyszawszy pytanie zadane przez okularnika, jednocześnie wyrwał się z tego dziwnego transu, jaki go przed chwilą ogarniał. Po prostu był tak wykończony, że powoli przestawał kontaktować, czego skutkiem była opóźniona reakcja, a zarazem myślenie.
- Czy są jakieś wolne pokoje? Chciałbym wynająć jeden, o ile oczywiście to nie kłopot. I tylko na tę jedną noc, bo jutro mam zamiar ruszyć dalej w drogę. - odparł obojętnie, jak zwykł mieć w zwyczaju. Jego ciało pomału odmawiało posłuszeństwa i odnosił wrażenie, że zaraz padnie na ziemię i uśnie z wyczerpania. Mógł mieć teraz nadzieję, iż mężczyzna będzie coś dla niego miał.
- Nie posiadamy ich tutaj za dużo, tylko trzy, jednakże dwa z nich są jeszcze wolne. Tak więc nie ma żadnego problemu. Tylko ciekawy jestem, czemu przyszedłeś tu o takiej porze? - spytał z ogromnym zdziwieniem w oczach, jak tylko spojrzał na zegarek. Była dosłownie piąta nad ranem.
- Bo przybywam z Wioski Dźwięku, a dojście tu trochę czasu mi zajęło. Ogólnie to ja wybierałem się do Konohy, zaś tu trafiłem przypadkowo. Nawet nie wiem gdzie jestem, ale skoro tu dotarłem, wolałem to wykorzystać i znaleźć cokolwiek, aby wypocząć przed dalszą podróżą. - odpowiedział mu, nie zmieniając tonu głosu. Jego oczy były zupełnie puste, a jednocześnie znużone, czego nie dało się nie zauważyć. Zielonooki starał się być wobec niego miły, co przychodziło mu z trudem, gdyż takie osoby jak żółtowłosy wzbudzały w nim lęk. Nie lubił takich typów, bo zdawał sobie sprawę z tego, do czego tacy mogą być zdolni. Dlatego też nigdy nie wdawał się z takimi w jakąkolwiek sprzeczkę ani nie był wobec nich wrogo nastawiony. Wymuszał na sobie uśmiechy, a także sympatyczność. Gdyby złotooki nie był aż tak zmordowany, z pewnością by to u niego zauważył.
- Znajdujesz się w małej osadzie, która leży pomiędzy Konohą a Oto. Połowa drogi za tobą, młodzieńcze. Zostało ci jeszcze drugie pół, a potem dotrzesz do celu. Z kolei to miejsce istnieje po to, aby tacy podróżnicy jak ty mogli zatrzymać się na noc, aby nie spać w lesie. - rzekł w jego stronę spokojnym, acz ździebko zaniepokojonym głosem. Ciekaw był, czemu taki osobnik jak on zmierza do Wioski Liścia. Domyślał się, iż chłopaka musiał uczyć Orochimaru, skoro jest taki zimny, oschły, pozbawiony jakichkolwiek uczuć i niewzruszony. Już na pierwszy rzut oka mógł określić jaki on jest. Oczywiście nie znał go całościowo, lecz łatwo było poznać jego wiele cech, jakie w tej chwili posiadał. Aczkolwiek nie zamierzał wypytywać go o szczegóły, gdyż mogłoby to się źle skończyć, według jego mniemania.
- Ktoś był bardzo wspaniałomyślny, tworząc tą niezbyt dużą mieścinę. Dobra, my tu gadu, gadu, a ja chciałbym się już położyć do łóżka. Ile muszę zapłacić za tutejszy wypoczynek? - zapytał go, jednocześnie przeciągle ziewając. Zasłonił usta dłonią. Pomimo tego, jakim człowiekiem się stał nie był aż tak bezczelny, aby zachowywać się niekulturalnie.
- Na jak długo masz zamiar zostać chłopcze?
- Nie wiem.. Zobaczymy, o której wstanę. Jutro o wszystkim pana poinformuję, bo na dzień dzisiejszy nie będę w stanie tego zrobić. - brązowowłosemu nie trzeba było tego wyjaśniać, gdyż widział dokładnie, w jakim stanie jest nasz bohater. Daizuke w sumie zaczynał już mamrotać pod nosem, zamiast mówić głośno i wyraźnie, jednakże osobnik stojący za biurkiem jakoś go słyszał.
- W porządku. Tu masz klucz do pokoju numer dwa. Zapłacisz mi jutro, jak już będziesz wychodzić. Tak więc Dobranoc. - odparował po chwili, podając Shiomiemu klucze do ręki. Wstał na moment z krzesła i wskazał mu korytarz, w którym znajdzie pokój. Zanim chłopak zniknął w korytarzu, gdzie panował półmrok, lekko odwrócił się w stronę mężczyzny.
