Kabuto
pędził pustymi ulicami Konohy. Wszyscy w wiosce spali, w związku z czym nie
mieli pojęcia o tym, iż jeden z wrogów znajduje się na terenach osady. Yakushi
miał swoje sposoby dostania się na ten teren, dlatego też strażnicy go nie
złapali, ani nie zauważyli, że tutaj wszedł. Okularnik zbliżał się do domu
Shizue, w którym obecnie przebywał Daizuke. Skradł się pod ścianę budynku i
zajrzał przez okno. Wewnątrz panowała ciemność, jednakże słońce powoli zaczęło
pojawiać się nad horyzontem. Dzięki temu w wiosce było coraz jaśniej, zatem
mógł dostrzec, gdzie teraz był żółtowłosy. Białowłosy dostrzegł jedynie zarysy
jego osoby. Shiomi siedział nieruchomo, co oznaczało iż od jakiegoś czasu spał.
Odszedł więc od okna, stając pod drzwiami budynku. Położył kartkę z wiadomością
od Orochimaru na wycieraczce i niedługo potem zniknął w kłębie dymu.
Teleportował się, aby móc znaleźć się przynajmniej w początkowej części lasu
nieopodal Wioski Liścia. Gdy już się tam pojawił, nie czekając ani chwili
dłużej podążył za Sasuke. Aczkolwiek wiedział, że go tak szybko nie dogoni,
bowiem dziwnym sposobem czarnowłosy przemieszczał się w dość szybkim tempie,
zaś on szedł dużo wolniej od niego. Nie chciało mu się zbytnio spieszyć, bowiem
czuł się trochę osłabiony po tym jak musiał leczyć zarówno swoją ranę jak i
wszelkie zranienia Uchihy. A przecież użył jeszcze jutsu teleportacji.. Dlatego
nie wiedział, skąd posiadacz Sharingana brał tyle energii, aby poruszać się tak
szybko. Przecież dostał niezłego kopa od Asahi. Prawdopodobnie kiedy dotrze już
on na miejsce, padnie na ziemię ledwo żywy, nie mogąc się ruszyć przez co
najmniej kilka godzin. Pomimo, że Kabuto nieznacznie mu pomógł, to i tak nie
wyleczył go do końca. A jeżeli będzie się przemęczał, powstaną tego negatywne
skutki. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że chciał jak najszybciej zanieść
Shizue do siedziby, aby nikt nie mógł go dogonić. Yakushi westchnął ciężko i
pomimo, że czuł się odrobinę słabo, przyśpieszył.
***
Gdy walka
Shizue z Sasuke jeszcze trwała, złotooki siedział na kanapie w domu dziewczyny,
próbując znaleźć cokolwiek ciekawego w telewizji plazmowej. Nie był w ogóle świadomy
tego, co działo się poza wioską w pobliskim lesie. Nawet nie mógł usłyszeć
wybuchów, które tam powstawały po atakach potężnych technik, bowiem miejsce w
którym się bitwa odgrywała, było oddalone na tyle, aby nikt z wioski nic o tym
nie wiedział. I właśnie o to chodziło. Daizuke podpierał się jedną ręką pod
brodą i ogólnie siedział w bardzo wygodnickiej pozycji. Po pewnym czasie
poczuł, jak jego powieki poczynają się zamykać, ciało rozluźniać, zaś głowa
opadała powoli ku dołowi. Był tak znużony, a jednocześnie zmęczony dniem, że
zanim się spostrzegł, zmorzył go głęboki sen. Jego łepetyna spoczywała na jednym
z podłokietników, górna część ciała do bioder była wygięta w lewą stronę , a
nogi nadal spoczywały tam gdzie wcześniej. Gdyby ktoś tu wszedł i go zobaczył w
takim porąbanym ułożeniu, mógłby na jego widok wybuchnąć śmiechem. Bo
faktycznie leżał on w dosyć nietypowej i niezbyt dobrej pozycji dla kręgosłupa.
Jednakże on nie odczuwał tej niewygody, bowiem spał jak zabity i żaden dźwięk
by go teraz nie obudził. Nawet gdy w pobliżu czaił się jego śmiertelny wróg,
przez to bardzo mocne spanie nie wyczuł jego chakry, toteż nie zbudził się, aby
się go pozbyć. Dopiero o godzinie 11 rano, Shiomi otworzył mozolnie swe oczęta,
przetarł je i w końcu wyrwał się ze snu. Do tego przeciągnął się leniwie,
rozglądając się gorączkowo dookoła pomieszczenia, w którym się znajdywał.
-
Która to godzina? - spytał sam siebie i wzrokiem zaczął szukać zegarka. Kiedy
go już namierzył, odpowiedział sobie na swoje pytanie. Zerwał się z kanapy i
dopiero teraz spostrzegł, iż był nadal ubrany w ten sam strój, co dzień wcześniej.
- Heh.. Z tego co widzę nie miałem nawet siły
na rozebranie się.. Musiało mnie nieźle zmorzyć, że do tego doszło.. Mam
nadzieję, że Shizue już wróciła, bo nie zamierzam tu dłużej siedzieć. -
pomyślał, a na jego ustach zagościł grymas. Zlustrował spojrzeniem pokój
stwierdzając, iż złotowłosej tu nie ma. Mimo to, postanowił wpierw pójść do
łazienki i tak też uczynił. Tam wykonał poranne czynności, a gdy już uporał się
ze wszystkim, zdjął z siebie ubrania. Nawet taki ktoś jak on wolał zachować
zasady higieny osobistej, a poza tym lubił być czysty i chodzić w świeżych
ciuchach. Owinął się ręcznikiem, zabrał swój strój i udał się do innych części
domu, każdą dokładnie sprawdzając, aby odnaleźć złotowłosą. Zdziwił się faktem,
że po błękitnookiej nie było ani jednego śladu. Przecież to był jej dom, więc
chłopak myślał, iż pomimo się na niego obraziła, wróci tu, a potem uda się do
swojego pokoju, zamykając się na klucz, aby się odseparować od niego. Ale nic
takiego nie miało miejsca. Pomyślał, że może poszła sobie gdzieś do swoich
przyjaciół, albo do sklepu, kupić jakieś rzeczy do domu. Wzruszył ramionami i
ruszył w kierunku holu. Chwycił swój plecak, w którym trzymał wszystkie swoje
rzeczy, które zabrał z siedziby wężowatego. Wyciągnął z niego czystą odzież i
ubrał się w nią, zaś nieświeżą włożył do plecaka.
- Skoro tak, nie będę na nią czekać. Spytam
się kogoś innego i tyle. Może dopisze mi szczęście i akurat będzie wiedział,
gdzie znajduje się mój dom. Na pewno Shizue nie jest jedyną osoba, która o tym
wie. - gdy szedł ku drzwiom, tak właśnie sobie pomyślał. Drzwi były otwarte,
co również go zaskoczyło. Wydawało mu się, że ona zawsze je zamykała za sobą. Klucze
do tego domu leżały na jakiejś szafce w przedpokoju. Aczkolwiek chłopak ich nie
ruszył, po prostu pozostawił je na swoim miejscu. Pomyślał sobie, że raczej
przez czas jej nieobecności nikt się tu nie wkradnie, pomimo iż znajdywały się
tu bardzo wartościowe rzeczy. Było po prostu widać po każdym mieszkańcu tejże
wioski, że nie dopuściłby się do czegoś takiego. Mógłby to zrobić ktoś spoza
tej osady, jakiś wrogi ninja. Nie rozkminiając już dłużej nad błahostkami, założył
swój plecak na plecy, nacisnął klamkę i wyszedł na zewnątrz, zamykając drzwi za
sobą. Jego wzrok przykuła pewna mała kopertka, leżąca tuż przed jego stopami.
