09 May 2011

Chapter 11. Daizuke’s Quarrel With Hokage. Tsunade’s Fury

Kabuto pędził pustymi ulicami Konohy. Wszyscy w wiosce spali, w związku z czym nie mieli pojęcia o tym, iż jeden z wrogów znajduje się na terenach osady. Yakushi miał swoje sposoby dostania się na ten teren, dlatego też strażnicy go nie złapali, ani nie zauważyli, że tutaj wszedł. Okularnik zbliżał się do domu Shizue, w którym obecnie przebywał Daizuke. Skradł się pod ścianę budynku i zajrzał przez okno. Wewnątrz panowała ciemność, jednakże słońce powoli zaczęło pojawiać się nad horyzontem. Dzięki temu w wiosce było coraz jaśniej, zatem mógł dostrzec, gdzie teraz był żółtowłosy. Białowłosy dostrzegł jedynie zarysy jego osoby. Shiomi siedział nieruchomo, co oznaczało iż od jakiegoś czasu spał. Odszedł więc od okna, stając pod drzwiami budynku. Położył kartkę z wiadomością od Orochimaru na wycieraczce i niedługo potem zniknął w kłębie dymu. Teleportował się, aby móc znaleźć się przynajmniej w początkowej części lasu nieopodal Wioski Liścia. Gdy już się tam pojawił, nie czekając ani chwili dłużej podążył za Sasuke. Aczkolwiek wiedział, że go tak szybko nie dogoni, bowiem dziwnym sposobem czarnowłosy przemieszczał się w dość szybkim tempie, zaś on szedł dużo wolniej od niego. Nie chciało mu się zbytnio spieszyć, bowiem czuł się trochę osłabiony po tym jak musiał leczyć zarówno swoją ranę jak i wszelkie zranienia Uchihy. A przecież użył jeszcze jutsu teleportacji.. Dlatego nie wiedział, skąd posiadacz Sharingana brał tyle energii, aby poruszać się tak szybko. Przecież dostał niezłego kopa od Asahi. Prawdopodobnie kiedy dotrze już on na miejsce, padnie na ziemię ledwo żywy, nie mogąc się ruszyć przez co najmniej kilka godzin. Pomimo, że Kabuto nieznacznie mu pomógł, to i tak nie wyleczył go do końca. A jeżeli będzie się przemęczał, powstaną tego negatywne skutki. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że chciał jak najszybciej zanieść Shizue do siedziby, aby nikt nie mógł go dogonić. Yakushi westchnął ciężko i pomimo, że czuł się odrobinę słabo, przyśpieszył.
***
Gdy walka Shizue z Sasuke jeszcze trwała, złotooki siedział na kanapie w domu dziewczyny, próbując znaleźć cokolwiek ciekawego w telewizji plazmowej. Nie był w ogóle świadomy tego, co działo się poza wioską w pobliskim lesie. Nawet nie mógł usłyszeć wybuchów, które tam powstawały po atakach potężnych technik, bowiem miejsce w którym się bitwa odgrywała, było oddalone na tyle, aby nikt z wioski nic o tym nie wiedział. I właśnie o to chodziło. Daizuke podpierał się jedną ręką pod brodą i ogólnie siedział w bardzo wygodnickiej pozycji. Po pewnym czasie poczuł, jak jego powieki poczynają się zamykać, ciało rozluźniać, zaś głowa opadała powoli ku dołowi. Był tak znużony, a jednocześnie zmęczony dniem, że zanim się spostrzegł, zmorzył go głęboki sen. Jego łepetyna spoczywała na jednym z podłokietników, górna część ciała do bioder była wygięta w lewą stronę , a nogi nadal spoczywały tam gdzie wcześniej. Gdyby ktoś tu wszedł i go zobaczył w takim porąbanym ułożeniu, mógłby na jego widok wybuchnąć śmiechem. Bo faktycznie leżał on w dosyć nietypowej i niezbyt dobrej pozycji dla kręgosłupa. Jednakże on nie odczuwał tej niewygody, bowiem spał jak zabity i żaden dźwięk by go teraz nie obudził. Nawet gdy w pobliżu czaił się jego śmiertelny wróg, przez to bardzo mocne spanie nie wyczuł jego chakry, toteż nie zbudził się, aby się go pozbyć. Dopiero o godzinie 11 rano, Shiomi otworzył mozolnie swe oczęta, przetarł je i w końcu wyrwał się ze snu. Do tego przeciągnął się leniwie, rozglądając się gorączkowo dookoła pomieszczenia, w którym się znajdywał.
- Która to godzina? - spytał sam siebie i wzrokiem zaczął szukać zegarka. Kiedy go już namierzył, odpowiedział sobie na swoje pytanie. Zerwał się z kanapy i dopiero teraz spostrzegł, iż był nadal ubrany w ten sam strój, co dzień wcześniej.
- Heh.. Z tego co widzę nie miałem nawet siły na rozebranie się.. Musiało mnie nieźle zmorzyć, że do tego doszło.. Mam nadzieję, że Shizue już wróciła, bo nie zamierzam tu dłużej siedzieć. - pomyślał, a na jego ustach zagościł grymas. Zlustrował spojrzeniem pokój stwierdzając, iż złotowłosej tu nie ma. Mimo to, postanowił wpierw pójść do łazienki i tak też uczynił. Tam wykonał poranne czynności, a gdy już uporał się ze wszystkim, zdjął z siebie ubrania. Nawet taki ktoś jak on wolał zachować zasady higieny osobistej, a poza tym lubił być czysty i chodzić w świeżych ciuchach. Owinął się ręcznikiem, zabrał swój strój i udał się do innych części domu, każdą dokładnie sprawdzając, aby odnaleźć złotowłosą. Zdziwił się faktem, że po błękitnookiej nie było ani jednego śladu. Przecież to był jej dom, więc chłopak myślał, iż pomimo się na niego obraziła, wróci tu, a potem uda się do swojego pokoju, zamykając się na klucz, aby się odseparować od niego. Ale nic takiego nie miało miejsca. Pomyślał, że może poszła sobie gdzieś do swoich przyjaciół, albo do sklepu, kupić jakieś rzeczy do domu. Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku holu. Chwycił swój plecak, w którym trzymał wszystkie swoje rzeczy, które zabrał z siedziby wężowatego. Wyciągnął z niego czystą odzież i ubrał się w nią, zaś nieświeżą włożył do plecaka.