- A jeszcze jedno. Gdyby ktoś o mnie pytał, niech pan nie mówi, że tu jestem. Nie chcę, aby ktokolwiek z Oto się o tym dowiedział. - poprosił recepcjonistę nieco głośniejszym tonem, na co on jedynie przytaknął głową. Mężczyzna wrócił na swoje miejsce, zaś żółtowłosy skierował się w naprzeciwko trzech drzwi, prowadzących do pokoi. Udało mu się jakoś zidentyfikować cyferkę dwa, toteż podszedł ku drzwiom, na których ona była. Z trudem ją zauważył, ponieważ nie było tu zbyt jasno, a na dodatek ledwo patrzył już na oczy. Nie tracąc więcej czasu, włożył kluczyk w zamek. Przekręcił go wewnątrz niego, słysząc w tym samym momencie zgrzytnięcie. Teraz mógł spokojnie przekroczyć próg i wejść do środka. Nie było tu może zbytnio ładnie, ale złotooki nie narzekał. Ważne, że mógł gdziekolwiek spać, nie narażając się na schwytanie. Zamknął się od wewnątrz, aby nikt nieproszony tu nie wszedł. Pierwsze co zrobił to padł na łóżko. Na umycie się nie miał już siły. Dosłownie po paru minutach chłopak był już pogrążony we śnie. Nie zdążył nawet okryć się kołdrą. Jedynie zdjął buty, zrzucił koszulę z podkoszulką i ściągnął z siebie spodnie, zostając w samych bokserkach. Spał w dość zabawnej pozycji, ponieważ łoże było trochę dla niego za krótkie i za wąskie. Przez ten fakt stopy wystawały mu za koniec wyrka, ręce zwisały z niego ku dołowi, natomiast twarz wbita była w poduszkę, przez co nikt nie mógłby jej w tej chwili zobaczyć. Może i ledwo mieścił się na tym meblu, aczkolwiek nie było ono aż tak małe, aby zleciał na podłogę. Pomimo takich sobie warunków, Dai odprężył się i nic mu nie przeszkadzało w spaniu. Shiomi bardzo długo sobie kimał, mając zamiar być w objęciach Morfeusza ile tylko wlezie. Obudził się dopiero o godzinie czternastej. Uświadomiwszy sobie ową godzinę, poderwał się natychmiast do pozycji siedzącej, rozglądając się dookoła ospałymi oczyma. Przetarł je swoimi dłońmi, jednocześnie przeciągle ziewając.
- Ależ długo spałem.. Dobra, czas zakończyć to leniuchowanie i ruszać w dalszą wędrówkę. - mruknął pod nosem, sam do siebie. Przed nim była jeszcze połowa drogi, a im dłużej zwlekał, tym było gorzej dla niego. Wolał uniknąć podwładnych Orochimaru, którzy mogli za nim gonić, toteż wstał z łóżka, przeciągając się leniwie. Najpierw zjadł coś w pośpiechu na śniadanie. Chciał się ze wszystkim wyrobić jak najszybciej, aby nie siedzieć dłużej w tym miejscu. Skończywszy jeść, udał się do łazienki, gdzie dokładnie wykonał wszystkie poranne czynności. Będąc już gotowym do podróży, szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł z pokoju, w którym się zatrzymał, oczywiście zamykając za sobą drzwi na klucz. Na szczęście czuł się wspaniale, był wyspany i zregenerowany, dzięki czemu łatwiej mu będzie biec przez las. Podszedł do biurka, gdzie kilka godzin temu zamawiał pokój numer dwa i postanowił zapłacić za nocleg. Lecz tym razem za biurkiem siedział ktoś zupełnie inny niż wcześniej. Musiał zapewne wymienić się z tamtym, bo chyba i on musi kiedyś odpocząć, a nie sterczeć cały boży dzień i pracować.
- Dzień dobry. Chciałbym zapłacić za pokój.. - odparł obojętnie do niego, a ów mężczyzna spojrzał się na niego spode łba. On, w przeciwieństwie do brązowowłosego był zupełnie inny. Widać było, że jest taki jakiś pusty, a zarazem nie było po nim widać jakichkolwiek uczuć. Jego oczy nie wyrażały niczego, a minę miał oziębłą. Ale tak czy siak nie przeszkadzało mu to.
- Nie widziałem cię tu wcześniej, ale powiedziano mi, że ktoś nowy tu przybył. Zapewne o ciebie im chodziło. Jak długo już tu jesteś? - spytał chłodno, spuszczając wzrok gdzieś indziej. Nie lubił patrzeć ludziom w oczy.
- Chyba od piątej. Teraz jest parę minut po czternastej. - odpowiedział takim samym tonem, jak on. No, może trochę bardziej zimnym od niego, acz podobnym.
- W takim razi należy się 15 yenów. - odpowiedział krótko, cały czas gapiąc się w ścianę, bo na wprost stał jego klient, na którego nie miał zamiaru spojrzeć. Oczywiście to nie speszyło naszego bohatera, dla którego było to absolutnie obojętne, czy zacznie nań zwracać uwagę, czy też nie. Wyjął z kieszeni portfel i położył pieniądze na ladzie. Po zapłaceniu odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.
- Do widzenia. - zakomunikował od niechcenia, gdyż niespecjalnie lubił wypowiadać ze swoich ust formy grzecznościowe, ale kultura tego wymagała, niezależnie od wszystkiego. Mężczyzna mu nie odpowiedział, bo nie miał na to ochoty. Shiomiego to nie uraziło, bowiem się tym nie przejmował. Teraz liczyło się jak najszybsze dotarcie do Wioski Liścia. Wyszedł z miasteczka do lasu, z którego tu wczoraj przybył i pobiegł przed siebie...