Na jej przedzie widniało jego imię.
- A to co? Może to wiadomość od Shizue? -
to było pierwsze co mu przyszło na myśl. W sumie nie zdziwiłoby go, gdyby ten
liścik był właśnie od niej. Podniósł go, rozerwał kopertę i wyciągnął kartkę
papieru ze środka. Zobaczywszy od kogo ona jest, jeszcze bardziej pogorszył mu
się humor.
- Kurwa.. Czego ten palant ode mnie jeszcze
chce? Boże, to już wolałbym, żeby to był list od Shizue.. - przeklinał w myślach,
zaciskając wolną dłoń w pięść, zaś tą drugą trzymał list. Zaczął rozpatrywać
wzrokiem każde zdanie, wczytując się z ogromnym skupieniem, starając się nie
wyprowadzić z równowagi. Jego treść brzmiała następująco:
Drogi
Daizuke,
Zapewne
gdy będziesz trzymał ten list w rękach, Shizue będzie już porwana do siedziby. Źle
zrobiłeś, uciekając ode mnie.. Zatem, jeżeli chcesz jeszcze widzieć tą
dziewczynę żywą, masz do mnie wrócić. Musisz więc wybrać: Wracasz tutaj, a ja
ją wypuszczę , bo w wypadku twojego sprzeciwu, zabiję ją. Masz trzy dni na
podjęcie decyzji. Musisz również wiedzieć, że masz tu przybyć sam, bez
żadnych posiłków z Konohy. Oprócz tego będzie ona poddawana torturom co kilka
godzin, więc im dłużej będziesz zwlekać, tym większe obrażenia będzie ona
otrzymywać.
Dobrze
się zastanów, zanim zrobisz coś, czego potem będziesz żałował..
Orochimaru
Chłopaka
zamurowało. Niewiele brakowało do tego, żeby zrobił się blady jak ściana. Na
dokładkę czuł, jak buzuje w nim złość, chciał coś zniszczyć. Już miał rąbnąć
ręką o mur domu błękitnookiej, lecz powstrzymał się, gdy pięść znajdywała się
zaledwie kilka milimetrów od niego. Sam nie wiedział, dlaczego tak się stało,
przecież nie przepadał za Asahi. Kartka spadła na ziemię, a on stał zszokowany
w tej samej pozycji. Był totalnie wybity z tropu, nie wiedział przez chwilę, co
ma uczynić. Począł rozważać, co powinien zrobić w tej jakże niefortunnej sytuacji,
lecz przez chwilę nie mógł jasno myśleć. Otrząsnął się, postanawiając udać się
do Hokage. Zdecydował również, iż weźmie jednak klucz, zamknie nim dom
dziewczyny, a potem schowa go do kieszeni swoich spodni. Tak też zrobił,
uprzednio kładąc z powrotem plecak na podłodze w holu. Nastąpiła mała zmiana
planów i póki co nie zamierzał się pytać nikogo, gdzie jest jego mieszkanie. Zatem
nie chcąc taszczyć swych rzeczy postanowił, że póki co zostawi go tutaj. Westchnął
ciężko, ruszając w kierunku rezydencji przywódcy wioski. Po drodze, gdy mijał
innych ninja wszyscy dziwnie się na niego patrzyli, jakby widzieli
nieboszczyka. Irytowało go to strasznie, lecz nie mógł nic na to poradzić. Nagle
zauważył pewnego brązowowłosego chłopaka, przy którym szedł duży, biały pies.
Shiomi rozpoznał go z wcześniej pokazywanych mu przez błękitnooką zdjęć, pomimo
iż teraz był dużo wyższy i doroślejszy. Inuzuka go nie widział, bowiem był
odwrócony do niego plecami. Żółtowłosy nie chciał z nim rozmawiać, w związku z
czym próbował go po cichu ominąć i starał się zrobić to tak, aby go nie
zauważył. Ale niestety los chciał inaczej, gdyż Akamaru coś wyczuł i odwrócił
się do tyłu. Kiba to przyuważył, spoglądając na psa ze zdziwieniem.
- Co
jest piesku? - spytał swojego pupila zaciekawionym głosem, zaś zwierzak ruszył
w stronę złotookiego shinobi. Pojawił się tuż obok niego, obwąchując tam gdzie
się dało. Zaczął szczekać jakoś tak nijako, że trudno było określić, czy to z
radości, czy z chęci rzucenia się na kogoś. Po krótkiej chwili ukazał się
również jego pan. Daizuke nie był z tego zadowolony, a na jego twarzy gościł
grymas. Już chciał uciszyć psa, lecz zanim to zrobił wtrącił się Kiba.
- O,
widzę, że znalazłeś kogoś nowego w naszej wiosce. - zwrócił się do czworonoga,
po czym zaczął dokładniej przyglądać się nieznajomemu. Po krótkim czasie
stwierdził, iż chłopak jest jakiś dziwnie znajomy. Lecz osoba, którą ma w tej
chwili na myśli od kilku lat nie żyje, zatem absurdem by było, gdyby to był on.
Może to jest jakiś sobowtór? Postanowił więc się tego dowiedzieć.
- Czy
my się przypadkiem nie znamy? - zaczął, nie spuszczając z niego wzroku.
- Być
może.. Ty jesteś Kiba, prawda?
- Tak,
zgadza się. Powiedz mi, co tu robisz? I jak się nazywasz?
- A
czy to ważne? Jeżeli ci powiem, to jeszcze wpadniesz w jakąś paranoję.. A tego
bym nie chciał. - mruknął od niechcenia do niego, pokazując wyraźnie, iż nie ma
najmniejszej ochoty do rozmowy. Miał dziwne wrażenie, że jak wypowie swoje
imię, to on zemdleje, albo coś w tym rodzaju.. Aczkolwiek z drugiej strony
gdyby tak się stało, pozbyłby się go.
- Nie
mów mi, że jesteś Daizuke.. - w tym momencie na usta Shiomiego wkradł się
chytry uśmieszek.
- To
muszę cię zmartwić, bowiem tak właśnie brzmi me imię. A moje nazwisko to
Shiomi. - już miał nadzieję, że Inuzuka padnie na zawał, lecz tak niestety się
nie stało ku większemu niezadowoleniu żółtowłosego. Jednakże Kiba stał przez
jakiś czas w totalnym osłupieniu, nie wiedząc co ma powiedzieć.
-
Czyżby mowę ci odjęło? - dodał ironicznie, nie zmieniając wyrazu twarzy.
-
Nie.. Tyle, że ciebie nie powinno już tu być.. Widziałem przecież na własne
oczy jak giniesz.. - w końcu wydusił z siebie słowa, wgapiając się w niego
jakby zobaczył właśnie ducha.