- Skoro tak, nie będę na nią czekać. Spytam się kogoś innego i tyle. Może dopisze mi szczęście i akurat będzie wiedział, gdzie znajduje się mój dom. Na pewno Shizue nie jest jedyną osoba, która o tym wie. - gdy szedł ku drzwiom, tak właśnie sobie pomyślał. Drzwi były otwarte, co również go zaskoczyło. Wydawało mu się, że ona zawsze je zamykała za sobą. Klucze do tego domu leżały na jakiejś szafce w przedpokoju. Aczkolwiek chłopak ich nie ruszył, po prostu pozostawił je na swoim miejscu. Pomyślał sobie, że raczej przez czas jej nieobecności nikt się tu nie wkradnie, pomimo iż znajdywały się tu bardzo wartościowe rzeczy. Było po prostu widać po każdym mieszkańcu tejże wioski, że nie dopuściłby się do czegoś takiego. Mógłby to zrobić ktoś spoza tej osady, jakiś wrogi ninja. Nie rozkminiając już dłużej nad błahostkami, założył swój plecak na plecy, nacisnął klamkę i wyszedł na zewnątrz, zamykając drzwi za sobą. Jego wzrok przykuła pewna mała kopertka, leżąca tuż przed jego stopami. Na jej przedzie widniało jego imię.
- A to co? Może to wiadomość od Shizue? - to było pierwsze co mu przyszło na myśl. W sumie nie zdziwiłoby go, gdyby ten liścik był właśnie od niej. Podniósł go, rozerwał kopertę i wyciągnął kartkę papieru ze środka. Zobaczywszy od kogo ona jest, jeszcze bardziej pogorszył mu się humor.
- Kurwa.. Czego ten palant ode mnie jeszcze chce? Boże, to już wolałbym, żeby to był list od Shizue.. - przeklinał w myślach, zaciskając wolną dłoń w pięść, zaś tą drugą trzymał list. Zaczął rozpatrywać wzrokiem każde zdanie, wczytując się z ogromnym skupieniem, starając się nie wyprowadzić z równowagi. Jego treść brzmiała następująco:
Drogi Daizuke,
Zapewne gdy będziesz trzymał ten list w rękach, Shizue będzie już porwana do siedziby. Źle zrobiłeś, uciekając ode mnie.. Zatem, jeżeli chcesz jeszcze widzieć tą dziewczynę żywą, masz do mnie wrócić. Musisz więc wybrać: Wracasz tutaj, a ja ją wypuszczę , bo w wypadku twojego sprzeciwu, zabiję ją. Masz trzy dni na podjęcie decyzji. Musisz również wiedzieć, że masz tu przybyć sam, bez żadnych posiłków z Konohy. Oprócz tego będzie ona poddawana torturom co kilka godzin, więc im dłużej będziesz zwlekać, tym większe obrażenia będzie ona otrzymywać.
Dobrze się zastanów, zanim zrobisz coś, czego potem będziesz żałował..
Orochimaru
Chłopaka zamurowało. Niewiele brakowało do tego, żeby zrobił się blady jak ściana. Na dokładkę czuł, jak buzuje w nim złość, chciał coś zniszczyć. Już miał rąbnąć ręką o mur domu błękitnookiej, lecz powstrzymał się, gdy pięść znajdywała się zaledwie kilka milimetrów od niego. Sam nie wiedział, dlaczego tak się stało, przecież nie przepadał za Asahi. Kartka spadła na ziemię, a on stał zszokowany w tej samej pozycji. Był totalnie wybity z tropu, nie wiedział przez chwilę, co ma uczynić. Począł rozważać, co powinien zrobić w tej jakże niefortunnej sytuacji, lecz przez chwilę nie mógł jasno myśleć. Otrząsnął się, postanawiając udać się do Hokage. Zdecydował również, iż weźmie jednak klucz, zamknie nim dom dziewczyny, a potem schowa go do kieszeni swoich spodni. Tak też zrobił, uprzednio kładąc z powrotem plecak na podłodze w holu. Nastąpiła mała zmiana planów i póki co nie zamierzał się pytać nikogo, gdzie jest jego mieszkanie. Zatem nie chcąc taszczyć swych rzeczy postanowił, że póki co zostawi go tutaj. Westchnął ciężko, ruszając w kierunku rezydencji przywódcy wioski. Po drodze, gdy mijał innych ninja wszyscy dziwnie się na niego patrzyli, jakby widzieli nieboszczyka. Irytowało go to strasznie, lecz nie mógł nic na to poradzić. Nagle zauważył pewnego brązowowłosego chłopaka, przy którym szedł duży, biały pies. Shiomi rozpoznał go z wcześniej pokazywanych mu przez błękitnooką zdjęć, pomimo iż teraz był dużo wyższy i doroślejszy. Inuzuka go nie widział, bowiem był odwrócony do niego plecami. Żółtowłosy nie chciał z nim rozmawiać, w związku z czym próbował go po cichu ominąć i starał się zrobić to tak, aby go nie zauważył. Ale niestety los chciał inaczej, gdyż Akamaru coś wyczuł i odwrócił się do tyłu. Kiba to przyuważył, spoglądając na psa ze zdziwieniem.
- Co jest piesku? - spytał swojego pupila zaciekawionym głosem, zaś zwierzak ruszył w stronę złotookiego shinobi. Pojawił się tuż obok niego, obwąchując tam gdzie się dało. Zaczął szczekać jakoś tak nijako, że trudno było określić, czy to z radości, czy z chęci rzucenia się na kogoś. Po krótkiej chwili ukazał się również jego pan. Daizuke nie był z tego zadowolony, a na jego twarzy gościł grymas. Już chciał uciszyć psa, lecz zanim to zrobił wtrącił się Kiba.
- O, widzę, że znalazłeś kogoś nowego w naszej wiosce. - zwrócił się do czworonoga, po czym zaczął dokładniej przyglądać się nieznajomemu. Po krótkim czasie stwierdził, iż chłopak jest jakiś dziwnie znajomy. Lecz osoba, którą ma w tej chwili na myśli od kilku lat nie żyje, zatem absurdem by było, gdyby to był on. Może to jest jakiś sobowtór? Postanowił więc się tego dowiedzieć.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? - zaczął, nie spuszczając z niego wzroku.
- Być może.. Ty jesteś Kiba, prawda?
- Tak, zgadza się. Powiedz mi, co tu robisz? I jak się nazywasz?
- A czy to ważne? Jeżeli ci powiem, to jeszcze wpadniesz w jakąś paranoję.. A tego bym nie chciał. - mruknął od niechcenia do niego, pokazując wyraźnie, iż nie ma najmniejszej ochoty do rozmowy. Miał dziwne wrażenie, że jak wypowie swoje imię, to on zemdleje, albo coś w tym rodzaju.. Aczkolwiek z drugiej strony gdyby tak się stało, pozbyłby się go.
- Nie mów mi, że jesteś Daizuke.. - w tym momencie na usta Shiomiego wkradł się chytry uśmieszek.
- To muszę cię zmartwić, bowiem tak właśnie brzmi me imię. A moje nazwisko to Shiomi. - już miał nadzieję, że Inuzuka padnie na zawał, lecz tak niestety się nie stało ku większemu niezadowoleniu żółtowłosego. Jednakże Kiba stał przez jakiś czas w totalnym osłupieniu, nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Czyżby mowę ci odjęło? - dodał ironicznie, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Nie.. Tyle, że ciebie nie powinno już tu być.. Widziałem przecież na własne oczy jak giniesz.. - w końcu wydusił z siebie słowa, wgapiając się w niego jakby zobaczył właśnie ducha.