Natomiast w Konoha dwie i pół godziny wcześniej, kiedy żółtowłosy jeszcze spał, obudziła się piękna, złotowłosa kunoichi. Nienawidziła wcześnie wstawać, a skoro nie musiała, to mogła sobie pozwolić na dłuższą drzemkę. Jednak dziś wstała o jedenastej, aby przygotować się do wyjścia z Kibą, z którym umówiła się poprzedniego dnia. Na szczęście udało jej się wyrobić i do tego w sam raz, bo gdy była już gotowa, usłyszała głośne pukanie do drzwi. Podeszła do nich i je otworzyła na oścież. Wiedziała kto do niej przyszedł i nie myliła się. Wymusiła na swoich ustach uśmiech, gdyż pomimo wszystko nadal nie była zbytnio szczęśliwa czy też radosna. Dziewczyna potrafiła kamuflować swoje prawdziwe uczucia tak, że nikt nie potrafił ich do końca zidentyfikować.
- Ohayo, Shizue chan. Jestem jak widzisz punktualnie. - brązowowłosy posłał jej szeroki uśmiech.
- Ohayo, Kiba kun. Właśnie widzę. To dokąd chcesz mnie zabrać? - spytała, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Pomyślałem, że może przejdziemy się do parku i porozmawiamy. Bo w końcu tyle się nie widzieliśmy, a chciałbym dowiedzieć się, jakie zmiany w tobie nastąpiły. - oznajmił, będąc w bardzo wesołym nastroju, jednocześnie patrząc prosto w błękitne oczy Shizue. Akamaru, który zawsze mu towarzyszył stał tuż obok niego. Po chwili podszedł do młodej Asahi łasząc się, co oznaczało, aby go pogłaskała. Nie mogąc się mu oprzeć, wplotła swoje drobne palce w jego sierść, gładząc go po głowie. Pies zaszczekał radośnie, co oznaczało, że ów gest sprawiał mu niesamowitą przyjemność.
- To bardzo dobry pomysł. Z chęcią tam z tobą pójdę. I tak nie miałabym nic lepszego do roboty, więc co mi szkodzi. - zakomunikowała z lekkim uśmiechem w kącikach ust.
- No to na co jeszcze czekamy! - złotowłosa zamknęła dom, po czym ruszyła za Inuzuką, a Akamaru podążał za nimi. I tak oboje udali się do wyznaczonego sobie miejsca. Po drodze, mijając budkę z Ramenem, oczywiście natknęli się na Naruto. Obok niego leżała sterta pustych misek po tej zupie, co było u niego normalne. Zauważył ich i pomachał im na powitanie.
- Witajcie! Dokąd się wybieracie? - spytał ciekawski blondasek, szeroko się uśmiechając.
- Do parku. A co?
- Mógłbym iść z wami? - zarówno błękitnooka jak i czarnooki nie mieli ochoty, aby ktokolwiek do nich dołączał. Woleli pobyć chwilę sami.
- Może kiedy indziej. Poza tym według mnie powinieneś zaprosić gdzieś Hinatę, a nie iść z nami. - zaproponowała mu Shizue, gdyż wiedziała jak jej przyjaciółka leciała na Uzumakiego, toteż chciała coś zrobić, aby coś pomiędzy nimi zaczęło się wreszcie dziać. Lisek niemal zaraz po jej słowach oblał się lekkim rumieńcem. Ostatnio odnosił wrażenie, że zaczyna coś do niej czuć, jednakże ciężko mu jest się do tego przyznać i ją o tym poinformować.
- Ee.. ten teges.. Nie wiem, jak to zrobić.. Bo nie chciałbym żeby zemdlała, czy coś w tym stylu..
- Nie martw się, odkąd stałyśmy się przyjaciółkami nie jest już aż tak nieśmiała jak kiedyś. Oj spróbuj, co ci szkodzi?
- W sumie, to nic.. Dobra, to ja lecę. Idę do niej. Na razie! Życzcie mi powodzenia.- oznajmił wszystkim, płacąc w tym samym czasie za wiele porcji swojego ukochanego dania.
- Na razie! - pozostała dwójka krzyknęła za nim, niemal równocześnie. Nie czekając jednak ani chwili dłużej, poszli dalej. Dotarłszy na miejsce stanęli przed pięknym, kryształowym jeziorkiem. Promienie słoneczne padając na te tereny, powodowały znacznie piękniejsze widoki. Dziś pogoda była wręcz idealna. Ptaki latały i ślicznie śpiewały, a oni stali nad brzegiem tego małego zbiorniczka wodnego. Przez dłuższy czas panowała niezręczna cisza. Dopiero później została przerwana przez złotowłosą.
- To.. O czym chciałbyś ze mną porozmawiać?
- O wszystkim, co się działo przez ten czas. Ciekaw jestem, jak silna się stałaś.
- Bardzo dużo trenowałam. Dowiedziałam się, że noszę w sobie demona, sześcioogoniastego, nad którym potrafię już zapanować. Nie należało to do łatwych, ale ostatecznie udało mi się.- zaczęła mówić, wpatrując się w Inuzukę swoimi oczyma. On wsłuchiwał się w jej słowa z ogromnym zainteresowaniem. Uwielbiał słuchać jej melodyjnego głosu i patrzeć na jej anielską twarz. Nie ma wątpliwości, chłopak nadal ją kocha.
- Cóż, w końcu zawsze byłaś utalentowana. Ja również trenowałem i nauczyłem się wielu nowych technik.