-
Cóż.. Muszę przyznać, że akurat tej części mojego życia nie pamiętam i raczej
nie chcę sobie tego przypominać. Niestety mam lekką amnezję, zatem powoli sobie
to wszystko układam. A jeżeli to wydarzenie miało miejsce, to nie mam bladego
pojęcia jak mnie przywrócono do życia. - oznajmił mu, wzruszając ramionami, a
jednocześnie wodząc spojrzeniem w różnych kierunkach. Nie chciało mu się gapić
na brązowowłosego, bowiem nienawidził ani utrzymywać kontaktu wzrokowego, ani
przypatrywać się innym ludziom ze szczegółami. Po prostu było to dla niego
iście irytujące. Wkurzało go również, gdy inni wlepiali w niego swoje gały i
nie chcieli obrać sobie innego punktu, tylko akurat musieli patrzeć się na
niego.
-
Zdumiewające, doprawdy.. O kurde! Muszę poinformować o tym Shizue, na pewno
niezmiernie się ucieszy, kiedy tylko cię zobaczy! - wrzasnął już opamiętany
Kiba, który począł wymachiwać rękoma jak jakiś wariat. Dai patrzył się na niego
jak na skończonego idiotę. Westchnął ciężko i znów na jego twarz wpełzła
obojętność, znużenie i podirytowanie.
- Nie
musisz już tego robić, ona w sumie pierwsza się dowiedziała i dzięki niej kilka
wspomnień do mnie powróciło.. Zresztą ty jesteś trzecią osobą, która wie o tym.
iż tu jestem. Pomijając oczywiście różnych przechodniów, jak mniemam innych
mieszkańców wioski. - odparł wypranym z emocji głosem, który był zupełnym
przeciwieństwem głosu Inuzuki. Jego ton był przesadnie radosny, ciepły i miły.
Po prostu biło od chłopaka szczęście.
-
Domyślam się w takim wypadku, iż jesteście już parą. Przecież ona od zawsze
ciebie kochała, ty też, a więc skoro wróciłeś, z pewnością jesteście w końcu
razem szczęśliwi. - tym razem jego mina zrzedła, bowiem gdyby tak było, to już
nigdy nie miałby szansy zdobyć młodej Asahi, do której nadal czuł coś większego
niż przyjaźń. Jednakże ku jego ogromnemu zdziwieniu Daizuke wpatrywał się w
niego zszokowanym spojrzeniem, po czym wybuchnął gromkim śmiechem.
-
Człowieku.. Nie rozśmieszaj mnie. Ja i ona? Pfff.. Prędzej mi anioł wyfrunie z
tyłka niż ja z nią będę. Ogólnie to nie zamierzam być z kimkolwiek, bo to takie
idiotyczne.. Zatem jeśli chcesz, możesz sobie ją wziąć, mi to wisi. - bąknął,
wzruszając ramionami, a jednocześnie patrząc pusto w przestrzeń. Ta odpowiedź
zszokowała brązowowłosego, bowiem pamiętał jeszcze jaki był szczęśliwy i jak
bardzo mu zależało na dziewczynie. A teraz? Nie miał pojęcia, co mogło mu się stać..
-
Ale.. Dlaczego? Myślałem, że ją kochasz… - ciężko mu słowa przechodziły przez
usta. I ciągle stał w tej samej pozycji, nawet nie zmieniając jej ani na
milimetr, jakby zesztywniał.
- Być
może kiedyś tak. Sam zresztą nie wiem. Liczy się to, co jest teraz, a nie co
było dawniej. Ludzie się zmieniają po prostu. A teraz jeżeli pozwolisz
zakończmy tę zbędną paplaninę, bo ja się śpieszę. - burknął od niechcenia, gdyż
miał już dosyć konwersacji z nim i chciał odejść od niego jak najdalej. Poza
tym musiał szybko dostać się do rezydencji Hokage, aby poinformować o tym, że złotowłosa
została porwana.
-
Powiedz mi tylko, czy wiesz gdzie jest Shizue, a dam ci spokój. Umówiłem się
wprawdzie z nią na późniejszą godzinę, ale skoro tak to wygląda, chciałbym
zrobić jej jakąś niespodziankę i zjawić się u niej wcześniej. Może uda mi się
ją zdobyć, skoro i tak już ci na niej nie zależy. Niemniej jednak nadal mnie ów
fakt dziwi.. - żółtowłosy naprawdę miał go już powyżej dziurek od nosa, bo jak
go tak słuchał, robiło mu się niedobrze.
- Jak
byłem u niej, to nie było jej w domu. Najwyraźniej gdzieś sobie poszła. I niech
cię to nie dziwi, w końcu to normalne, że ktoś może się odkochać, więc nie wiem
co w tym dziwnego. A skoro już ci powiedziałem, ja już pójdę. Żegnam. -
wycedził to prawie że przez zęby, okłamując go, po czym skierował się w stronę
celu i powoli oddalał się od nadal zaskoczonego Kiby, który patrzył się w
stronę odchodzącego Shiomiego.
- Ależ on się zmienił.. Normalnie jest nie do
poznania.. Ja nic nie kumam.. Ale zaraz.. On wspominał coś o amnezji. Może w
tym sęk? Zresztą nieważne.. Niezwykłe jest to, że on nadal żyje.. Echh, gdybym
wiedział, gdzie jest teraz Shizue, poszedłbym tam.. Dobra to poszukam jej, bo
nigdzie mi się nie śpieszy. - tak rozmyślając ruszył przed siebie, a za nim
podążał Akamaru. Natomiast Daizuke już zbliżał się do budynku, gdy nagle zza
rogu wyszły dwie dziewczyny. Jedna miała różowe włosy, a druga granatowe. Gdy
tylko je ujrzał, od razu je poznał, a one jego. Chłopak musiał się zatrzymać,
gdyż one zagrodziły mu drogę, stając naprzeciwko niego.
-
Daizuke? - rzekła Sakura nie wierząc własnym oczom, zaś Hinata o mało co nie
zemdlała i przez to zielonooka musiała ją złapać, aby nie upadła na ziemię. Sama
zresztą była cholernie zaskoczona..
- Echh
i znowu to samo.. Czy każdy musi być aż tak zdziwiony, gdy tylko mnie zobaczy?
Dobra wiem, nie powinno mnie tu być, ale jestem i koniec kropka. Nie mam
pojęcia jak i nie chcę wiedzieć. Poza tym śpieszę się, więc jak chcecie
porozmawiać, to później. - wymamrotał obojętnie do nich.
-
S..Shizue już wie o.. o tym, że tu jesteś? - wyjąkała białooka, próbując jakoś
wziąć się w garść.
-
Tak, wie. - oznajmił im krótko, nie wysilając się.
- Musiała
podobnie zareagować i na pewno bardzo się ucieszyła widząc ciebie. Naprawdę nie
zdajesz sobie sprawy z tego, ile ona wycierpiała przez te lata, gdy ciebie tu
nie było.. - wtrąciła się Haruno, która nie spuszczała swoich zielonych
tęczówek z jego postaci.