- Cóż.. Muszę przyznać, że akurat tej części mojego życia nie pamiętam i raczej nie chcę sobie tego przypominać. Niestety mam lekką amnezję, zatem powoli sobie to wszystko układam. A jeżeli to wydarzenie miało miejsce, to nie mam bladego pojęcia jak mnie przywrócono do życia. - oznajmił mu, wzruszając ramionami, a jednocześnie wodząc spojrzeniem w różnych kierunkach. Nie chciało mu się gapić na brązowowłosego, bowiem nienawidził ani utrzymywać kontaktu wzrokowego, ani przypatrywać się innym ludziom ze szczegółami. Po prostu było to dla niego iście irytujące. Wkurzało go również, gdy inni wlepiali w niego swoje gały i nie chcieli obrać sobie innego punktu, tylko akurat musieli patrzeć się na niego.
- Zdumiewające, doprawdy.. O kurde! Muszę poinformować o tym Shizue, na pewno niezmiernie się ucieszy, kiedy tylko cię zobaczy! - wrzasnął już opamiętany Kiba, który począł wymachiwać rękoma jak jakiś wariat. Dai patrzył się na niego jak na skończonego idiotę. Westchnął ciężko i znów na jego twarz wpełzła obojętność, znużenie i podirytowanie.
- Nie musisz już tego robić, ona w sumie pierwsza się dowiedziała i dzięki niej kilka wspomnień do mnie powróciło.. Zresztą ty jesteś trzecią osobą, która wie o tym. iż tu jestem. Pomijając oczywiście różnych przechodniów, jak mniemam innych mieszkańców wioski. - odparł wypranym z emocji głosem, który był zupełnym przeciwieństwem głosu Inuzuki. Jego ton był przesadnie radosny, ciepły i miły. Po prostu biło od chłopaka szczęście.
- Domyślam się w takim wypadku, iż jesteście już parą. Przecież ona od zawsze ciebie kochała, ty też, a więc skoro wróciłeś, z pewnością jesteście w końcu razem szczęśliwi. - tym razem jego mina zrzedła, bowiem gdyby tak było, to już nigdy nie miałby szansy zdobyć młodej Asahi, do której nadal czuł coś większego niż przyjaźń. Jednakże ku jego ogromnemu zdziwieniu Daizuke wpatrywał się w niego zszokowanym spojrzeniem, po czym wybuchnął gromkim śmiechem.
- Człowieku.. Nie rozśmieszaj mnie. Ja i ona? Pfff.. Prędzej mi anioł wyfrunie z tyłka niż ja z nią będę. Ogólnie to nie zamierzam być z kimkolwiek, bo to takie idiotyczne.. Zatem jeśli chcesz, możesz sobie ją wziąć, mi to wisi. - bąknął, wzruszając ramionami, a jednocześnie patrząc pusto w przestrzeń. Ta odpowiedź zszokowała brązowowłosego, bowiem pamiętał jeszcze jaki był szczęśliwy i jak bardzo mu zależało na dziewczynie. A teraz? Nie miał pojęcia, co mogło mu się stać..
- Ale.. Dlaczego? Myślałem, że ją kochasz… - ciężko mu słowa przechodziły przez usta. I ciągle stał w tej samej pozycji, nawet nie zmieniając jej ani na milimetr, jakby zesztywniał.
- Być może kiedyś tak. Sam zresztą nie wiem. Liczy się to, co jest teraz, a nie co było dawniej. Ludzie się zmieniają po prostu. A teraz jeżeli pozwolisz zakończmy tę zbędną paplaninę, bo ja się śpieszę. - burknął od niechcenia, gdyż miał już dosyć konwersacji z nim i chciał odejść od niego jak najdalej. Poza tym musiał szybko dostać się do rezydencji Hokage, aby poinformować o tym, że złotowłosa została porwana.
- Powiedz mi tylko, czy wiesz gdzie jest Shizue, a dam ci spokój. Umówiłem się wprawdzie z nią na późniejszą godzinę, ale skoro tak to wygląda, chciałbym zrobić jej jakąś niespodziankę i zjawić się u niej wcześniej. Może uda mi się ją zdobyć, skoro i tak już ci na niej nie zależy. Niemniej jednak nadal mnie ów fakt dziwi.. - żółtowłosy naprawdę miał go już powyżej dziurek od nosa, bo jak go tak słuchał, robiło mu się niedobrze.
- Jak byłem u niej, to nie było jej w domu. Najwyraźniej gdzieś sobie poszła. I niech cię to nie dziwi, w końcu to normalne, że ktoś może się odkochać, więc nie wiem co w tym dziwnego. A skoro już ci powiedziałem, ja już pójdę. Żegnam. - wycedził to prawie że przez zęby, okłamując go, po czym skierował się w stronę celu i powoli oddalał się od nadal zaskoczonego Kiby, który patrzył się w stronę odchodzącego Shiomiego.
- Ależ on się zmienił.. Normalnie jest nie do poznania.. Ja nic nie kumam.. Ale zaraz.. On wspominał coś o amnezji. Może w tym sęk? Zresztą nieważne.. Niezwykłe jest to, że on nadal żyje.. Echh, gdybym wiedział, gdzie jest teraz Shizue, poszedłbym tam.. Dobra to poszukam jej, bo nigdzie mi się nie śpieszy. - tak rozmyślając ruszył przed siebie, a za nim podążał Akamaru. Natomiast Daizuke już zbliżał się do budynku, gdy nagle zza rogu wyszły dwie dziewczyny. Jedna miała różowe włosy, a druga granatowe. Gdy tylko je ujrzał, od razu je poznał, a one jego. Chłopak musiał się zatrzymać, gdyż one zagrodziły mu drogę, stając naprzeciwko niego.
- Daizuke? - rzekła Sakura nie wierząc własnym oczom, zaś Hinata o mało co nie zemdlała i przez to zielonooka musiała ją złapać, aby nie upadła na ziemię. Sama zresztą była cholernie zaskoczona..
- Echh i znowu to samo.. Czy każdy musi być aż tak zdziwiony, gdy tylko mnie zobaczy? Dobra wiem, nie powinno mnie tu być, ale jestem i koniec kropka. Nie mam pojęcia jak i nie chcę wiedzieć. Poza tym śpieszę się, więc jak chcecie porozmawiać, to później. - wymamrotał obojętnie do nich.
- S..Shizue już wie o.. o tym, że tu jesteś? - wyjąkała białooka, próbując jakoś wziąć się w garść.
- Tak, wie. - oznajmił im krótko, nie wysilając się.
- Musiała podobnie zareagować i na pewno bardzo się ucieszyła widząc ciebie. Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile ona wycierpiała przez te lata, gdy ciebie tu nie było.. - wtrąciła się Haruno, która nie spuszczała swoich zielonych tęczówek z jego postaci.