- Ja też. I nadal ciekawi mnie to, jak Akamaru mógł tak urosnąć.
- Tez się nad tym długo zastanawiałem, lecz sam tego nie rozumiem. - nie mógł oderwać od niej źrenic. Pragnął wyznać jej miłość, aczkolwiek bał się, że znów stanie się to samo co kiedyś, toteż wolał nie ryzykować. Dobrze, że w ogóle mógł przebywać w jej obecności. Zawsze lepsze to, niż nic.
- Poza tym moi rodzice udali się na jakąś misję. Mam nadzieję, że szybko z niej powrócą. Tylko nie wiem, co się stało z rodzicami Daizuke. W ogóle ich ostatnio nie widziałam.
- Nie martw się, oni na pewno niedługo wrócą. Zawsze możesz mieć we mnie wsparcie i pomoc. Co do nich, to już od dawna się nań nie natknąłem, więc nic powiedzieć na ich temat nie mogę.
- Dziękuję ci. Nie no nic nie szkodzi. Przecież nie każę ci ich szukać czy coś. Ja tylko stwierdziłam fakty. - odpowiedziała, lekko wzdychając. Bardzo chciała poczuć czyjś dotyk na swoim ciele i jego ciepło. Lecz tego, który mógłby jej to dać już tu od dawna nie było. Z Kibą jedynie się przyjaźniła. Ona po prostu nie umiała nikogo innego pokochać. Aczkolwiek chciałaby znów poczuć owo uczucie. Zdawała sobie jednak sprawę tego, że brązowowłosy mógłby jej to dać i że nadal coś do niej czuje. Jednakże nie chciałaby go zranić, ani próbować go pokochać na siłę. Na to dziewczyna musi mieć więcej czasu, bo na pewno kiedyś przełamie się i zacznie się kimś interesować.
- Ależ tu pięknie, nieprawdaż?
- Masz całkowitą rację. Uwielbiam takie miejsca.
- Dzięki tobie jest tu jeszcze piękniej.. Bez ciebie tak by nie było..- te słowa wypowiedział nieco ciszej, z lekką nieśmiałością. Shizue jakoś je usłyszała. Pomimo wszystko, lekki rumieniec ozdobił jej twarz. To nie umknęło uwadze Inuzuki, aczkolwiek tego nie skomentował. Dziewczynie mowę odjęło i nie wiedziała co ma dalej mówić.
- Coś tak umilkła? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, skąd.. Ale nie jestem przyzwyczajona do tego typu komplementów. Nikt mi takich nie mówił od bardzo długiego czasu..
- Echh. Nie wiem czy mogę ci to wyznać, ale dłużej tego kisić w sobie nie dam rady. Dla mnie jesteś najpiękniejsza na świecie, mądra i silna.. Zawsze marzyłem, abyś była moją dziewczyną. Wiem jednak, że to się nie spełni.. - wydusił w końcu z siebie to, co chciał jej od tylu lat powiedzieć. Pamiętał, jak ją pocałował, pomimo iż go odpychała. Był głupi i źle to wszystko rozegrał. Teraz miał okazję to naprawić, dlatego też to uczynił. Zaryzykował, gdyż nie miał nic do stracenia. Asahi coś tak czuła, że tak się stanie.
- Nigdy nie mów nigdy. Ale wiec, że muszę jeszcze trochę poczekać, bo nie mogę się zmuszać do miłości. Najlepiej gdybyś pokazał mi jak bardzo ci na mnie zależy, na różne sposoby. Bo same słowa, to za mało. Musisz udowodnić ich wartość. - kiedy do niego mówiła, trochę się jąkała, ale chłopak wszystko rozumiał.
- Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa. I udowodnię ci to! - wyrecytował to z ogromnym zapałem w głosie.
- A jednak jest nadzieja! Teraz muszę tylko jej zaimponować i nic nie spartolić, a wtedy zobaczymy. Już myślałem, że dostanę za to z plaskacza. - pomyślał, drapiąc się po głowie.
- Jeszcze zobaczymy. Dobrze, to co chcesz jeszcze porobić? - spytała, patrząc na niego i jak zwykle hipnotyzowała go tym.
- Nie chcę go ranić.. A co jeżeli nie będę potrafiła go pokochać? Z jednej strony on nie jest taki zły, ale z drugiej jest mi ciężko.. Tak czy siak zobaczymy jak to się potoczy. - pomyślała, lustrując spojrzeniem Kibę od góry do dołu. Chłopak nie odpowiedział na jej pytanie, tylko począł powoli zbliżać się ku dziewczynie. Żeby jej nie wystraszyć, ani nie zrobić jakiejś głupoty, delikatnie dotknął palcem jej dłoni. Zauważywszy, iż nie protestuje, wplótł swoje palce w jej, lekko masując jej skórę. Stał teraz naprzeciwko niej, patrząc się prosto w te jej cudne oczęta. Cały czas, gdy zaczynał robić jakiś ruch, trochę się wahał. U Shizue natomiast pojawiły się małe dylematy. Z jednej strony chciała go, a z drugiej nie, ponieważ czuła się tak, jakby zdradzała swojego Daizuke. Jej serce waliło jak młotem, na czole pojawiły się kropelki potu. Nie wiedziała co robić. Czy pozwolić mu posunąć się dalej, czy właśnie nie.. Nagle poczuła, jak brązowowłosy nieznacznie oplata ręce wokół jej bioder, a po chwili ją do siebie tulił. Owszem, było jej nawet całkiem przyjemnie, ale jednak coś kazało jej go od siebie odepchnąć. Czarnooki zbliżał swoją twarz do jej twarzy tak, że ich usta dzieliły od siebie już tylko milimetry.