- Zdziwisz
się, bowiem gdy mnie po raz pierwszy zobaczyła, zaatakowała mnie, myśląc iż
jestem iluzją. Ale potem się opamiętała i normalnie ze sobą rozmawialiśmy.. A
także wiem, co czuła, bo wszystko mi opowiedziała. Aczkolwiek nadal mam lekką
amnezję, gdyż nie pamiętam dokładnie wszystkiego co było kiedyś. - odpowiedział
pewnie, a jednocześnie nadal tym samym wypranym z emocji tonem, co zawsze. Dreszcze
przeszły po ciałach dziewcząt, bowiem nigdy nie widziały, żeby biła od niego aż
taka obojętność, jak teraz. Lecz miały nadzieję, że jednak mimo wszystko on
kocha Shizue.
- Rozumiem.
Tak więc tym razem jesteście razem, prawda? No nic, to my nie zajmujemy ci
głowy, skoro tak ci spieszno. - słowa te nadal mówiła Sakura, gdyż Hinacie było
dużo ciężej się wysłowić niż jej. Chłopak ciężko westchnął, oburzył się, a
jednocześnie czuł jak rośnie w nim coraz większa irytacja.
- Rany.. Dlaczego wszyscy muszą mówić mi takie
rzeczy? Zaczyna się to robić wkurzające.. No ile można pieprzyć o jednym i tym
samym? Echh, to takie kłopotliwe.. - pomyślał, krzywiąc się tak
charakterystycznie i wyraźnie, że nie można było tego nie zauważyć.
-
Cóż.. Powiem ci, że nie jestem z nią i nie zamierzam być. Ona jest taka
wkurzająca.. To, że wróciłem nie musi od razu oznaczać, że będę z kimś, kogo
kiedyś prawdopodobnie darzyłem uczuciem. A teraz zejdźcie mi z drogi, bo mi
zagradzacie przejście. - nadal nie zmieniał tonu swojego głosu, ciągle był
zimny i oschły. Kolejne mocne zdziwienie u obu kunoichi, lecz u różowowłosej
było ono znacznie większe. Normalnie tak, jakby słyszała Uchihę.
- Nie
mów mi, że stałeś się kopią Sasuke.. Rany, to takie smutne.. Zatem Shizue musi
czuć się jeszcze gorzej niż wcześniej.. Skoro tak, po kiego grzyba wracałeś do
Konohy? Żeby ją jeszcze bardziej przygnębić i zrobić jej na złość?! - słowa te
prawie że zostały wykrzyczane przez Haruno, bowiem i ją zaczęły ponosić emocje.
- To
nie tak. Przecież zanim tu dotarłem, nic nie pamiętałem. Wiedziałem jedynie gdzie
jest Wioska Liścia, dlatego też się tu udałem. Miałem dość siedzenia u… Zresztą
nieważne u kogo. Było to zwyczajnie nie do zniesienia po pewnym czasie. -
spuścił wzrok ku dołowi, aby nie musieć patrzeć się im w oczy. Czuł, jak jego
pięści mocno się zaciskają. Miał już tego wszystkiego dosyć. Wiele rzeczy go
ostatnio zaczynało krótko mówiąc wkurwiać.
-
Dobrze już, uspokój się.. Tak czy siak przemyśl to jeszcze.. Shizue jest
naprawdę w porządku. Nadal cię kocha.. A ty mi mówisz, że cię wkurza.. Rozumiem,
że ci wymazano pamięć i sobie wszystko powoli przypominasz, no ale jeżeli już
jakieś wspomnienia ci wróciły, to dlaczego taki jesteś? - spytała go, próbując
się opanować. Shiomi nie chciał wybuchnąć jak wulkan ze wściekłości, bowiem
wtedy źle by się czuł. Dlatego też starał się trzymać nerwy na wodzy.
- Mojej
decyzji już nie zmienię. I jaki według ciebie powinienem być? Przecież jestem
normalny.. Poza tym jak na razie pasuje mi tak, jak jest. A teraz żegnam. -
zanim zniknął, omijając je usłyszał jeszcze kilka słów od Sakury, które
brzmiały:
-
Taki jak dawniej, uśmiechnięty, radosny, ciepły, miły.. Ale cóż, najwyraźniej
nie chcesz już takim być.. - ostatnich jej słów już nie usłyszał, gdyż szybko
pobiegł przed siebie, nie chcąc już nikogo więcej słuchać, ani na nikogo
natrafić po drodze. Dziewczyny postanowiły pójść za nim, aby zobaczyć dokąd
zmierza. Hinata milczała przez długi czas, bo bardzo powoli dochodziła do
siebie. Gdy już pędziły za chłopakiem, w końcu się odezwała.
- Nie
mogę w to uwierzyć, że on żyje.. Ale i tak najgorsze jest to, jaki on się
stał.. Boję się, że Shizue będzie jeszcze bardziej cierpieć, niż wcześniej.. -
granatowłosa posmutniała, nie wiedząc co ma o tym wszystkim myśleć.
- Mi
też ciężko w to uwierzyć, ale jednak jak widać on tu jest. Miejmy jednak
nadzieję, że nie, a jego dawne „ja” wróci.. Cóż, nie pozostaje nam nic innego,
tylko czekać na to co się wydarzy. - westchnęła, również będąc lekko
przygnębioną zachowaniem złotookiego. Po chwili gdy nabrała więcej powietrza do
płuc, dodała jeszcze kilka słów.
-
Musimy uważać, żeby nas nie zauważył. Dlatego lepiej będzie, jak już nic nie
będziemy mówić. - szepnęła do przyjaciółki, która przytaknęła głową na słowa
przez nią wypowiedziane. Pomału podążały za nim, usiłując zrobić wszystko, aby
nie wyczuł ich chakry ani przypadkiem nie spostrzegł, że go śledzą. Chłopak był
tak mocno zamyślony, że nie zwracał uwagi na to, co się wokół niego działo. W
końcu, gdy dotarł do celu, zatrzymał się przed wejściem do rezydencji Hokage. Wszedł
do środka pewnie, idąc już korytarzami, jednak wolniej niż wcześniej. Gdy
doszedł do drzwi, zapukał, oczekując odpowiedzi z wewnątrz. Niedługo potem
usłyszał głośne „wejść”, więc nacisnął klamkę i wgramolił się do pomieszczenia.
Zamknął za sobą drzwi, po czym stanął naprzeciwko Tsunade, która jak zwykle
siedziała podparta dłońmi pod brodę, wpatrując się uważnie temu, kto się tutaj
pojawił.
-
Witaj Daizuke. Co cię tu sprowadza? - spytała, kiedy tylko go ujrzała. W międzyczasie,
dwie kunoichi ukucnęły pod drzwiami i przytknęły uszy do framugi, zaczynając
podsłuchiwać rozmowę, gdyż taki był ich plan. Póki co siedziały cicho, aby nikt
nie wiedział o ich obecności. Brązowooka na pewno wyczuwała ich obecność
niezależnie od wszystkiego, jednakże nie zwracała na to uwagi.
- Bo
jest pewna sprawa.. Zresztą nie będę owijał w bawełnę i postaram się to
powiedzieć krótko i treściwie. - rzekł, przełykając głośno ślinę. Nawet nie
przywitał się z blondynką, bowiem w tym momencie nie myślał o takich rzeczach.