- Zdziwisz się, bowiem gdy mnie po raz pierwszy zobaczyła, zaatakowała mnie, myśląc iż jestem iluzją. Ale potem się opamiętała i normalnie ze sobą rozmawialiśmy.. A także wiem, co czuła, bo wszystko mi opowiedziała. Aczkolwiek nadal mam lekką amnezję, gdyż nie pamiętam dokładnie wszystkiego co było kiedyś. - odpowiedział pewnie, a jednocześnie nadal tym samym wypranym z emocji tonem, co zawsze. Dreszcze przeszły po ciałach dziewcząt, bowiem nigdy nie widziały, żeby biła od niego aż taka obojętność, jak teraz. Lecz miały nadzieję, że jednak mimo wszystko on kocha Shizue.
- Rozumiem. Tak więc tym razem jesteście razem, prawda? No nic, to my nie zajmujemy ci głowy, skoro tak ci spieszno. - słowa te nadal mówiła Sakura, gdyż Hinacie było dużo ciężej się wysłowić niż jej. Chłopak ciężko westchnął, oburzył się, a jednocześnie czuł jak rośnie w nim coraz większa irytacja.
- Rany.. Dlaczego wszyscy muszą mówić mi takie rzeczy? Zaczyna się to robić wkurzające.. No ile można pieprzyć o jednym i tym samym? Echh, to takie kłopotliwe.. - pomyślał, krzywiąc się tak charakterystycznie i wyraźnie, że nie można było tego nie zauważyć.
- Cóż.. Powiem ci, że nie jestem z nią i nie zamierzam być. Ona jest taka wkurzająca.. To, że wróciłem nie musi od razu oznaczać, że będę z kimś, kogo kiedyś prawdopodobnie darzyłem uczuciem. A teraz zejdźcie mi z drogi, bo mi zagradzacie przejście. - nadal nie zmieniał tonu swojego głosu, ciągle był zimny i oschły. Kolejne mocne zdziwienie u obu kunoichi, lecz u różowowłosej było ono znacznie większe. Normalnie tak, jakby słyszała Uchihę.
- Nie mów mi, że stałeś się kopią Sasuke.. Rany, to takie smutne.. Zatem Shizue musi czuć się jeszcze gorzej niż wcześniej.. Skoro tak, po kiego grzyba wracałeś do Konohy? Żeby ją jeszcze bardziej przygnębić i zrobić jej na złość?! - słowa te prawie że zostały wykrzyczane przez Haruno, bowiem i ją zaczęły ponosić emocje.
- To nie tak. Przecież zanim tu dotarłem, nic nie pamiętałem. Wiedziałem jedynie gdzie jest Wioska Liścia, dlatego też się tu udałem. Miałem dość siedzenia u… Zresztą nieważne u kogo. Było to zwyczajnie nie do zniesienia po pewnym czasie. - spuścił wzrok ku dołowi, aby nie musieć patrzeć się im w oczy. Czuł, jak jego pięści mocno się zaciskają. Miał już tego wszystkiego dosyć. Wiele rzeczy go ostatnio zaczynało krótko mówiąc wkurwiać.
- Dobrze już, uspokój się.. Tak czy siak przemyśl to jeszcze.. Shizue jest naprawdę w porządku. Nadal cię kocha.. A ty mi mówisz, że cię wkurza.. Rozumiem, że ci wymazano pamięć i sobie wszystko powoli przypominasz, no ale jeżeli już jakieś wspomnienia ci wróciły, to dlaczego taki jesteś? - spytała go, próbując się opanować. Shiomi nie chciał wybuchnąć jak wulkan ze wściekłości, bowiem wtedy źle by się czuł. Dlatego też starał się trzymać nerwy na wodzy.
- Mojej decyzji już nie zmienię. I jaki według ciebie powinienem być? Przecież jestem normalny.. Poza tym jak na razie pasuje mi tak, jak jest. A teraz żegnam. - zanim zniknął, omijając je usłyszał jeszcze kilka słów od Sakury, które brzmiały:
- Taki jak dawniej, uśmiechnięty, radosny, ciepły, miły.. Ale cóż, najwyraźniej nie chcesz już takim być.. - ostatnich jej słów już nie usłyszał, gdyż szybko pobiegł przed siebie, nie chcąc już nikogo więcej słuchać, ani na nikogo natrafić po drodze. Dziewczyny postanowiły pójść za nim, aby zobaczyć dokąd zmierza. Hinata milczała przez długi czas, bo bardzo powoli dochodziła do siebie. Gdy już pędziły za chłopakiem, w końcu się odezwała.
- Nie mogę w to uwierzyć, że on żyje.. Ale i tak najgorsze jest to, jaki on się stał.. Boję się, że Shizue będzie jeszcze bardziej cierpieć, niż wcześniej.. - granatowłosa posmutniała, nie wiedząc co ma o tym wszystkim myśleć.
- Mi też ciężko w to uwierzyć, ale jednak jak widać on tu jest. Miejmy jednak nadzieję, że nie, a jego dawne „ja” wróci.. Cóż, nie pozostaje nam nic innego, tylko czekać na to co się wydarzy. - westchnęła, również będąc lekko przygnębioną zachowaniem złotookiego. Po chwili gdy nabrała więcej powietrza do płuc, dodała jeszcze kilka słów.
- Musimy uważać, żeby nas nie zauważył. Dlatego lepiej będzie, jak już nic nie będziemy mówić. - szepnęła do przyjaciółki, która przytaknęła głową na słowa przez nią wypowiedziane. Pomału podążały za nim, usiłując zrobić wszystko, aby nie wyczuł ich chakry ani przypadkiem nie spostrzegł, że go śledzą. Chłopak był tak mocno zamyślony, że nie zwracał uwagi na to, co się wokół niego działo. W końcu, gdy dotarł do celu, zatrzymał się przed wejściem do rezydencji Hokage. Wszedł do środka pewnie, idąc już korytarzami, jednak wolniej niż wcześniej. Gdy doszedł do drzwi, zapukał, oczekując odpowiedzi z wewnątrz. Niedługo potem usłyszał głośne „wejść”, więc nacisnął klamkę i wgramolił się do pomieszczenia. Zamknął za sobą drzwi, po czym stanął naprzeciwko Tsunade, która jak zwykle siedziała podparta dłońmi pod brodę, wpatrując się uważnie temu, kto się tutaj pojawił.
- Witaj Daizuke. Co cię tu sprowadza? - spytała, kiedy tylko go ujrzała. W międzyczasie, dwie kunoichi ukucnęły pod drzwiami i przytknęły uszy do framugi, zaczynając podsłuchiwać rozmowę, gdyż taki był ich plan. Póki co siedziały cicho, aby nikt nie wiedział o ich obecności. Brązowooka na pewno wyczuwała ich obecność niezależnie od wszystkiego, jednakże nie zwracała na to uwagi.
- Bo jest pewna sprawa.. Zresztą nie będę owijał w bawełnę i postaram się to powiedzieć krótko i treściwie. - rzekł, przełykając głośno ślinę. Nawet nie przywitał się z blondynką, bowiem w tym momencie nie myślał o takich rzeczach. Zbyt dużo plątało mu się myśli w głowie i dlatego kilka rzeczy mu po prostu umykało, albo zapominał o czymś. Na jego szczęście Kage Wioski Liścia się na niego o to nie wkurzyła. Nawet przez to wszystko nie wyczuwał, iż ktoś jest w pobliżu i podsłuchuje ich konwersację.