- K..Kiba.. nie tak szybko, zwolnij, proszę. Powinieneś się opanować i być cierpliwym.. Wybacz, ale.. Ja nie mogę.. Przynajmniej nie teraz.. - wypowiadając owe słowa, odsunęła go delikatnie od siebie, dając mu do zrozumienia, że na całowanie się jest jeszcze za wcześnie.
- Przepraszam.. Poniosło mnie. Strasznie mnie pociągasz i to tak wychodzi.. Mogę chociaż trzymać cię za ręce? - spytał ją błagalnym tonem głos. Pierwsze słowa rzekł strasznie cicho, prawie niedosłyszalnie, aczkolwiek ona je słyszała, przez co znów oblała się rumieńcem. Starała się oczywiście je neutralizować, lecz jej to nie wychodziło. Ale nigdy nie wiadomo, co może jej odbić, gdyż przez te trzy lata jej charakter stał się strasznie zmienny, że raz bywała miła, a innym razem wybuchowa.
- No dobrze.. - szepnęła ku niemu, nadal patrząc mu w oczy. Stali tak jeszcze jakieś kilkanaście minut w tej pozycji. Przez większość czasu milczeli, tylko czasem coś dalej sobie opowiadali. I tak mijały godziny. Pomału zbliżał się wieczór, słońce właśnie znikało za horyzontem. Nadeszła pora odwiedzenia grobu swojego przyjaciela. Zawsze tam chodziła o tej samej porze. Robiła to, ponieważ był dla niej kimś bardzo ważnym i nie wyobrażała sobie go nie odwiedzić, nawet raz.
- Słuchaj Kiba.. Muszę iść odwiedzić Daizuke. Tak więc dopiero jutro możemy się znów spotkać. - oznajmiła mu spokojnym tonem głosu.
- A nie mogę pójść z tobą? - spytał ją ze zdziwieniem, gdyż nie kapował, czemu chciała iść tam bez niego.
- Nie. Zawsze wybieram się tam tylko ja. Nie wiem czy ktoś go odwiedza, ale tak czy siak ja wolę chodzić tam sama. Mam nadzieję, że się za to nie obrazisz.
- Ależ nie. Bardzo miło spędziłem z tobą ten dzień. Oby było ich więcej. A czy w takim razie mogę przyjść po ciebie jutro o tej samej porze? - chłopak wolał nie naciskać na nią, ani nie nalegać, gdyż nie chciał popełnić kolejnych durnych błędów. Musiał dostosować się do jej postanowień i tego co chciała, aby tylko nie stracić u niej szans.
- Zgoda. Ale jutro idziemy w inne miejsce, dobrze?
- Z chęcią. Skoro musisz już iść.. Żegnaj Shizue. - zbliżył się do niej i bardzo delikatnie pocałował ją w policzek. Przy tym ruchu również się wahał, ale widząc, że dziewczyna nie protestowała, ani nie chciała dać mu z liścia, mógł już być pewien, iż te gesty może wykonywać bez krępacji. Odwrócił się tyłem do niej i zmierzał do swojego domu.
- Do jutra Kiba. - pożegnała go, tak samo jak i on. Ale pomimo rozstania, cieszył się niezmiernie, że miał jakąkolwiek szansę na zdobycie jej serca. Radowało go także kolejne spotkanie z Asahi. Natomiast ona sama już nie wiedziała co czuje. Nie miała pojęcia czy się cieszyć, czy być na to obojętną. Wzruszyła ramionami i udała się na cmentarz, który znajdywał się gdzieś w pobliżu wioski. Znalazłszy się na miejscu, poczęła kierować do grobu Daizuke. Niedługo potem uklękła na ziemi przed nagrobkiem, siadając na łydkach i kładąc dłonie na kolana. Zaczęła patrzeć się wprost, a na jej twarzy widniał smutek, pomimo iż wcześniej była uśmiechnięta.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły o to, co się wydarzyło pomiędzy mną a Kibą. Gdybyś żył, nigdy by do tego nie doszło... - pomyślała, ciężko wzdychając. Zawsze, gdy tu przychodziła, wspominała wszystkie chwile, które spędziła razem z zółtowłosym. W związku z tym pobyt tutaj trochę jej zajmował. Ona nie zwracała uwagi na to, jak długo tu siedziała, gdyż było to dla niej mało istotne. Później na niebie pojawiły się odcienie koloru pomarańczowego, żółtego i czerwonego, ponieważ słońce powoli znikało już za horyzontem, pozostawiając za sobą piękne widoki. Nie wiedziała jednak, że ktoś zbliżał się do tegoż miejsca. Ów ninja biegł znów bardzo długo i ponownie czuł zmęczenie, lecz już nie takie, jak na początku drogi. Cóż, wcześniej musiał zmierzyć się z paroma strażnikami, co było dodatkowym wpływem na jego jestestwo, a potem przez cały czas biegł, nie zatrzymując się. Dopiero w małej wiosce, na którą się natknął, zatrzymał się i odpoczął. Dlatego teraz był w lepszej kondycji i mógł spokojnie iść. Przynajmniej nie musiał zużywać kolejnych zasobów energii na jakichś kretynów. Musiał odsapnąć, więc stanął na jakimś wzgórzu, z którego można było jeszcze zobaczyć słońce i błękitne niebo. Spojrzał w dół, a lekki wiaterek targał jego włosami na wszystkie strony. Wyglądał tak, jakby był smutny, ale tak nie było. Po prostu zmordował się swoją podróżą z Oto do Konohy, która widniała mu właśnie w tej chwili przed oczyma.