Zbyt dużo plątało mu się myśli w głowie i dlatego kilka rzeczy mu po prostu
umykało, albo zapominał o czymś. Na jego szczęście Kage Wioski Liścia się na
niego o to nie wkurzyła. Nawet przez to wszystko nie wyczuwał, iż ktoś jest w
pobliżu i podsłuchuje ich konwersację.
-
Shizue.. Ona została porwana. Nie mam pojęcia przez kogo, ale wiem jedno:
Orochimaru maczał w tym paluchy.. Ktoś zostawił mi krótki list od niego, w
którym napisał, czego ode mnie wymaga. - dodał, podchodząc bliżej biurka i
wręczył małą karteczkę kobiecie. Usłyszawszy o uprowadzeniu Asahi, zdenerwowała
się, a jednocześnie zacisnęła dłonie w pięści, trzymając je kurczowo na blacie.
Nie czekając dłużej, przeczytała wiadomość dla Shiomiego. Żółtowłosy odsunął
się na poprzednie miejsce, stając w tej samej pozie, w jakiej był przed chwilą.
Skończywszy czytać, brązowookiej zaczęły latać źrenice na różne strony, pięści
zostały mocniej zaciśnięte a jednocześnie czuła, jak kropelki potu spływają jej
po ciele. Lecz ta reakcja nie przestraszyła złotookiego, który stał
niewzruszony.
-
Cholera.. To mamy problem. A skoro nikt z Konohy nie może pójść, aby ją
uratować i tylko ty możesz tego dokonać, zatem MUSISZ to zrobić. Więc nie
rozumiem, czemu tu jeszcze jesteś i przychodzisz z tym do mnie? - spytała,
czując jak narasta w niej złość, a jednocześnie przerażenie, gdyż bała się o
błękitnooką.
- Bo
ja nie chcę znowu wracać do tego kretyna.. Mam już dość siedzenia tam. Dlatego
też chciałem zapytać, czy konieczne jest ratowanie tej irytującej osoby?
Najlepiej by było, gdyby ktoś inny mógł to zrobić.. Na przykład Kiba. - odparł
wypranym z emocji głosem, kierując puste spojrzenie na podłogę. Gdy to
usłyszała o mało co nie spadła z fotela, na którym obecnie siedziała.
-
Słucham?! Jak możesz w ogóle mówić takie rzeczy?! Nie denerwuj mnie, bo się to
dla ciebie źle skończy.. Ja rozumiem, że nie chcesz do niego wracać, ale to nie
oznacza, że masz zostawić Shizue na pastwę losu! Czy ty nie pojmujesz, że ona
jest ważna dla Konohy? - Tsunade już powoli puszczały nerwy, a jej głos był
dużo bardziej podwyższony i wkurzony. Powoli zaczęła krzyczeć, a nie mówić,
chociaż starała się być spokojną, co nie było łatwe przez zaistniałą sytuację.
- A
co, jeżeli znów będę musiał się męczyć u tego wężowatego dupka, bo podda mnie
jakimś torturom, że nie będę mógł nigdy już od niego uciec? Pff, czyżby ona
była aż tak istotnym ninja, bo jest Jinchuurikim? A gdyby tak go nie miała, to
czy też byłaby taka ważna? - pomimo bulwersu kobiety, on zachowywał dziwnym
sposobem stoicki spokój.
- Na
pewno byś coś wymyślił, czyż nie? I tutaj nie masz racji, bowiem ona jest
naprawdę silną i dobrą kunoichi. Większość mieszkańców wioski ją lubi. Dlatego
też rozkazuję ci ją odzyskać, gdyż nikt inny nie może tego zrobić, co wynika z
listu od Orochimaru. Ona nie może zginąć! - Daizuke nadal się nie wzruszył i
ciągle próbował się jakoś z tego wywinąć.
- Gdyby
była taka silna jak mówisz, to by jej nie porwano. A że tak się stało, to
oznacza iż jest słabeuszem. Ja się tutaj bardziej przydam niż ona, bowiem z
pewnością jestem od niej dużo silniejszy.. - burknął ironicznie i sam zaczął
się denerwować. Niedługo nie wytrzyma jak tak dalej pójdzie i się mocno
wścieknie, a nawet wybuchnie niepohamowaną złością, bowiem dzisiejszego dnia
już sporo osób go wnerwiło.
- Och
doprawdy? Skoro jesteś taki potężny, to na pewno dasz sobie radę. Każdy może
zostać pokonany, nawet jeśli jest bardzo dobrym ninja. Być może Shizue była
zaatakowana przez kilka mocnych shinobich, co spowodowało jej porażkę. -
westchnęła, przerywając na chwilę, ponieważ pomału usychało jej w gardle od
tego gadania. Musiała popić już wysuszone usta, aby nie czuć pragnienia i móc
mówić bez problemu dalej.
-
Dobra, dosyć tego. Albo idziesz ją uratować, albo ja wywalam cię z wioski i
uznaję za zbiegłego ninję. Nie mam siły na durne kłótnie ani na nerwy. Więc? -
jeszcze trochę, a naprawdę mu coś zrobi. Kobieta była już na granicy
wytrzymałości. Shiomi miał teraz kolejny irytujący dla niego dylemat.
- Kurwa jego mać.. Ja pierdolę, czemu wszystko
musi być takie skomplikowane? - pomyślał zaciskając zęby i ciągle gapiąc
się pusto w podłogę.
- Dlaczego
to muszę być akurat ja? Ta dziewczyna dla mnie nic nie znaczy, a ja chcę po
prostu żyć w końcu w spokoju.. Czy naprawdę nie ma innego wyjścia? I czemu
przez takie coś muszę od razu zostać wyrzucony z osady? To niesprawiedliwe.. -
dalej narzekał i teraz on po raz wtóry dzisiejszego dnia, zacisnął dłonie w
pięści i tym razem do tego przygryzł sobie wargę. Chciał jeszcze coś dodać, lecz
nie było mu to dane. Blondynka już nie wytrzymała, miała już powyżej dziurek od
nosa tej upartości i niekompetencji chłopaka. Wstała, przewracając przy tym
fotel, podeszła do żółtowłosego, chwyciła za kołnierz i przygwoździła z całej
siły do ściany, prawie że przebijając go na drugą stronę gabinetu. Ta reakcja
wywołała u niego niezły szok i przez to nie mógł się odezwać. Hokage trzymała
drugą, wolną pięść przy jego twarzy, będąc w gotowości do uderzenia.
- Ty
mały, durny szczeniaku! Jak w ogóle możesz się tak zachowywać?! Pamiętam
jeszcze, jak Shizue była dla ciebie wszystkim.. A teraz? Teraz mówisz mi, że
ona jest dla ciebie nikim?! Czy naprawdę chcesz, żebym wywaliła cię z Konohy? -
darła się na niego nie powstrzymując już emocji, jakie nią w tym momencie miotały.
- Takim
sposobem nie załatwisz sprawy.. Przecież nie muszę jej lubić tak jak kiedyś. A
nawet mogę ją nienawidzić. To wolny kraj i mogę robić to, co mi się żywnie
podoba. Dlatego uważam, że ratowanie kogoś tak mało znaczącego jest głupim pomysłem.