- Shizue.. Ona została porwana. Nie mam pojęcia przez kogo, ale wiem jedno: Orochimaru maczał w tym paluchy.. Ktoś zostawił mi krótki list od niego, w którym napisał, czego ode mnie wymaga. - dodał, podchodząc bliżej biurka i wręczył małą karteczkę kobiecie. Usłyszawszy o uprowadzeniu Asahi, zdenerwowała się, a jednocześnie zacisnęła dłonie w pięści, trzymając je kurczowo na blacie. Nie czekając dłużej, przeczytała wiadomość dla Shiomiego. Żółtowłosy odsunął się na poprzednie miejsce, stając w tej samej pozie, w jakiej był przed chwilą. Skończywszy czytać, brązowookiej zaczęły latać źrenice na różne strony, pięści zostały mocniej zaciśnięte a jednocześnie czuła, jak kropelki potu spływają jej po ciele. Lecz ta reakcja nie przestraszyła złotookiego, który stał niewzruszony.
- Cholera.. To mamy problem. A skoro nikt z Konohy nie może pójść, aby ją uratować i tylko ty możesz tego dokonać, zatem MUSISZ to zrobić. Więc nie rozumiem, czemu tu jeszcze jesteś i przychodzisz z tym do mnie? - spytała, czując jak narasta w niej złość, a jednocześnie przerażenie, gdyż bała się o błękitnooką.
- Bo ja nie chcę znowu wracać do tego kretyna.. Mam już dość siedzenia tam. Dlatego też chciałem zapytać, czy konieczne jest ratowanie tej irytującej osoby? Najlepiej by było, gdyby ktoś inny mógł to zrobić.. Na przykład Kiba. - odparł wypranym z emocji głosem, kierując puste spojrzenie na podłogę. Gdy to usłyszała o mało co nie spadła z fotela, na którym obecnie siedziała.
- Słucham?! Jak możesz w ogóle mówić takie rzeczy?! Nie denerwuj mnie, bo się to dla ciebie źle skończy.. Ja rozumiem, że nie chcesz do niego wracać, ale to nie oznacza, że masz zostawić Shizue na pastwę losu! Czy ty nie pojmujesz, że ona jest ważna dla Konohy? - Tsunade już powoli puszczały nerwy, a jej głos był dużo bardziej podwyższony i wkurzony. Powoli zaczęła krzyczeć, a nie mówić, chociaż starała się być spokojną, co nie było łatwe przez zaistniałą sytuację.
- A co, jeżeli znów będę musiał się męczyć u tego wężowatego dupka, bo podda mnie jakimś torturom, że nie będę mógł nigdy już od niego uciec? Pff, czyżby ona była aż tak istotnym ninja, bo jest Jinchuurikim? A gdyby tak go nie miała, to czy też byłaby taka ważna? - pomimo bulwersu kobiety, on zachowywał dziwnym sposobem stoicki spokój.
- Na pewno byś coś wymyślił, czyż nie? I tutaj nie masz racji, bowiem ona jest naprawdę silną i dobrą kunoichi. Większość mieszkańców wioski ją lubi. Dlatego też rozkazuję ci ją odzyskać, gdyż nikt inny nie może tego zrobić, co wynika z listu od Orochimaru. Ona nie może zginąć! - Daizuke nadal się nie wzruszył i ciągle próbował się jakoś z tego wywinąć.
- Gdyby była taka silna jak mówisz, to by jej nie porwano. A że tak się stało, to oznacza iż jest słabeuszem. Ja się tutaj bardziej przydam niż ona, bowiem z pewnością jestem od niej dużo silniejszy.. - burknął ironicznie i sam zaczął się denerwować. Niedługo nie wytrzyma jak tak dalej pójdzie i się mocno wścieknie, a nawet wybuchnie niepohamowaną złością, bowiem dzisiejszego dnia już sporo osób go wnerwiło.
- Och doprawdy? Skoro jesteś taki potężny, to na pewno dasz sobie radę. Każdy może zostać pokonany, nawet jeśli jest bardzo dobrym ninja. Być może Shizue była zaatakowana przez kilka mocnych shinobich, co spowodowało jej porażkę. - westchnęła, przerywając na chwilę, ponieważ pomału usychało jej w gardle od tego gadania. Musiała popić już wysuszone usta, aby nie czuć pragnienia i móc mówić bez problemu dalej.
- Dobra, dosyć tego. Albo idziesz ją uratować, albo ja wywalam cię z wioski i uznaję za zbiegłego ninję. Nie mam siły na durne kłótnie ani na nerwy. Więc? - jeszcze trochę, a naprawdę mu coś zrobi. Kobieta była już na granicy wytrzymałości. Shiomi miał teraz kolejny irytujący dla niego dylemat.
- Kurwa jego mać.. Ja pierdolę, czemu wszystko musi być takie skomplikowane? - pomyślał zaciskając zęby i ciągle gapiąc się pusto w podłogę.
- Dlaczego to muszę być akurat ja? Ta dziewczyna dla mnie nic nie znaczy, a ja chcę po prostu żyć w końcu w spokoju.. Czy naprawdę nie ma innego wyjścia? I czemu przez takie coś muszę od razu zostać wyrzucony z osady? To niesprawiedliwe.. - dalej narzekał i teraz on po raz wtóry dzisiejszego dnia, zacisnął dłonie w pięści i tym razem do tego przygryzł sobie wargę. Chciał jeszcze coś dodać, lecz nie było mu to dane. Blondynka już nie wytrzymała, miała już powyżej dziurek od nosa tej upartości i niekompetencji chłopaka. Wstała, przewracając przy tym fotel, podeszła do żółtowłosego, chwyciła za kołnierz i przygwoździła z całej siły do ściany, prawie że przebijając go na drugą stronę gabinetu. Ta reakcja wywołała u niego niezły szok i przez to nie mógł się odezwać. Hokage trzymała drugą, wolną pięść przy jego twarzy, będąc w gotowości do uderzenia.
- Ty mały, durny szczeniaku! Jak w ogóle możesz się tak zachowywać?! Pamiętam jeszcze, jak Shizue była dla ciebie wszystkim.. A teraz? Teraz mówisz mi, że ona jest dla ciebie nikim?! Czy naprawdę chcesz, żebym wywaliła cię z Konohy? - darła się na niego nie powstrzymując już emocji, jakie nią w tym momencie miotały.