- Nareszcie tu dotarłem. Bo ileż można tak biec? Dobra, teraz należałoby kogoś znaleźć, kto zaprowadzi mnie do Hokage. Muszę przecież poprosić o to, aby przyjęto mnie do wioski, a ja nie pamiętam dokąd się szło do jego gabinetu. Mam nadzieję, że w ogóle mnie tam przyjmą. Nie mam zamiaru wracać do Oto, co to, to nie. Wolę już tu zamieszkać, niż kisić się bez sensu u Orochimaru. - pomyślał z lekkim skrzywieniem na ustach, gdy wdarł mu się w myśl wężowaty Sannin. Od razu, po jego ciele przeszły dreszcze. Szybko otrząsnął się, starając zapomnieć o tym kretynie, po czym zaczął schodzić z tego wzgórza. Kiedy znalazł się na dole, rozejrzał się ponownie dookoła siebie. Zobaczył, iż jest na otwartym terenie, a nieopodal niego stały bramy Wioski Liścia. Nie chciało mu się więcej biec, dlatego też szedł wolno. Ponownie się zatrzymał, gdyż natrafił na cmentarz. Groby tutaj nie stały obok siebie, lecz były rozmieszczone w różnych miejscach. Jak już tutaj doszedł, to niebo już nie było takie jasne, a słońca już nie mógł zauważyć. Shiomi był święcie przekonany, że tu nikogo nie będzie. Jednakże mylił się. Nagle jego oczom ukazała się sylwetka dziewczyny, siedzącej przy czyimś nagrobku. Nie mógł dostrzec jej twarzy, bo siedziała tyłem do niego. Domyślał się jednak, iż jest to przedstawicielka płci pięknej, po jej figurze, ubiorze i szczupłej posturze. Postanowił do niej podejść i poprosić o zaprowadzenie go do Kage, skoro już się na kogoś natknął.
- Ona powinna wiedzieć, co i jak, bo zapewne jest stąd. - po chwili namysłu, zbliżył się w tamtym kierunku. Przystanął za jej plecami, pukając palcem o ramię. Starał się zrobić wszystko tak, aby jej nie przestraszyć, aczkolwiek mu to nie wyszło. Dziewczyna poczuwszy dotyk, aż podskoczyła, wyrywając się z natłoku myśli, jakie nachodziły jej umysł. Gdyby nie była tak mocno zamyślona, z pewnością wyczułaby chakrę tego shinobi.
- Em... Witaj. Mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkadzam... Chciałbym dostać się do gabinetu Hokage, ale nie wiem gdzie mam się udać. Zaprowadziłabyś mnie tam? - spytał spokojnym, acz obojętnym głosem. Z początku Shizue nie odwracała się do tyłu, tylko odpowiedziała z pozycji, w jakiej się znajdywała.
- Ależ skąd. Czemu nie? I tak nie mam nic do roboty. - po tych słowach wstała z ziemi, rozprostowując kości. Odwróciła się w jego stronę.
- Tak właściwie to czemu... - nie dane było jej dokończyć tego, co chciała powiedzieć, ponieważ ją zatkało. Serce zaczęło walić jej jak młotem i pot począł ściekać po jej czole. Była krótko mówiąc w szoku.
- Nie... To niemożliwe.. - jedynie tyle słów zdołało wydobyć się z jej gardła. Błękitnooka tak zareagowała na jego widok, gdyż rozpoznała w nim swojego Daizuke. Miał identyczne włosy, kolor oczu i tę samą twarz. Jedyne zmiany, to ubiór i fakt, iż chłopak bardzo wyprzystojniał od tamtego czasu. O ile w ogóle to on. Ale nie mogła pojąć, jak to jest możliwe, że stoi przed nią żywy. Przecież pamiętała jak umierał na jej oczach. Złotooki zdziwił się jej reakcją. Patrzył na nią jak na jakąś idiotkę.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, ale nie mam zamiaru dłużej tutaj stać i się gapić. Jeśli łaska, zaprowadź mnie tam, gdzie prosiłem, albo pójdę poszukać kogoś innego. - rzucił lodowatym, a jednocześnie lekko poirytowanym tonem.
- Ty na pewno nie jesteś prawdziwy. Nie możesz być! Ktoś robi sobie jaja, tworząc iluzję.. Nie nabiorę się na to! - wrzasnęła, odskakując parę metrów w tył. Myślała, że gdzieś w pobliżu jest jakiś wróg, który chce ją zaatakować. Chłopak cofnął się w przeciwną stronę, gdyż zaczął mieć domysły, że złotowłosa zaraz zacznie tworzyć jakąś technikę skierowaną na niego. Nie zauważył jednak dwóch kamieni, które za nim stały przez co rąbnął plecami o większy głaz, po czym spadł na pośladki. Przez to, siedział teraz na mniejszym z nich.