Niech ją zabiją, mi to zwisa i powiewa. - tym razem przemawiała przez niego
sama zła strona, jakby ta dobra została totalnie uciszona na jakiś czas. Lecz
tymi słowami już do końca wkurwił Tsunade. Sakura i Hinata już zamierzały
wparować do środka, lecz zanim to zrobiły, widziały jak zza ściany wylatuje
Daizuke, który wbił się w drugą, na korytarzu za gabinetem. Cóż, kobieta tak
mocno jebnęła go w twarz, że aż rozwaliła ścianę.
-
Słuchaj no!! To ja tu jestem władczynią wioski i ja ustalam zasady. I wiedz, że
nikt nie może robić dosłownie wszystkiego co mu się podoba!! Ponawiam zatem
pytanie: Mam cię wyrzucić stąd na zbity pysk idioto jeden?! - jeszcze nigdy nie
była aż tak wkurzona jak teraz. Obie dziewczyny aż się jej wystraszyły, lecz
odważnie wstały z pozycji kucającej do stojącej, po czym stanęły tak, że teraz
chłopak był otoczony ze wszystkich stron.
-
P..przepraszamy cię czcigodna za to że podsłuchiwałyśmy, ale musiałyśmy... -
zaczęły się tłumaczyć, bo nie chciały jeszcze bardziej rozzłościć blondynki, o
ile jest to jeszcze możliwe. Powstały kurz z rozwalonej ściany opadł, ukazując
leżącego pod ścianą złotookiego z obitą twarzą a z jego nosa ściekała krew.
Brązowooka pokazała po sobie dziewczynom, iż nie jest zła o ten występek, bo
było coś gorszego od tego, więc nie mogła się złościć o coś tak błahego. Widząc,
iż Shiomi milczy wszystkie trzy podeszły do niego i znów został uniesiony w
górę za ubranie, lecz tym razem przez większą ilość osób.
-
Jesteś okropny! Gdy tylko Shizue się o tym dowie, załamie się przez ciebie! -
rzuciła Haruno krzycząc mu te słowa prosto w twarz.
-
Trudno.. Nie obchodzi mnie to.. Chcę zostać tutaj.. A teraz proszę.. Puśćcie
mnie wreszcie! - mógłby teraz bez problemu im dokopać, lecz zachował odrobinę
honoru i tego nie zrobił. Gdyby uderzył władcę wioski, skończyłoby się to dla
niego jeszcze gorzej niż wywalenie. Dlatego też odpuścił. Ale nadal był
nieugięty jeżeli chodzi o złotowłosą..
-
Zrobimy to, jeżeli ty się uspokoisz.. I podejmij w końcu tę cholerną decyzję,
bo inaczej we trzy cię stąd wypieprzymy i nigdy już tu nie wrócisz! - znów
odezwała się Hokage i nadal jej humor nie uległ zmianie. A że chłopaczyna
ponownie przez dłuższy czas milczał, bo trudno było mu się zdecydować, to trzy
pięści grzmotnęły w jego ciało. Jedna z nich w twarz, druga w brzuch, a trzecia
gdzieś pod szyją. Odleciał daleko w głąb korytarza, bowiem nie chciały niszczyć
drugiej ściany, uprzednio obracając go w inną stronę. Czerwona ciecz wyciekła
mu też z ust. Po chwili wstał, chwiejąc się na nogach. Mocno go zbiły, a skoro
się nie bronił, to trochę mu się dostało po dupie. Ale należało mu się. Otarł
krew z twarzy, po czym mozolnym krokiem wrócił tam, skąd został odrzucony.
- To już była przesada.. Rany i teraz muszę
się cackać z tym ratowaniem tej idiotki.. Echh. - pomyślał, podczas gdy szedł.
- Dobrze,
już dobrze.. Skoro tak musi być, zrobię co mi każesz.. Bo z tego co widzę, nie
mam wyjścia. - burknął od niechcenia, kierując owe słowa do Tsunade.
-
Ależ było z tobą ciężko.. Tak czy siak powiem ci krótko, że jesteś strasznym
egoistą, myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Nie podoba mi się to, ale cóż
poradzić. A teraz skończmy tę niedołężną rozmowę, a ty masz natychmiast ruszać.
Zrozumiałeś? - wycedziła to przez zęby, próbując powoli się uspokoić, tak samo
jak Sakura i Hinata, które również się zdenerwowały. On jedynie wzruszył
ramionami i ominął je szerokim łukiem, kierując się ku wyjściu z budynku.
-
Tylko nie mówcie o tym nikomu, tym bardziej Kibie, bo opatrznie to zrozumie..
Nie chcę jeszcze większych kłopotów. Najlepiej będzie jak to zachowacie póki co
dla siebie.. - dorzucił odwracając lekko głowę do tyłu, po czym ruszył dalej.
Przytaknęły mu tylko, pokazując tym gestem iż się zgadzają. Trzy pary oczu nie
spuszczało z niego wzroku i dopiero kiedy zniknął z ich pola widzenia,
spojrzały się na siebie. Były już spokojniejsze, aczkolwiek to w jaki sposób
odzywał i zachowywał się Dai zasmucało je, a jednocześnie złościło.
- Możecie
już iść.. Jeżeli coś jeszcze chcecie, przyjdźcie do mnie z tym jutro. Dzisiaj
nie mam już ochoty na jakąkolwiek rozmowę.. - odparła blondynka odwracając się
w stronę swojego biura z zamiarem powrotu na miejsce. Zanim odpowiedziały,
pojawiła się Shizune, która stanęła jak wryta przed rozwaloną ścianą.
-
Usłyszałam huk.. Co się tutaj stało? - spytała, rozglądając się zszokowanymi
oczyma dookoła siebie.
-
Nie, nie mamy żadnej sprawy do ciebie czcigodna.. My sobie już pójdziemy. Do
widzenia!- oznajmiły dziewczyny, po czym zaczęły iść w stronę wyjścia.
- Nieważne..
Wezwij kogoś, kto naprawi szkodę. Żegnam was. - mruknęła do czarnowłosej od
niechcenia, a jej ostatnie słowa skierowała do odchodzących dziewcząt. Wróciwszy
do pomieszczenia, podniosła fotel, postawiła na miejsce, a następnie ciężko na
niego opadła. Patrzyła się przed siebie, będąc mocno zamyśloną, a jednocześnie
sfrustrowaną. Shizune przytaknęła brązowookiej i widząc ją w takim stanie,
wolała jej nie rozdrażniać, tylko posłusznie wykonać jej polecenie. Niedługo
potem i ona zniknęła, pozostawiając Hokage samą. Haruno wraz z Hyuugą rozstały
się przed rezydencją, gdyż one także chciały zostać same. Każda udała się swoją
stronę, prawdopodobnie wróciły do swego domu, ponieważ po tej akcji z Daizuke
miały wszystkiego dosyć. Zepsuł im się totalnie humor, dlatego też nie chciały
nic robić, jedynie położyć się do łóżka w swoim pokoju, dumając w myślach o
różnych rzeczach. Cholernie martwiły się o swoją przyjaciółkę, nie chciały, aby
przytrafiło jej się coś złego, ale nic nie mogły teraz zrobić.. Mogły jedynie
liczyć na żółtowłosego. Shiomi został zmuszony do opuszczenia wioski i udania
się do siedziby Orochimaru, aby uratować tę, która tak go irytowała. Znalazłszy
się przy bramie Konohy, został zatrzymany przez strażników.