- Takim sposobem nie załatwisz sprawy.. Przecież nie muszę jej lubić tak jak kiedyś. A nawet mogę ją nienawidzić. To wolny kraj i mogę robić to, co mi się żywnie podoba. Dlatego uważam, że ratowanie kogoś tak mało znaczącego jest głupim pomysłem. Niech ją zabiją, mi to zwisa i powiewa. - tym razem przemawiała przez niego sama zła strona, jakby ta dobra została totalnie uciszona na jakiś czas. Lecz tymi słowami już do końca wkurwił Tsunade. Sakura i Hinata już zamierzały wparować do środka, lecz zanim to zrobiły, widziały jak zza ściany wylatuje Daizuke, który wbił się w drugą, na korytarzu za gabinetem. Cóż, kobieta tak mocno jebnęła go w twarz, że aż rozwaliła ścianę.
- Słuchaj no!! To ja tu jestem władczynią wioski i ja ustalam zasady. I wiedz, że nikt nie może robić dosłownie wszystkiego co mu się podoba!! Ponawiam zatem pytanie: Mam cię wyrzucić stąd na zbity pysk idioto jeden?! - jeszcze nigdy nie była aż tak wkurzona jak teraz. Obie dziewczyny aż się jej wystraszyły, lecz odważnie wstały z pozycji kucającej do stojącej, po czym stanęły tak, że teraz chłopak był otoczony ze wszystkich stron.
- P..przepraszamy cię czcigodna za to że podsłuchiwałyśmy, ale musiałyśmy... - zaczęły się tłumaczyć, bo nie chciały jeszcze bardziej rozzłościć blondynki, o ile jest to jeszcze możliwe. Powstały kurz z rozwalonej ściany opadł, ukazując leżącego pod ścianą złotookiego z obitą twarzą a z jego nosa ściekała krew. Brązowooka pokazała po sobie dziewczynom, iż nie jest zła o ten występek, bo było coś gorszego od tego, więc nie mogła się złościć o coś tak błahego. Widząc, iż Shiomi milczy wszystkie trzy podeszły do niego i znów został uniesiony w górę za ubranie, lecz tym razem przez większą ilość osób.
- Jesteś okropny! Gdy tylko Shizue się o tym dowie, załamie się przez ciebie! - rzuciła Haruno krzycząc mu te słowa prosto w twarz.
- Trudno.. Nie obchodzi mnie to.. Chcę zostać tutaj.. A teraz proszę.. Puśćcie mnie wreszcie! - mógłby teraz bez problemu im dokopać, lecz zachował odrobinę honoru i tego nie zrobił. Gdyby uderzył władcę wioski, skończyłoby się to dla niego jeszcze gorzej niż wywalenie. Dlatego też odpuścił. Ale nadal był nieugięty jeżeli chodzi o złotowłosą..
- Zrobimy to, jeżeli ty się uspokoisz.. I podejmij w końcu tę cholerną decyzję, bo inaczej we trzy cię stąd wypieprzymy i nigdy już tu nie wrócisz! - znów odezwała się Hokage i nadal jej humor nie uległ zmianie. A że chłopaczyna ponownie przez dłuższy czas milczał, bo trudno było mu się zdecydować, to trzy pięści grzmotnęły w jego ciało. Jedna z nich w twarz, druga w brzuch, a trzecia gdzieś pod szyją. Odleciał daleko w głąb korytarza, bowiem nie chciały niszczyć drugiej ściany, uprzednio obracając go w inną stronę. Czerwona ciecz wyciekła mu też z ust. Po chwili wstał, chwiejąc się na nogach. Mocno go zbiły, a skoro się nie bronił, to trochę mu się dostało po dupie. Ale należało mu się. Otarł krew z twarzy, po czym mozolnym krokiem wrócił tam, skąd został odrzucony.
- To już była przesada.. Rany i teraz muszę się cackać z tym ratowaniem tej idiotki..  Echh. - pomyślał, podczas gdy szedł.
- Dobrze, już dobrze.. Skoro tak musi być, zrobię co mi każesz.. Bo z tego co widzę, nie mam wyjścia. - burknął od niechcenia, kierując owe słowa do Tsunade.
- Ależ było z tobą ciężko.. Tak czy siak powiem ci krótko, że jesteś strasznym egoistą, myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Nie podoba mi się to, ale cóż poradzić. A teraz skończmy tę niedołężną rozmowę, a ty masz natychmiast ruszać. Zrozumiałeś? - wycedziła to przez zęby, próbując powoli się uspokoić, tak samo jak Sakura i Hinata, które również się zdenerwowały. On jedynie wzruszył ramionami i ominął je szerokim łukiem, kierując się ku wyjściu z budynku.
- Tylko nie mówcie o tym nikomu, tym bardziej Kibie, bo opatrznie to zrozumie.. Nie chcę jeszcze większych kłopotów. Najlepiej będzie jak to zachowacie póki co dla siebie.. - dorzucił odwracając lekko głowę do tyłu, po czym ruszył dalej. Przytaknęły mu tylko, pokazując tym gestem iż się zgadzają. Trzy pary oczu nie spuszczało z niego wzroku i dopiero kiedy zniknął z ich pola widzenia, spojrzały się na siebie. Były już spokojniejsze, aczkolwiek to w jaki sposób odzywał i zachowywał się Dai zasmucało je, a jednocześnie złościło.
- Możecie już iść.. Jeżeli coś jeszcze chcecie, przyjdźcie do mnie z tym jutro. Dzisiaj nie mam już ochoty na jakąkolwiek rozmowę.. - odparła blondynka odwracając się w stronę swojego biura z zamiarem powrotu na miejsce. Zanim odpowiedziały, pojawiła się Shizune, która stanęła jak wryta przed rozwaloną ścianą.
- Usłyszałam huk.. Co się tutaj stało? - spytała, rozglądając się zszokowanymi oczyma dookoła siebie.
- Nie, nie mamy żadnej sprawy do ciebie czcigodna.. My sobie już pójdziemy. Do widzenia!- oznajmiły dziewczyny, po czym zaczęły iść w stronę wyjścia.
- Nieważne.. Wezwij kogoś, kto naprawi szkodę. Żegnam was. - mruknęła do czarnowłosej od niechcenia, a jej ostatnie słowa skierowała do odchodzących dziewcząt. Wróciwszy do pomieszczenia, podniosła fotel, postawiła na miejsce, a następnie ciężko na niego opadła. Patrzyła się przed siebie, będąc mocno zamyśloną, a jednocześnie sfrustrowaną. Shizune przytaknęła brązowookiej i widząc ją w takim stanie, wolała jej nie rozdrażniać, tylko posłusznie wykonać jej polecenie. Niedługo potem i ona zniknęła, pozostawiając Hokage samą. Haruno wraz z Hyuugą rozstały się przed rezydencją, gdyż one także chciały zostać same. Każda udała się swoją stronę, prawdopodobnie wróciły do swego domu, ponieważ po tej akcji z Daizuke miały wszystkiego dosyć. Zepsuł im się totalnie humor, dlatego też nie chciały nic robić, jedynie położyć się do łóżka w swoim pokoju, dumając w myślach o różnych rzeczach. Cholernie martwiły się o swoją przyjaciółkę, nie chciały, aby przytrafiło jej się coś złego, ale nic nie mogły teraz zrobić.. Mogły jedynie liczyć na żółtowłosego. Shiomi został zmuszony do opuszczenia wioski i udania się do siedziby Orochimaru, aby uratować tę, która tak go irytowała. Znalazłszy się przy bramie Konohy, został zatrzymany przez strażników.