- Eeej, spokojnie. Ja nie chcę zrobić ci krzywdy. Nikogo innego tutaj nie ma oprócz mnie i ciebie. Poza tym jestem prawdziwy, a nie stworzony z iluzji. Nie atakuj mnie! - krzyknął do niej, próbując ją jakoś uspokoić. Nadaremno.
- Nie wierzę ci! - stawiała cały czas na swoim. Zaczęła przygotowywać się do ataku. Wykonała ileś pieczęci, po czym ułożyła obie dłonie równolegle do siebie. Po niecałej sekundzie pojawiła się naelektryzowana kula, koloru niebieskiego. Jutsu naszej bohaterki jest sto razy potężniejsze od Chidori, pomimo podobieństwa pomiędzy nimi.
- Genbaku Aoi No Justu! - wykrzyczała nazwę tej techniki, którą wystrzeliła ku przodowi. Teraz ta świergocząca kulka leciała prosto na żółtowłosego. Krótko potem powstał ogromny wybuch, który rozwalił oba kamienie na drobny mak. Asahi nie mogła nic zobaczyć, przez omamy kurzu, jakie powstały po eksplozji. Trwało to chwilę, a kiedy dym opadł chłopaka już nie było, jakby rozpłynął się w powietrzu. Podeszła do rozwalonych głazów nie widząc po nim śladu.
- Czyli tak jak mówiłam, byłeś tylko iluzją. Dobra, gdziekolwiek jesteś wyjdź z ukrycia! Wiem, że tu jesteś! - warknęła, rozglądając się dookoła, aby móc dostrzec wroga, o ile w ogóle tu był. Niedługo po tych słowach dziewczyna poczuła, jak ktoś przytyka jej kunai’a do gardła. Nie spodziewała się tego, iż ten ktoś będzie aż taki szybki, że go nie dostrzeże i tak prędko znajdzie się za nią.
- Mówiłem przecież, że jestem prawdziwy. Jeżeli masz zamiar walczyć, proszę cię bardzo, ale nie ręczę za siebie. Nie masz ze mną szans, dziewczyno. - wycedził przez zaciśnięte zęby. To, co zrobiła trochę go wkurzyło. Błękitnooka wzdrygnęła się i ponownie zdziwiła. Skoro nadal tu był, oznaczało tylko jedno. Jej Daizuke naprawdę żył.
- Ja.. Przepraszam.. Ale ty wyglądasz dokładnie tak samo, jak mój dawny przyjaciel.. Myślałam, że jesteś iluzją, bo on od dawna nie żyje. Daizuke kun, czy to naprawdę ty? - spytała go z niedowierzaniem.
- Ok, nic się nie stało, ale następnym razem nie rób czegoś takiego. I musiałaś pomylić mnie z kimś innym, bo ja ciebie nie kojarzę. Ale.. Skąd znasz moje imię? Czyżby w tym grobie leżał właśnie ten przyjaciel? - spytał ją, rozluźniając uścisk na jej szyi, po czym puścił ją, odsuwając się od niej. Stanął naprzeciw niej, wpatrując się w nią po raz drugi tym zdziwionym spojrzeniem.
- Dobrze.. No co ty, nie pamiętasz mnie? Tak, właśnie on. Może lepiej będzie jak przeczytasz napis, wygrawerowany na nagrobku. A nuż cię coś olśni. - nic nie odpowiedział, tylko zawrócił do miejsca, gdzie znajdywał się grób. Stanął i przyjrzał się z bliska płycie, na której widniało Daizuke Shiomi.
- Hmm. To bardzo dziwne. Przecież ja się tak nazywam...
- Więc to na pewno ty.. Nawet nie wiesz, co ja przechodziłam. Gdzieś ty był przez te trzy lata? - zaczęła się jąkać i czuła, jak oczy zaczynają się jej szklić i gorzkie łzy spływały teraz po gładkich policzkach dziewczyny. Nie mogąc wytrzymać tego napięcia, wtuliła się w chłopaka, płacząc cały czas. Nie spodobało mu się to, więc lekko odepchnął ją od siebie. Nie mogła pojąć, dlaczego on tak ją traktuje.
- Sugerujesz, że powstałem z grobu? Chyba żarty jakieś... I nie waż się mnie więcej dotykać, bo tego nienawidzę. Co do twojego pytania, nie mogę udzielić ci odpowiedzi. Nie wiem kim jesteś, więc nie muszę ci się spowiadać ze wszystkiego, co robiłem i gdzie byłem. - burknął od niechcenia. Strasznie go irytowała. Już na wstępie miał jej dosyć.
- To dlaczego wyglądasz i nazywasz się tak, jak on?! Na świecie nie ma dwóch osób z tym samym wyglądem, imieniem i nazwiskiem.
- Odpuść sobie. Słuchaj, nie chce mi się z tobą gadać. Albo mnie zaprowadzisz już teraz do Hokage, albo będę zmuszony poszukać kogoś innego do tego zadania. I przestań beczeć!