- A
ty dokąd się wybierasz? - spytał jeden z nich, mierząc go podejrzliwie od stóp
do głów.
- Muszę
kogoś uratować. Niestety zlecono mi, abym zrobił to sam. - burknął markotnie do
nich, mając nadzieję, że to będzie jedynie krótka wymiana zdań, a nie kolejna
nudna rozmowa.
- Rozumiem.
Zatem nie będziemy cię dłużej zatrzymywać. - uwierzył mu odpowiadając szybko i
krótko. Domyślili się, że to był rozkaz Tsunade, więc nie zamierzali go więcej
o nic wypytywać, gdyż widzieli iż się śpieszył. Chłopak nic już nie odpowiedział,
tylko wybiegł z osady, pędząc już przez las w kierunku siedziby Oro..
***
Kiedy
złotooki prowadził dosyć ciekawą konwersację w rezydencji Hokage, Sasuke
zbliżał się już do celu, niosąc ze sobą uprowadzoną kunoichi. Czuł, jak
wszystko go boli, najchętniej położyłby się do przyjemnego łóżka i odpoczął po
tak męczącej walce. Gdy znalazł się wewnątrz ogromnej budowli, szedł mozolnym
krokiem w kierunku pokoju, w którym znajdował się jego mistrz, aby zdać raport
iż misja została zakończona powodzeniem. Dotarłszy na miejsce, cicho zapukał do
drzwi, po czym wszedł do środka.
-
Przyszedłem poinformować cię, iż udało nam się ją porwać, jednakże były pewne
komplikacje.. Nie była łatwym przeciwnikiem, ale w końcu ją pokonałem.
Aczkolwiek straciliśmy dwóch ludzi, których zabiła. - rzucił zimno w stronę
wężowatego, który cały czas leżał w łóżku. W końcu był schorowany, więc nie
mógł się zbytnio przemęczać. Orochimaru zaczął przyglądać się Shizue przerzuconej
przez ramię czarnookiego, która była cała we krwi, zresztą Uchiha również.
- Nie
wyglądasz najlepiej, tak samo jak i ona. No cóż, to już nie będzie mój problem,
jeżeli ona umrze, a Daizuke przybędzie tutaj za późno. Co do dziewczyny, przykuj
ją do ściany w lochach. A potem idź i odpocznij, bo widzę, że ta walka nieźle
cię wyczerpała. - zaproponował, machając jak to miał w zwyczaju swoim długim
jęzorem dookoła ust, co zniesmaczyło posiadacza Sharingana. Nigdy się do tego
nie przyzwyczai.
-
Powinieneś jeszcze wiedzieć, iż ona jest posiadaczką jednego z Bijuu, dlatego
właśnie było z nią tak ciężko.. Gdyby nie to, że walka z pozostałymi ją tak
zmęczyła, na pewno by mnie rozgromiła. To wszystko, co chciałem powiedzieć. -
dodał i już zamierzał wyjść z pomieszczenia, lecz gdy już stał w progu,
usłyszał jeszcze kilka słów od wężowatego sannina.
- Nawet
lepiej się składa, bo jeżeli dziewczyna nie zostanie uratowana, wtedy przekażę
ją Akatsuki, przynajmniej na coś się przyda. Szkoda by było stracić jednego z
demonów. Dlatego też jak ona będzie umierać, a Shiomi się nie pojawi, to poproś
Kabuto, aby uleczył trochę jej rany, aby móc ją potem przetransportować do
siedziby organizacji. A teraz możesz odejść. - Sasuke przytaknął głową,
pokazując tym iż rozumie co mu oznajmił i wykona to, o co go poprosił. Niedługo
potem zniknął z pokoju, kierując się w stronę lochów. Niosąc tak nieprzytomną
Asahi, zaczął przyglądać się dokładniej jej twarzy.
- Ależ ona się zmieniła.. Jest dużo ładniejsza
niż kiedyś, a do tego niezwykle silna.. Zresztą o czym ja kurna myślę? Nie
powinienem zajmować się takimi błahostkami, bo to przeszkodzi mojemu głównemu
celowi, a do tego dopuścić nie mogę.. - pomyślał, kręcąc dookoła głową ,
jakby tym chciał wyrzucić te absurdalne myśli na zewnątrz. Dotarłszy na
miejsce, wszedł w głąb lochów, a tam podszedł do ściany. Nie było tu zbyt
przyjemnie, gdyż wszędzie panoszył się brud i smród. Na murach celi widniały
plamy krwi, prawdopodobnie poprzednich osób, które tu kiedyś przebywały i były
więzione przez Orochimaru. Na dodatek nieczyste krople wody ściekały z dziur ku
dołowi powodując, iż było tu jeszcze gorzej. Oprócz tego panowała tu głucha
cisza, mrok, wilgoć i chłód. Ogólnie mówiąc każdemu, kto się tu znajdzie mogło
się zrobić od tego wszystkiego niedobrze. Lecz te czynniki nie przeszkadzały
czarnowłosemu, ponieważ był do tego już przyzwyczajony. W końcu ściągnął z siebie
bezwładne ciało Shizue, po czym przykuł oba jej nadgarstki do dwóch łańcuchów,
które były przytwierdzone do ściany. Zwisały one tak nisko, że dziewczyna była
obecnie w pozycji siedzącej. Czarnooki więcej już na nią nie patrzył, tylko po
prostu wyszedł z tego upiornego miejsca. Po drodze natknął się na Kabuto,
któremu w końcu udało się dojść do siedziby.
- Gdzie
jest Shizue? - spytał, gdyż zauważył go bez niej. Widząc jego stan, nie chciał
go niczym obarczać, dlatego też postanowił zająć się pilnowaniem błękitnookiej,
aby ani za szybko nie umarła, ani nie zwiała. To drugie było mniej
prawdopodobne w tym momencie, jednakże nigdy nic nie wiadomo, dlatego wolał
mieć się na baczności.
- Tak
jak rozkazał nasz mistrz, przykułem ją do ściany w lochach. A ja zamierzam udać
się do swojego pokoju i odpocząć. - odparł beznamiętnie, chcąc jak najszybciej
zakończyć tę rozmowę i wreszcie położyć się do wygodnego łóżka.
- Nie
dziwię ci się. Tylko zanim odejdziesz, pozwól mi lepiej opatrzyć twoje rany.
Mam przy sobie potrzebne mi do tego rzeczy, które zabrałem przed chwilą z
laboratorium. Nie zajmie mi to długo. - odpowiedział okularnik do niego, zaś
Sasuke przytaknął jedynie głową na to, iż się zgadza. Yakushi wykonał to, co
miał zrobić w dosyć szybkim tempie. Odkaził mu rany, a następnie owinął
bandażami poranione miejsca.
- Za
kilka dni obrażenia powinny zniknąć.
- Super.