- A ty dokąd się wybierasz? - spytał jeden z nich, mierząc go podejrzliwie od stóp do głów.
- Muszę kogoś uratować. Niestety zlecono mi, abym zrobił to sam. - burknął markotnie do nich, mając nadzieję, że to będzie jedynie krótka wymiana zdań, a nie kolejna nudna rozmowa.
- Rozumiem. Zatem nie będziemy cię dłużej zatrzymywać. - uwierzył mu odpowiadając szybko i krótko. Domyślili się, że to był rozkaz Tsunade, więc nie zamierzali go więcej o nic wypytywać, gdyż widzieli iż się śpieszył. Chłopak nic już nie odpowiedział, tylko wybiegł z osady, pędząc już przez las w kierunku siedziby Oro..
***
Kiedy złotooki prowadził dosyć ciekawą konwersację w rezydencji Hokage, Sasuke zbliżał się już do celu, niosąc ze sobą uprowadzoną kunoichi. Czuł, jak wszystko go boli, najchętniej położyłby się do przyjemnego łóżka i odpoczął po tak męczącej walce. Gdy znalazł się wewnątrz ogromnej budowli, szedł mozolnym krokiem w kierunku pokoju, w którym znajdował się jego mistrz, aby zdać raport iż misja została zakończona powodzeniem. Dotarłszy na miejsce, cicho zapukał do drzwi, po czym wszedł do środka.
- Przyszedłem poinformować cię, iż udało nam się ją porwać, jednakże były pewne komplikacje.. Nie była łatwym przeciwnikiem, ale w końcu ją pokonałem. Aczkolwiek straciliśmy dwóch ludzi, których zabiła. - rzucił zimno w stronę wężowatego, który cały czas leżał w łóżku. W końcu był schorowany, więc nie mógł się zbytnio przemęczać. Orochimaru zaczął przyglądać się Shizue przerzuconej przez ramię czarnookiego, która była cała we krwi, zresztą Uchiha również.
- Nie wyglądasz najlepiej, tak samo jak i ona. No cóż, to już nie będzie mój problem, jeżeli ona umrze, a Daizuke przybędzie tutaj za późno. Co do dziewczyny, przykuj ją do ściany w lochach. A potem idź i odpocznij, bo widzę, że ta walka nieźle cię wyczerpała. - zaproponował, machając jak to miał w zwyczaju swoim długim jęzorem dookoła ust, co zniesmaczyło posiadacza Sharingana. Nigdy się do tego nie przyzwyczai.
- Powinieneś jeszcze wiedzieć, iż ona jest posiadaczką jednego z Bijuu, dlatego właśnie było z nią tak ciężko.. Gdyby nie to, że walka z pozostałymi ją tak zmęczyła, na pewno by mnie rozgromiła. To wszystko, co chciałem powiedzieć. - dodał i już zamierzał wyjść z pomieszczenia, lecz gdy już stał w progu, usłyszał jeszcze kilka słów od wężowatego sannina.
- Nawet lepiej się składa, bo jeżeli dziewczyna nie zostanie uratowana, wtedy przekażę ją Akatsuki, przynajmniej na coś się przyda. Szkoda by było stracić jednego z demonów. Dlatego też jak ona będzie umierać, a Shiomi się nie pojawi, to poproś Kabuto, aby uleczył trochę jej rany, aby móc ją potem przetransportować do siedziby organizacji. A teraz możesz odejść. - Sasuke przytaknął głową, pokazując tym iż rozumie co mu oznajmił i wykona to, o co go poprosił. Niedługo potem zniknął z pokoju, kierując się w stronę lochów. Niosąc tak nieprzytomną Asahi, zaczął przyglądać się dokładniej jej twarzy.
- Ależ ona się zmieniła.. Jest dużo ładniejsza niż kiedyś, a do tego niezwykle silna.. Zresztą o czym ja kurna myślę? Nie powinienem zajmować się takimi błahostkami, bo to przeszkodzi mojemu głównemu celowi, a do tego dopuścić nie mogę.. - pomyślał, kręcąc dookoła głową , jakby tym chciał wyrzucić te absurdalne myśli na zewnątrz. Dotarłszy na miejsce, wszedł w głąb lochów, a tam podszedł do ściany. Nie było tu zbyt przyjemnie, gdyż wszędzie panoszył się brud i smród. Na murach celi widniały plamy krwi, prawdopodobnie poprzednich osób, które tu kiedyś przebywały i były więzione przez Orochimaru. Na dodatek nieczyste krople wody ściekały z dziur ku dołowi powodując, iż było tu jeszcze gorzej. Oprócz tego panowała tu głucha cisza, mrok, wilgoć i chłód. Ogólnie mówiąc każdemu, kto się tu znajdzie mogło się zrobić od tego wszystkiego niedobrze. Lecz te czynniki nie przeszkadzały czarnowłosemu, ponieważ był do tego już przyzwyczajony. W końcu ściągnął z siebie bezwładne ciało Shizue, po czym przykuł oba jej nadgarstki do dwóch łańcuchów, które były przytwierdzone do ściany. Zwisały one tak nisko, że dziewczyna była obecnie w pozycji siedzącej. Czarnooki więcej już na nią nie patrzył, tylko po prostu wyszedł z tego upiornego miejsca. Po drodze natknął się na Kabuto, któremu w końcu udało się dojść do siedziby.
- Gdzie jest Shizue? - spytał, gdyż zauważył go bez niej. Widząc jego stan, nie chciał go niczym obarczać, dlatego też postanowił zająć się pilnowaniem błękitnookiej, aby ani za szybko nie umarła, ani nie zwiała. To drugie było mniej prawdopodobne w tym momencie, jednakże nigdy nic nie wiadomo, dlatego wolał mieć się na baczności.
- Tak jak rozkazał nasz mistrz, przykułem ją do ściany w lochach. A ja zamierzam udać się do swojego pokoju i odpocząć. - odparł beznamiętnie, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i wreszcie położyć się do wygodnego łóżka.
- Nie dziwię ci się. Tylko zanim odejdziesz, pozwól mi lepiej opatrzyć twoje rany. Mam przy sobie potrzebne mi do tego rzeczy, które zabrałem przed chwilą z laboratorium. Nie zajmie mi to długo. - odpowiedział okularnik do niego, zaś Sasuke przytaknął jedynie głową na to, iż się zgadza. Yakushi wykonał to, co miał zrobić w dosyć szybkim tempie. Odkaził mu rany, a następnie owinął bandażami poranione miejsca.
- Za kilka dni obrażenia powinny zniknąć.