- Zmieniłeś się.. Już nie jesteś tą samą osobą, jaką byłeś kiedyś. Zanim pójdziemy, chcę żebyś to obejrzał. - poprosiła go tylko o tą jedną rzecz. Otarła łzy, lecz nadal była trochę roztrzęsiona i chciało jej się płakać. Wyciągnęła zdjęcie z kieszeni spódnicy, która była ledwo dostrzegalna. Podała mu je, a on z ogromną niechęcią to wziął. Przyjrzał mu się dokładnie, ale to nic mu nie mówiło. Na fotografii znajdywał się właśnie on, Shizue i Akio jak byli jeszcze geninami, a wraz z nimi ich sensei Rai. Po chwili oddał je młodej Asahi.
- Nie bądź śmieszna. Ja nigdy nie umarłem i nic takiego sobie nie przypominam, aby miało to kiedykolwiek miejsce. Więc jak będzie? Pomożesz mi czy będziesz zrzędzić? - ponowił pytanie, tym razem bardziej rozzłoszczonym głosem. Już tracił cierpliwość i jeżeli tym razem mu nie odpowie, to wtedy pójdzie dalej, bez niej.
- Za kogo ty się w ogóle masz, że takie rzeczy mi opowiadasz? - dodał wypranym z jakichkolwiek emocji głosem.
- Czyżby stracił pamięć? Chyba to jedyna możliwość w tej sytuacji.. Cóż więc mam robić? - poczuła, ukłucie w sercu. Miała nadzieję, że jednak jego pamięć wróci, o ile faktycznie o wszystkim zapomniał.
- Pomogę.. - odpowiedziała krótko, z wyraźnie załamanym tonem głosu.
- Jestem Shizue Asahi i byłam twoją najlepszą przyjaciółką! Dlatego chciałabym wiedzieć, co się z tobą działo. Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć, to nie. Łaski bez. - dorzuciła, trochę się wahając. Daizuke, usłyszawszy jej imię przypomniał sobie, jak wcześniej ono cały czas brzmiało w jego głowie.
- Czyżby rzeczywiście była dla mnie kimś ważnym? Chciałem się tego kiedyś dowiedzieć, być może nadal chcę, ale nawet jeśli się dowiem, to co mi z tego? I tak już nie będzie dla mnie nic znaczyła. Nigdy. - zaczął rozważać coś swoim umyśle, nie wiedząc co ma odpowiedzieć błękitnookiej.
- Chodźmy już. Nie chcę tracić czasu na głupoty. - oznajmił, ignorując jej dalsze słowa. Odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę bramy Konohy. A ona wyprzedziła go i szła przed nim, prowadząc prosto do Tsunade.
- Powiesz mi, czemu jesteś taki zły i obojętny? - rzuciła, nie odwracając się do niego.
- Nie. Możesz w końcu dać mi spokój? - mruknął, a jego twarz uległa skrzywieniu. Miał przez chwilę ochotę ją uderzyć, lecz nie widziało mu się tłuczenia kobiety, nieważne jak bardzo wkurzająca by nie była. Nie należy do damskich bokserów, mimo wszystko i jakąś kulturę jeszcze posiadał.
- Dlaczego nie chcesz nic mi powiedzieć?
- Bo jesteś wkurzająca. Poza tym nie lubię gadać z ludźmi, a tym bardziej z takimi upierdliwymi jak ty.
- Nie możesz zrozumieć, jak ja się czuję widząc kogoś, na kim mi kiedyś bardzo zależało?
- Możesz się w końcu zamknąć? Mówiłem ci już, że z kimś mnie pomyliłaś. Najlepiej, jakbyś się już w ogóle nie odzywała, bo ileż można? - niedługo naprawdę straci cierpliwość, a jego łatwo wyprowadzić z równowagi.
- Skoro to ci będzie odpowiadało, przestanę cię dręczyć...- zakomunikowała, starając się wymówić to tak samo obojętnie jak on. Ale w jej głosie można było usłyszeć nutkę boleści. Słowa złotookiego bardzo ją raniły. To tak, jakby on faktycznie nie był tą osobą, którą znała. Jednak sam fakt, iż żył w jakimś stopniu był pocieszający. Pojawił się jakiś promyk nadziei na odzyskanie go. Nigdy się nie podda, nieważne jak ciężko będzie. Przynajmniej dostała kolejną szansę na walkę o niego i nie spocznie, póki on sobie o wszystkim nie przypomni, o tym co ich kiedyś łączyło.
Nie
chcąc jednak póki co słuchać jego lodowatego głosu, ani widzieć jak nieczule
zachowuje się wobec niej, po prostu milczała przez dłuższą część drogi. Po paru
minutach dotarli do bramy. Shizue stanęła wraz z Daizuke tuż przed nią...
Co się wydarzy dalej?
Czy Daizuke nadal będzie taki bezduszny wobec Shizue?
To wszystko w kolejnych rozdziałach mojego opowiadania xP.
Co się wydarzy dalej?
Czy Daizuke nadal będzie taki bezduszny wobec Shizue?
To wszystko w kolejnych rozdziałach mojego opowiadania xP.
A teraz daję kolejne obrazki:
Powyższa fotka to ta, którą Shizue dała Daizuke xd. Z tym, że zamiast tego typa z tyłu jest Rai, ale nie miałam czasu na przerobienie tego (bo w oryginale jest taki le fu facet xD), więc przycięłam to trochę i póki co tak to wygląda xd.
No comments:
Post a Comment