A skoro to wszystko, ja już pójdę. - burknął od niechcenia, po czym odszedł w
kierunku swojego pokoju powolnym krokiem. Jasnowłosy praktycznie uleczył swoją
rękę, aczkolwiek nie mógł jeszcze jej nadwyrężać. Jeżeli doszłoby do walki, nie
będzie w stanie użyć żadnej techniki. Przez złotowłosą o mało co jej nie
stracił, na jego szczęście dzięki wysokim zdolnościom medycznym udało mu się
uratować tą górną kończynę. Kiedy Uchiha zniknął mu z pola widzenia ruszył w
stronę lochów. W międzyczasie posiadaczka Raijuu obudziła się. Powoli otworzyła
oczy, unosząc przy tym lekko głowę ku górze. Widok miejsca, w którym się
znajdywała, przerażał ją. Czuła, jak wszystko ją boli, nie mogła się ruszyć.
Zdała sobie również sprawę z tego, iż jej ręce są przykute do ściany. Spojrzała
się na swoje obolałe ciało. Dostrzegła na nim bardzo dużo ran, czuła i widziała
ściekającą z nich krew. Nie mogła już na to patrzeć, w związku z czym
przeniosła wzrok na coś innego. Ledwo co poruszała głową, ogólnie ciężko było
jej ruszyć czymkolwiek.
-
Gdzie ja do cholery jestem? - wybełkotała słabym i cichym głosem. Nie liczyła
na odpowiedź, bowiem było to pytanie retoryczne. Pragnęła się stąd wydostać,
zwiać jak najprędzej z tego potwornego miejsca, ale niestety wiedziała, iż w
sytuacji jakiej się obecnie znajdywała, było to niemożliwe. Przymknęła lekko
opuchnięte powieki, chcąc porozumieć się ze swoim demonem, aby jej pomógł się
stąd wydostać. Z każdą minutą była coraz słabsza i jeżeli nikt jej nie pomoże,
na zawsze zniknie z tego świata.
- Czy mógłbyś mi pomóc? Jeżeli czegoś nie zrobisz,
zginiemy oboje.. Chyba tego nie chcesz, prawda?
Niestety moja droga
Shizue, ale nie mogę nic zrobić. Jesteś osłabiona, twoje ciało jest całkowicie
poturbowane, nie możesz się ruszyć.. Umierasz.. A im słabsza jesteś, tym
słabszy jestem ja.
Nie możesz mi nawet użyczyć odrobiny chakry, abym mogła
wyrwać te łańcuchy i nas stąd wydostać?
Rozumiesz, co do
ciebie powiedziałem? Nie, nawet części chakry nie dam rady ci dać.. Przykro mi.
Nie jest mi to kompletnie na rękę, ale w tej sytuacji jestem bezsilny..
Cholera.. Boże, jak mnie wszystko boli.. Nie czuję ciała..
Ja chyba zaraz znowu zemdleję..
- krótka rozmowa pomiędzy dziewczyną a Bijuu dobiegła końca, bowiem przestał
cokolwiek mówić, a ona już tylko narzekała na wszystko co się jej przytrafiło.
Twarz miała skierowaną w dół, a po jej policzkach poczęły spływać łzy, które
roztrzaskiwały się na drobne kropelki o ziemię. Z sufitu spadały na nią krople
wody. Gdyby ktoś tu przyszedł i spojrzał na nią stwierdziłby, iż ona już nie
żyje, bo nie wyglądała zbyt dobrze. Nie dość, że była pokrwawiona, to jeszcze
jej skóra była blada jak ściana. Cichy szloch cierpienia rozchodził się po
lochach. Nagle niespodziewanie pojawił się przed nią Kabuto. Podszedł do niej,
chwycił dosyć mocno za brodę, unosząc ją tak, aby patrzyła na niego.
- Zapłacisz
mi za to, co zrobiłaś z moją ręką. Będziesz jeszcze bardziej cierpieć niż
teraz. Ale nie wszystko od razu.. - syknął do niej złowrogo, a ona nawet nie
miała siły się odezwać. Puścił jej brodę, po czym kucnął i ściągnął buty z jej
nóg. Odrzucił je gdzieś w kąt, po czym zdjął jej jeszcze rękawiczki, które
podarł i również rzucił niechlujnie w to samo miejsce, co obuwie. I ponownie
zbliżył się ku niej, podarł rękawy bluzki, odebrał opaskę z Konohy, przy okazji
drąc kawałek spodenek i spódniczki, a na koniec przejechał kunaiem po dłoni
błękitnookiej. Z powstałej ranki wyciekła strużka krwi, kapiąc na mokrą
posadzkę.
- To
jeszcze nie koniec. Za jakiś czas tu wrócę i znowu coś ci zrobię.. - odparł
szyderczo, po czym odszedł kawałek od jej celi i stanął gdzieś w pobliżu,
opierając się o ścianę. Shizue była jeszcze bardziej przerażona, niż wcześniej.
Chciała krzyczeć najgłośniej jak się da, jednakże będąc tak słabą nie mogła
wydać z siebie żadnego głośniejszego dźwięku. Opuściła głowę jeszcze bardziej w
dół, tak że włosy opadły jej na twarz, zasłaniając ją całkowicie. Pozwoliła
łzom spływać z oczu cały czas, ponieważ była w tym momencie taka bezsilna,
bezbronna. Pod nią widniała już spora plama krwi.
- Dobrze by było, gdyby ktoś przyszedł mnie
uratować.. Ale czy to nastąpi? Nawet nie wiem czy ktokolwiek zdąży, bo zanim tu
dobrze, ja mogę być już martwa.. Jak ja nienawidzę tego frajera.. A durny
Sasuke mnie pokonał.. Przyrzekam, że jeżeli z tego wyjdę, będę trenować, aby
stać się jeszcze silniejszą i taką, której nikt nie będzie w stanie pokonać. Bo
inaczej znowu będzie to samo.. - jedyne co mogła teraz robić, to myśleć,
trwać w nadziei i wierzyć w to, że jednak ktoś tu przybędzie i ją stąd wyzwoli.
Fakt, że jeszcze żyje, zawdzięczała Raijuu, który trzymał ją pomimo wszystko
przy życiu, nawet jeżeli ciągle słabnął wraz z nią. Prawdopodobnie gdyby go nie
miała, już by jej tu nie było. Niestety, po kilku godzinach okularnik wrócił, i
ponownie przejechał kunaiem po jej ciele. Tym razem po całej długości prawej
nogi i kawałku lewego uda i lewej ręki. Syknęła z bólu, aczkolwiek było to tak
ciche, że on tego nie usłyszał. Chłopak tym razem milczał. Ponownie zniknął,
stając w tym samym miejscu co poprzednio.
Natomiast
Daizuke pędził cały czas w kierunku siedziby, powoli zbliżając się do jej
murów. Ale czy zdąży na czas i uratuje dziewczynę, zanim Kabuto zrobi jej coś
jeszcze gorszego niż do tej pory?
Na to
pytanie pojawi się odpowiedź w następnym rozdziale. ( Nie wiem, kiedy będzie,
ale postaram się, żeby był jak najszybciej, nie popędzajta mnie o xD).
Dziś będzie tylko jeden obrazek, ale nie zawsze musi być ich dużo o xD. Może jak mnie najdzie, to kiedyś dorobię jakieś i tu wrzucę o ;P.
Shizue uwięziona w lochach u Orochimaru.
No comments:
Post a Comment