- Super. A skoro to wszystko, ja już pójdę. - burknął od niechcenia, po czym odszedł w kierunku swojego pokoju powolnym krokiem. Jasnowłosy praktycznie uleczył swoją rękę, aczkolwiek nie mógł jeszcze jej nadwyrężać. Jeżeli doszłoby do walki, nie będzie w stanie użyć żadnej techniki. Przez złotowłosą o mało co jej nie stracił, na jego szczęście dzięki wysokim zdolnościom medycznym udało mu się uratować tą górną kończynę. Kiedy Uchiha zniknął mu z pola widzenia ruszył w stronę lochów. W międzyczasie posiadaczka Raijuu obudziła się. Powoli otworzyła oczy, unosząc przy tym lekko głowę ku górze. Widok miejsca, w którym się znajdywała, przerażał ją. Czuła, jak wszystko ją boli, nie mogła się ruszyć. Zdała sobie również sprawę z tego, iż jej ręce są przykute do ściany. Spojrzała się na swoje obolałe ciało. Dostrzegła na nim bardzo dużo ran, czuła i widziała ściekającą z nich krew. Nie mogła już na to patrzeć, w związku z czym przeniosła wzrok na coś innego. Ledwo co poruszała głową, ogólnie ciężko było jej ruszyć czymkolwiek.
- Gdzie ja do cholery jestem? - wybełkotała słabym i cichym głosem. Nie liczyła na odpowiedź, bowiem było to pytanie retoryczne. Pragnęła się stąd wydostać, zwiać jak najprędzej z tego potwornego miejsca, ale niestety wiedziała, iż w sytuacji jakiej się obecnie znajdywała, było to niemożliwe. Przymknęła lekko opuchnięte powieki, chcąc porozumieć się ze swoim demonem, aby jej pomógł się stąd wydostać. Z każdą minutą była coraz słabsza i jeżeli nikt jej nie pomoże, na zawsze zniknie z tego świata.
- Czy mógłbyś mi pomóc? Jeżeli czegoś nie zrobisz, zginiemy oboje.. Chyba tego nie chcesz, prawda?
Niestety moja droga Shizue, ale nie mogę nic zrobić. Jesteś osłabiona, twoje ciało jest całkowicie poturbowane, nie możesz się ruszyć.. Umierasz.. A im słabsza jesteś, tym słabszy jestem ja.
Nie możesz mi nawet użyczyć odrobiny chakry, abym mogła wyrwać te łańcuchy i nas stąd wydostać?
Rozumiesz, co do ciebie powiedziałem? Nie, nawet części chakry nie dam rady ci dać.. Przykro mi. Nie jest mi to kompletnie na rękę, ale w tej sytuacji jestem bezsilny..
Cholera.. Boże, jak mnie wszystko boli.. Nie czuję ciała.. Ja chyba zaraz znowu zemdleję.. - krótka rozmowa pomiędzy dziewczyną a Bijuu dobiegła końca, bowiem przestał cokolwiek mówić, a ona już tylko narzekała na wszystko co się jej przytrafiło. Twarz miała skierowaną w dół, a po jej policzkach poczęły spływać łzy, które roztrzaskiwały się na drobne kropelki o ziemię. Z sufitu spadały na nią krople wody. Gdyby ktoś tu przyszedł i spojrzał na nią stwierdziłby, iż ona już nie żyje, bo nie wyglądała zbyt dobrze. Nie dość, że była pokrwawiona, to jeszcze jej skóra była blada jak ściana. Cichy szloch cierpienia rozchodził się po lochach. Nagle niespodziewanie pojawił się przed nią Kabuto. Podszedł do niej, chwycił dosyć mocno za brodę, unosząc ją tak, aby patrzyła na niego.
- Zapłacisz mi za to, co zrobiłaś z moją ręką. Będziesz jeszcze bardziej cierpieć niż teraz. Ale nie wszystko od razu.. - syknął do niej złowrogo, a ona nawet nie miała siły się odezwać. Puścił jej brodę, po czym kucnął i ściągnął buty z jej nóg. Odrzucił je gdzieś w kąt, po czym zdjął jej jeszcze rękawiczki, które podarł i również rzucił niechlujnie w to samo miejsce, co obuwie. I ponownie zbliżył się ku niej, podarł rękawy bluzki, odebrał opaskę z Konohy, przy okazji drąc kawałek spodenek i spódniczki, a na koniec przejechał kunaiem po dłoni błękitnookiej. Z powstałej ranki wyciekła strużka krwi, kapiąc na mokrą posadzkę.
- To jeszcze nie koniec. Za jakiś czas tu wrócę i znowu coś ci zrobię.. - odparł szyderczo, po czym odszedł kawałek od jej celi i stanął gdzieś w pobliżu, opierając się o ścianę. Shizue była jeszcze bardziej przerażona, niż wcześniej. Chciała krzyczeć najgłośniej jak się da, jednakże będąc tak słabą nie mogła wydać z siebie żadnego głośniejszego dźwięku. Opuściła głowę jeszcze bardziej w dół, tak że włosy opadły jej na twarz, zasłaniając ją całkowicie. Pozwoliła łzom spływać z oczu cały czas, ponieważ była w tym momencie taka bezsilna, bezbronna. Pod nią widniała już spora plama krwi.
- Dobrze by było, gdyby ktoś przyszedł mnie uratować.. Ale czy to nastąpi? Nawet nie wiem czy ktokolwiek zdąży, bo zanim tu dobrze, ja mogę być już martwa.. Jak ja nienawidzę tego frajera.. A durny Sasuke mnie pokonał.. Przyrzekam, że jeżeli z tego wyjdę, będę trenować, aby stać się jeszcze silniejszą i taką, której nikt nie będzie w stanie pokonać. Bo inaczej znowu będzie to samo.. - jedyne co mogła teraz robić, to myśleć, trwać w nadziei i wierzyć w to, że jednak ktoś tu przybędzie i ją stąd wyzwoli. Fakt, że jeszcze żyje, zawdzięczała Raijuu, który trzymał ją pomimo wszystko przy życiu, nawet jeżeli ciągle słabnął wraz z nią. Prawdopodobnie gdyby go nie miała, już by jej tu nie było. Niestety, po kilku godzinach okularnik wrócił, i ponownie przejechał kunaiem po jej ciele. Tym razem po całej długości prawej nogi i kawałku lewego uda i lewej ręki. Syknęła z bólu, aczkolwiek było to tak ciche, że on tego nie usłyszał. Chłopak tym razem milczał. Ponownie zniknął, stając w tym samym miejscu co poprzednio.
Natomiast Daizuke pędził cały czas w kierunku siedziby, powoli zbliżając się do jej murów. Ale czy zdąży na czas i uratuje dziewczynę, zanim Kabuto zrobi jej coś jeszcze gorszego niż do tej pory?

Na to pytanie pojawi się odpowiedź w następnym rozdziale. ( Nie wiem, kiedy będzie, ale postaram się, żeby był jak najszybciej, nie popędzajta mnie o xD).

Dziś będzie tylko jeden obrazek, ale nie zawsze musi być ich dużo o xD. Może jak mnie najdzie, to kiedyś dorobię jakieś i tu wrzucę o ;P. 
 Shizue uwięziona w lochach u Orochimaru.

No comments:

Post a Comment